Data: 2003-08-08 10:33:30
Temat: Re: moja przyjaciółka...
Od: "" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Swiadomie nie akceptuje tego do czego doprowadzila (i ~zwalcza
> wszelkie realne przeslanki) oraz obawia sie, ze ktos (Ty) moglby
> 'zmuszac' ja do uswiadomienia sobie w pelni wlasnej sytuacji, ktora
> jakby 'po cichu' (co swiadomie 'odpycha') ocenia jako 'nedznawa'.
Tak racja! z tym, ze ona wiele razy w chwilach zalamania pytala mnie sie: Monia
jak ja bede zyc? takie chwile szczerosci zdarzaja sie u niej nieczesto i
ucieszyla mnie ta otwartosc.
>
> Aby jej pomoc w taki sposob w jaki ona se prawdopodobnie tego
> zyczylaby, musialabys doprowadzic do zmiany jej sytuacji...
> ale nie jestes skutecznie zadzialac (zaltwic przyjazd tatusia?)...
> no chyba ze ew. modlic sie i miec nadzieje. ;)
ja ja wspieram, choc nie potrafie sie z nia zawsze zgadzac. zachecam ja do
czytania ksiazek, spotkan z ludzmi, moze jakiejs terapii dla samotnych matek -
ja nic nie interesuje...
>
> > przyjelam na razie postawe - odpusc sobie, ale nie wiem, czy to
> > najlepsze wyjscie
>
> Chyba najlepsze, chociaz zalezy pewnie kto ocenia. ;)
odpuszczam sobie telefon przez kilka dni, ale i tak mysle o niej i zastanawiam
sie co u niej slychac...
czy napisalam cos konstruktywnego? chyba jeszcze bardziej zamotalam....
Monika
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|