Data: 2002-12-15 09:12:35
Temat: Re: ukryta agresja? - dotyk jako objaw symatii/więzi ?
Od: GosiaH <g...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 2002-12-11 19:30, Użytkownik Sławek napisał:
> > Dla ustalenia uwagi: rodzina płci żeńskiej dwa razy starsza ode
> > mnie :) Z koleżanką czy kolegą nie miałabym kłopotu w ogóle -
> > takiego delikwenta przede wszystkim można obcesowo zapytać, o co
> > mu właściwie chodzi, nie ryzykując trzeciej wojny światowej. Ale
> > tak czy inaczej te zagrywki sa dla mnie dziwne.
> > --
> > Hanka Skwarczyńska
>
> Myślę, że to normalny sposób bycia tej pani z brakiem jakichkolwiek
> podtekstów (tych erotycznych też ;-))) ). Miałem okazję kontaktować się z
> podobną osobą. Oprócz zerwania wszelkich stosunków (co jak sie
> domyślam nie
> wchodzi w grę) możliwości moim zdaniem są dwie:
> 1. rozmowa w 4 oczy najprawdopobniej z "obrazą majestatu" , boczeniem się
> itd. itp. oraz z niewielką szansą na powodzenie - tego typu zachowania z
> reguły są silniejsze od woli tej osoby. Mało tego jest ona głęboko
> przekonana, że zachowania te są objawem sympatii dla osoby "obdarowywanej"
> kuśkańcem.
> 2. kontrolowanie sytuacji jak na ringu. Trzymaniem dystansu (fizycznego).
> Dbałością o to aby między wami zawsze był jakiś mebel (stół - buzi nie
> zasłania a nie do przeskoczenia). Współdziałanie TZ w poskramianiu osoby -
> co znacznie ułatwia robienie uników - a jeśli to jego mama to jego udział
> jest absolutnie nieodzowny - wtedy również w wersji 1.
>
> Niestety zachowanie "ti ti ti grubasku" z łapaniem za policzek i
> szarpaniem
> w prawo-lewo a policzek do końca dnia pali jak ogniem i kwitnie jak
> piwonia
> jest dość często spotykane. Efekt - paniczna ucieczka dzieci na wieść
> "ciotka idzie".
>
> Cała sytuacja +wypowiedź Basi o"strefie prywatności" nasunęła mi innego
> rodzaju pytanie. Mam osobiście skłonności do dotykania ludzi. Niieee. No
> przecież nie tam ;-))))))). Rozmawiając z kimś mam chęć nawiązania z
> nim/nią
> kontaktu fizycznego. Dotknięcia dłoni, ramienia. Oczywiście panuję nad tym
> na tyle, że nigdy nikt nie tylko nie "poklepał mnie po twarzy" (jak to
> ślicznie określiła Basia) ale nawet nie odsunął się ode mnie. Czytałem
> gdzieś, że jest to naturalny odruch zanikający w dzisiejszych czasach.
> Generalnie psychologowie biją na alarm, że brak takiego kontaktu, coraz
> większa "strefa prywatności" wywołana przeludnieniem i ciągłym ocieraniem
> się o setki obcych ludzi (obrzydliwe - nie znoszę) powoduje zanikanie
> więzi
> wewnątrz "stada" . Jak myślicie czy jesteśmy skazani na zanik tego
> typu więzi?
Wiesz co, ja nie wiem.
Ale do tej pory pamiętam, jak na "działowym-służbowym" spotkaniu (poza
pracą takie coroczne spotkanie integracyjne) kolega poklepał mnie po
ramieniu (no, w kręgle graliśmy, wygrywaliśmy :-)). Do tej pory pamiętam
swoje zdziwienie, nie wiem, niesmak, to za dużo powiedziane.
A to jest bardzo fajny kolega.
I nie umiem Ci powiedzić dlaczego tak zareagowałam.
Ale ja raczej unikam kontaktów "dotykowych".
--
Pozdrawiam z Krakowa GosiaH - botwinka
|