Data: 2005-02-12 15:32:24
Temat: Re: kobiety i partner
Od: "fata" <f...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Jesus wrote:
> Znałem jedną, kobietę która miała uprzedzenia do niezaradności.
> Myślę, że wyrobiły się one u nie dlatego, że ktoś jej to wytykał u
> niej.
I na zasadzie, ze w innych najbardziej draznia nas nasze wlasne wady i
niedoskonalosci.
> raz jak spotkaliśmy rozstrzęsioną
> kobietę na dworcu kolejowym ona ją zaatakowała wręcz, bo zobaczyła w
> niej fajtułapę nie umiejącą zorętować się co jest gdzie.
A to juz niezdrowa reakcja. I brak kontroli nad soba.
Bardziej fobia niz uprzedzenia.
> Jak widzę jak ktoś sobie z czymś nie radzi, taki "Jasio fasolizm" to
> wręcz wywołuje to u mnie sympatię, a nie złość.
Mowisz o "fasolizmie" u Twych partnerek lu ew. partnerek, czy u wszystkich?
Zastanawiam sie tylko, kiedy ta niezaradnosc zaczelaby Ci przeszkadzac...
Przeciez to meczace, kiedy ktos obarcza Cie wlasnymi problemami, wymaga
podjecia decyzji za niego i czeka, kiedy najpierw Ty wyrazisz swoje zdanie,
by za chwile z nim sie zgodzic.
> Dlatego myślę, że to uprzedzenie, ale jeśli wszystkie kobiety tak mają
> to ja się zacznę zastanawiać? ;)
Nie wszystkie.
Kurcze, uwazam sie za zaradna kobiete. Nie mam 18 lat i smiem twierdzic, ze
dam sobie rade wszedzie, gdzie mnie zycie poniesie. Sama. I ze wszystkim.
Nie ma w tym ani kokieterii, ani przesadnego feminizmu.
Od partnera oczekuje zaradnosci, ale nie ZA MNIE.
I paru innych rzeczy.
Nie chce sielanki.
Raczej rownowagi miedzy gwaltownymi burzami a spokojem i harmonia.
Dopasowania i niedopasowania.
To chyba wynika z mojego charakteru i pewnego rozchwiania emocjonalnego. Ze
skrajnosci w skrajnosc.
Eee... zapedzam sie w jakies dziwaczne myslenie.
Dosc psychologii na dzis.
fata
|