Data: 2008-08-18 10:33:50
Temat: Re: pełnym głosem
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Don Gavreone pisze:
> Z jednej strony język polski nie jest tak dobrze ustawiony, jak np.
> angielski czy węgierski.
> Angielski jest rytmiczny i dobitny, niespecjalnie trzeba podnosić głos,
> że uzyskać efekt mówienia pełnym głosem.
> Węgierski wymaga za to wyraźnej artykulacji, skorelowanej z dużym
> wysiłkiem mięśniowym i też nie wymaga podnoszenia głosu.
> A polski jest miękki, łatwo popada w niedbałość, co kompensuje się
> głośnością. Trudno w nim uzyskać taki efekt jak w tych dwóch językach.
E, sam wykoncypowałeś taką teorię? Aż trudno mi się do tego
ustosunkować, bo nie bardzo rozumiem, szczerze mówiąc. Muszę to jakoś
przetrawić. :) A taki np. angielski amerykański nie popada w niedbałość
i nie kompensuje tego głośnością wg Twoich obserwacji? Pytam Cię jako
specjalistę, sama sobie tylko gdybam i próbuję się domyślić, o co Ci
chodzi. ;)
To, że z polskiego robi się papkę, to wiem, bo niestety znaczenie
dobitnych pojęć się dewaluuje poprzez nadużywanie, które z kolei wynika
z niezrozumienia znaczenia słów.
A tak poza tym to myślę, że to jest zupełnie inny temat, który chyba nie
ma związku z "pełnym głosem' w sensie psychologicznym.
> Z drugiej strony Polacy to w większości potomkowie chłopów w drugim czy
> trzecim pokoleniu. Wykorzenieni, wrzuceni w miasta, więc niepewni.
> Brak pewności siebie nadrabiają hałaśliwością.
Być może. Chociaż ja nie dopatrywałabym się w tym nadrabiania braku
pewności siebie, tylko złożyłabym raczej to na karb pewnej
nieświadomości, która sprzyja spontanicznemu zachowaniu, braku
zahamowań. Człowiek bardziej wykształcony zazwyczaj bardziej się
kontroluje i raczej taką zależność bym tu widziała. Im więcej wiesz, tym
bardziej uważasz. :)
Ewa
|