Strona główna Grupy pl.sci.psychologia czy partner powinien wiedzieć...?

Grupy

Szukaj w grupach

 

czy partner powinien wiedzieć...?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 78


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2005-09-08 08:08:11

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: "Hania " <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):

> > > ?? a nie zauwazylam ani u Ciebie ani u PD takiego zachowania, hmm
>
> A dlaczego u PD? - zazdrosny się robię o "zainteresowanie" ;) A w realu
> bywam czasami jak panienka na wydaniu. ;)

kazdy jest, lzej sie zyje, jak czlek sobie z tego zdaje sprawe ;-PP

> Odpowiednią dla obrony moich własnych emocji i niewtrącaniu się w
> sprawy, których zmienić nie mogę [tu cb powinien skrzywić wyraziście
> twarz ;)] - pisałem wcześniej - można przegrać w pojedynkę, a można,
> chcąc wygrać, spowodować, że wszystkie strony przegrają. Mam za mało
> danych i atutów racjonalnych - to tak, jakbym chciał licytować nie mając
> pieniędzy - co z tego, że coś mi się "bardziej podoba", że "bardziej bym
> zadbał" [wszystkie pojęcia wyartykułowałem tylko na potrzeby tej
> dyskusji, bez odniesień do rzeczywistości!], skoro to nie ja kupuję-
> tak, proces wyboru składa się z elementu emocjonalnego i często
> racjonalnego, co nie oznacza, że jest błędny. Mam tylko okrojone Fakty -
> to nie sklep, w którym mogę dowolną ilość razy zarzucać sprzedawcy, że
> oszukuje, że kłamie, że myli się itd. [wszystkie pojęcia wyartykułowałem
> tylko na potrzeby tej dyskusji, bez odniesień do rzeczywistości!]. No i
> oczywiście mam emocje, które muszę "ugłaskać" ;)

grrr, ja rozumiem, ze madrzej i bardziej naukowo jest "nie odnosic sie do
rzeczywistosci" ale psychologia to nauka spoleczna, nie?


> Toteż napisałem na końcu, że nie jest to teoria skończona. To teoria
> wybiórcza i taką miała pozostać - racjonalizacja obronna, obejmująca
> tylko pewne sytuacje i pewny typ zdarzeń. Inna sprawa, że często
> niedopasowanie maskowane jest nowym dzieckiem, nowym meblem, wakacjami,
> wyjściami do sklepu - ciekaw jestem ile z par wytrzymało by z sobą
> zamknięte w pokoju przez 24 godziny - taki test na Prawdę.

Ja wiem, czy na "prawde"? Czlek to raz - zwierz towarzyski, nie ograniczajac
towarzystwa do platajacego sie po domu reproduktora/-ki (zakladajac cel
nadrzedny istnienia czlowieka - przedluzenie gatunku i podchodzac do tematu
nieco jowialnie i zaczepnie ;-)), a z drugiej strony - jak kazde zwiarzatko -
potrzebujacy wlasnej sfery i chwil bycia jedynie ze soba.
Tak wiec wytrzymanie z najbardziej dopasowana osoba 24/7 moze byc trudne ;-)

> > ...ale jakim szambie?
> > zdrowki
>
> Znaczy nie znasz mojego stylu "literackiego" na psp - często
> przejaskrawiam dla uzyskania "ładnego" efektu - bawię się bytami - nie
> rozważaj powyższego cytatu dosłownie - jeżeli już chcesz, to masz na
> szybko - "szmabie emocji", ale i tak nie myślałem o tym w ten sposób. ;)

a-ha. Jak wspomnialam, czytam dorywczo i wybiorczo, wiec moze i
niedopatrzylam ;-))

Zdrowki
hania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2005-09-08 16:32:05

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hania ; <dforhb$i5v$1@inews.gazeta.pl> :

> Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):
>
>
> grrr, ja rozumiem, ze madrzej i bardziej naukowo jest "nie odnosic sie do
> rzeczywistosci" ale psychologia to nauka spoleczna, nie?

