Strona główna Grupy pl.sci.psychologia czy sukces daje szczęście?

Grupy

Szukaj w grupach

 

czy sukces daje szczęście?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-04-19 10:39:27

Temat: czy sukces daje szczęście?
Od: "Marek Dlugosz" <u...@r...please> szukaj wiadomości tego autora

Zainspirowany listem kolegi jeszcze kilka zdań.

Rodzice często programują swoje pociechy na sukces. W ten sposób wetują
sobie swoje niepowodzenia. Niestety, gdyby z nich wyciągnęli wnioski, może
nie pakowali by własnych dzieci w to samo nieszczęście szukania szczęścia?

Często byłem świadkiem, jak rodzice motywowali swoje dzici tym, że jak się
będą dobrze/lepiej/jeszcze lepiej uczyć, to ję będą kochać/bardziej
kochać...

Dzieci intuicyjnie wiedzą, że źródłem szczęścia jest _bycie_kochanym_.
Miłość rodziców należy się im bezwzględnie. Dzieci dają się jednak
wmanewrować w zasługiwanie na miłość. Zresztą - czy mają jakiś wybór?

Ale to jeszcze nie koniec. Dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, co naprawdę
daje im szczęście. Zapominają, że źródłem szczęścia jest miłość - bycie
_bezwarunkowo_ kochanym. Zresztą - jak mają pamiętać o czymś, czego nie
doświadczają? I wpadają w pułapkę sukcesu. Sukces daje na chwilę poczucie
szczęścia. Na chwilę bardzo drogo kupioną. Aby osiągnąc sukces, trzeba być
lepszym niż inni. A konkurencja nie śpi.

I tak stajemy się egoistami. A potem "programujemy na sukces" własne dzieci.
:-((((((((


Jan. 15:9
Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej.

Marek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-04-19 11:35:26

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "tdrk" <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W ten sposob rodzice traktuja dzieci jako swoje przedluzenie, jakby te byly
przedmiotami majacymi dowartosciowac rodzicow i zapewnic im poczucie dumy.
Jak dla mnie to troche zbyt przedmiotowe traktowanie czlowieka i nadanie
dziecku jedynego rpawidlowego kierunku rozwoju- po trupach do sukcesu (bo w
koncu latwiej zniesc poczucie winy niz od dziecka wtlaczana koniecznosc
wygyrywania). A co jesli zdolnosci dziecka nie ida w parze z wymaganiami
rodzicow lub w pozniejszym okresie z wlasna ambicja? Az strasz postawic sie
na miejscu takiej osoby.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 12:01:18

Temat: Re: czy sukces daje szcz??cie?
Od: Akilegna <c...@N...ca> szukaj wiadomości tego autora

> Jan. 15:9
> Jak mnie umi?owa? Ojciec, tak i Ja was umi?owa?em; trwajcie w mi?o?ci mojej.

<cut>

widac ze nie masz wlasnego dziecka bo nie masz zielonego pojecia o czym
mowisz!
aki

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 12:04:38

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Marek Dlugosz wrote:

[ciach'o]

> I tak stajemy się egoistami. A potem "programujemy na sukces" własne
> dzieci. :-((((((((

Natchniony świetnym postem Marka, dodam tylko kilka, zaobserwowanych przeze
mnie, zjawisk (oczywiście to co piszę nie jest w żaden sposób globalne -
tzn., jest to 'niedogmatowy' opis jakiegoś zjawiska):

