Data: 2005-01-16 17:00:42
Temat: Re: rozwód a dzieci...
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Andrzej Garapich wrote:
>
> Przeróżne rzeczy przychodzą nam do głowy. Ale jakie jest wyjście?
> Przestać się przejmować?
Byc moze tak trzeba, nie wiem. Skoro jednak bledne kolo trwa,
a przyjaciolka bliska, to moze sie powtorze: skonsultujcie sie
Wy. Fachowiec doradzi Wam, jak spowodowac, zeby i ona
poszukala fachowej pomocy.
> Żeby była jasność - z NIM zerwaliśmy wszelkie kontakty.
Stabilnosc w tym wzgledzie wydaje mi sie byc na miejscu.
>>Skoro to Wasza przyjaciolka, to moze warto sie skonsultowac z
>>fachowcami? Al-Anon albo sensowny terapeuta?
> Mąż przyjaciółki odmawia wszelkiej pomocy terapeutycznej.
> Stoi na stanowisku, że to żona zwariowała, jest pod wpływem
> złych przyjaciól, którzy ją buntują.
Ale to ona potrzebuje pomocy terapeutycznej! On tez, pewnie,
ale to jej chcecie pomoc, a sami nie potraficie.
>>Tak mi sie tylko skojarzylo, moze nie mam racji.
> Nie wiem, wydaje mi się, że nie. Sami od dwóch lat prawie
> żyjemy z tym problemem (to jest naprawdę bliska przyjaciólka)
Odnosze wrazenie, ze stanowicie 3 (Wy, ona, on) ogniwa jednego
(byc moze jeszcze bardziej zlozonego) mechanizmu. Czesto jest
tak, ze dopoki ktorys trybik sie nie zlamie (nie zbuntuje),
nie ma szans na wyjscie ze schematow. Skoro ona nie umie, to
moze Wy zdolacie?
Powodzenia.
Dominika
|