;) Psychologia jest nauką za przyczyną formy prezentacji i spójności
wewnętrznej a nie z tytułu prezentowanych treści. :) Co do
"społeczności" - nie można mówić o społeczności człowieka, skoro inni
ludzie wywołują w nim niepokój i tylko dzięki temu istnieje interakcja.
Dodatkowo - nie chcę Ciebie urazić, bo nie znam Twojego statusu
zawodowego i rodzinnego, ale mz. czysty psycholog, stosujący
podręcznikowe definicje we własnym życiu osobistym jest żałosny - co
jakiś czas padają na tym forum wypowiedzi byłych partnerów takich osób,
że nie dośc, że są to osoby niepoukładane, to jeszcze stosują te swoje
definicyjki do usprawiedliwienia własnych ocen i zachowań. Ale chyba tak
musi być - stworzyłem ostatnio definicję na temat tego [pierwsza
publiczna publikacja! ;)], że dobrymi psychologami są ostatnie ponuraki
bez krztyny humoru, a dobrymi psychiatrami osoby o dużym dystansie do
samego siebie - gdyby było odwrotnie, to psychologowie zaczęli by
znajdowac fałsze we własnej wiedzy, a psychiatrzy zwariowaliby - zresztą
psychologowie chwilę po nich. ;)

> Ja wiem, czy na "prawde"? Czlek to raz - zwierz towarzyski, nie ograniczajac
> towarzystwa do platajacego sie po domu reproduktora/-ki (zakladajac cel
> nadrzedny istnienia czlowieka - przedluzenie gatunku i podchodzac do tematu
> nieco jowialnie i zaczepnie ;-)), a z drugiej strony - jak kazde zwiarzatko -
> potrzebujacy wlasnej sfery i chwil bycia jedynie ze soba.
> Tak wiec wytrzymanie z najbardziej dopasowana osoba 24/7 moze byc trudne ;-)

Widzisz, ta teoryjka/racjonalizacja obronna może być prawdziwa, jednak
do prawidłowej diagnozy trzeba by zrobić całkowitą wiwisekcję świata
zainteresowanej pary, prześledzić każde zdarzenie i każdy impuls w ich
mózgach - cos, czego dokonac się nie da.

Ale skoro wymagasz. ;) Można wymyslić inny "test Prawdy",
zestandaryzować go, wprowadzić dodatkowe zmienne i współczynniki. Tylko
po co?;)

> a-ha. Jak wspomnialam, czytam dorywczo i wybiorczo, wiec moze i
> niedopatrzylam ;-))

Tu trauma, tam szambo - sądzę, że wina lezy w odbiorze, a nie czytaniu
dorywczym i wybiórczym. ;)

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2005-09-09 08:01:42

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: "Hania " <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):

> ;) Psychologia jest nauką za przyczyną formy prezentacji i spójności
> wewnętrznej a nie z tytułu prezentowanych treści. :) Co do
> "społeczności" - nie można mówić o społeczności człowieka, skoro inni
> ludzie wywołują w nim niepokój i tylko dzięki temu istnieje interakcja.

sam to wymysliles? niezle...

> Dodatkowo - nie chcę Ciebie urazić, bo nie znam Twojego statusu
> zawodowego i rodzinnego, ale mz. czysty psycholog, stosujący
> podręcznikowe definicje we własnym życiu osobistym jest żałosny - co
> jakiś czas padają na tym forum wypowiedzi byłych partnerów takich osób,
> że nie dośc, że są to osoby niepoukładane, to jeszcze stosują te swoje
> definicyjki do usprawiedliwienia własnych ocen i zachowań.

tosh to o to mi chodzilo wlasnie.

>Ale chyba tak
> musi być - stworzyłem ostatnio definicję na temat tego [pierwsza
> publiczna publikacja! ;)], że dobrymi psychologami są ostatnie ponuraki
> bez krztyny humoru, a dobrymi psychiatrami osoby o dużym dystansie do
> samego siebie - gdyby było odwrotnie, to psychologowie zaczęli by
> znajdowac fałsze we własnej wiedzy, a psychiatrzy zwariowaliby - zresztą
> psychologowie chwilę po nich. ;)

przesadzasz. Humor swiadczy o inteligencji i dystansie do siebie (tez)-sam
stwierdzasz, wiec czemu skazujesz inteligentne osoby na nie_bycie
psychologami? Co do reszty - cos w tym jest - podzial dosc wyrazny sie rysuje
i osobowosci raczej sie nie zazebiaja...ale nie wyniuchalam, na czym to
polega konkretnie "(nie spotkalam dobrego psychologa po prostu - te kilka
napotkanych osob prezentowaly poziom zenujacy)

