Data: 2009-11-21 09:51:20
Temat: Re: o spiskach spiskowo
Od: "Robakks" <R...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Stalker" <t...@i...pl>
news:he483c$nst$1@news.interia.pl...
> Czyli kiedy idee zaminiają się w idee fixe?
> Albo: Jak zostałem ofiarą spisku prawicowych publicystów, majacego na celu
> utworzenie lepszego, rozsądniejszego świata...
>
> Zaczęło się od Korwina-Mikke. Lubię czytać jego felietony. Ale od jakiegoś
> czasu zaczęło mnie w nich uderzać wprost obsesyjne dopatrywanie się
> AGENTÓW. Wszędzie byli agenci, doszło do tego że kryzys w UPR miał być też
> sprawą agentów... Stąd nowa partia. (Gdyby ktoś nie wiedział od niedawna
> można zapisać się do Platformy JKM).
>
> Pomyślałem sobie: Jak to jest że człowiek dysponujący "cybernetycznym"
> umysłem jednocześnie tak bardzo potrafi popaść w swoistego rodzaju
> obsesję?
>
> Potem był Michalkiewicz. Trafiłem na niego z blogu Korwina-Mikke Na
> początku czytałem jego felietony dotyczące gospodarki, później niestety
> trafiłem na te "obsesyjnie żydowskie". Pomyślałem sobie dokładnie to samo
> co o Korwinie... Świetny analityczny umysł i ta idee fixe....
>
> Nie mogłem spać po nocach, pytanie "dlaczego?", wciąż zaprzątało mój
> umysł, czytałem coraz więcej i więcej pana M. i pana K-M., starając się
> wydobyć ukrytą prawdę...
>
> I wtedy pojawił się artykuł Ziemkiewicza dotyczący Giedroycia. Znalazłem
> go niby przypadkiem szukając informacji na temat UPR i panów M i KM.
> Ziemkiewicz był przez pewien czas rzecznikiem prasowym UPR i odszedł ze
> stanowiska, ponieważ jak sam twierdził "UPR okazało się nie partią, ale
> zbiorowiskiem ludzi ogarniętych pewnymi szalonymi ideami".
>
> Bratnia dusza pomyślałem! A kiedy w RP przeczytałem artykuł, w którym
> Ziemkiewicz pisze:
>
> "Trudno podejrzewać, by Redaktor (Stalker: Giedroyć), u którego
> antyklerykalizm miał charakter wręcz pogłębiającej się z wiekiem obsesji
> (podobnie skądinąd, jak u Dmowskiego antysemityzm ? niesamowita sprawa,
> jak umysły do bólu ścisłe, racjonalne i logiczne potrafią zarazem w pewnym
> obszarze fiksować!)"
>
> Wiedziałem już, że to nie może być przypadek! Wiedziałem już, że te
> felietony są tylko zasłoną dymną, przynętą, która miała zainteresować mnie
> tematem, dać do myślenia, pokierować na właściwe tory. Kiedy przeczytałem
> artykuł Ziemkiewicza osiągnąłem drugi stopień wtajemniczenia, brakowało mi
> jedynie ostatniego kroku, swoistego "wyznania wiary", odnalezienia
> odpowiedzi na pytanie:
>
> Dlaczego? Dlaczego tak świetne analityczne umysły mają takie problemy z
> syntezą? Czy to brak umiejętości syntezy? Czy też może ich nadmiar?
> Swoista hipersyntezja? Dlaczego po precyzyjnym rozłożeniu zegarka na
> części nie potrafią złożyć go z powrotem, w gmatwaninie śrubek i kółek
> zębatych, będących wszak jeszcze przed chwilą zwykłym zegarkiem, widząc
> teraz kosmiczny pojazd?