Z moich obserwacji wynika, że ten egoizm powiększa się wraz z
mamusiowo-tatusiowym wiekiem. Czym starsi tym bardziej szczęście dziecka
postrzegają przez pryzmat własnych 'halucynacji'. Co ciekawsze - czym
bardziej 'przegrany', czy 'pokrzywdzony' przez życie rodzic, tym bardziej
apodyktyczny, pewny siebie i pewny znaczenia słowa "szczęście i sukces
mojego dziecka". Ta 'oryginalność' sprawia, że całymi, nadopiekuńczymi
latami, Rodzic zabija kreatywność i zdolność myślenia swojej pociechy. Po 20
latach takiej 'sieczki', kiedy mamusia mówi:
- pozamiataj! Dziecko prawie automatycznie wypowiada:
- a którą szczotką? Którą szufelką? Gdzie ją później odłożyć? Co zrobić jak
już pozamiatam?
Wprawny 'opiekun' ma wszelkie podstawy do nieskrywanej manipulacji. Całymi
latami obserwował przecież swoją 'istotkę' i wie w jaki sposób manipulować.
Słyszy się np:
- jeżeli nie będziesz mi posluszna/y, to Twoje dzieci nie będą posłuszne
Tobie! Dziecko musi być posłuszne mamusi i tatusiowi...! Jeżeli nie zrobisz
tak jak mówię, to Twoje dziecko...! (to jeden z przykładów) Drogie Dziecko,
ja sobie nie wyobrażam 'tego czy tego'... Nie teraz!

Ech.. wrażenie zrobiło na mnie to z jaką skutecznością działają takie i
podobne teksty (mimo tego, że upłynęło np. 20 lat). Programator Pociech
wydaje się być bardzo prostą maszynką. Wystarczy tylko (dzięki mało
rozumiejącym 'istotkom' - mało rozumiejącym lecz podświadomi i świadomi
cierpiącym) "załtać" dziećmi swoje niespełnione marzenia i ambicje.
Przykład: Dziewczyna 23 lata była tak zaprogramowana, że każde słowo Tatusia
działało na nią jak "samospełniające się proroctwo". Tatuś wiedział co jest
dla niej najlepsze, miał gotową 'projekcję' jej sukcesu, wielokrotnie
chwalił się (to nawet ja słyszałem on-line):
- wiesz! Teraz to mnie tylko urośnie ten duży paleć (tu skinął na palec
wskazujący) i będę rozkazywał co i które (tu skinął na swoje dzieci) ma
robić.
Twarz tego biednego 'tatusia' wydała się być rozpromieniona i utwierdzona w
swoim postępowaniu (podobną minkę człowieczą zaobserwowałem tylko raz w
życiu - kiedy mój kolega 'badylem' zniszczył mrowisko a później jako
'prorok' leśnej natury zdawał się zgadywać co zrobi dana mrówka i pod
wpływem jakiego pstryczka "butem").

Minęło trochę czasu (rok, dwa) i co? Człowiek o którym mowa 'zgarbił' się od
swoich mądrości. Jedno dziecko uciekło z domu, drugie dziecko uciekło z domu
(zaczęło własne życie) a Pan "Imperator" dalej nie widzi swoich
'halucogennych' błędów. Dalej, z taką samą i zapartą apodyktycznością,
pragnie rozstawiać po kątach, dalej projektuje szczęście swoich
najbliższych - dalej projektuje ich sukces... dalej i dalej....
Smutna to historia - wydawać się może, że człowiek ten zniszczył kreatywność
ludzi, którzy swoim intelektem i różnymi zdolnościami (np. przystosowania
się do życia, świata) mogliby go zawstydzić - wystarczyło tylko pozwolić im
myśleć - pozwolić na to aby życie potoczyło się własnymi torami. Wystarczyło
tylko ograniczyć się do roli doradcy, czy roli "ojca wspierającego swoją
pociechę". Wystarczyło tylko zrozumieć, że tyraństwo i inny despotyzm zawsze
prowadzą do tego samego: do wzajemnego umęczenia ludzi i nieuchronnego
rozstania... W samym rozstaniu nie byłoby może niczego nadzwyczajnego, gdyby
nie fakt, że młody człowiek w takich momentach nie ma za dużego pola manewru
(nie zapominajmy, że niejednokrotnie moment "umęczenia" przychodzi gdy dana
'istotka' ma 18, 19 lat... - jaki ma wtedy start w życiu?). Wybór jest
prosty. Albo wygarnąć biednemu, apodyktycznemu człowiekowi, że każdy ma
prawo do własnej interpretacji i analizy terminu szczęście (czy sukces),
albo zostać i w dalszym ciągu pozwolić sobą manipulować. Pozwolić na to,
żeby "wielki, niespełniony, Pan" mówił i prawił "co to jest czarne a co
białe".
Życie pokazało, że "wielki Pan" jest "nikim". Śmiało można powiedzieć, że "w
wyrku na wznak" przechlapał swój czas... Smutne to ale prawdziwe...
(oczywiście w moim mniemaniu i z pkt. widzenia moich obserwacji). Śmiało
mogę powiedzieć, że mimo wyższych studiów itd. mimo wielkich planów w stos.
do dzieci - człowiek ten umrze w nieświadomości swoich błędów. Jedno co mu
zostało, to twarda, pseudoasertywna postawa OJCA DRYBLASA wierzącego w to,
że wygane Dzieci przyjdą kiedyś na klęczkach i przeproszą za to, że wybrały
swoją ścieżkę... Postawa 'trędowatego', wierzącego w swój 'niewidzialny'
sukces i 'niewidzialne' osiągnięcia... Wiara w to, że wygnane dzieci nie
zamkną przed nim swoich drzwi... - że traumatyczne wspomnienia (chromatyczne
anomalia wspomnień) związane z 'szowinistą' "przeminą z wiatrem"... A
wystarczyło tylko nauczyć się słuchać... Nadal wystarczy. Kiedyś słyszałem,
że nigdy nie jest za późno, "dopóki człowiek żyje, nigdy nie jest za późno".