> Ale skoro wymagasz. ;) Można wymyslić inny "test Prawdy",
> zestandaryzować go, wprowadzić dodatkowe zmienne i współczynniki. Tylko
> po co?;)

no to "dawaj" - bedziem wtedy dumac, po co:)))

> > a-ha. Jak wspomnialam, czytam dorywczo i wybiorczo, wiec moze i
> > niedopatrzylam ;-))
>
> Tu trauma, tam szambo - sądzę, że wina lezy w odbiorze, a nie czytaniu
> dorywczym i wybiórczym. ;)

sam przyznajesz, ze koloryzujesz, to innym nie wolno? (a moze to borderline,
ech)

zdrowki
hania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2005-09-09 16:14:06

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hania ; <dfrfh6$4mi$1@inews.gazeta.pl> :

> Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):
>
> > ;) Psychologia jest nauką za przyczyną formy prezentacji i spójności
> > wewnętrznej a nie z tytułu prezentowanych treści. :) Co do
> > "społeczności" - nie można mówić o społeczności człowieka, skoro inni
> > ludzie wywołują w nim niepokój i tylko dzięki temu istnieje interakcja.
>
> sam to wymysliles? niezle...

;) Sam, na poczekaniu i *na_trzeźwo* [żeby cb miał zagwozdkę, kiedy
wymyślam gorsze teksty ;)]. Drugie zdanie musiałbym rozwiniąć, ale nie
chcemi się tworzyć pełnego szkicu teorii.;)

> > Dodatkowo - nie chcę Ciebie urazić, bo nie znam Twojego statusu
> > zawodowego i rodzinnego, ale mz. czysty psycholog, stosujący
> > podręcznikowe definicje we własnym życiu osobistym jest żałosny - co
> > jakiś czas padają na tym forum wypowiedzi byłych partnerów takich osób,
> > że nie dośc, że są to osoby niepoukładane, to jeszcze stosują te swoje
> > definicyjki do usprawiedliwienia własnych ocen i zachowań.
>
> tosh to o to mi chodzilo wlasnie.

;) Toteż nie stosuję swoich teorii w praktyce - zresztą większość z nich
budowana jest post factum, więc raczej trudno to zrobić - czasami służą
do wytłumaczenia pewnych zdarzeń, które nastąpiły, ale raczej nie
stosuję ich wobec innych ludzi - po prostu zaplanowanie jakiegoś
działania według racjonalnego szablonu spowodowałoby, że nie potrafiłbym
go zrealizować/zrealizowałbym go bardzo kaleko - jestem intuicyjny -
niestety świat jest racjonalistyczny - nie mylić z "racjonalny" ;)

> >Ale chyba tak
> > musi być - stworzyłem ostatnio definicję na temat tego [pierwsza
> > publiczna publikacja! ;)], że dobrymi psychologami są ostatnie ponuraki
> > bez krztyny humoru, a dobrymi psychiatrami osoby o dużym dystansie do
> > samego siebie - gdyby było odwrotnie, to psychologowie zaczęli by
> > znajdowac fałsze we własnej wiedzy, a psychiatrzy zwariowaliby - zresztą
> > psychologowie chwilę po nich. ;)
>
> przesadzasz. Humor swiadczy o inteligencji i dystansie do siebie (tez)-sam
> stwierdzasz, wiec czemu skazujesz inteligentne osoby na nie_bycie
> psychologami?

Z litości dla nich? ;) W końcu zobaczą "dno butelki" i co wtedy? -
ponury imbecyl lepiej nadaje się do tego zawodu, bo nigdy nie wymyśli
własnej interpretacji nabytej wiedzy i nie zobaczy, że jego wiedza to
tylko puste definicje.

> > Ale skoro wymagasz. ;) Można wymyslić inny "test Prawdy",
> > zestandaryzować go, wprowadzić dodatkowe zmienne i współczynniki. Tylko
> > po co?;)
>
> no to "dawaj" - bedziem wtedy dumac, po co:)))

Maaammmuuusssiiiuuu - ale ja nie chcę dumać - "po co?" :)

> > Tu trauma, tam szambo - sądzę, że wina lezy w odbiorze, a nie czytaniu
> > dorywczym i wybiórczym. ;)
>
> sam przyznajesz, ze koloryzujesz, to innym nie wolno? (a moze to borderline,
> ech)

;) Nie koloryzuję, ale momentami przejaskrawiam - nie zmianiam treści a
tylko je podkreślam. Zresztą z tym szambem, to fragment powiedzenia pt.
"wpaść w szambo vel gówno po uszy", czasami stosowanego w całkiem
niewinnych sytuacjach.

