Data: 2002-05-08 08:27:23
Temat: Re: skad sie to bierze ze feminizm znaczy rozbicie rodziny
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> napisał w wiadomości
news:abaivd$pr4$3@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości
do
> grup dyskusyjnych napisał:ab8ogu$3ca$...@n...onet.pl...
> > Ależ ja Ci nie każę rezygnować... Ja po prostu próbowałam Ci coś
pokazać,
> > żebyś mogła widzieć nie tylko czybek swojego feministycznego nosa
>
> Oj, Joanno, jak Cię cenię, tak muszę napisać - teraz to napisałaś głupotę
> totalną.
Czasem zdarza się każdemu napisać coś głupiego, ale nie sądzę, by to było
akurat tym razem ;-)
> Ty owszem mi nie zakazujesz, ale gdyby nie feminizm, który tak Ci się nie
> podoba, i który mnie zindoktrynował (ale chyba nie tylko mnie, jeśli wziąć
> pod uwagę, jak Twoje pseudoekonomiczne argumenty zostały obalone przez
inne
> osoby), to zakazano by mi pracy, wykształcenia i zarządzania swoją
> własnością (oraz głosowania i "paru" innych rzeczy). Naprawdę tego nie
> chwytasz czy starasz się tak dopasowywać argumenty, by pasowały one do
> Twojej teorii?
?? po pierwsze moje argumenty nie zostały obalone... To, że na rynek pracy
ma wpływ jeszcze kilka czynników nie świadczy w żaden sposób o tym, że
czynnik przeze mnie wymieniony jest bez znaczenia.
Ja nigdzie nie twierdzę, że kobieta nie ma prawa korzystać z zaistniałej
rzeczywistości - i owszem powinna nawet.
Po co np. kobiecie wykształcenie? Kiedyś był taki dowcip,ze dziewczyny idą
na studia na politechnikę, żeby męża złapać... Otóż wydaje mi się, że
łatwiej jest utrzymać związek w którym oboje partnerzy mają podobny sposób
myślenia i wykształcenie jest pewnym tego miernikiem... Mąż powinien mieć o
czym rozmawiać z żoną - nie tylko o dzieciach... gotowaniu, haftowaniu,
robieniu na drutach czy sprzątaniu... Po prostu partnera trzeba mieć
takiego, żeby było z nim o czym na starość rozmawiać...
A własność? W małżeństwie jest współwłasność... no poza pewnymi wyjątkami +
ewentualnie intercyza... Małżonkowi nic nie wolno bez zgody żony... W
szczególności nie wolno mu nic sprzedać (samochodu, domu), czy też zaciągnąć
kredytu...
> > Pozwól, że daruję sobie dalsze przekonywanie. W obecnym stanie umysłu
> > (indoktrynacja) i tak nie zrozumiesz...
>
> Wiesz, mam znajomego, co jak mu braknie racjonalnych argumentów, bo
> wszystkie poprzednie zostały obalone, to mówi "Nie będę z tobą dyskutować,
> bo ty głupi/głupia jesteś"...
> Okazuje się, że to nie jest odosobniony przypadek.
Ależ ja w żadnym momencie nie twierdziłam, ze jesteś głupia... Po prostu
stwierdziłam, że moje argumenty i tak do Ciebie nie trafią, więc nie ma
sensu dawać kolejnych... A w sytuacji w której nie chcesz mnie uszczęśliwiać
na siłę i ja nie chcę Ciebie, to to jest bez znaczenia, czy się
przekonamy... To jednak może mieć znaczenie wtedy gdy np. pojawi się nowa
ustawa obciążająca bardziej kobiety (jak np. zwiększenie wieku emerytalnego,
a może mnie to kiedyś dotyczyć)...
> A jeśli chodzi o mój umysł, to jest on w świetnej formie, dzięki
> intensywnemu treningowi, po kilka-kilkanaście godzin dziennie, właśnie w
> pracy :-)
A czy ja podważałam gdzieś Twoją fachowość w pracy?
> > Hmm... Oczywiście są takie egoistki, które nawet sobie dziecko z byle
kim
> > zrobią byleby nie wiedział, że to jego i się nie wtrącał, bo one chcą
mieć
> > dziecko, ale męża nie... Może nie znam takiej osobiście, ale jest taka
> osoba
> > z polskiego światka aktorskiego... IMO jak kobieta wpada na taki pomysł
to
> > powinno się ją poddać leczeniu psychiatrycznemu.
> > Pozostałe przypadki to wyjątki od reguły.
>
> A co z wieloma kobietami porzuconymi z dziećmi przez mężczyzn? (i mogę się
> założyć o dużą melbę, że jakby policzyć, to tych porzuconych jest więcej
niż
> takich, które świadomie decydują się na samotne macierzyństwo). Też
powinno
> się je poddawać leczeniu psychiatrycznemu?
> Wiesz, żenujące dla mnie jest to co piszesz.
Ja nigdzie nie napisałam, że to są sytuacje wyjątkowe. Napisałam że to są
wyjątki od reguły... Oczywiście że kobieta która straciła męża, lub jeszcze
jest panną nie powinna się wyprowadzić pod most i tam egzystować... Powinna
móc na siebie zarobić i na dodatek powinna być opłacana za swoją pracę tak
jak każda inna osoba, która tę pracę by wykonywała.
> > Hmm... Pracowałam jako nauczycielka także w szkole, gdzie było mniej
> więcej
> > tyle samo mężczyzn nauczycieli, co kobiet i to była naprawdę pod tym
> > względem rewelacyjna szkoła...
> > Pracowałam też w szkołach gdzie mężczyźni stanowili jakieś 2 %
> zatrudnionych
> > i wiem, że środowisko kobiet nie jest naturalnym środowiskiem człowieka.
>
> Oczywiście, bo kobieta, to nie człowiek, prawda? ;-))
>
> A mówiąc serio, to nie uważam, że jednopłciowość jest dobra dla
kogokolwiek
> (dlatego jestem
> przeciwna zakonom), ale zanim zaczniesz wymyślać, jaki to zły jest
feminizm
> dla nauczycielstwa, spróbuj zrozumieć, co było przyczyną feminizacji tego
> zawodu.
Już to się pojawiło w którymś z postów...
> Zrozum - nie mam zamiaru Cię "wyzwalać", bo dla mnie feminizm, to właśnie
> pozwolenie na bycie czym się chce i posiadanie takich poglądów, jakie się
> chce.
No właśnie nie do końca...
> Ale nie przekonasz mnie, że "kurodomowość" i podporządkowanie się
> facetowi jest dobre dla każdej kobiety a w tym i dla mnie.
Dla mnie tez nie jest dobre... Bo niby z jakiej racji miałabym się
podporządkowywać... Podział ról nie oznacza podporządkowania się facetowi.
> I nie staraj się wmawiać we mnie, że poglądy, które we mnie ewoluowały
przez
> jakiś tam czas to indoktrynacja.
O to jeszcze jest jakaś szansa... jak ewoluowały to znaczy, ze może dalej
ewoluują i się jeszcze zmienią. ;-)
> Nie próbuj zdyskredytować w niegrzeczny
> sposób czyichś poglądów tylko dlatego, że ich nie podzielasz czy nie
> rozumiesz.
Ależ ja nie dyskredytuję - po prostu bronię się przed ich narzucaniem
A jeśli robiłam to niegrzecznie (w odróżnieniu od z lekką nutą złośliwości)
to przepraszam.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
|