Data: 2001-05-24 12:31:43
Temat: Re: lek przed ......
Od: Joanna <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 3...@n...vogel.pl, spider at s...@c...pl wrote on 23-05-01
19:54:
>> A mozna przeciez powiedziec: "Kocham cie, ale twoj brak zaufania sprawia
> mi
>> przykrosc i bol. Nie chce zle sie czuc. I nie chce, by moja milosc byla
> dla
>> ciebie obciazeniem. Odchodze chociaz cie kocham. Odchodze bo cie kocham."
>
> hmm...a czy w ten sposob nie rani sie tej drugiej osoby? Odchodzac?
Jak to rani? Przeciez ta druga osoba nie chce nas, nie chce naszej milosci
(w opisanym przypadku), nie potrafi zaufac. Wiec rani nas.
>
>> Ja sie ciagle ucze - kazdego dnia. To sie zaczyna od przedmiotow - od
> tego,
>> zeby nie gromadzic zanadto, nie rozpychac szafy nowymi ciuchami, nie jesc
>> tylko dlatego, ze czuje sie samotna itd.
>
> Moim zdaniem wlasnie trzeba byc wtedy przy takiej osobie. Wspierac ja swoja
> obecnoscia i nie martwic sie, ze nie odwzajemnia uczuc, ze sie boi. Wg mnie
> w koncu taka osoba sie przelamuje. Oczywiscie kazdy przypadek jest
> indywidualny, ale nie skazujmy w ten sposob zranione osoby na samotnosc i na
> brak milosci do konca zycia.
> Nie rozumiem jak mozna od takiej osoby odejsc. Nawet jesli nie milosc, to
> przyjazn, trzeba dowiesc, ze jest sie godnym zaufania i nie utwierdzac jej w
> przekonaniu, ze wszyscy w koncu odchodza.
> Pozdrawiam
Powiem tak - bylam w takiej relacji troche czasu. Wszyscy mnie podziwiali a
ja czulam sie coraz bardziej zraniona brakiem zaufania i milosci. Ciagle
dawalam, dawalam, dawalam, a bylo coraz gorzej. Bo on to widzial i mial
poczucie winy, ze sam nie moze dac. Odeszlam - wlasnie tak, jak napisalam.
Odeszlam mowiac: kocham cie, ale przeciez nic na sile. Dzisiaj jestesmy
dobrymi przyjaciolmi. Bardzo dobrymi. To doswiadczenie mnie przekonalo. Bo
on sie zaczal zmieniac. Powolutku, powolutku, ale cos tam w srodku drgnelo.
Bylismy sobie do czegos potrzebni. Na ten krotki czas, na chwile.
Nie mozna kogos oswoic wbrew jego woli.
Pozdr.
Joanna
|