Data: 2004-04-28 19:28:29
Temat: Re: jak?
Od: "kolorowa" <v...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Specyjal" napisał
> Co to jest "ja"?
Wszystko, co jest dla mnie ważne.
> Co jest poza "ja"?
Nie wiem, bo to nieważne;)
> Czy działając dla siebie przy pomocy np. pomagania innym działa się
> już tylko dla siebie? Też przecież dla innych. Sprawa spojrzenia, czy
> jest to rozszerzenie czy zapomnienie o sobie.
Nie napisałam, że nie działamy dla innych. IMO działamy głównie dla siebie.
Dobra: ja działam głównie dla siebie. Oglądałam i rozbierałam ten problem na
wszystkie strony. Z której strony bym nie spojrzała - to ja podejmuję
decyzję. Taką, która wg MNIE będzie najlepsza. Ona wcale nie musi być
najlepsza, dla tego kogoś, komu coś ofiarowuję. Ja ją podejmuję, bo wtedy
poczuję się najlepiej.
> "Ja" to ciało, myśli.
> "Ja" jest częścią społeczeństwa (jego myśłi, kultury). Czy w takim
> razie "ja" to nie są już też ci inni?
Są. Ale "ja" zawsze jest w centrum. Nie wierzysz? Spróbuj wyjść poza własne
"ja":)
> Jeśli drugiego widzi się jako część siebie (pomijając stany
> 'chorobowe') to jest to wyjście na zewnątrz? Rzecz definicji.
> Gdyby to było tylko złudzenie to uczucia były by takie same jak przy
> mysleniu "robię to dla siebie".
Nie muszą być takie same. Przecież jeśli robisz dla siebie dwie różne
rzeczy, to te uczucia też często bywają różne. Poza tym robienie czegoś dla
siebie bywa postrzegane jako skrajny egoizm, coś złego. Wtedy pojawia się
poczucie winy.
> W zgodzie z sobą trzeba być :)
> Według mnie nie chodzi o to żeby to superego pochwaliło nas (co bywa
> przyjemne) ale o to, że "ja" rozszerza się na innych. Można to nazwać
> działaniem dla siebie ale ten opis nie oddaje chyba dobrze tego stanu.
> Jeśli "ja" to powiedzmy (bo jak zdefiniować człowieka) moje ciało,
> moje myśli, to działanie dla innego "ciała" jest wyjściem na zewnątrz.
> Te przyjemne uczucia nie pojawią się gdy zacznie się od myślenia o
> własnej przyjemności, są raczej "nagrodą" za myślenie o tych innych.
IMO właśnie tak się pojawiły - od myślenia o własnej przyjemności. Jeśli
wychodzi się od tego, że powinno się coś robić dla innych, to "nagrodą"
będzie myślenie dobrze o sobie. I to właśnie będzie celem działania:
myślenie o sobie dobrze.
> Weźmy na przykład miłosne uniesienie. Przyjemność partnerki własciwie
> może być zbędna. Są chyba ;) takie formy seksu gdy nie myśli się o
> sobie. Nagroda superego - działanie "dla idei" nie ma tu raczej
> zastosowania, chociaż oczywiście często w seksie te normy moralne
> grają swoja rolę.
Z życia partnerki: nie lubię, kiedy partner koncentruje się na mojej
przyjemności zamiast na swojej.
> Dlaczego np. ludzie ratujący dzieci z pożaru robią to "odruchowo"?
> Pozbyć się części osobistych pragnień ale nie w sposób
> niszczący człowieka. Na ile po łebkach znam opisy mistycyzmu to
> pozbycie się osobistych pragnień "dobrze robi".
IMO pozbycie się osobistych pragnień to efekt - nie metoda.
> > > A były dziarsko naprężone do przodu? ,-)
> >
> > W pozycji "na baczność". Nie wytrzymały tego napięcia;) Pewnie
> potrzebny
> > będzie jakiś masaż relaksujący...
>
> Aż ciekaw jestem co tam się w domu działo ,-) A ja własnie
> zacząłem wracać do masazu Kum Nye...
Mnie jest obojętne, jak się nazywa - byle by nie był wyłącznie mentalny.
> > No dobra, skoro chodzi o stałych prtnerów, trochę zmodyfikuję swoją
> > wypowiedź: powiedz to kobiecie systematycznie gwałconej przez męża.
>
> Dobierają się tak jak alkoholik i koalkoholik. Dwa bieguny jednej
> sfery.
To, że się dobierają nie znaczy, że są tacy sami. Tacy sami to mogą być
ewentualnie ci z równika;)
> > > OK. czyli w tym punkcie się zgadzamy.
> >
> > Coś mi mówi, ze nie tylko;)
>
> Aż ciekaw jestem w czym jeszcze...
Pewnie w ścieżkach rowerowych
Małgośka
|