Ale bardziej ciekawi mnie ta trauma.;)

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2005-09-12 06:14:06

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: "Hania " <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):

> ;) Sam, na poczekaniu i *na_trzeźwo* [żeby cb miał zagwozdkę, kiedy
> wymyślam gorsze teksty ;)]. Drugie zdanie musiałbym rozwiniąć, ale nie
> chcemi się tworzyć pełnego szkicu teorii.;)

ale Cie ten chlop meczy ;-)) czemu tak? Tez mam jedna zaraze w robocie, co
mjem wk*wia, no ale ta mi sie napatacza w zakres obowiazkow, a tu sobie
mozesz wylaczyc przeca...

> ;) Toteż nie stosuję swoich teorii w praktyce - zresztą większość z nich
> budowana jest post factum, więc raczej trudno to zrobić - czasami służą
> do wytłumaczenia pewnych zdarzeń, które nastąpiły, ale raczej nie
> stosuję ich wobec innych ludzi - po prostu zaplanowanie jakiegoś
> działania według racjonalnego szablonu spowodowałoby, że nie potrafiłbym
> go zrealizować/zrealizowałbym go bardzo kaleko - jestem intuicyjny -
> niestety świat jest racjonalistyczny - nie mylić z "racjonalny" ;)
>
>> wiec czemu skazujesz inteligentne osoby na nie_bycie
> > psychologami?
>
> Z litości dla nich? ;) W końcu zobaczą "dno butelki" i co wtedy? -
> ponury imbecyl lepiej nadaje się do tego zawodu, bo nigdy nie wymyśli
> własnej interpretacji nabytej wiedzy i nie zobaczy, że jego wiedza to
> tylko puste definicje.


rotfl nad rotflami, czyli cala te psychologie o kant d* rozbic, o ile nie
podchodzi sie do niej z dystansem? Albo z kolei przydatna jest jedynie dla
milosnikow definicji po to, by nagryzmolic kolejna prace doktorska? ;-))
W piatek rozwiazywalam sobie wyguglany gdziesik test psych - zarabiasta
klasyfikacja osobowosci na podst. odpowiedzi na pojedyncze pytania -
rzeczywiscie mozna sfiksowac, gdyby czlowiek musial sie trzymac takich
interpretacji, brrr.

> > no to "dawaj" - bedziem wtedy dumac, po co:)))
>
> Maaammmuuusssiiiuuu - ale ja nie chcę dumać - "po co?" :)

sie zobaczy ;-))

> ;) Nie koloryzuję, ale momentami przejaskrawiam - nie zmianiam treści a
> tylko je podkreślam. Zresztą z tym szambem, to fragment powiedzenia pt.
> "wpaść w szambo vel gówno po uszy", czasami stosowanego w całkiem
> niewinnych sytuacjach.
>
> Ale bardziej ciekawi mnie ta trauma.;)

bo to modne slowo jest ;-)))

zdrowki
hania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2005-09-12 08:32:47

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hania ; <dg36bd$fs2$1@inews.gazeta.pl> :

> Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):
>
> > ;) Sam, na poczekaniu i *na_trzeźwo* [żeby cb miał zagwozdkę, kiedy
> > wymyślam gorsze teksty ;)]. Drugie zdanie musiałbym rozwiniąć, ale nie
> > chcemi się tworzyć pełnego szkicu teorii.;)
>
> ale Cie ten chlop meczy ;-))

Kiedyś mnie nie męczył, teraz trochę znów zaczął, ale nie wiem dlaczego
- racjonalizacja jest zbyt prosta i łatwa do odgadnięcia. ;) Może
dlatego, że nie chciał się ze mną pobawić w zgadywanki? - siakoś przykro
mi się zrobiło, że cebuś nie chce pozgadywac, czy jestem naprany, czy
nie.:)

> > Z litości dla nich? ;) W końcu zobaczą "dno butelki" i co wtedy? -
> > ponury imbecyl lepiej nadaje się do tego zawodu, bo nigdy nie wymyśli
> > własnej interpretacji nabytej wiedzy i nie zobaczy, że jego wiedza to
> > tylko puste definicje.
>
> rotfl nad rotflami, czyli cala te psychologie o kant d* rozbic, o ile nie
> podchodzi sie do niej z dystansem?