P.S. W ramach świątecznej autoreklamy :)) zapraszam do przeczytania
felietonu "Szczęście..." (wiążącego się z tym co napisałem wyżej):
http://www.psychologia.apl.pl/wz-szczescie.htm

--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński

**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 12:55:29

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "tycztom" <t...@N...waw.pl> napisał w wiadomości
news:b7re7a$nuu$1@ochlapek.sierp.net...
> Natchniony świetnym postem Marka, dodam tylko kilka, zaobserwowanych
przeze
> mnie, zjawisk (oczywiście to co piszę nie jest w żaden sposób globalne -
> tzn., jest to 'niedogmatowy' opis jakiegoś zjawiska):


mądrze piszesz
czy myślisz, że taki syn/córka kiedykolwiek całkowicie wyzwoli się spod
wpływu zaborczego rodzica?
czy zawsze już pozostanie ten cień dawnej zależności, który niestety pada
też na inne dziedziny życia?
jak można takiego rodzica naprowadzić na właściwą drogę, przekonać go do
współpracy, bez karkołomnej awantury, wywracania całego jego życia i
przekonań do góry nogami? Czy od razu trzeba wszystko co było niszczyć?

pozdrawiam i życzę wesołych świąt

Natalia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 14:18:48

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "Kasia" <o...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witajcie!
Pozwolę sobie Natalio odpowiedzieć na Twoje pytania.
> mądrze piszesz
> czy myślisz, że taki syn/córka kiedykolwiek całkowicie wyzwoli się spod
> wpływu zaborczego rodzica?
Jezeli zrozumie i chce się wyzzoilic uda mu się. Ale do tego trzeba wiele
pracy przede wszystkim nad sobą. Przekonałam się o tym i ciagle przekonuję
jaki błedy moi rodzice popełniali w stosunku do mnie. Teraz zaborcza jest
mama i ciagle uważa że jest nawazniejsza i najmądzrzejsza. Jest też bacia,
której przekonania o zyciu dawno przestały mieć rację. Chociażby
przekonanie, że nie mogę oddać krwi, bo mam newricę i wszytskich zarażę.
Smieszne!!! :) Nawet chyba pojęcie nerwicy w psychologii jest przedawnione.
Jak sie tak wsłuchuję w ich "mądre wywody" to mnie czasami to śmieszy.
Postanowiłam korzystać ze swojego mózgu i nikt mi tego nie zabroni.

