Data: 2009-12-17 11:44:28
Temat: Re: klaps wychowawczy
Od: tren R <t...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea pisze:
> tren R pisze:
>
>> kobieto :)
>> decyzja o uderzeniu dziecka czyli przyznanie się do braku umiejętności
>> innego sposobu rozwiązywania problemu to po prostu błąd wychowawczy.
>> po prostu błąd - tak się robić nie powinno.
>
> Chodzi o to, żeby to sobie UŚWIADOMIĆ, zamiast wypierać się tego błędu,
> chcąc na siłę zachować przed samym sobą swój wizerunek idealnego
> rodzica. Żadne z nas nie jest idealne, ponoszą nas nerwy, a to, co w
> tych nerwach robimy miejmy odwagę nazwać po imieniu - błędem wychowawczym.
oczywiście.
najmocniej to sobie uświadomiłem, kiedy dałem klapa mojej córze, po
stosunkowo długim okresie bezklapsowym. okres klapsowy charakteryzował
się tak mniej więcej - jednym klapsem na miesiąc, dla jasności przekazu.
ale - właśnie - przestałem klapsać i pewnego dnia, coś tam się zadziało,
a że ja nerwowy chłopak jestem, to przypierdoliłem gówniarze jednej,
niech popamięta ruski miesiąc.
i normalnie, zaraz potem, jakbym to ja dostał.
się tak poczułem, że powiedziałem sobie - o nie trener, nie będziesz jej
bił. i choć od tamtego czasu zdarzyło mi się jeszcze sfatygować trochę
jej ucho czy mocniej chwycić za ramie, to wiem, że się zmieniłem.
wiem, że to błąd był. i wiem też, że człowiek te błędy popełnia i byłbym
kawałem skurwysyna, gdybym chciał kogoś ciągnąć przed sąd, za tom, że
nie jest idealny.
przy czym - co istotne - nie mówię tu o patologii i katowaniu.
i nie będę wchodził w ewentualne dyskusje nt różnic między pa patologią.
jak to śpiewają tutki i voo voo na płycie tischnerowej:
"mądry to zrozumie, z głupim szkoda gadać".
> Ja sobie w ogóle nie wyobrażam klapsnięcia dziecka na zimno, traktując
> to jako środek wychowawczy (wszak te powinno się stosować przemyślanie).
> Jeśli zdarza mi się dać ponieść nerwom i krzyknąć na dziecko albo - jak
> kiedyś mi się zdarzyło - ścisnąć za ramię i szarpnąć, to przynosi to
> rezultat wręcz odwrotny od oczekiwanego - dziecko wpada w jeszcze
> większą furię, zaczyna płakać widząc mój stan i nie wynika z tego nic
> pozytywnego, żadna nauka - poza uczeniem się bezradności, agresji i
> narastaniem frustracji.
a ja widzisz mam kontakt z rodziną w której klapsy były konsekwentnym i
bardzo chłodnym narzędziem do wymierzania "sprawiedliwości".
i uważam, że takie chłodne podejście jest w jakimś sensie lepsze - bo
dziecko wie, że to są konsekwencje czegoś, niekoniecznie związane z
emocjami, złością. po prostu - granica, za którą jest wpierdol.
> O wiele lepiej się rozwiązuje wszelkie konflikty z dzieckiem na
> spokojnie (dlatego przede wszystkim samemu trzeba się uspokoić), a wtedy
> myśl o klapsie nawet nie przychodzi do głowy. MNIE nie przychodzi.
> Dlatego ja też jestem za przytuleniem, odwróceniem uwagi lub
> rozładowaniem złych emocji w inny sposób.
no o wiele lepiej.
szkopuł w tym, że trudno się rozmawia czasem.
ja widzę, że do mojej córki zaczyna już zupełnie nie docierać to co
mówimy. zwłaszcza żona. a uważam, że ona ma o wiele większy talent do
spokojnego i racjonalnego (dzięcięco racjonalnego) podejścia do sprawy.
a paradoksalnie córa bardziej słucha mnie. w sensie słuchania i nie
strojenia fochów o wszystko :)
więc - jeśli cokolwiek nie powiem, otrzymuję zwrotkę "to nie fair!!!!",
to w kieszeni odbezpiecza się kij bejsbolowy.
oczywiście - to kwestia umiejętności rozmowy.
no ale nieliczni potrafią, umówmy się :)
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
http://trener.blog.pl/
"Dzięki białemu płótnie konie zwiadowców pozostają dłużej nienakryte"
|