Data: 2005-01-14 11:56:10
Temat: Re: rozwód a dzieci...
Od: "Bridget" <b...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Użytkownik "Dariusz Drzemicki" <d...@a...com.pl> napisał w wiadomości
> news:cs812g$ml4$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Czy tutaj chodzi o maltretowanie?
>
> Nie wiemy.
> I autorka postu inicjującego ma prawo nie pisać o przyczynach rozpadu, bo
> ona nie pyta, co z tym faktem zrobić.
> Decyzję podjęła, co zaznaczyła na wstępie, więc nie chodzi jej o to, jak ją
> zmienić.
> Ona pyta jak rozmawiac o tym z dziećmi.
> Weź, proszę to pod uwagę, że Twoje rady mogą być przez nią uznane za
> zbędne, bo nie dotyczą jej problemu.
> Monika
-------
Czytam uważnie to co piszecie i bardzo dziękuję za wszelkie
informacje, rady i zdania. Także te, z którymi nie do końca się
zgadzam - np. Twoje Dariuszu. Ale tak jak ja szanuje twoje zdanie, ty
uszanujesz mam nadzieje moje.
Tak. Decyzje już podjęłam. Mój mąż też się z nią zgadził (przynajmniej
tak mnie zapewnił kiedys).
Co do przyczyn - długo by o tym (jak o każdym zapewne małżeństwie)
opowiadać. Nie, nie bylam maltretowana fizycznie. Wystarczyło znęcanie
sie (tak mogę to nazwać z perspektywy czasu) psychiczne/emocjonalne),
zerowe niemalże zainteresowanie moją osobą, sprawami, które
zajmują mnie tylko, a powinny nas wspólnie (często błahe i banalne byc
moze), nie okazywanie żadnego szacunku dla tego co robie i robilam,
takze dla tego co robie - by utrzymac ten zwiazek przy "zyciu" - m.
in. dla dobra dzieci wlasnie. Przyzwyczailam sie nawet do tego, ze ja
mam obowiazki - a moj m. prawa...
To tylko kilka rzeczy, z tych ktore doprowadzily do upadku. Mozna to
nazwac niedopasowaniem sie - lub tez inaczej.
Nie - nie obwiniam tylko jednej strony za to. Jak słusnzie zauwazono -
rozpad malzenstwa to porazka 2 osob. Tak - jest to nasza porazka, nie
jestem tez pewnie bez winy. Najbardziej zalezy mi na tym by uchronic,
na tyle na ile mozna, przed calym tym zlem, nasze dzieci. I tu jeszcze
raz dziekuje za wszelkie wypowiedzi.
Nie, nie mam zamiaru oszukiwać dzieci że tatuś wyjeżdża.
Nie, nie mam zamiaru traktowac je jako karte przetargowa w
czymkolwiek.
Nie, nie mam zamiaru zabraniac jemu ani im czegokolwiek (np.
kontaktow) i przedstawiac go w zlym swietle. Dobrze wiem, ze zawsze
będzie ich ojcem i mam nadzieje, ze stanie na wysokosci zadania takze
wtedy, gdy nie bedziemy razem. Podobnie jak i ja chce stanac na wysokosci
zadania.
Jedyne na czym mi naprawde zalezy to ich dobro i zrobie wszystko by
ucierpialy jak najmniej lub wcale (o ile to mozliwe) - ale nie w tym
zwiazku, w ktorym nie ma juz nic poza czarnymi stronami.
--
pozdr.
B.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|