Dnia Fri, 10 Feb 2006 11:57:58 +0000, Boska napisał(a):

> to ja sie pokajam i wy mnie postraszcie co ja sobie robie.
>
> mam 26 lat i z kosmetykami pielegnacyjnymi jestem mocno na bakier. kupuje
> sobie co prawda co jakis czas cos, ale uzyje raz czy dwa a potem zapominam
> albo mam w nosie. o cialo to pal szesc, ale z twarza to mam tak.
>


A ja na przekór Ci powiem: kobieto wyluzuj:)

Będąc mniej więcej w Twoim wieku też się przejęłam bo przecież trzydziestka
za chwilkę na karku i trza zacząć o siebie dbać.
Trochę to potrwało zanim nabrałam kilku nawyków. Mleczko, tonik i krem to
dla mnie tak samo ważne czynności jak mycie zębów. Podobnie krem do rąk,
żeby nie nosić w torebce, to mam ze trzy w domu porozkładane, w pracy, w
ogrodzie i chgw gdzie jeszcze.
Od jakiegoś czasu systematycznie doszedł jeszcze balsam do ciała. I
zaczynam powoli przekonywać się do kremów po oczy. Generalnie to je
wyrzucam bo się zdążą zepsuć zanim zużyję.
Od zawsze lubię peelingi, od kilku lat do twarzy używam tylko
enzymatycznych. Od zawsze lubię maseczki - zwłaszcza te relaksujące i
nawilżające - conajmniej raz w tygodniu mi się przypomni że można by sobie
nałożyć.
Jak nie zaśpię to robię delikatny makijaż. Zawsze go zmywam po przyjściu do
domu, więc raczej nie zdaża mi się iść z nim spać.
Nigdy nie miałam kremu z retinolem. Nigdy nie kupiłam kremu droższego niż
50 zł. Może po czterdziestce się przekonam. Do kosemtyczki chodzę raz na 10
lat, podobnie do solarium. Nie lubię się opalać bo nie znoszę bezruchu. Nie
lubi też tego ani moja skóra ze skłonnością do przesuszania i pękających
naczynek. Na słońce wystawiam się tylko z konieczności w ogrodzie, ale
wtedy zawsze nakładam krem z filtrem.
Powyżej stówy mam tylko perfumy/wodę toaletową i puder. Fakt, mam takie coś
w rodzinie co ma fioła na punkcie kosmetyków i czasem mi funduje różne
lancomy i diory do paćkania i wklepywania.
Nigdy do mycia twarzy nie używam wody i mydła.
Siedzę dużo przy kompie, palę jak smok, objadam się słodyczami i piję
hektolitry kawy. Jestem od Ciebie równo 10 lat starsza i dopiero teraz
pojawiają się pierwsze zmarszczki (ze dwie) w kącikach oczu - takie nawet
zabawne, mimiczne raczej. Nie mam rozstępów mimo częstych wahań wagi, nie
mam cellulitu.
Ewolułuje też mój sposób ubierania się, na pewno nie włożę spódnicy z
trzech falban i bluzki z żabotem - to wedle zasady mojej matki, że jak już
raz się coś nosiło to nie należy do tego wracać';)
Mam koleżanki młodsze, które wyglądają znacznie gorzej, pomimo
staranniejszego dbania o siebie.
Jedyny mój grzech zaniedbania to brak ruchu zimą, kilka razy próbowałam,
ale że jestem leniwa to zazwyczaj nic z tego nie wychodziło. Może gdybym
się zmusiła do systematycznej gimnastyki moja skóra byłaby bardziej
elastyczna, a ciało fajnie wyrzeźbione. No ale nikt nie jest doskonały;)
Reasumując: budowę, skłonnosć do tycia, do siwienia, tempo starzenia się
imho po prostu się dziedziczy. Przesada w żadnym kierunku nie jest
wskazana. Jeśli poczujesz potrzebę wklepywania, wcierania, pacykowania to
działaj. Tak naprawdę nie można być piękną, zadbaną, młodą kobietą z duszą
staruszki. I pamiętaj, nie ma lepszego kosmetyku od zachwyconych oczu
faceta:) To jak wyglądamy, jak się czujemy we własnej skórze ma duży wpływ
na nasze życie i ważne by czuć się w niej dobrze, zwyczajnie umieć siebie
zaakceptować.
I mieć w życiu pasje i radości, które nie pozwolą nam się zamienić w
zgorzkniałe stare baby.




Pozdrawiam
Marta
--

http://tabaza.sapijaszko.net/