Data: 2001-08-03 13:21:06
Temat: Re: dlaczego?
Od: "ŁukAsh" <w...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "krzysztof(ek)" wene stracil, prozno szuka... Zatem pisze:
> Zaczne tez standardowo - witam Pana!
i rowniez witam!
> Co Ty sie tej Polski czepnal?
> Nie opluwaj ziemi skad Twoj rod ! ;-)
>
no to zamienmy "polska" na "lokalna", albo "regionalna". Qrcze no, wiadomo o
co mi chodzilo! ;-) [mam nadzieje, heh]
> Nic nie wycialem. A teraz pokaz mi, gdzie tu udowodniles, ze wlasne
> doswiadczenie pomaga w pracy z pacjentem?
tak sie sklada, ze do tego, ze wlasne dosiwadczenie nie pomaga w pracy z
pacjentem, przekonales mnie troche wczesniej, a ja uparlem sie na to, ze
generalnie jest pomocne, np. przy wyborze takiego a nie innego zawodu (czy
tez dziedziny tego zawodu), co z reszta napisalem : "A to, ze xx lat temu
byla w podobnej sytuacji, moze nie pomoze jej
bezposrednio przy rozwiazywaniu problemu tej dziewczyny, ale - byc
moze - to
wlasnie te zdarzenia z przeszlosci doprowadzily do tego, iz zostala
psychologiem."
> Bo jesli ta wiedza juz jest, to nie trzeba jej uzupelniac!
czyli wychodzisz z zalozenia, ze po studiach jestes super genialnym
psychologiem, ktory wie juz wszystko i poszerzanie swojej wiedzy na nic Ci
sie nie przyda...
> Wyobraz sobie dwoje dzieci - jedno ze wsi drugie z miasta (sorry, jesli
> mysle stereotypowo).
trudno, zdarza sie ;-)
>To pierwsze juz w pierwszych latach zycia zobaczylo
> krowy, bo samo je wypasalo. To drugie krowe po raz pierwszy w zyciu
> zobaczylo na "zielonej szkole" w wieku lat 10.
> Czy majac 15 lat ktores wie gorzej niz drugie jak wyglada krowa?
nie, ale... <patrz niżej>
> "Wiejskie" krowe widzialo juz we wczesnym dziecinstwie, "miastowe" na
> "zielonej szkole", ale oboje wiedza jak ta krowa wyglada. Czy fakt, ze
> ktos sie wychowal w stycznosci z krowami wplynal pozytywnie na jego
> wiedze o wygladzie krowy w wieku 15 lat? Nie.
>
o wygladzie krowy nie. Ale juz o zachowaniu tej krowy i o tym, jak mozna z
ta krowa postepowac tak. Bo przeciez "miastowy dzieciak" nie wypasal tej
krowy, ani nie mial okazji jej doic, a za to dzieciak ze wsi mial okazje
robic to setki razy. A to juz zmienia obraz tej krowy.
Zmienia tez odczucia na temat tej krowy, gdyz dziecku z miasta krowa kojarzy
sie ze zwierzatkiem, ktore ma laty, reklamuje milke, robi muuuuuu i stoi na
lace, a dziecku ze wsi taka krowa kojarzy sie z praca, obowiazkami i dniem
codziennym.
> ufff... ulga... nie zagniesz mnie na blednym mysleniu..
> ;-)
jesli nie tu, to gdzie indziej ;-))
>
>
> Niekoniecznie negatywnie. Ale nieprzepracowane wlasne przezycia moga
> zaburzyc realizm i obiektywizm odbioru przezyc pacjenta.
> (sam juz nie rozumiem, co napisalem ;-))) )
>
to dobrze, ze nie rozumiesz, bo myslalem, ze moja zdolnosc rozumienia
zmalala do niebezpiecznego poziomu ;-))
prosze o napisanie tego troche jasniej, bo naprawde nie rozumiem :((
> Bo co do motywacji, to przeciez sam dawalem takie przyklad, nie? Nawet w
> poprzednim poscie- odnosne ratownikow.
>
tylko, ze w poprzednim poscie, przy ratownikach wspomniales, ze jesli to
wlasnie pod wplywem tych emocji podjalem sie tej pracy, to nie_bede jej
dobrze wykonywal :-0
>
> Wlasnie od tego, zeby nie mialy negatywnego wplywu.