> czy zawsze już pozostanie ten cień dawnej zależności, który niestety pada
> też na inne dziedziny życia?

Myślę, że ciągła praca na sobą i zrozumienie tych zależnosci rożświetli tak
Twoje życie, że cień zniknie.:)

> jak można takiego rodzica naprowadzić na właściwą drogę, przekonać go do
> współpracy, bez karkołomnej awantury, wywracania całego jego życia i
> przekonań do góry nogami? Czy od razu trzeba wszystko co było niszczyć?

MZ najwazniejsza jest praca nad soba. Jeśli dana osoba nie chce się zmienić,
nie zmienisz jej. Taka osoba będzie stawiała jeszcze większy opór, a to może
zniszczyć Twoje ambitne plany osiągnięcia przede wszytskim Twoje własnego
dobrego samopoczucia. Ważne jest zastanowienie się czy tak naprawdę Ty
chcesz sie zmienić, czy chcesz zmieniać to co koło Ciebie jest. Myślę, że
zmiana siebie jest prostsza. Co oczywiście moze też wiązać się z reakcją
otoczenia. Jednak to da się opanować. Pamiętam Natalio Twój post i mogę
domyślać sie co czujesz.
Jęsli chodzi o mnie postanowiłam sobie że sie nie poddam. Byłąm załamana.
teraz jestem pełna wiary że uda mi się wyjśc z tego bałaganu. Może byc
cięzko i czasem jest, szczególnie gdy słucham jaka to ja jest nienormalna,
wariatka, idotka popieprzona, gdzie otwierają mi moją pocztę, zakręcają
wodę, żebym sie nie mogła kąpać. Tego jest więcej gdy sie zmieniłąm, ale
zmieniłam sie na taką osobę, ze potrafię reagowac na to obfite otoczenie. I
nie tylko na to.
Myślę, że nic niszczyć nie musisz, wręcz przciwnie mozesz wyłuskac to co Ci
jest potrzebne i poczuć się szczesliwa.
Trzymam mocno kciuki i wierzę że sobie z tym poradzisz :)

Również pozdrawiam
Magda [ a tak naprawdę Kasia :)]





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 14:39:29

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "Marek Dlugosz" <u...@r...please> szukaj wiadomości tego autora

Natalia napisała
|
| mądrze piszesz
| czy myślisz, że taki syn/córka kiedykolwiek całkowicie wyzwoli się spod
| wpływu zaborczego rodzica?
| czy zawsze już pozostanie ten cień dawnej zależności, który niestety pada
| też na inne dziedziny życia?
| jak można takiego rodzica naprowadzić na właściwą drogę, przekonać go do
| współpracy, bez karkołomnej awantury, wywracania całego jego życia i
| przekonań do góry nogami? Czy od razu trzeba wszystko co było niszczyć?

Sam nie miałem problemu z madopiekuńczym czy nadwymagającym rodzicem. Miałem
inny problem, też widoczny w łańcuchu pokoleń, i to zarówno po stronie ojca
jak i matki (1938 /1942 - roczniki wojenne). Zdałem sobie sprawę, że coś
mnie trapi dużo wcześniej, niż zrozumiałem, co to jest - potrzebowałem
doświadczyć bezwarunkowej, ojcowskiej miłości. Cóż, kiedy mój ojciec, mając
6 lat został posłany do obcych ludzi paść gęsi... - jak mógł mi dać, czego
sam nie miał? Matka straciła ojca na froncie wschodnim (nie pamięta go
wcale). Jako mała dziewczynka musiała pocieszać własną matkę. Babcia ma
teraz 90 lat i opiekujemy się nią. TRAGICZNE, co zostaje z człowieka, który
całe życie użalał się nad sobą.

Rodzice kochali mnie, ale nie potrafili mi tego okazać. Gdzieś we mnie była
rana, która powoli powodowała, ze stawałem się odludkiem. Bałem się
instynktownie zranienia.

I ZOSTAŁEM ULECZONY. Czym? MIŁOŚCIĄ.

