Data: 2009-01-02 17:15:36
Temat: Re: cd Parkinsona
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 02 Jan 2009 17:16:34 +0100, medea napisał(a):
> michal pisze:
>
>> nawyki, które są aksjomatami w tej dziedzinie. Covey mówi o takich
>> siedmiu podstawowych, przy których inne ważne i zazwyczaj bardzo
>> indywidualne nawyki będą przez te podstawowe wspierane.
>
> Ja nie odnosiłam się do samych nawyków jako takich, ale do tego, jakie
> mają być - czy mają być podporządkowane nam, czy innym. Dobre nawyki są
> z pewnością w porządku, bo ułatwiają życie - chyba o to chodzi? Może
> kiedyś zajrzę do tego Coveya, skoro go i tak mam na półce. ;)
>
>> O niczym takim z jej postów nigdy nie wyczytałem.
>
> Może słabo się wczytywałeś?
>
>> U kselki nawet wtedy,
>> kiedy mówi o pomocy innym, to w kontekście "nie macie pojęcia o
>> pomaganiu, tylko ja wiem, jak to robić i robię to dla tych, którzy mnie
>> szanują". :)
Bzdura. Robię to dla tych, ktorzy nawet o tym nie wiedzą. Więc czy mnie
szanują, czy nie, ganze ganz.//odpowiadam Michałowi, za Twoim pośrednictwem
bo mam go w KF
>
> Bo XL ma trochę inne nawyki ;)
> Ale serio - zauważ, że podporządkowała całe swoje życie innym, tzn.
> swojej rodzinie - mężowi i córkom - zrezygnowała z pracy zawodowej, nie
> myśli o robieniu kariery, ani o przygodach erotycznych (choć z pewnością
> mogłaby), rozwija się w zaciszu domowego ogniska i niejako wyłącznie na
> potrzeby tego "ogniska", aby być wykształconą i pełną wdzięku żoną oraz
> dobrą matką. W dodatku zrobiła to z pełną świadomością i z pełnym
> udziałem woli, tzn. ani przez sytuację, ani przez nikogo nie została do
> tego zmuszona. Na domiar wszystkiego odnajduje w tej roli swoje własne
> szczęście. Doprawdy nie rozumiem ludzi, którzy jej dokonanie takiego
> wyboru poczytują za winę.
>
> Pozdrawiam
> Ewa
Masz prawidłowe, bo racjonalne spojrzenie na moją sytuację. Faktycznie tak
jest, jak piszesz, może tylko z małą korektą, czy raczej dopowiedzeniem:
wszystko to byłoby zupełnie bez sensu, gdybym nie trafiła w życiu na
człowieka, który to docenia na tyle mocno, że nie miałam ani przez chwilę
poczucia "poświęcania się", a wręcz przeciwnie, mam cały czas dzięki niemu
świadomość, że robie tylko to, co lubię i równocześnie uszczęśliwiam tym
innych - to chyba idealna sytuacja :-)
Co do owego właściwego człowieka - pisałaś gdzieś niedawno, że nie każdy ma
szansę trafić na mężczyznę/kobiete swego życia w liceum. Tylko wydaje mi
się, że to, gdzie i jak na nich trafiamy, nie za bardzo ma znaczenie dla
finalnego efektu, biorąc pod uwagę, że z kilku (coś ok. 7-8) par
małżeńskich zawiązanych w naszym roczniku licealnym uchowaliśmy sie tylko
my... Chyba do tego szczęścia nie wystarczy poznanie się w fajnym miejscu
czy zwykły traf, bo do wspólnego "przerobienia" jest jeszcze wszystko, co
po tym - czyli wniosek z podanych liczb, że nie wszyscy potrafią coś
sensownego zrobić z tą niewątpliwą życiową wielką szansą... Naprawdę, nic
samo nie przychodzi, ważne sa własnie nawyki, priorytety, idee... Przecież
tak naprawdę to niczego nie wie się o człowieku, nawet po 4 latach
wspólnego przebywania w tej samej klasie licealnej. Ale poznając np jego
rodzinę, jej atmosferę, zwyczaje, postawy w niej (myslę np o stosunku
mężczyzn do kobiet i vice versa, to bardzo ważne) widzi się na tym tle
wyraźniej człowieka, którego się wybrało... Oczywiście nie jest to
wybieranie na zimno, lecz raczej mam na mysli racjonalne utwierdzanie się w
wyborze serca, który nastąpił wcześniej. Bardzo np podobał mi się stosunek
moich Teściów do siebie nawzajem oraz relacje dzieci-rodzice w ich
rodzinie... i wiele innych rzeczy. Tak chciałam żyć i ja. Zatem wybrałam
ten model i go mam - to wybór, którego dokonuje się dosyć świadomie, ale
nie wystarczyło wybrać, trzeba jeszcze działać/żyć zgodnie z nim. To nie
zawsze było łatwe, biorąc pod uwagę, że model rodziny u mnie w domu
rodzinnym był nieco inny, chodzi zwłaszcza o pozycję kobiety.
Ogólnie - jest OK. Najbardziej, jak może być. Niektórzy odbierają moje
wypowiedzi na ten temat jak chwalenie się, a to nie tak. Po prostu
chciałabym, aby ludzie zrozumieli, że wyzbycie się chorobliwych ambicji i
niezgodności ze sobą oraz rezygnacja z patrzenia na własne życie zgodnie z
modami, oczekiwaniami obcych, trendami społecznymi itp. daje efekty
nadspodziewanie pozytywne i ja jestem tego przykładem...
Już widzę, jak się zżymają ci będący życiowo "na topie".
A ja - nie mam żadnego powodu.
I co, kto ma lepiej?
;-PPP
|