> Ale: fakt, ze nie maja negatywnego wplywu nie oznacza jeszcze, ze maja
> wplyw pozytywny.
>
i na odwrot ;-))
ale sluza motywacji
> A ja sie boje psychologow ( i innych "pomagajacych") ktorzy pracuja dla
> idei.
> Motorem dzialania powinny byc pieniazki,
materialista! ;-))
>rozwoj zawodowy itd.
o, tak juz lepiej ;-))
> A nie
> wlasne przezycia z dziecinstwa.
>
a dlaczego wedlug Ciebie, nie nalezy pracowac dla idei? przeciez caly swiat
to idee. nawet czlowiek ;-)) a tak normalnie... jesli masz jakas idee,
jakies swiatelko, ktore cie w pracy prowadzi i motywuje, to jest ci sie
latwiej do tego zabrac. A faktem jest, ze tym swiatelkiem nie musza byc
przezycia (ale moga).
> Nie doczytalem tego przedrostka "przed-". Przedmedyczny a nie medyczny.
> Mea culpa..
zdarza sie ;-)
ale grzechy zostaja Ci odpuszczone ;-))
> Teraz sobie przypomnialem, ze pisales cos o spotkaniu mlodziezowym,
tak? a moze... sam nie wiem ;-)
>i ze
> jestes w liceum.
widze, ze czytasz uwaznie wszystkie posty. brawo! ;-)
> Ale, ale - widze smutek! Chcialbys tak polatac w zielonej kurteczce?
nie. za duza odpowiedzialnosc za zycie [i nie lubie biologi, heh]
> Dreszczyk emocji, stowa przez miasto na sygnale,
to moge bez kurteczki. wystarczy niebieski "kogut" na dach i juz po sprawie
> adrenalinka,
a od czego bungee?
>a czasem jakies zejscie - oczywiscie smiertelne.
szkoda by bylo tego biedaka
>A odpowiadasz za zycie. W
> sytuacji pomagania, bez wzgledu jakiego, fachowiec odstawia emocje na
> bok. Tak samo w psychologii.
i tu sie zgodze
> nie, nie, nie.. Ty twierdziles, ze pozwala lepiej zrozumiec pacjenta.
> Ale ciesze sie, ze i tu sie zgodzilismy :-)))
>
no i tym sposobem wmanewrowales mnie w ugode ;-))
ale powiedzmy, ze masz racje (qrcze, cos za czesto to powtarzam)
> Zaczyna sie robic za slodko od tej zgody! ;-)
> Dorzuc jakies "ale" bo mi nie przychodzi na mysl. ;-)))
>
ale... ja nie mam pomyslu na "ale" ;-)))
> > wspolczucie, wyczulenie na cierpienie, zdolnosc zrozumienia, itp. nie
> > wszyscy ludzie sa obdarzeni wystarczajaca iloscia tych cech :-(
>
> One pozwalaja pomagac innym. A teraz: ktore pozwola pomoc SOBIE:
> wspolczucie??? wyczulenie na wlasne cierpienie???
te ktore wymieniles... chociaz... to zaczyna glupio brzmiec ;-)
> A co do zdolnosci zrozumienia siebie - watpie zeby mechanizmy obronne
> byly u psychologow duzo slabsze niz u innych.
eee...chyba jednak latwiej mu bedzie zrozumiec siebie, majac do tego
odpowiednia wiedze i zdolnosci, niz zwyklemu smiertelnikowi.
> Myslisz, ze z wieksza odwaga? Moze i tak. Ale chyba nie. Zreszta, zly
> przyklad, bo Cie nie przekonal.
zly dla Ciebie, dobry dla mnie ;-)
> Lekarze to...???
> Ja wiem tylko, ze lekarz to nie zawod, a powolanie
> ;-)))))
> Ale chyba nie o to Ci chodzilo?
> A psychiatrzy (w koncu tez lekarze) to rowniez ... ???
a lekarze, to (no, napisze to ladnie) grupa zawodowa, ktora trzyma sie razem
i zawsze jest gotowa sobie pomoc
> Niestety, tylko jedna... :-(
uuu, szkoda... no to musze cos wymyslec ;-)
> kachu! kachu! i do piachu!
dziekuje, nie skorzystam ;-)
> krzysztof(ek)
>
pozdrawiam,
ŁukAsh
|