Nie wiem, czy całą, czy nie całą - mam taki zwyczaj jak robię porządek -
najpierw wszystko wywalam, a dopiero później porządkuję. Do psychologii
bym nawet nie podszedł w celu jej porządkowania, bo jawi mi się jako
totalny Chaos - ot umysł rewolucyjny ze mnie.;)

> Albo z kolei przydatna jest jedynie dla
> milosnikow definicji po to, by nagryzmolic kolejna prace doktorska? ;-))
> W piatek rozwiazywalam sobie wyguglany gdziesik test psych - zarabiasta
> klasyfikacja osobowosci na podst. odpowiedzi na pojedyncze pytania -
> rzeczywiscie mozna sfiksowac, gdyby czlowiek musial sie trzymac takich
> interpretacji, brrr.

Ech - kiedyś poszedłem do Pani Psycholog Doradcy Zawodowego - miła
kobieta była, przedstawiła mi zarąbisty test [pomijam to, że jako
człowiek trzymający się krawędzi zdrowia psychicznego twardo trzymam się
tzw. informacji zwrotnej, więc na pytania o zdolności psychologiczne
musiałem zawsze podać 0, bo nie mam informacji zwrotnej], którego
sformułowanie zajęło pewnie kilka lat życia całego zespołu [bo jeszcze
były różne pomocnicze instrukcje] - wynikiem miała być jedna z 6 ról
[takie zagranie "manipulacyjne" - gdyby było za mało, to kandydat by nie
uwierzył, że ma jakieś predyspozycje, gdyby było za dużo, to kandydat
szybko by wrócił przegrany --> ot "pchnięcie"]. Niestety, po zrobieniu
testu, wyjaśniłem lekko skonfudowanej Pani Psycholog, że w moim
przypadku te 6 ról można podzielić na dwie części i tyle wystarczy - na
te, które "dają kontrolę" i na te, które kontroli nie dają. Pani
Psycholog szczerze przyznała, że nic więcej mi nie doradzi, ale może
spotkania grupowe by coś wyjaśniły ... . ;)

> > > no to "dawaj" - bedziem wtedy dumac, po co:)))
> >
> > Maaammmuuusssiiiuuu - ale ja nie chcę dumać - "po co?" :)
>
> sie zobaczy ;-))

Poprawną definicję pojęcia racjonalizacja masz w poście "Wybór ?
Racjonalizacje - również do PD". Ta, której się "czepłaś" była
przeznaczona dla mnie, tylko musiałem ją przeczytać. ;)))

> > Ale bardziej ciekawi mnie ta trauma.;)
>
> bo to modne slowo jest ;-)))

Nie no - po prostu nie wiem, czy to pojęcie wyprowadziłaś z moich
przeszłych postów, czy z własnego odbioru mojej racjonalizacji. O twoim
odbiorze musiałabyś sama zeznać, o moim? - nie należę do ludzi, którzy
latają po ulicy i epatują innych swoimi doświadczeniami - tutaj czasami
emocje puszczają - gdybym nie miał netu, to tego nawet by nie było
"widać" bo przeszłoby mi [a raczej, korzystając ze swojego doświadczenia
najpierw bym je zagłuszył racjonalizmami, a w efekcie powstałby "czarny
humor" - dlatego w pewnych sytuacjach ludzie wydają się nazbyt
żartobliwie nastawieni, podczas kiedy jest to stan wynikowy działania
ich emocji i przeciwdziałających racjonalizmów].
Po prostu trochę się zdziwiłem tą traumą w odniesieniu do zupełnie
abstrakcyjnego tekstu.

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2005-09-12 20:46:59

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Hania ; <dg36bd$fs2$1@inews.gazeta.pl> :
>
> > Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):
> >

Trochę niepoprawnie, bo pewnie wątek się w przeglądarce rozsypie, ale
trudno.


