Data: 2004-03-10 00:54:43
Temat: Re: historia przyjazni i zazdrosci...
Od: "Sarna" <S...@H...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Natek" <n...@o...pl> wrote in message
news:xn0dfktnkr7eps000@news.onet.pl...
>> Wiele osób ma takie swoje "dyżurne" tematy. Spróbuj zaobserwować, czy
> przypadkiem temat zazdrości nie pojawia się w rozmowach tej Twojej
> koleżanki również z innymi. Znam kilka takich osób, co to mają takiego
> swojego "konika" i zupełnie nieświadomie go dosiadają przy okazji i bez
> okazji.
jak sie zastanowic, to rzeczywiscie slysze , ze jej obecny jest bardzo o
nia zazdrosny i mimo, ze na poczatku jej to przeszkadzalo, tak pogodzila sie
z tym faktem.A kiedy jej mowie, ze zazdrosc to naturalna rzecz tam gdzie
jest milosc, to widze jak wytrzeszcza oczy i uszy ze zdumienia..;-)
ale to wszystkio to jest tylko moja interpretacja.
Tak naprawde nie znamy jej relacji..
> Inna kwestia, że nie rozumiem, dlaczego aż tak Cię boli posądzenie o
> "zazdrosność"
Ja tez nie , stad sie wlasnie wzial moj dylemat ;-)
Bądź zazdrosna (w granicach rozsądku) i tak jak Ci
> światli panowie doradzali - nie przesadzaj z zaufaniem. Różnie bywa
Moja zazdrosc mi zupelnie nie przeszkadza, gorzej chyba jest z zaufaniem do
ludzi...Nie wiem dlaczego dopatruje sie intryg ..
Moj problem polega na tym, ze draznia mnie pewne tematy, osoby a mimo to
nie obwiniam ich a doszukuje sie winy w sobie, nie jestem pewna wlasnych
osadow ( w ten sposob latwiej mna manipulowac) dlatego moj pomysl na
psychoterapie.Wydaje mi sie , ze stracilam pewnosc siebie
Boje sie swojej percepcji ze moze byc nieco wyolbrzymiona, znieksztalcona i
jakies drobiazki postrzegam jako wielkie rzeczy a to utrudnia kontakty z
innymi .
> nawet z kochającymi. Przy okazji do panów: z paniami różnie bywa też!
|