Data: 2006-09-12 16:15:16
Temat: Re: cz. I: tykwa i tajemnica, cz. II: przedstawiam moj ogrodek ;-)
Od: "MM" <m...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Co do tykwy, to nie wiem. Ale te kwiatuszki to oczywiscie krokusy. Widac, ze
Pani nie widziala krokusów zywych, w naturze. Prosze sie udac w maju lub w
czerwcu do doliny Chocholowskiej...
Pozdrawiam
Marek
Uzytkownik "Mgnienie_Wiosny" <m...@o...pl> napisal w wiadomosci
news:1158012592.224377.312870@i42g2000cwa.googlegrou
ps.com...
Dzien dobry,
Jestem poczatkujacym ogrodnikiem (raczej: ogrodniczka :-) ), czytam
grupe od kilku miesiecy, wiekszosc odpowiedzi na palace mnie pytania
znajduje, ale teraz - potrzebuje pilnej pomocy:
1. jestem szczesliwa posiadaczka tykwy:
http://zielone.blog.onet.pl/1,0,0,album.html - czy ktos wie, jaka to
odmiana? jest piekna, i chcialabym ja zasuszyc - ale nie wiem,
kiedy ja zerwac i jak suszyc? zdjecie jest sprzed 2 tygodni, teraz
troszke pozolkla i jest nieco grubsza; guglalam, ale oprocz zdjec
zadnych konkretnych informacji (szczególów "konserwacji" ) nie
znalazlam...
2. bylam na gliwickich targach i kupilam (miedzy innymi, oczywiscie
;-)) takie cos: http://zielone.blog.onet.pl/2,1,0,album.html - i...
nie wiem, co kupilam :-) bylam przekonana, ze nabylam zawilca, ale
po szukaniu w tabazie dochodze do wniosku, ze to raczej krokus -
paczki zawilcow sa zupelnie inne... pytanie brzmi: co to jest, i
gdzie to posadzic? kierujac sie przeczuciem, posadzilabym w trawie,
ale jaka ziemia, slonce czy miejsce cieniste?
Dla cierpliwych:
To tyle ze spraw najpilniejszych, teraz troche o moim ogrodku:
mieszkam w tym samym miejscu od urodzenia, a dopiero w tym roku
polknelam ogródkowego bakcyla - ogrodek jest niewielki, ziemia
najrózniejsza - od pylistego piasku, do próchniczej niemal lesniej,
ziemi (z przewaga tej pierwszej, niestety). Mam kilka drzew
owocowych, do wyciecia :-( , bo uratowac sie ich juz nie da
(podejrzewam, ze maja ponad piecdziesiat lat, z roku na rok mniej
owoców, a coraz wiecej suchych galezi; jedna z grusz zlamala sie
juz sama... strasznie, strasznie mi ich szkoda...).
Mam (a wlasciwie sasiedzi maja) olbrzymiego orzecha wloskiego,
który zacienia z jedna trzecia czesci ogródka, nieco na wyrost
nazywanej "sadem" - i wcale nie narzekam: nie jest prawda, ze pod
orzechem nic nie rosnie, przeciwnie; nie dosc, ze tam jest najlepsza
ziemia, mnóstwo zadziwaijacych samosiejek (w tym - róze), to
jeszcze - poziomkowe pole :-)
Fragment ogrodu jest niestety zarosniety, "skoltuniona" trawa i
uporczywymi chwastami (nie wiem jak ten chwascior, od lat tepiony,
sie nazywa - wysokosc do poltora metra, waskie liscie,
zakonczony na szczycie czyms w rodzaju zóltego pióropusza), ten
fragment wymaga najbardziej mozolnej pracy, nawet licze sie z tym, ze
uzyje w koncu jakichs srodków chwastobójczych - ale po cichu mam
nadzieje na cud, ze znajde jakis sposób i uda mi sie tego
uniknac - na niewielkim obszarze zrobilam eksperyment, polecany
tutaj - przykrylam chwasciory tekturkami i przysypalam warstwa
ziemi, hmm, ciekawe, co z tego bedzie...
Bardzo ciesze sie, ze tu trafilam - czulam sie dosc odosobniona
w swojej niecheci do ogrodków w stylu "pole golfowe" obsadzone
dookola tujami wygladajacymi jak plastikowe choinki... Mój trawnik
jest ,,dziki" - z koniczynka, mleczem (bardzo lubie, acz zdaje sobie
sprawe z ekspanywnosci, która jednak zamierzam ukrócic),
krwawnikiem, babkami... Zatem ciesze sie, ze sa tu pokrewne dusze
;-)
Pozdrawiam
Marzena
|