Data: 2004-01-14 15:19:40
Temat: Re: grunt to zakupy...
Od: "Natalia" <k...@p...do_not_type_it.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:bu2v8v$o26$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > usiłuję to pojąć na przykładzie
> > mojej niskiej samooceny
> > bo inni mi mówią, że ona jest zaniżona
> > a ja im nie wierzę
> > i to jest strasznie trudne do zmiany
> > to jest cały system myślenia do kitu
> >
> > podobnie jest gdy ja tłumaczę innym że nie warto się zabijać
> > a oni mi nie wierzą
>
>
> No widzisz, jakie to proste. To znaczy - jak strasznie trudne.
tak, wiem, że to trudne
to właściwie jedyna rzecz jaką wiem ;)
jak z tą moją cholerną samooceną
nie widzę sposobu, by ją polepszyć
ale z tym można zyć
i nawet jest to fajne życie ;))
fajne życie może też mieć
osoba niezbyt rozgarnięta ;)
(za jaką się w gruncie rzeczy uważam) ;)
przecież nie muszę od razu realizować się zawodowo
czego z pewnością nie zrobię
w obecnym stanie mej samooceny
ale mogę poświęcić się całkowicie
życiu "domowemu"
;))
> Emocje rządzą rozumem. Rozumiesz? Zawsze i wszędzie -
> - u "normalnych" i "nienormalnych", mądrych czy głupich.
> Nie tylko w powyżej opisanych sytuacjach, w których
> zdiagnozowałaś "cały system myślenia do kitu".
kłopot jeszcze w tym, że taki "system myślenia do kitu"
nie jest mi zupełnie obcy ;)
a nadal go nie rozumiem
to mnie przeraża
> Nie uzdrowisz zatem chorych emocji u innego człowieka
ciekawe, czy ktoś w ogóle jest w stanie to zrobić...
(BTW, czy też byś powiedział, że moja samoocena to
kwestia "chorych emocji"?
> Do emocji można podobno się jakoś dokopać - okrężną
> drogą i bez użycia środków farmakologicznych, o ile
np jak?
Niestety, intuicyjne, ludowo-rozsądkowe
> recepty bywają skuteczne, ale głównie w przypadku
> delikwentów o zdrowych podstawach emocjonalnych.
;) dobrze wiem to po sobie
> Gdy ktoś ma lekko popaprane owe podstawy,
> sprawa robi się trudna i poważna. Czy naprawdę
> sądzisz, że jesteś w stanie skutecznie pomóc w takich
> sytuacjach?
nie, ;)
ale czy to znaczy że mam być wobec tego obojętna?
Czy masz blade pojęcie o mechanizmach
> generowania emocji, umiesz w kontrolowany sposób
> docierać do wciąż tajemniczego i tylko z grubsza
> poznanego "mózgu emocjonalnego"?
oki, nie mam
poddaję się ;))
Zauważ zresztą,
> że to nie ty masz docierać do owego "mózgu", bo tylko
> chory delikwent ma jakikolwiek "wewnętrzny" dostęp
> do swoich "zaklętych rewirów". Musisz więc przekazać
> choremu sposób, w jaki ma się *sam* wyleczyć.
> Czy wiesz, jak w ogóle się za to zabrać?
oczywiście, że nie
gdybym wiedziała, nie byłoby tych postów
no i sama wyciągnęłabym się z tej pieprzonej niskiej samooceny, a tu cóż,
uczę się z nią żyć jak najprzyjemniej
> Nie zamierzam Cię odwodzić od udzielenia jakiejkolwiek
> pomocy Twojej znajomej czy przyjaciółce. Jeśli już coś
> jednak chcesz robić, to staraj się docierać swoimi
> emocjami do jej emocji.
pech w tym,
mimo najszczerszych chęci, dzielenie się emocjami
nie jest moją mocną stroną
wychodzi mi tylko w obecności mego faceta
i to też nie zawsze :)
ale powtarzam - nauczyłąm się z tym żyć jak najprzyjemniej ;)
BTW też nie wierzę jakoś w skutecznośc działań psychoterapeutów
i to także nie jest optymistyczne ;)
pozdrowienia
Natalia
|