Data: 2003-12-18 14:13:48
Temat: Re: jak wy zyjecie???
Od: "Lech" <bilbek@WYTNIJ_TOpriv.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ahoj Arek!
> - to tez byla osobowosc :-) ja kiedys kupilem od niego obraczke
> wycieta z rurki miedzialej i oszlifowanej na tokarce w warsztatach -
> bo tam byla szkola zegarmistrzowska. Kiedy ja zalozylem to pozniej
> dwie siostry nie mogly mi jej zdjac i palec mi spuchl, za ktoryms
> razem po umyciu woda z mydlem wkoncu zeszla :-) no i skonczyl sie
> handel nimi na oddziale :-) siostry go opierniczyly.
Coś mi się majaczy z obrączką, tylko nie wiem, czy akurat z tą. Bo szły tam
różne handle, przecież zegarkami i różnymi innymi rzeczami. Ten ochrzan to
musiał być jednak jakiś łagodny, bo w końcu jeden ulubieniec siostrzyczek
został wpuszczony w kanał przez innego ich ulubieńca - miały dylemat ;-)
>> Jest coś takiego, że dziewczynom przytrafiają się skoliozy częściej
>> niż chłopakom - dlatego oddział skolioz był sfeminizowany.
>> Zamyśliłem się nad nim... ;-)
>
> - to byl oddzial wylacznie dla dziewczat.
Nie, nie, kiedyś były też sale dla chłopaków, ale nigdy nie więcej niż dwie.
Po prostu tak jest, że ok. 90% skolioz dotyka dziewczęta w wieku
pokwitania...
> - ahhhhhhhhhhh......... SIOSTRO!!! NA 209 !!! a ja mialem tak glosik
> wyrobiony ze jak sie smialem na 209 to siostry w dyzurce slyszaly :-)
Wiem, wiem, bardzo dobrze niosło się też na drugą stronę korytarza, w której
mieszkałem ;-)))))))))))))))
> - a widzisz! to dla tego ze zle gotowali my mielismy super wieczory.
> nie zapomne jak cieszylismy sie z przyjazdu mamy kolegi z sali, ktora
> robila pyszne kurczaki w miodzie - mama wyjezdzala a my juz jak sepy
> zesmy czekali :-) w ogole kazdy mial swoja specalnosc - np. ja
> dawalem pyszne puszki ze szprotkami w sosie pomidorowym, ktore mozna
> bylo dostac jedynie w Lodzi :-) i tak kazdy cos dawal na stol.
Piszę to przed obiadem, zaraz padnę chyba ;-) Choć miód z kurczakami kojarzy
mi się średnio.
Myśmy też mieli super wieczory, tylko inne. Kiedyś w Skolimowie wykupiliśmy
wszystkie pudełka z grą w pchełki i przez kilka tygodni graliśmy podczas
ciszy nocnej (to było kilka lat wcześniej). Robiliśmy armie po przeszło 100
pchełek w każdej, a grało się na kocu. Pstry - i pchełki skakały do przodu;
małymi skokami, pojedynczo, całymi oddziałami - jaką kto chciał stosować
taktykę ;-) Przeciwnika zabijało się w ten sposób, że zabierało jego
pchełkę, kiedy nakryła ją nasza. Sama gra była naprawdę świetna. Mieliśmy
lampki nocne, oczywiście kanapki też, grało się w karty na pieniądze (to już
ryzykowne) i w ogole życie kwitło ;-). Tylko zasadniczo udawało nam się
najeść na stołówce ;-)))
Aha, mieszkałem wtedy na 201, więc w samiuuuutkim rogu i z dyżurki siostra
musiała się fatygować naprawdę kawał drogi.
Hehe, przypomina mi się to sępienie ;-) Byłeś bardziej sępem, czy od Ciebie
sępili?
>> Pamiętasz siotrę Bożenkę Skrzyńską? Ogromnie ją lubiłem, chociaż
>> uchodziła za ostrą i pierwsze spotkanie mieliśmy mało
>> przyjacielskie, choć śmieszne.
>
> - Pamietam, pamietam.... ona taka grala ostra... ale nie przed
> pupilkiem Arusiem :-) Siostra Bozenka przyszla do Chylic z centrum
> zdrowia dziecka tak jak ja, i miala podobne zle zdanie o tym
> szpitalu. Jak by nie przedawnienie to bym tych skurczysynow z CZD
> zakarzyl... za szkody ktore mi wyzadzili.
Strasznie fajna osoba, lae o niej, jak i o rehabilitantkach już po obiedzie
napiszę, jeśli mam coś jeszcze posłać z dawnych czasów. Straszny obciach
paść z głodu przy wspomnieniach z dawnych lat.
Pozdrówka
Lech
PS. A propos rehabilitantek, to jakieś imiona kojarzysz szczególnie? Przez
prawie cały pobyt byłem wierny pani Janeczce Jagiełło i naprawdę niewiele
miałem skoków w bok, jak chodzi o indywidualne ćwiczenia.
|