> > > > no to "dawaj" - bedziem wtedy dumac, po co:)))
> > >
> > > Maaammmuuusssiiiuuu - ale ja nie chcę dumać - "po co?" :)
> >
> > sie zobaczy ;-))
>
> Poprawną definicję pojęcia racjonalizacja masz w poście "Wybór ?
> Racjonalizacje - również do PD". Ta, której się "czepłaś" była
> przeznaczona dla mnie, tylko musiałem ją przeczytać. ;)))

Tylko mała uwaga --> przytoczenie racjonalizacji post factum ma się
nijak do racjonalizacji wyartykułowanej w okreslonym momencie. Moja
została wygenerowana na długo przed pojawieniem się "tego trzeciego" -
po prostu miała mnie uchronić przed jakimiś "szybkimi" [;))] krokami -->
pogodziłem się z własną abstrakcyjną rolą i z faktem, że może to
oznaczać rozstanie i wybór kogoś innego [i zaszyłem to/nawiązałem do
historii pojawiających się od czasu do czasu na grupie - zresztąmiałem
kiedyś podobną sytuację]. Co do jej publikacji --> nie wiem dlaczego
akurat w tym momencie --> wszywstko ma swoją kolej --> widocznie
musiałem ją "ujawnić" --> może to wpływ moich emocji w danej chwili, a
może ... .

A co do dowodu --> może faktycznie trudno przewidywać działanie
długofalowe takiej sytuacji, ale można udowodnić jej wpływ na wybór
okreslonego partnera --> gdyby nie istniał i nie oddziaływał "słaby", to
silny nie zostałby wybrany. ;) Jeżeli znane mi fakty są prawdziwe, to
wszedłem odpowiednio w swoją rolę --> wybór, nawet niekorzystny dla
mnie, jest lepszy od braku wyboru, jeżeli Ktoś ma gorącą wolę
wybierać/tworzyć sytuację wyboru [w tym wypadku to nie byłem ja ;)]. ;)

<bez związku mode on>
Dziś zastanawiałem się nad mizoandrią i doszedłem do wniosku, że kobiety
przejawiające tę cechę są istotami szkodliwymi --> w ramach doradzania
zawsze będą starały się dokopać facetowi niezależnie od tego, że przy
użyciu swoich dobrych rad mogą też poszkodować osobę, której doradzają.
Jak kiedyś dziwnym trafem będę w jakimś związku, to najpierw wszelkie
mizoandryczki sobie "oznakuję" i będę "pilnował", tak jak pilnuje się
wściekłe i niebezpieczne psy.
<bez związku mode off>

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2005-09-12 21:36:47

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic> szukaj wiadomości tego autora

"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:dfh7pj$2ub$1@inews.gazeta.pl...


> [.........................] Mamy przeświadczenie iż
> jesteśmy czymś więcej niż zwierzaczkami - a więc nasze zwierzęce ciągoty
> stoją nieco w sprzeczności z wyobrażeniami o sobie jako o "człowiek - brzmi
> dumnie" :). Ale wyobrażenia nie za bardzo mają wpływ (u zdrowych ludzi) na
> ów "pociąg", ponieważ ów pociąg manifestuje się nie tylko psychiczną, ale
> też fizyczną chcicą :) A więc trzeba w umyśle znaleźć jakiś rozsądny
> kompromis pomiędzy zwierzakiem i człowiekiem. Akceptujemy więc w sobie
> zwierza, ale chowamy go dla otoczenia pod magicznym hasłem "Intymność". To
> co intymne to moje i wara wszystkim od tego !! :) Wejść w czyjąś intymność -
> znaczy zapoznać się ze skrywanym zwierzakiem który siedzi w tym kimś. :)
> Zaufanie do partnera/nerki i poczucie bezpieczeństwa jest wtedy, gdy możemy
> porzucić intymność i zwierza pokazać - bez żadnych obaw. To trudne ...
> przynajmniej za pierwszym razem :)) Każdy ma tego zwierza - nawet Tycztom
> ... :))


Porwałeś się swoją hipnotezą na "wyjaśnienie" zasady działania całokształtu
zjawisk zwanego "intymność", wplątując w to "poczucie bezpieczeństwa".
Moim wyjątkowo nieskromnym zdaniem wcale nie chodzi tutaj o ujawnianie
lub ukrywanie człeko-zwierzo-czeństwa. Zasadniczą przyczyną wykrystalizowania
się (na przestrzeni dziesiątków tysięcy lat) owych człowieczych "instynktów/emocji"
które można pośrednio ponazywać hasełkami typu wulgarność, intymność,
poczucie bezpieczeństwa, wstyd, seks i tym podobne, jest... A zresztą, co ja
się będę, kurwa, wysilał, zresztą zbrodnia to niesłychana podawać na grupie
PSP gotowe odpowiedzi.

