Data: 2004-03-28 01:47:02
Temat: Re: kobieta zmienna jest ;-)
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun w postku <5...@n...onet.pl> :
> Natek
> news:xn0dgaqubzcdim007@news.onet.pl
> > Chciałabym poznać Twoje zdanie - chcesz zanegować powyższe czy
> > uzupełnić?
>
> Zacznijmy od tego, że tych dwoje będzie lub nie będzie
> z sobą w przyszłości prawdopodobnie z zupełnie innych
> powodów niz to co tu piszemy/nie piszemy.
> Ale szkoda by było to zbagatelizować bo rzecz dotyczy
> "stylu" bycia razem, więc przeprowadziłem małe dzielenie
> włosa na czworo.
>
> Zobacz co o tym sądzisz.
> Wyobraźmy sobie takie myślenie:
>
> Nie mam do siebie zaufania
> (nieważne dlaczego - bo taki jestem "z domu",
> bo partner wpędził mnie w kompleksy)
> =staram się udawać kogoś kim nie jestem.
>
> Staram się udawać kogoś kim nie jestem=
> =trudno mi być blisko z kimś,
> otworzyć się (bo musiałbym być sobą),
> i nie mogę oczekiwać tego samego
>
> Trudno być mi z kimś blisko
> =trudno innej osobie być ze mną blisko
>
> Nie wiem co się dzieje z partnerem
> partner nie wie co się dzieje ze mną.
>
> Nie czuję czy partnerowi jest ze mną dobrze czy nie,
> zastanawiam się czy partnerowi mogłoby być z kimś lepiej.
>
> Zgłaszam partnerowi problem braku zaufania
> partner (który nie wie co się dzieje ze mną)
> odpowiada w sposób pogłębiający problem.
>
> > Gdybym chcial/a
> > cos przed Toba ukryc tobym to zrobil/a.
>
> Rozwiązanie może być pośrednie - staram się jak mogę
> chcę być jak najlepszym - partner/ka jest ze mną
> ponieważ się staram. Im bardziej się staram
> tym większą mam pewność, że mogę komuś zaufać.
> Jak bardzo ale to bardzo się postaram
> to może się to nawet udać - nie przeczę.
>
> Może być bardziej bezpośrednie - próbuję odnaleźć
> zaufanie do siebie, jeśli je odnajdę nie boję się,
> otwartości, bliskości oczekuję tego samego i skoro
> nie muszę się oszukiwać wiem czy to dostaję czy nie.
> Wiem co czuje partnerka a co nie.
> Gdy część granic między mną a partnerem znika
> "problem zaufania" znika także.
>
> Nawiasem każdy widział chyba pary, które są
> ze sobą szczęśliwe (i bardzo się dla siebie starają)
> a każde to odrębny świat
> nieprzystępny w dużym stopniu dla drugiego typu:
> "mój mąż nigdy nie widział jak robię sobie makijaż"
>
> I każdy widział takie pary powiedzmy bardziej
> "symbiotyczne" typu (przerysowując):
> "Zabierz mnie z tej imprezy, bo ten facet
> za bardzo mi się podoba."
>
> pozdrawiam
> vonBraun
> PS.Sorki za skróty myślowe ale pewnie nie przeszkodzi Ci to.
Dzięki, że się rozpisałeś.
Niby jeszcze jestem przytomna, ale zastanowię się nad tym jutro,
a raczej dzisiaj, ale później...
:)
Natek
|