Data: 2005-02-18 13:26:13
Temat: Re: napiszcie coś :(
Od: "pogubiona" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
boszzzz Asmira czytając twoje wypowiedzi jak bym siebie czytała
nie wiem jaki sens ma taki związek , nie wiem,
może mamy się stać silne , albo zwariować ... zupełnie już nie wiem
jedno jest pewne - w takim związku trudno być szczęśliwą - ja przynajmniej
nie jestem
wiem, wiem zaraz będzie 100 komentarzy że szczęście jest w nas, że partner
nie jest odpowiedzialny za nasze szczęście itd...
ale ja w tej chwili nie jestem w stanie tego zrozumieć i być taka mądra jak
panie które się tu wypowiadały
zachowanie mojego męża coraz bardziej spycha mnie w własny, prywatny świat
w którym on już nie ma udziału , jednocześnie uczucie osamotnienia jest tak
silne że pojawia się tęsknota za związkiem z mężczyzną któremu była bym
bliska, który cieszył by się z mojej obecności i któremu była bym potrzebna
Wiem że to chore być w związku i marzyć o związku ale ja tak to odczuwam,
zniknęły też gdzieś moje marzenia o drugim dziecku bo wiem że ze swoim
smutkiem po porodzie musiała bym radzić sobie sama, że nie było by na nic
czasu itd.
na razie jestem w zawszeniu, wymyślam sobie coraz to więcej zajęć ale to i
tak nie pomaga
nie wiem jak będzie
>
> > <rezygnacja> Czas się z tym pogodzić, że on być może po prostu obawia
się
> > takich emocji i będzie je od siebie odsuwał, wyszukując tematy
> zastępcze...
> > </rezygnacja>
> >
> Masz rację, Margola.
> Mam w domu dość podobnego mężczyznę. Zrobi wszystko, byle nie musieć
> rozmawiać/myśleć/rozprawiać się z trudnymi rzeczami.
>
> Kiedyś mieliśmy naprawdę trudną rodzinną sytuację. Mój ojciec próbował
zabić
> mamę, mama w tym czasie rozmawiała ze mną przez telefon. Słyszałam całą
> rozgrywającą się scenę i nie mogłam nic zrobić. Dla mnie było to sytuacja
> ekstremalna, która sprowadziła mnie do granicy zdrowia psychicznego. A mój
> mąż jedyne co wtedy zrobił to opowiedział mi dowcip, taki głupi, że przez
> dłuższą chwilę nie mogłam wyjść z szoku, że można w taki sposób "wspierać"
> żonę. Dodam tylko, że zdarzenie skończyło się dla mnie półrocznym
> zwolnieniem lekarskim i leczeniem psychiatrycznym.
>
> Minęło kilka lat.
> W sumie w pojedynkę walczę o to, by nasza rodzina miała z czego żyć.
Jestem
> u kresu wytrzymałości fizycznej, psychicznej. Trzy i pół roku bez urlopu.
W
> międzyczasie urodziłam drugie dziecko. Próbuję tłumaczyć mężowi, że już
nie
> daję rady, że może poczuł się odpowiedzialny i nie zarabiał okazyjnie,
tylko
> regularnie, żeby dał nam kawałek poczucia bezpieczeństwa. A ten mi zaczyna
> coś mówić o śwince morskiej, że właśnie skończyła się jej sałata. No
kurde,
> dobrze, że u nas ciężko się otwiera okna, bo normalnie miałam ochotę
> wyskoczyć.
>
> A.
>
> (no to się publicznie wyżaliłam ;) )
>
>
|