Data: 2004-04-27 21:22:18
Temat: Re: czemu nie można cały czas być szczęśliwym?
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hubert" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
news:21a8.00000691.408d639a@newsgate.onet.pl...
> Moim zdaniem da sie. Mozna tez powiedziec do tej osoby wszystko co sie
chce,
> ale bez jej udzialu np. wyobrazajac sobie ja na pustym krzesle lub piszac
do
> niej list, ktorego sie nie wysle. Po takim zabiegu relacja i emocje do
osoby
> moga sie oczyscic.
hm, już biorę kartkę papieru i ołówek
ciekawe czy umiem jeszcze pisać odręcznie
;)
ale serio -
nie wyobrażam sobie pisania lub gadania w pustą przestrzeń ;)
> Ja przez kilka lat wzdrygalem sie przed powiedzeniem mojej mamie pewnych
> trudnych rzeczy, pracujac caly czas nad ta relacja, a gdy pewnego dnia
> powiedzialem stalo sie to latwo, bylem calkowicie spokojny i pewien
siebie. Mam
> wrazenie, ze po prostu musialem do tego dojrzec.
ale zanim odważyłeś się powiedzieć jej to, mieliście wcześniej zwyczaj
rozmawialiania
ze sobą na różne osobiste tematy?
> To zjawisko o ktorym piszesz jest czesto wlasnie mechanizmem obronnym,
czyms co
> przykrywa to, co jest trudne. Wypieranie negatywnych emocji bardzo czesto
wiaze
> sie wlasnie z zakrywaniem ich pozytywnymi. "Wszystko bedzie dobrze"
chociaz sie
> wali i pali. Albo: rodzicow trzeba kochac, bo to nasi rodzice (i robia
rozne
> fajne rzeczy, a wiec to ze ojciec kogos np lal w stanie totalnego
nachlania
> nalezy mu zapomniec. Itd. Oczywiscie nie trzeba imo tych jakichs trudnych
> rzeczy wygrzebywac. Niemniej gdy juz naprawde sie cierpi z ich powodu,
wtedy
> mozna oczyscic to, zeby nie cierpiec. Jest to imo mozliwe.
w sumie też do tej pory uważałam, że nie ma co wygrzebywać na siłę
skoro życie i bez tego jest przyjemne
i można sobie w miarę poradzić bez tego drobnego szczegółu, który
czasem się tylko "wtrąca"
> Tak, ale mozna sie w realizacji celow pozbyc tych przeszkod, ktorych
mogloby
> nie byc potencjalnie i cele realizowaloby sie latwiej.
tak, tylko czy można pozbyć się tych przeszkód na drodze do realizowania
celów
bez definitynwego rozprawienia się z pewną "skazą" o której pisaliśmy wyżej,
bez "wygrzebywania"? ;)
może przecież powstać wrażenie, że coś jest niedokończone
jak można inaczej załatwić pewną problematyczną kwestię
niż przez rozgrzebywanie?
nie przychodzi mi teraz do głowy inna strategia
(może dlatego, że przez cały dzień muszą mi przychodzić do głowy
zgrabne nazwy przeróżnych strategii rozwoju regionalnego ;)) i już mało
kapuję)
pogodzić się, zapomnieć, olać po prostu? ;)
> > no tak, interesuje mnie, czy można do nich wrócić
> > bez angażowania w to tej drugiej osoby,
> > czy można to wszystko zrobić samemu
>
> Mysle, ze w wielu przypadkach tak. chociaz moze zalezy to tez od tego,
jaka to
> jest konkretnie sytuacja.
no właśnie, trudno tu tak abstrakcyjnie wszystko ująć
i nie zamazać obrazu ;))
sytuacja nie jest taka zła, właściwie jest dobra ;)
doraźnie wszystko oki
dużo zadowolenia z życia itd
ale jest jeden szczegół, który "psuje" tylko wybrane, nieliczne i nie
najważniejsze
dziedziny życia
więc w sumie niby nie ma się czym przejmować ;)
> Albo pomoc ;) Chociaz jesli jestes PEWNA, ze Cie cos zabije, to nie
zachecam do
> robienia tego ;)
> Mozna zaczac od wyobrazania sobie na spokojnie, co moze sie zdarzyc.
o, to fajny pomysł, wykorzystam ;)
myślę, że samo wyobrażanie sobie może wiele tu dać
byle tylko z wyobraźnią nie przesadzić ;)
co mi się zdarza
> Moze sie wiazac z utrata pewnych rzeczy. Dlatego wlasnie nie zachecalbym
do
> konfrontacji ze wszystkimi lekami "na sile". Uwazam, ze zawsze warto
wiedziec
> po co cos sie robi i jakie ma to przyniesc skutki.
no właśnie też się zastanawiam, czy gra jest warta świeczki
bo radzę sobie, podoba mi się życie, mam wspaniałego narzeczonego
ostatnio nawet więcej pieniędzy niż wcześniej, własnoręcznie zarobionych ;)
wszystko fajnie
nie wiem, czy warto wywracać to wszystko do góry nogami
a poza tym, nie mam pewności, że to, co uważam za powód tych "drobnych
niedogodności", które chciałabym zmienić, naprawdę jest ich powodem
może mam po prostu taki charakter, czort wie ;))
ale tak na intuicję, to pomyśłam w tej chwili,
że jednak bez definitywnego załatwienia pewnych kwestii
nigdy nie zacznę naprawdę żyć. (chyba czas iść spać... ;)))
tak mówi moja intuicja ;)
(ale z drugiej strony odzywają się obawy, strach przed niepowodzeniem,
czyli znów błędne koło)
bo zdaje mi się też, że akurat mój problematyczny szczegół można
"rozwiązać" w zaskakująco prosty sposób
który wymaga "tylko" przezwycięzenia pewnych obaw i nawyków
i tu klops
kurcze, naprawdę nam się pouczająca rozmowa trafiła
jestem pod wrażeniem
pozdrowienia ;))
natalia
|