Data: 2003-01-28 14:43:50
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Od: p...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> I dzisiaj te słowa padły "nie chcę już z tobą dłużej być, nie wyobrażam
> sobie przyszłości z tobą...." I wyszedł z domu.
> Nie możemy sie już dogadać od dawna, małżeństwem jesteśmy raptem niecałe
> 2.5 roku, dzieci nie mamy, jesteśmy w tym samym wieku - 28lat. Jeżeli ma to
> jakiekolwiek znaczenie jesteśmy wykształceni "wyżej"- on robi doktorat, ja
> kończę specjalizacje.
> Większe znaczenie dla naszych problemów mają nasze dochody- ja średnia
> krajowa (około), on 2-3 razy więcej, rozdzielne konta. Ja ze swojej wypłaty
> mam utrzymać 'dom i siebie', on spłaca raty kredytu samochodowego i płaci
> media+czynsz. To jestem tą utracjuszką, która pod koniec miesiąca nie ma już
> nic na koncie, jego oszczędności (teoretycznie mamy wspólnotę majątkową)
> rosną sobie milutko...Bywało, że pod koniec miesiąca za niewielkie zakupy
> jedzeniowe płacił on. Niby płacił, ale były awantury o moje "przep..."
> pieniędzy, że się nie staram składać na jakiś cel- wyimaginowany, bo mamy
> mieszkanie (tzn. on ma), a kwestia domu to sprawa odległa i w moim
> mniemaniu nie ma po co teraz zaciskać dramatycznie pasa, skoro można porobić
> różne fajne rzeczy, niestety oczywiście płatne...
> Miesiąc temu dramatycznie po kolejnej aferze uniosłam się honorem i
> postanowiłam za cenę kilku wyrzeczeń dotrwać do kolejnej pensji z gotówką na
> koncie, nie dość tego postanowiłam go odciążyć od wszelkich opłat za mnie.
> Kawa, kino cokolwiek.... Postanowiłam sama za siebie płacić. Poczuł się
> obrażony...ale postawiłam na swoim. Mi.in. powiedziałam ze na wspólne
> wakacje raczej nie wyjedziemy bo do lipca nie zdołam odłożyc niezbędnej
> kwoty.
> Niestety, niespodziewana sytuacja rodzinna (lekarze, leki) spowodowała,
> że fundusze stopniały jednak... Pieniędzy nie mam wcale, może 50 zł, a tu
> jeszcze tydzień... Jemu dwa dni temu na koncie pojawiło się 8000
> zł...Zabolało...
> Zapętliłam się strasznie, bo z jednej strony chciałabym aby było normalnie,
> tj. osoba dysponująca większą gotówkę dzieliła się nią w jakiś sposób ( bo
> ja bym w odwrotnej sytuacji komfortowo się nie czuła, jak mojej mamie
> brakuje do końca miesiąca to też staram się jakoś jej pomóc ), z drugiej
> strony wiem, że jak mi da pieniądze, bądź zapłaci rachunek w sklepie to to
> szybciutko się na mnie odbije i znowu usłyszę.... Po kolejne duma mi nie
> pozwala się prosić i nawet jak mi się sam pyta czy dać mi pieniadze czuję to
> jak policzek, odmawiam, bo jakoś do końca nie wierzę w szczere intencje ( po
> jakimś czasie jednak usłyszę, jak on to mnie utrzymuje )
> Do psychoterapeuty poszliśmy, po dwóch wizytach (!) stwierdził że on nie
> widzi sensu, że to mu nic nie daje itp., dalej mam chodzić sama, jeżeli
> chcę.
> Ja wiem, że jednym z podstawowych problemów małżenskich poza wychowaniem
> dzieci są pieniądze. Nie wiem jak radzą sobie inne pary z tym problemem, tu
> już chyba nie ma nadziei... Nie mam nawet pomysłu co mogłabym zrobić, aby
> się polepszyło...
> Czy to już pora, żeby zasięgnąć porady adwokata? Jestem załamana, ale
> jeżeli mam mieć problemy finansowe w małżeństwie, to może jednak lepiej mieć
> je samodzielnie? Straszliwy błąd popełniłam, zainwestowałam masę uczuć w
> niewłaściwego człowieka, teraz jestem sama i nie mam nic swojego, nie mam
> gdzie wrócić i muszę zacząć wszystko od zera.
> Poradzcie coś Grupo: od czego zacząć, co zrobić? Wynająć mieszkanko (
> ile to kosztuje, nawet nie mam pojęcia) iść do adwokata ( a to??) i co
> dalej...
>
> PS. Awantury finansowe są jakby podłożem do wszelkiego rodzaju innych
> konfliktów... Więc to nie tylko chodzi o kasę...
> Rozpady małżeństw biorą się tylko z 2 powodów:Albo nie ma pieniędzy albo nie
ma seksu, bo np.facet nie może i dlatego właśnie się rozpadają małżeństwa
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|