>
> Nie będę ukrywał, że zacząłem już wątpić, ale wtedy na grupie dyskusyjnej
> spotkałem Robakksa. Czy to przypadek, że przybrał on pseudonim
> tajemniczego księdza, symbolu przewodnika zbłąkanych i zagubionych
> Polaków? Jego obsesja na punkcie alefitów, obecnych wszędzie i zawsze dała
> mi do zrozumienia, że nie mogę się poddawać...
A co to jest konkretnie alefia urojeniowa
i jakie ma symptomy (objawy)? :-)
Co tę chorobę wywołuje i kto za tym stoi? :)
Edward Robak* z Nowej Huty
~>°<~
miłośnik mądrości i nie tylko :)
> Rzuciłem się zatem na ksiażki Ziemkiewicza, ufając że znajdę w nich
> kolejne wskazówki i podpowiedzi. Poszedłem do biblioteki i wtedy... nie
> uwierzycie... obok książek Ziemkiewicza znalazłem "Wahadło Foucalta",
> niesamowite studium rodzącej się idee fixe:
>
> I znalazłem odpowiedź:
>
> "...Kiedy wymienialiśmy się płodami naszej wyobraźni, wydawało się nam, i
> słusznie, że wykorzystujemy skojarzenia niedopuszczalne, że dokonujemy
> jakichś dziwacznych połączeń, którym wstydzilibyśmy się dawać wiarę -
> gdyby je nam przypisano. Dodawało nam otuchy uzgodnienie - milczące, jak
> wymaga etykieta ironii - że parodiujemy logikę tamtych. Ale w czasie
> długich przerw, kiedy każdy z nas osobno gromadził materiały do wspólnej
> pracy, ze spokojnym sumieniem, gdyż w przekonaniu, że zbiera fragmenty,
> które złożą się na parodię mozaiki, nasze mózgi przywykły wiązać bez
> ustanku wszystko ze wszystkim, a to wymagało pewnych nawyków, jeśli miało
> się dokonywać automatycznie. Sądzę, że na pewnym etapie znika różnica
> między nawykiem udawania, iż się wierzy, a nawykiem wierzenia.
> Tak dzieje się ze szpiegami. Przenikają do tajnych służb wroga,
> przyzwyczajają się myśleć jak on, jest to dla nich jedyny ratunek, ale nie
> ulega wątpliwości, że po jakimś czasie przechodzą częściowo na drugą
> stronę barykady, bo staje się ona ich stroną. Albo z tymi, którzy żyją
> samotnie, mając tylko psa za towarzysza; rozmawiają z nim od rana do
> wieczora, z początku starają się zrozumieć jego logikę, potem utrzymują,
> że to pies zrozumiał ich logikę, najpierw spostrzegają, że jest nieśmiały,
> potem że zazdrosny, jeszcze potem że drażliwy, a wreszcie zaczynają bez
> ustanku się na niego złościć i urządzać sceny zazdrości. Są pewni, że pies
> upodobnił się do nich, ale to oni upodobnili się do swojego psa, są dumni,
> że go uczłowieczyli, ale w istocie sami się spsili..."
>
> "... wszyscy trzej zatracaliśmy stopniowo tę intelektualną trzeźwość
> spojrzenia, która pozwala odróżniać podobne od tożsamego, metaforę od
> samej rzeczy, zatracaliśmy tę tajemniczą, olśniewającą i piękną
> umiejętność, dzięki której zawsze potrafimy powiedzieć, że ten a ten
> zbydlęciał, ale nie sądzimy, by wyrosła mu sierść i kopyta, podczas gdy
> szaleniec myśli "zbydlęciał" i natychmiast widzi, iż tamten szczeka albo
> chrząka, albo pełza, albo lata..."
>
> Już teraz wiem co chieli mi przekazać publicyści, jaki plan przyświeca ich
> tajnemu stowarzyszeniu...
>
> Stalker, muszę kończyć, przed hotelem zaparkowały dwa czarne samochody,
> nie wiem jak się dowiedzieli, nie wiem czy uda mi się wymknąć...
|