--
Sławek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2005-09-13 12:41:15

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: "Hania " <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Flyer <f...@p...gazeta.pl> napisał(a):


> Trochę niepoprawnie, bo pewnie wątek się w przeglądarce rozsypie, ale
> trudno.

gazetowe zasranstwo tak mi to kleci, heh!


> Tylko mała uwaga --> przytoczenie racjonalizacji post factum ma się
> nijak do racjonalizacji wyartykułowanej w okreslonym momencie. Moja
> została wygenerowana na długo przed pojawieniem się "tego trzeciego" -
> po prostu miała mnie uchronić przed jakimiś "szybkimi" [;))] krokami -->
> pogodziłem się z własną abstrakcyjną rolą i z faktem, że może to
> oznaczać rozstanie i wybór kogoś innego [i zaszyłem to/nawiązałem do
> historii pojawiających się od czasu do czasu na grupie - zresztąmiałem
> kiedyś podobną sytuację]. Co do jej publikacji --> nie wiem dlaczego
> akurat w tym momencie --> wszywstko ma swoją kolej --> widocznie
> musiałem ją "ujawnić" --> może to wpływ moich emocji w danej chwili, a
> może ... .


pewnie wlasnie tak - (sadze sama po sobie) -wlasnie wywalenie na zewnatrz
pozwala pogodzic sie/zrozumiec w pelni.

> A co do dowodu --> może faktycznie trudno przewidywać działanie
> długofalowe takiej sytuacji, ale można udowodnić jej wpływ na wybór
> okreslonego partnera --> gdyby nie istniał i nie oddziaływał "słaby", to
> silny nie zostałby wybrany. ;) Jeżeli znane mi fakty są prawdziwe, to
> wszedłem odpowiednio w swoją rolę --> wybór, nawet niekorzystny dla
> mnie, jest lepszy od braku wyboru, jeżeli Ktoś ma gorącą wolę
> wybierać/tworzyć sytuację wyboru [w tym wypadku to nie byłem ja ;)]. ;)

???slaby/mocny? jak mozesz tak to rozpatrywac? raczej :
korzystny_w_danej_chwili dla Kogos...i juz ;-)

>[ot]: Dziś zastanawiałem się nad mizoandrią i doszedłem do wniosku, że
kobiety
> przejawiające tę cechę są istotami szkodliwymi --> w ramach doradzania
> zawsze będą starały się dokopać facetowi niezależnie od tego, że przy
> użyciu swoich dobrych rad mogą też poszkodować osobę, której doradzają.
> Jak kiedyś dziwnym trafem będę w jakimś związku, to najpierw wszelkie
> mizoandryczki sobie "oznakuję" i będę "pilnował", tak jak pilnuje się
> wściekłe i niebezpieczne psy.

hi, hi, a da sie tak? to ja poprosze o test na mizoginizm ;-)

zdrowki
hania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2005-09-13 21:17:14

Temat: Re: czy partner powinien wiedzieć...?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hania ; <dg6hdb$r5g$1@inews.gazeta.pl> :

> pewnie wlasnie tak - (sadze sama po sobie) -wlasnie wywalenie na zewnatrz
> pozwala pogodzic sie/zrozumiec w pelni.

No nie do końca --> jak sama mogłaś zauważyć, w tym przypadku wywalenie
na zewnątrz nic nie zmieniło, a wręcz spowodowało lawinę nieporozumień
--> dopiero musiałem wrócić pamięcią do momentu wygenerowania
racjonalizacji i przypomnieć sobie po co ją zrobiłem. W odróżnieniu od
idiotycznej i mocno wybiórczej definicji leksykonowej [nb. "dzień dobry"
też jest racjonalizacją ;)] ja tworzę racjonalizacje bardzo świadomie -
kłopot polega na tym, że czasami zaczynam je obrabiać jako abstrakcyjne
byty i wtedy, zagadnięty, próbuję bronić racjonalizacji lub wytłumaczyć
jej treść. Nadal więc nie wiem, dlaczego wywaliłem ją tutaj, na grupie
psp - mógłbym zgadywać, ale to nie ma znaczenia.

