Data: 2007-05-08 13:01:24
Temat: Re: [w kontekście paru wątków:] Pragniemy zaangażowania...?
Od: "Duch" <n...@n...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Sky" <s...@o...pl> wrote in message news:f1pqre$kl8$1@news.onet.pl...
Krotkie odpowiedzi:
> Zamiast sami się angażować..czekamy na nie- bo to wygodniejsze...?
Latwiejsze, czekajac nie popełniamy błędów tak jak wtedy gdy cos robimy.
I czekając mozemy marzyc ile wlezie, a angazujac sie spotykamy sie
z szara rzeczywistosci, ktora raczej utrąca wczesniejsze marzenia.
To jednak zaangazowani praktycy cos potrafia zbudowac, zdzialac,
natomiast czekajacy mondrale potrafia ich zagadac.
Inna sprawa, ze to oczekiwanie to moze byc trwanie w dziecinstwie.
Dziecinstwo to wlasnie branie - dziecko robi AAAA i mama da jesc.
Dla dziecka to naturalne, potem powinno sie z tego wyrastać.
Moze czesc ludzie nie wyrosła? Czemu?
> Bo to dowartościowujące znacznie bardziej [gdy ktoś zabiega o nas]
> niż gdy my o kogoś?
Chyba nie chodzi tyle o dowartosciowanie, ile o ryzyko odrzucenia.
> Ciekawe -szczęścia więcej się doświadcza "biorąc" czy "dając"?
Branie daje szczescie ale na krótko, potem trzeba znowu brac i brac.
Dawanie znowu to ryzyko.
Branie i dawanie powinno byc zrownowazone.
> Niby dając...ale jakoś trend powszechnego oczekiwania na zaaangażowanie w
> nas innych temu przeczy...
tak, trend jest na oczekiwanie az ktos da. Patrz wyzej.
W dzisiejszych czas dawanie, robienie czego obarczone jest ryzykiem bycia
skrytykowanym,
przez mądrali, zwlaszcza jak cos nie wyjdzie.
Pozdr,
Duch
|