Data: 2004-09-20 18:01:06
Temat: Re: pytanie do mężatek
Od: "Crony" <a...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> > Jeszcze raz powtórzę - na świecie jest wielu krzywdzących, którzy czynią
źle
> > bez "konkretnego powodu" a tylko z własnej niegodziwości, z własnego
egoizmu
> > i bezduszności. Wielu jest też ludzi skrzywdzonych, którzy na krzywdę
jaka
> > ich spotyka w żaden sposób nie zasłużyli....
>
> Pomijajac podniesiona przezCiebie kwestie dzieci bitych przez rodzicow,
> postepowanie doroslych wobec doroslych w rodzinie mozna wyjasnic moze
> nie zasluzeniem na krzywde, ale tym, ze "uczymy ludzi, jak maja nas
> traktowac". Gdyby uderzona kobieta natychmiast postawila warunki,
> odeszla, pokazala, co o tym sadzi, drugiego pobicia juz by nie bylo.
Gdyby swiat byl taki prosty....to nie byloby wcale patologicznych rodzin.
Niestety sytuacje w zwiazkach bywaja znacznie bardziej skomplikowane i tego
rodzaju proste recepty na "dobre zycie" czasem zupelnie nie przystaja do
okreslonych przypadków lub tez sa zupelnie nieskuteczne. Uderzona kobieta
nie zawsze tak naprawde moze odejsc/ma gdzie odejsc/chce odejsc...
> Jeśli nie zgadzasz sie z
> > powyższym zdaniem, to faktycznie uważam, że dalsza nasza dyskusja jest
> > bezcelowa. Mam tylko nadzieję, że podobny do Twojego sposób myślenia nie
> > jest udziałem prawników - nie chciałbym znaleźć się w sytuacji, gdy
zostanę
> > przez kogoś skrzywdzony (np. pobity/okradziony) a sąd orzeknie, że czyn
> > krzywdzącego mnie był widocznie reakcją na jakąś blizej niesprecyzowaną
> > (nieświadomą?) "akcję" z mojej strony ...więc o winie/karze nie może być
> > mowy.
>
> Widzisz, jak 'pieknie' zmieniasz bieg dyskusji? Od zdrady gladko
> wskoczyles na przemoc, a teraz mieszasz psychologie z prawem karnym. W
> ten sposob trudno sie rozmawia, gdy jedna strona stara sie trzymac
> tematu, a druga, z braku argumentow, wsiada na wysokiego konia demagogii.
Albo nie nadazylas za biegiem dyskusji albo chcesz mnie w swoim starym stylu
zdyskredytowac zarzucajac demagogie z która moja wypowiedz nie ma nic
wspólnego. Jako, ze o zla wole nie chce Cie posadzac, uznam, ze w gre
wchodzi tylko pierwsza opcja - a wiec tlumacze...
Ta czesc dyskusji dotyczy ogólnego problemu swiatopogladowego - czy
postrzegac bieg rzeczy tylko poprzez zasade akcja-reakcja abstrahujac od
pojec zwiazanych z moralnoscia czy tez godzic oba sposoby postrzegania. Ja
opowiadam sie zdecydowanie za opcja druga - stad mój przyklad. Uwazam zatem,
ze ani w psychologii ani w prawie karnym ani w innych dziedzinach zycia NIE
WOLNO abstrahowac od pojec dobra/zla, krzywdy/winy....bo dochodzi sie
wówczas do absurdu...
Jesli kazdy czyn bedziemy pojmowac jako wydarzenie obojetne moralnie, jako
tylko i wylacznie "reakcje" na jakas "akcje"-
zatrze sie zupelnie granica miedzy katem a ofiara, gwaltem a miloscia,
przemoca a pomoca....
Nie mozna - nawet w najbardziej liberalnych dywagacjach odbiegac,
abstrahowac od pojec dobra i zla.
Nie znaczy to, ze nie mozna doszukiwac sie "okolicznosci lagodzacych" dla
sprawcy, czy tez "okolicznosci obciazajacych" dla ofiary. Ale wyjsc trzeba
od podstaw - od stwierdzenia, ze zdrada sama w sobie jest zlem, ze
zdradzajacy postepuje zle, a zdradzany cierpi....Dopiero, gdy stwierdzi sie
ten prosty fakt moralno-logiczny, mozna zaczac szukac "odcieni szarosci"....
|