Obj. 1:4-6
Łaska wam i pokój od tego, który jest i który był, i który ma przyjść, i od
siedmiu duchów, które są przed jego tronem, I od Jezusa Chrystusa, który
jest świadkiem wiernym, pierworodnym z umarłych i władcą nad królami
ziemskimi. Jemu, który <<<<MIŁUJE NAS>>>> i który wyzwolił nas z grzechów
naszych przez krew swoją, I uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i
Ojca swojego, niech będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen.
|
| Natalia

Marek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 14:57:45

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Natalia wrote:
> Użytkownik "tycztom" <t...@N...waw.pl> napisał w wiadomości
> news:b7re7a$nuu$1@ochlapek.sierp.net...
>> Natchniony świetnym postem Marka, dodam tylko kilka, zaobserwowanych
>> przeze mnie, zjawisk (oczywiście to co piszę nie jest w żaden sposób
>> globalne - tzn., jest to 'niedogmatowy' opis jakiegoś zjawiska):
>
>
> mądrze piszesz

dzięki :)
- czasem, nawet mnie, coś się uda :)

> czy myślisz, że taki syn/córka kiedykolwiek całkowicie wyzwoli się spod
> wpływu zaborczego rodzica?

Wszystko zależy od ludzi - ja wierzę w ludzi - wierzę nie oznacza
oczekuję... (czasem głęboko się rozczaruję - ale tylko czasem). Z moich
obserwacji wynika, że "całkowicie" oznacza "pójść na swoje". Jak wiadomo nie
jest to anie przyjemne ani łatwe, szczególnie ostatnimi czasy... szczególnie
mając naście lat.

Rozwiązaniem wszystkich życiowych problemów wydaje się być komunikacja (np.
rozmowa), ale ta w przypadku całkowitej zabordzości rodziców po prostu traci
sens. "Tyranom" dobrze/wygodnie się żyje z tym co robią. Za wszelką cenę
bronią swojego 'terytorium'. Oczywiście są też Rodzice (ludzie) potrafiący
myśleć i wysnuwać logiczne wnioski - potrafiący 'obcować' z rodziną na
rzetelnie ("do przyjęcia") ustalonych warunkach. Rodzina, to nie miejsce na
odrabianie lekcji z 'dyktatury'... albo wszyscy czegoś się uczymy i szukamy
kompromisu, albo Rodzina się rozpada.
Czy syn/córka się wyzwoli? Wszystko jest możliwe, jednak nie można działaś
pochopnie. Bardzo często (IMHO) źle oceniamy swoich Rodziców - np.
obwiniając ich za wszystko i wypominając różne rzeczy słowami "ja się na
świat nie prosiłam/em". Trzeba usiąść i na spokojnie przeanalizować -
spróbować się dogadać. W przypadkach 'beznadziejnych'... ludzie po prostu
uciekają z domu. Wszystko ma swoje granice - ludzka psychika również. Niby
ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale czasem jest (MZ trzeba zauważyć, że
'niepotancjalna' ofiara nie ma za dużego pola manewru - mieszka pod dachem
rodziców i jest na ich utrzymaniu itd.).

Czy całkowicie? Hmmm... To bardziej podchodzi pod stan psychiczny 'ofiary'
niż stan chwilowego uwolnienia (np. werbalnego, fizycznego). Jak na
wszystko/większość nie ma lekarstwa. Człowiek to 'istotka' bardzo
indywidualna (IMO) zmuszona do uprawiania życia w stadzie. Jeden, to
całkowite wyzwolenie, osiągnie dzięki 20-o letnim brakiem kontaktów z ojcem
czy matką. Drugi za wszelką cenę udowodni im jak bardzi się mylili - np.
dzięki udanemu życiu 'oddzielnie' (pytanie, czy 'zaborcy' będę w stanie to
dostrzec i docenić) a potem, choć na innych zasadach, odnowią kontakty z
rodziną. Są jeszcze tacy którzy łapią za siekierkę, truciznę, karabin itp.
Podsumowując: gdybym miał coś doradzić, doradziłbym TRZEBA POMYŚLEĆ I BYĆ
PRZY TYM SAMOKRYTYCZNYM (to również rada dla samego mnie).