> > A co do dowodu --> może faktycznie trudno przewidywać działanie
> > długofalowe takiej sytuacji, ale można udowodnić jej wpływ na wybór
> > okreslonego partnera --> gdyby nie istniał i nie oddziaływał "słaby", to
> > silny nie zostałby wybrany. ;) Jeżeli znane mi fakty są prawdziwe, to
> > wszedłem odpowiednio w swoją rolę --> wybór, nawet niekorzystny dla
> > mnie, jest lepszy od braku wyboru, jeżeli Ktoś ma gorącą wolę
> > wybierać/tworzyć sytuację wyboru [w tym wypadku to nie byłem ja ;)]. ;)
>
> ???slaby/mocny? jak mozesz tak to rozpatrywac? raczej :
> korzystny_w_danej_chwili dla Kogos...i juz ;-)

Korzystny? Dobrze - pobawmy się. Ludzki mózg nie jest w stanie znieść
długotrwałego silnego stresu [niezależnie z jakiego źródła pochodzącego,
czym wywołanego ;)] - korzystne w mojej sytuacji [nie dla mnie] było
więc zamknąć sytuację zgodnie z wolą drugiej strony [albo przy jej
niewypowiedzianym sprzeciwie]. Czyli dostąpię Zbawienia? ;)

A co do słabych/silnych - taki, co to nie próbuje na szybko zamknąć
sytuacji jest "słabym" [nie próbuje zażegnać stresu] - ja to łatwowierny
jestem i wierzę słowom, ale wiadomo, że kobietom nie należy wierzyć - ot
moja głupota, a może próba nauczenia Kogoś, że niezależnie od płci jest
odpowiedzialny za własne słowa? ;)

> >[ot]: Dziś zastanawiałem się nad mizoandrią i doszedłem do wniosku, że
> kobiety
> > przejawiające tę cechę są istotami szkodliwymi --> w ramach doradzania
> > zawsze będą starały się dokopać facetowi niezależnie od tego, że przy
> > użyciu swoich dobrych rad mogą też poszkodować osobę, której doradzają.
> > Jak kiedyś dziwnym trafem będę w jakimś związku, to najpierw wszelkie
> > mizoandryczki sobie "oznakuję" i będę "pilnował", tak jak pilnuje się
> > wściekłe i niebezpieczne psy.
>
> hi, hi, a da sie tak? to ja poprosze o test na mizoginizm ;-)

Da się - po prawdzie wszyscy jesteśmy *częściowo* mizoginami i
mizondrami - nie da się przejść przez życie nie dostając kopa od jednej
lub drugiej płci - to proste warunkowanie. Inna sprawa, że np. popularne
stwierdzenie kierowcy "wiadomo baba prowadzi" przeważnie nie świadczy o
mizoginiźmie i jest neutralnym racjonalizmem mającym ułagodzić emocje
[moja koleżanka z pracy prowadząc samochód też potrafiła tak skwitować
sytuacje na drodze ;)]. Ale tych klasycznych przedstawicieli obu
gatunków jest dosyć mało - ich jakość można sprawdzić poprzez sytuacje,
a nie deklaracje. Niech będzie Twój mizogin - załóżmy, że jest on
przyjacielem męża jakiejś Pani i w ich małżeństwie doszło do scysji - na
100% doradzając będzie chciał dokopać małżonce [jeżeli posługuje się
intuicją, to tym gorzej], niezależnie od skutków, które przyniesie to
małżonkowi - to jak granat w gaciach - żeby więc było polubownie - Panie
powinny się wystrzegać krańcowych mizoander w swoim otoczeniu, a Panowie
mizoginów, a przynajmniej ich/je "odznaczyć" i traktować jak
paranoików/paranoiczki.

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

wizyta u prostytutki
Re: Definicja rozwinięcia dziesiętnego (było o 0.(9))
Kura domowa idzie do psychiatry.
co tooo????
Test Bender-Koppitz

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »