Data: 2008-05-07 11:33:01
Temat: Re: jak lekarz uratował mi życie
Od: kffiatek <k...@s...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jacek M pisze:
>> Szczyt strachu?
>> Leżeć na stole operacyjnym, jeszcze przed narkozą i słyszeć, jak
>> profesor mówi do asystenta - chirurga "pan się nie tak nie przejmuje,
>> to jest naprawdę prosta operacja"
>
> Mój brat miał podobne przeżycie w latach 80-tych...
>
> Był mały miał może z 6, 7 lat. Mama słyszała rozmowę pielęgniarek
> "Musisz kiedys spróbować" ale jak to za komuny nie zareagowała.
>
> Pielęgniarka spróbowała i nie wiem jak to możliwe ale nie trafiła w żyłę
> tylko przebiła tętnice i krew brata zaczęła tryskać po pomieszczeniu...
>
> Fajne przeżycie dla dzieciaka.
Rozumiem, że Waszym zdaniem prawdziwy lekarz (czy ktokolwiek inny) umie
wszystko sam z siebie i nie uczy się wykonywania zabiegów, tylko pewnego
dnia przychodzi, staje za stołem i operuje?
Po to ten profesor tam był, żeby pomóc młodemu lekarzowi, który jakoś
się musi tego nauczyć i żeby poprowadzić operację dalej, gdy pojawią się
jakieś utrudnienia. I po to jest ta starsza pielęgniarka, żeby pomóc tej
młodszej się nauczyć i przejąć od niej zadanie, kiedy ta nie może sobie
poradzić. To jest specyfika sieci neuronowych, a nie zawodów medycznych.
Tak samo jak jest bardziej doświadczony instruktor nauki jazdy,
doświadczony budowlaniec, czy ktokolwiek uczący innego zawodu.
pozdrawiam
--
Kffiatek
|