> czy zawsze już pozostanie ten cień dawnej zależności, który niestety pada
> też na inne dziedziny życia?

j/w - rozwiązań jest tyle (lub prawie tyle) ile ludzi na świecie
Dla myślących i zdeterminowanych nie ma przeszkód. Znam ludzi którym ta
sztuka się udała - przykładowo zaczęli pracować na dobrych stanowiskach (w
pobliżu nie było instruującego na każdym kroku tatusia - życie zmusiło ich
do kreatywności, mało tego, poczuli się z tym wyjątkowo dobrze).

> jak można takiego rodzica naprowadzić na właściwą drogę, przekonać go do
> współpracy, bez karkołomnej awantury, wywracania całego jego życia i
> przekonań do góry nogami? Czy od razu trzeba wszystko co było niszczyć?

Oczywiście że nie. Dlaczego niszczyć? Poza tym, mówiłem to i jeszcze raz
powtórzę, w wielu przypadkach przydaje się szczypta samokrytyki. Rodzica
łatwo się krytykuje - trudniej skrytykować samego siebie. Jeżeli jednak
dochodzimy do wniosku, że Rodzic jest TYRANEM (tzn. przejawiać się to może
na 1000 sposobów - są też takie sytuacje, gdzie Rodzic nie jest świadomy
swojego męczącego stulu - uszczęśliwiania na siłę itd. - często padają słowa
"przecież ja pragnę Twojego szczęścia i wiem co dla Ciebie jest dobre"), to
IMHO nic nie skutkuje tak dobrze jak postawa asertywna z zaakcentowaniem
zdroworozsądkowej komunikacji (najlepiej w obie strony :D). IMO zdrowy
umysłowo Rodzic, nawet po porządnej opierdusze od swojego dziecka (choć
bardziej wskazana mniej emocjonująca forma:) na początku zaniemówi a później
zacznie się zastanawiać. Zakompleksiony TYRAN po prostu wywali dzieciaka z
domu.


> pozdrawiam i życzę wesołych świąt

Wesołych Świąt!
:D

--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński

**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-19 15:02:08

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kasia wrote:

Świetny post!

Poniższe 4 zdania IMO zasługują na szczególne podkreślenie:

> Jezeli zrozumie i chce się wyzzoilic uda mu się.

> Postanowiłam korzystać ze swojego mózgu i nikt mi tego nie
> zabroni.

> MZ najwazniejsza jest praca nad soba.

> Myślę, że nic niszczyć nie musisz, wręcz przciwnie mozesz wyłuskac to co
> Ci jest potrzebne i poczuć się szczesliwa.

--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński

**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-04-21 21:57:24

Temat: Re: czy sukces daje szczęście?
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marek Dlugosz" <u...@r...please> napisał w wiadomości
news:b7r8v9$pun$1@nemesis.news.tpi.pl...

Dobre!
Z tego co widze to sami rodzice maja korbe na punkcie sukcesu - takie teraz
czasy,
byl program - pobili chlopaczka bo biedny... Wiec zeby cos znaczyc trza byc
bogaty i sie goooniiiii,
na lep na szyje. Jedni zadeptuja drugich... takie bydlo w panice...
A potem tak samo sie chowa dzieci. Tylko racja - o ile taki rodzic jakos
sobie
radzi z tym gonieniem, to czasami zaszczepi jeszcze wiekszy bieg i dziecko
gubi nogi.
Ale znam rodzinke w ktorej rodzice zasowaja ale dziecko tak nie ucza - wiec
to nie regola.
(Sam nie wiem czy nie mam zaszczepionego tego biegu :)) )
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

DLUUUUUUUUGIE i NAPRAWDE NUDNE
porazka
Antropologicze dowody autentycznosci Biblii
Do Alla
Ankieta - wielka prosba

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »