| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2004-06-01 06:33:16
Temat: Re: ode mnie
Użytkownik "polka" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:c9eufn$d8c$1@inews.gazeta.pl...
> Dziekuję wszystkim za wypowiedzi.
> Musze parę z nich bardzo przemyśleć. Może uda mi się póxniej na niektóre
> odpowiedzieć.
> Teraz chciałabym tylko powiedzieć,że zadałam pytanie, bo nie umiem męzowi
> pomóc. Nazwałam jego kłamstwa patologicznymi, bo notorycznymi do kiedy były
> dało sie wytrzymać. Teraz kłamie nie tylko mnie, ale i rodzinie (nawala , bo
> obiecuje, a nie dotrzymuje słowa), rodzicom, a co gorsza naszym dorastającym
> dzieciom. Nie sposób mi podac przykłady, musicie mi po prostu uwierzyć,że
> jest cięzko.
Dodam wiec jeszcze raz coś.
To wygląda trochę tak: jesteście dwiema różnymi osobami, które zawsze miały
niejaki problem z wytrzymaniem ze sobą sam na sam przez dłuższy okres czasu.
Dopóki mąż intensywnie pracował i miał własną, ściśle wydzieloną sferę życia
związaną z utrzymywaniem rodziny, swoje problemy i odpowiedzialności - póty
istniałą równowaga, każde z Was miało wyraźny punkt skupienia, sferę, w którą
można było szybko "uciec" od problemów wewnętrznych, małżeńskich. I się np.
tam dowartościować. Teraz jego sfera "zewnętrzna" kompletenie się rozsypała i został
zmuszony do tego, by ... siedzieć z Tobą sam na sam w domu ... :)))
Równowagę szlag trafił. I ty go próbujesz "wdrożyć", czyli wciągnąć w sferę,
która należy do Ciebie i w której Ty dyktujesz warunki (bo lepiej stoisz na nogach).
A on nie ma gdzie uciec.
W zamian więc zaczyna uciekać w jakąś fantazję - obiecuje po to, żeby powiedzieć
sobie "jestem potrzebny, zrobię to", ale brakuje mu sił i możliwości na realizację.
Terapia małżeńska dla Was obojga. Tylko nie mów mi, że "on nie chce".
Ty też "nie chcesz" :). Myśle, że rozsądne będzie przyjąć, że Ty też popełniasz
poważne błędy, a wasze małżeństwo nigdy nie opierało się na specjalnie dużej
bliskości. I w tym sensie celem terapii nie będzie leczenie Twego lubego
z kłamstw, bo to jest byćmoże tylko objaw czegoś tam. Będziecie się musieli
cofnąć wiele lat wstecz.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2004-06-01 09:02:26
Temat: to znaczy ja jestem winna?To znaczy uwazacie,ze to ja jestem wszytskiemu winna,ze ja stwarzam
sytuacje,ze on musi kłamać?
Teraz na pewno jestem bardzo rozchwiana emocjonalnie i to raczej nabuzowana
tymi negatywnymi emocjami.
Ale to co, mam nie zwracać uwagi,że kłamie, bo pobrał kilka kredytów bez
mojej wiedzy, bo nawala w pracy, nie wywiazuje się z obitnic niesienia
pomocy rodzinie (konkretnie mojemu ciotecznemu bratu)?
Powinnam przeczekać ten okres i nie szukac rozwiazan?
Usiąśc w kąciku i sie przygladac jak wraca pijany i widzą to dzieci.
Nie pisałam wczesniej, ale kilka miesięcy temu wrócił pijany i mnie zaczął
dusić. Miałam siniaki, pokazałam mu nastepnego dnia, ale nic nie pamiętał.
Do tej pory mnie nie przeprosił.Powiedział,że nie czuje sie winny, bo nie
wie co robił.
Chyba rzeczywiście najlepiej byc bierną matka polka w kaciku siedzącą.
A maczo twardziel niech robi co che. Bo to wszystkiemu winna naiwna kobieta.
polka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2004-06-01 09:18:11
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?
Użytkownik "polka" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:c9hgn2$a86$1@inews.gazeta.pl...
Dziewczyno !
Kto tu mówi: bądź bierna ?
"Naprawdę bardzo kochasz" człowieka, który cię dusił po pijaku i nie czuje się winny
?
Zastanów się ...
Tylko miej świadomość: jeśli decydujesz się mu pomóc - nie mieszaj
do tego swojej rodziny. Obawiam się, że to tylko pogorsza sprawę.
I musisz go skłonić na wspólną terapię. Nieważne, z jakim on tam
idzie nastawieniem. Byleby choć raz poszedł. Byście poszli razem.
Potem będziesz lepiej wiedziała - co robić. Po jego reakcji. On
MUSI chcieć coś zmienić, jeśli nie chce - to nie zmieni. Sama przecież
Was nie wyleczysz :)))
Jeśli zaś chcesz uciec - to uciekaj i się nie oglądaj.
Dużo sił i zdrowia życzę !
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2004-06-01 10:10:06
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?Użytkownik "polka" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:c9hgn2$a86$1@inews.gazeta.pl...
> To znaczy uwazacie,ze to ja jestem wszytskiemu winna,ze ja stwarzam
> sytuacje,ze on musi kłamać?
Tak nie sugerowalem. Ale czujesz sie winna - nie wiem czy slusznie.
Presja jest ze strony srodowiska, koledzy, praca, telewizja.
> Ale to co, mam nie zwracać uwagi,że kłamie, bo pobrał kilka kredytów bez
> mojej wiedzy, bo nawala w pracy, nie wywiazuje się z obitnic niesienia
> pomocy rodzinie.
Niech sie obudzi!
> Powinnam przeczekać ten okres i nie szukac rozwiazan?
> Usiąśc w kąciku i sie przygladac jak wraca pijany i widzą to dzieci.
> Nie pisałam wczesniej, ale kilka miesięcy temu wrócił pijany i mnie zaczął
> dusić.
W Lepperowskim stylu - za ryja go.
Zalatw sobie paralizator to na pewno sobie przypomni :)
Ten koles czuje sie zbyt pewnie,
jak mozna brac kredyty kiedy sie ich nie splaci? To samobojstwo,
koles chce zeby go zabolalo.
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2004-06-01 10:22:14
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?Duch:
> ... W Lepperowskim stylu - za ryja go.
> Zalatw sobie paralizator
Taaa... za ryj i pradem go! :)
W stylu u-Duch-owionego lepperyzmu! ;D
Duch, a bejsbolem to nie wartoby pociagnac tak aby "zabolalo"?
Skoro facet tego chce, to moznaby chyba, tak ~kontrolnie, co?
A moze lepiej z buta?
Jak myslisz Duch? ;)
PS: czy mi sie zdaje, czy zmieniasz poglady jak choragiewka?
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2004-06-01 10:24:11
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:c9hkp9$2pl$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Ten koles czuje sie zbyt pewnie,
> jak mozna brac kredyty kiedy sie ich nie splaci? To samobojstwo,
> koles chce zeby go zabolalo.
No własnie ... te kredyty ... ja bym terapię małżeńską w tych okolicznościach
zaczał od ustanowienia rozdzielności majątkowej i być może jeszcze zatrudnił
adwokata, coby nie dać sobie tych kredytów po równo rozdzielić. Ale to chyba
nie były duże kredyty, bo by ich bez jej zgody nie dostał (?).
Facet odpływa, a "polka" powinna chyba ratować co się da dla siebie i dzieci.
Nie wiem. Chyba ma za mało siły, by "faceta wyleczyć", za to mam wrażenie,
że spore skłonności do grania roli ofiary (w końcu sama o tym mówi).
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2004-06-01 11:12:26
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?polka:
> Chyba rzeczywiście najlepiej byc bierną matka polka
> w kaciku siedzącą.
A dlaczego wczesniejsze klamstwa nie przeszkadzaly
Ci, a dopiero teraz jakby nagle zaczely?
Mam pewna teorie na temat Twojego malzonka...
On zawsze klamal i krecil jak tylko mogl - na tym m.in.
zbudowal swoj image "kompetentnego fachowca" i dzieki
niemu go utrzymywal...
i 'wszystko gralo' dopoki ktos [wazny] nie odkryl ze to
tylko nedzna poza [czego skutek opisalas].
Tymczasem facet nie chce sie pogodzic niejako z utrata
wygodnej maski i robi wszystko to co 'zawsze' 'dobrze'
dzialalo i to ze wzmozonym wysilkiem.
On sie broni, broni tak jak potrafi sadzac ze to co robi
nadal okaze sie skuteczne, tym bardziej ze stara sie
dzialac bardziej intensywnie w tym kierunku.
Jak w takiej sytuacji mu pomoc?
Jesli chcesz mu pomoc powinnas sprobowac przekonac
go ze to co robi jest chore i prowadzi donikad...
na co zreszta sam powinien juz wpasc, ale nie chce...
bo jest glupi i pewnie rowniez tepy.
Dlaczego zaszedl mimo to zbyt ~wysoko?
To inna historia rodem z dawnych czasow...
Otoz kiedys kazdy glab na stanowisku zwykle rozdzielal
awanse wsrod takich podwladnych, ktorzy by mu nie
potrafili niejako zagrozic... i pewnie w taki wlasnie sposob
udalo sie Twojemu malzonkowi zostac "kims".
Teraz mamy 'troche' inne czasy: glabom coraz trudniej
o stanowiska, a ci ktorzy je jeszcze maja leca z nich
cichutko, szybciutko i bez wielkich ~fanfar.
I prawdopodobnie tak wlasnie sie stalo rowniez w wypadku
Twojego malzonka.
Dziwi mnie w tej sytuacji tylko jedno: mianowicie to ze
wczesniej uwazalas iz wszystko jest OK, a to _powazna_
niekonsekwencja w Twojej obecnej postawie ~narzekaczki.
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2004-06-01 11:25:54
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?> ... to _powazna_ niekonsekwencja w Twojej obecnej
> postawie ~narzekaczki.
Reasumujac, moja odpowiedz na pytanie z tematu:
"Jak żyć z patologicznym kłamcą?" brzmi: dlaczegoz
nie tak jak dotad?
--
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2004-06-01 12:49:00
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?polka; <c9hgn2$a86$1@inews.gazeta.pl> :
> To znaczy uwazacie,ze to ja jestem wszytskiemu winna,ze ja stwarzam
> sytuacje,ze on musi kłamać?
Jedna sprawa - na grupie nikt nie da Ci poprawnej odpowiedzi, bo nikt
nie zna pełnego kontekstu - to są tylko wariacje na temat. Przynajmniej
ja byłem bardzo subiektywny i bardzo wybiórczy [na marginesie - mam
wrażenie, że mylisz subiektywizm z obiektywizmem - tego ostatniego nie
da się zachować przy subiektywnym opisie], wręcz mój post wydał mi się
koślawy, nie "profesjonalny".
