Data: 2002-05-07 21:38:53
Temat: Re: szwagier
Od: "didziak" <d...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Napisała Perełka moja, Beata <b...@p...onet.pl>, odpisuję
zatem co następuje:
| Wierzę, że się uda.
| Mało kto tak do końca jest zły.
Widzisz, może wyjdę na pesymistę, ale piszesz ze swojej
perspektywy, że jak logiczne, to On zrozumie, itp...
A taki gad jeden z drugim po prostu w twarz Ci powie: Skoro Wy nie
macie pieniędzy, to skąd ja mam mieć? Jestem na rodziców, swoich
nie mam, blebleble...
Może Twoja sytuacja miała miejsce z człowiekiem nie do końca złym.
Ten tutaj (z opowiadań) ma tupet jak wszyscy ludzie razem wzięci z
klatki 15-mieszkaniowej, jest po prostu NASTAWIONY na branie. Jemu
się NALEŻY - jak to napisała Ania w sytuacji z zegarkiem.
Twojemu szwagrowi też przyszłoby na myśl zabierać prezent, żeby
mieć go na własność?
Ja wiem, że rozmowa nie jest złym pomysłem, ale nie wierzę, że to
coś da.
Waliłbym ostrą piłkę: Za darmo umarło. Kup szmatławego
Americanosa, może Cię stać będzie. Trzeba było oszczędzić na
butach.
Z takim chamem nie wychodzą aluzje, delikatne wzmianki...
Mam coś takiego gównianego (bo KIMŚ tego nie nazwę) w swojej
rodzinie. Chodzi o męża kuzynki. Piłka do kosza - MUSI być
oryginalna, szyta skóra, oficjalna NBA, bo jakżeby inna... (stoi
na kartonowym stojaku - cena 170 pln). Jeansy - koniecznie Levis,
przecież inne to szmata i po 3 praniach do wyrzucenia. Buty - z
tego sezonu, nie będzie zimowanych przecież kupywał... głośniki do
wieży - koniecznie kupywane po przesłuchaniu jak brzmią z własnym
sprzętem (w sklepie - autentycznie!)...
Facet 3 lata już nie pracuje (rzucił zaraz po ślubie, którego nie
byłoby gdyby nie podjął pracy!), jest na pieniądzach kuzynki. Dla
niego kuzynka przeprowadziła się do Krakowa ("Tam On łatwiej
znajdzie pracę"), zrezygnowali z kux mieszkanka 2p+k+WC - mieszka
w wynajmowanym pokoju z kuchnią i WC - w adoptowanej suterenie...
Ledwo udało się go po roku nakłonić do sprzedaży limuzyny
2-letniej - Opla Omegi kombi (wszelkie komforty: 2 niezależne
klimatyzacje dla kierowcy i pasażera, skóra, pełna elektronika -
kupiony na fikcyjną firmę, oczywiście na kuzynki nazwisko
zarejestrowaną firmę), sprowadzany z Niemiec (tył lekko
stuknięty). Przez ten rok kuzynka naginała do pracy 3 autobusami,
bo Jej nie dawał auta, a sam na niedzielne obiadki do teściów
(dosłownie 200 metrów!) jeździł limuzyną... Kupił za swoje
pieniądze, owszem - trafił mu się życiowy kontrakt w firmie
leasingowej, której był przedstawicielem przez pewien czas... ale
utrzymywała auto już kuzynka. Za pieniądze po aucie wyrównali
debet na koncie a reszta pójdzie na studia MBA (tak?)... po jego
marnym licencjacie... wieczny leń a chciałby pewnie od razu
prezesa fotel znaleźć po uczelni...
Ostatnio (tak odnośnie jeszcze pracy) wyśmiał swoją szwagierkę,
która nie mogła znaleźć pracy: "Jak to - nie możesz znaleźć pracy?
To jak Ty szukasz? Praca czeka, wystarczy ją brać". Gdy Ona
odparowała mu ("Jak tak mądrze gadasz, czemu sam jeszcze nie
pracujesz?") odpowiedział: "A kto Ci powiedział, że ja szukam
pracy?".
Szkoda słów. A dziewczyna po prostu przy nim marnieje, bo pracuje
po 10 godzin... ;-/
Tak się nauczył - w domu naginały na niego mama z babcią
(wychowywany bez ojca, pączuś)...
Więc zrozumcie, że z takim typem rozmowa nic nie da, jeszcze Was
wyśmieje, jak możecie wymagać, żeby rodzice, a nie on (!) płacili
grosze bo Wy nie pokryjecie... to znaczy tupet przez duże T.
Pozdrawiam
didziak.
|