Druga sprawa - bawisz się w "winna/niewinna" - opisany przypadek to taki
sobie przekładaniec - on zrobił --> ty zrobiłaś --> on zrobił --> ty
zrobiłaś - w zależności od miejsca, które przyjmiesz za początkowe do
szukania winy ,albo on będzie winny, albo Ty. Jeżeli zaś chodzi o samą
winę - polecam GW - opisane tam były badania nad "karami" słownymi - w
pewnych elementach mają one identyczną reprezentację w mózgu, jak kary
fizyczne, czyli wywołują "ból" - tym gorszy, że bez fizycznej
reprezentacji - żeby nie oszaleć jednostka szuka wtedy "winnego" tego
bólu na zewnątrz i zachowania twojego męża po pijaku są jak najbardziej
racjonalne - bił osobę, która sprowadzała na niego ból - możesz to uznać
albo za jak najbardziej racjonalną karę, albo za obronę [wiem, że
etycznie to brzmi źle, ale pozostaw etykę na chwilę w spokoju]. Tak
własnie kończy się pranie mózgu z możliwością zidentyfikowania osoby
"piorącej". I w tym ujęciu opisane przez ciebie zmiany w zachowaniu męża
["zaczyna wierzyć w swoje kłamstwa" itd.] świadczą o nim pozytywnie -
nie chce rozegrać sprawy siłowo, zamiast tego buduje sobie strategię
zaczepno-obronną, która zapobiegnie dalszemu praniu mózgu [i "bólowi"].
A na marginesie do zastanowienia - stosowanie uwarunkowań słownych
zadających "ból" ma dwa źródła:
- albo naśladownictwo innych;
- albo odtwarzanie zachowań, które były przykre [kiedyś] wobec osoby je
zadającej - w tym wypadku jest to ewidentna kara, bo osoba ją zadająca
zna jej "wymiar" - i dodam, że jest świadoma tego wymiaru [sprawianie
bólu].
Jeżeli stosujesz metodę 2, to osoba oceniająca twoje zachowanie może też
być świadoma, że nie jest to ŻADNA próba LECZENIA, ale KARANIA. Różnica
jest taka, że niejaki Pawłow mógł wywodzić różne ciekawe wnioski z
warunkowania psa, ale gdyby pies rzucił się na niego to by go po prostu
uśpił [eksperyment Pawłowa był wadliwy, bo nie zajmował się PEŁNYM
spektrum zachowań w ramach wyuczenia] - Ty tego zrobić nie możesz. ;)
I w swoim zdziwieniu zachowujesz się jak dziecko, które wali psa kijem
po głowie i dziwi się, że pies je "chapnął" - to, że Ty nie reagowałaś
agresją na "wyuczanie' to tylko efekt Twojego poziomu strachu, a nie
metody. ;)
Flyer - nie psycholog itd.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2004-06-01 13:26:12
Temat: Re: to znaczy ja jestem winna?
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:c9hu0o$7mt$1@atlantis.news.tpi.pl...
> spektrum zachowań w ramach wyuczenia] - Ty tego zrobić nie możesz. ;)
> I w swoim zdziwieniu zachowujesz się jak dziecko, które wali psa kijem
> po głowie i dziwi się, że pies je "chapnął" - to, że Ty nie reagowałaś
> agresją na "wyuczanie' to tylko efekt Twojego poziomu strachu, a nie
> metody. ;)
Dodałbym, że "dla lepszego wrażenia" zmodyfikowałbym ten przykład
w ten sposób, by nie walić kijem, tylko np. wydzierać się. Wydzierasz
się na psa, tupiesz nogą, grozisz mu - paszoł won (a on siedzi w samym
rogu i nie widzi drogi ucieczki), a on - wredota - CHAP za tą rękę,
co tylko "gestykulowała dla ilustracji emocji" ...
To ważne - facet czuje się osaczony przez rzeczywistość - coś go zagoniło
w kozi róg - i tam próbuje się okopać. To jest dobre uzasadnienie: ucieka
w fantazje, by nie stosować fizycznych, radykalnych metod odseparowania
się od innych. By nie wywoływać jawnej wojny z otoczeniem - olewa je.
Nie zawsze mu jednak wychodzi, tym bardziej, że ktoś inny mu cały czas
naciska: NIE KŁAM, wyłaź stamtąd !
Jest to ciężki impas - i właśnie dlatego "polka" - ty też potrzebujesz pomocy.
W tym konflikcie są co najmniej dwie strony.
> Flyer - nie psycholog itd.
Redart - nie psycho
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |