Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia wino

Grupy

Szukaj w grupach

 

wino

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-08-07 10:34:42

Temat: wino
Od: "Poziomka" <p...@e...com> szukaj wiadomości tego autora

Moj przyjaciel przyslal mi kiedys piekny tekst o winie. :-))) To cytuje,
dla wszystkich, ktorzy kochaja wino. :-)))))

Poziomka

Oto tekst, cytuje:
Marek Bieńczyk: - Obcowanie z winem przynosi przyjemność pokrewną tej, jaką
odczuwamy obcując z dziełem sztuki. Wymaga, byśmy je uchwycili,
wypowiedzieli. Kolor, smak, aromaty - owszem, ale chcąc uchwycić jego
istotę, trzeba posłużyć się metaforą. Nie poetycką, lecz fenomenologiczną,
taką, która sięga sedna rzeczy, właśnie jej istoty. Wino jest kuźnią
metafor, które nie tylko bawią się obrazem, słowem, skojarzeniem, lecz
ujmują jakąś cząstkę świata. Jest to nie tylko przyjemne, lecz również
etyczne, bo opisywanie świata, tego, co z nim i na nim wytworzyliśmy, jest
obowiązkiem myśli.

Myślę niekiedy, że jeśli wino przynosi, jak to się mówi od starożytności,
pocieszenie, to dlatego, że daje terapeutyczne, utopijne poczucie jedności
świata. Nie wiemy o tym, biorąc kolejny łyk, czy raczej wiemy o tym
podświadomie. Wino ugładza podświadomość, depersonalizuje ją, dotyka w niej
potrzeby uniwersalności, potrzeby jakiegoś doznania powszechności, którą w
sobie skrycie nosimy. A to odczucie uniwersalności zostaje wzmocnione tym,
że wśród innych form estetycznych wino, będąc dziełem człowieka, pozostaje
dziełem natury. Przeto nasze metafory odnoszą się w równej mierze do tego,
co w winie ludzkie, i do tego, co w nim pozaludzkie; łączą oba wymiary
świata.

Wino to także fascynujące spotkanie z niespodzianką. Nigdy nie wiemy z góry,
jak będzie smakowało, nie wiemy, co się zdarzy. Wino nie wiąże się dla mnie
z przeszłością; mniej urzeka to, że przynosi wraz z sobą dwadzieścia, dajmy
na to, lat swego istnienia, które my już mamy za nami, niż to, że jest
niewiadomą, że wywołuje właśnie to pytanie: co się zdarzy? Dlatego może tak
często antropomorfizuje się wino, mówi się o nim jak o człowieku, którego
trzeba poznać, rozgryźć. Baudelaire jako pierwszy powiedział: wino ma w
sobie coś z człowieka, picie go jest spotkaniem z osobowością.

- To znaczy, że wino jest nieobliczalne?

- To samo wino nalane z drugiej butelki może być zupełnie inne. One mogły
leżeć obok siebie przez wiele lat, ale po otwarciu okaże się, że zestarzały
się na zupełnie inny sposób - jak różnie starzeją się ludzie. Ponadto: to
samo wino smakowane dzisiaj, otworzone jutro będzie smakowało inaczej. Ta
zmienność leży w naturze wina. Ale zarazem smakowanie wina odkrywa niekiedy
tę samą niepewność, nieobliczalność w naszej naturze. Zmienna natura wina
ujawnia zmienność, nieokreśloność naszej własnej natury. Degustacja jest
niekiedy doświadczeniem dosyć przerażającym, rzekłbym nawet, głęboko
egzystencjalnym. Wino odsyła do nieokreślonej w nas płynności, ukazuje
niejasny, nieuchwytny charakter naszych wyborów, sądów, efemeryczność doznań

- W jaki stan trzeba się wprawić, żeby być gotowym na spotkanie z winem?

- Jeżeli jesteśmy w złym humorze, to nie warto pić wina. Bynajmniej nie jest
ono lekarstwem, które rozprasza zły humor; a już na pewno będąc w złym
humorze niewiele z jego obecności wyciągniemy. Zły humor jest dla mnie w
obcowaniu z winem barierą absolutną. Skupienie się przed degustacją
przypomina trochę ćwiczenie jogi. Kiedy degustuję z przyjaciółmi, w pewnej
chwili robi się wielka cisza. To jest skupienie filozoficzne i, rzekłbym,
fizjologiczne. Nasze wewnętrzne kłopoty, problemy blokują receptory
zmysłowe.

- A kiedy już wino przeniknie przez receptory zmysłowe...

- Dobre wino rzeczywiście ma umiejętność przenikania, pozostawania w nas.
Dobre wino, o którym się mówi, że "jest długie", albo że ma "długi finisz",
to takie, które, gdy już je przełkniemy, czujemy w ustach jeszcze przez
wiele sekund - są na to odpowiednie miary. Niektórzy badają tę właściwość ze
stoperami w ręku. O takim winie mówi się, że ma pawi ogon. Bywają wina,
które odchodzą przez kilkadziesiąt sekund. Zdarzało mi się nawet, że po
dwóch, trzech godzinach wciąż miałem smak wina w ustach. Troszkę już
przetworzony, złączony z moją fizjologią, oddechem, wyziewami z mego ciała,
ale wciąż trwający. Kładłem się i przechowywałem smak wina, a ono było jak
ktoś obecny obok. I była to obecność intensywna.

Smak, który zostaje w ustach, jest coraz cięższy, schodzi do nut ziemistych.
Najpierw jest zawsze smak owocu, zapach kwiatów. Tak więc - przez kwiaty aż
do gleby. Brzmi to dość poetycko i licho. Ale nie jest tylko poetyckie, bo
nie ma drugiej rośliny o tak długich korzeniach, wobec stosunkowo małej
postury poszczególnych krzewów.

- Jak długie mogą być te korzenie?

- 29 metrów miał najdłuższy korzeń winnego krzewu, jaki wykopano. Ale są
ponoć dłuższe, dochodzą nawet do 50 metrów. Tutaj rzeczywiście możemy już
mówić o podróży do wnętrza ziemi. W praktyce chodzi o to, żeby korzenie
sięgały najgłębszych pokładów, bo tam znajdują się minerały i woda. Krzewy
powinny być gęsto zasadzone. A jeżeli są rzadko zasadzone, to sadzi się
trawę między rzędami winorośli, tak, by korzenie wzajemnie zmuszały się do
zejścia w głąb w walce o wodę. Im głębiej pójdą, tym lepiej.

- Mówi Pan wciąż o winie, jako o istocie żywej. Co decyduje o jego
charakterze?

- Ilość czynników jest nieograniczona, podobnie jak w ludzkim życiu. Nie
potrafilibyśmy wyliczyć wszystkich warunków, które determinują nasze
istnienie. Z biologicznego punktu widzenia na charakter wina ogromny wpływ
ma typ gleby i ekspozycja stoku wobec słońca. Czasem winnice, które są od
siebie oddalone o 100 metrów, mają już inne nazwy i dają zupełnie odmienne
wino. Minimalne różnice odległości wyrażają się czasem w ogromnych różnicach
jakości. Winnica dająca wino, które kosztuje 15 euro, może sąsiadować z
winnicą dającą wino za 100 euro.

W świetle tej kwestii uwidacznia się najważniejsza linia podziału w sporach
o sposób produkcji wina. Z jednej strony mamy Stary Świat (czyli Europę),
gdzie za czynnik decydujący o jakości wina uznawane jest miejsce, na którym
rośnie winorośl. Francuzi mówią o terroir. Tego pojęcia nie da się przełożyć
jednym słowem na żaden inny język. Chodzi właśnie o to jedno szczególne
miejsce, w którym powstają cechy niepowtarzalne, nie zdarzające się gdzie
indziej: oto w tym jednym zakątku, na tym wzgórzu, gdzie, powiedzmy,
czwartorzęd osadził grube złoża wapnia i manganu, gdzie roczna średnia
opadów jest o ileś tam milimetrów niższa niż w okolicy, gdzie stare krzewy -
powiedzmy "merlota" - zapuściły niezwykle głębokie korzenie, powstać może
wino, które będzie wyrazem tego wyjątkowego splotu okoliczności
geologicznych, klimatycznych i historycznych, które będzie miało w sobie
mineralność pochodzącą z tej ziemi (z tych złóż manganu, nie występujących
już tak obficie kilometr dalej) i pachnąć będzie nutami, które powstają w
takich właśnie, a nie innych warunkach. Dlatego będzie nosiło nazwę swego
wzgórza - znamię swego pochodzenia.

- Bo pochodzenie bardzo się liczy w świadomości europejskiej.

- Koncept terroir jest konceptem wyrażającym idealnie, czy idealistycznie,
świadomość europejską. Natomiast dla win Nowego Świata - przynajmniej do
niedawna - najważniejszy był sposób produkcji i technologia. W ten sposób
nadrabiano brak geologicznej różnorodności na swoich terytoriach, a
przynajmniej niechęć do wytwarzania win z jednego tylko miejsca...

- I nieufność wobec pochodzenia...

- Właśnie. Bardzo charakterystyczny jest sposób, w jaki Nowy Świat traktuje
korzenie, zupełnie inaczej niż w Europie - zwłaszcza we Francji. Niedawno
rozmawiałem z producentami wina z Kalifornii, bardzo zaawansowanymi
technologicznie i - jak to Amerykanie - myślącymi pragmatycznie. Otóż,
doszli oni do wniosku, który dla świadomości europejskiego winiarza jest
bluźnierstwem. Według nich, najlepsze wino powstaje z młodych winorośli,
czyli z takich, które nie mają głębokich korzeni. Najlepsze wino - mówili -
otrzymujemy z winorośli, która ma 12 lat, ale mamy nadzieję otrzymywać je z
6-letnich krzewów - czyli właściwie z niemowlaków! Dla francuskiego winiarza
z takiego 6-letniego krzaka można by ostatecznie zebrać owoce, zrobić tanie
wino, ale nikt nie będzie z nich produkował wina bardzo poważnego.

Amerykanie twierdzą, że liczy się wigor i młodość; Europejczycy mówią, że z
takich młodych pędów nie może być win głębokich. Amerykanom zdarza się
wyrywać krzewy, które mają 25 lat, czyli - według europejskich kryteriów -
są w sile wieku. W niepokojący sposób zgadza się to z naszą stereotypową
wiedzą o Ameryce: ich domy nie mają piwnic, osady są niedbale rozrzucone po
ziemi - jak obrus, który można w każdej chwili zwinąć, słowem -
tymczasowość. Typowe wina kalifornijskie rozlewają się szeroko w ustach,
jakby ich smak był obrazem ich winnic. Są w ustach bardzo pełne i szybko
znikające.


- Jest Pan autorem eseju, który zwie się "Melancholia". Znaleźliśmy tam
następujący cytat: "Wino jest dla smutku szczęśliwym pleonazmem, gdyż
podobnie jak melancholia wywodzi się z ziemi. Jest jej echem, odbiciem,
alegorią, jest pismem ziemi. Jest kolorowym arcydziełem i każe akceptować w
sobie ziemię, proch i brud". Czarno na białym pisze Pan, że melancholia i
wino to niemalże to samo, a w każdym razie coś bardzo bliskiego.

- Wino jako pismo ziemi... Jestem przywiązany do tego określenia. Ziemia, na
której uprawia się winnice, jest ziemią najbardziej ziemską z możliwych.
Mówi się, że krzewy winorośli powinny cierpieć, to znaczy należy je uprawiać
na glebie, która nie jest zbyt żyzna, ale - gdzieś tam bardzo głęboko -
kryje swoje skarby w postaci minerałów. To ziemia w stanie czystym, glina,
kamienie, proch. Wino z prochu powstaje. Jest najczystszą ekspresją ziemi.

Melancholia, wedle tradycyjnej greckiej teorii humorów, jest też związana z
ziemią. Ziemia to jej żywioł. Ciężki, przygniatający do siebie, nie
pozwalający ot tak wzlecieć, odejść. Ekspresja melancholii, jeśli się
zdarza, nie bierze się nigdy z doznania takiej czy innej transcendencji, ale
jest ekspresją prochu, z którego powstajemy i w który się obracamy.

Melancholia i wino to alchemie nicości, które przemieniają ją w życie. W
metaforze tego zestawienia: melancholii i wina, chcę wyrazić tę moc
przemiany, która czerpie siłę z tego, co jest nikłe i śmiertelne, a nie
wieczne i niezmienne.

Ortega y Gasset w eseju o "Bachanaliach" Tycjana, pisze, że na tym obrazie
widać, jak ludzie piją wino i nagle niebo staje się pytaniem wzniosłym i
nierozstrzygniętym, a ziemia jest odpowiedzią. Melancholia też widzi niebo
jako pytanie, które jest nierozstrzygalne i widzi ziemię jako jedyną
obecność.

- Melancholia jest poczuciem nieskończonej utraty i jednocześnie
nienasyconym pragnieniem. Ale Pan o niej mówi, rozsmakowując się w jej
treściach. Jak opisać sam ten stan z pogranicza melancholijnego snu i
czuwania?

- Jednym z moich ulubionych zdań literackich jest ostatnie zdanie z
kryminalnej powieści Raymonda Chandlera "Żegnaj laleczko". Kiedy już intryga
dobiegła końca, a bohaterka popełniła samobójstwo, detektyw Marlowe wychodzi
z budynku na świeże powietrze: "Dzień był jasny i pogodny, wzrok sięgał
daleko, lecz nie tak daleko jak odeszła Elma". Dla mnie zdanie to wyraża
istotę melancholii. Wzrok sięga daleko, najdalej jak może, lecz nie tak
daleko jakby chciał sięgnąć, jakby tego pragnął. Jest tu pragnienie i jest
przeszkoda; wzrok chce się unieść, przeniknąć dalej, wyżej, lecz trafia na
przeszkodę. Jednocześnie w tym smutnym pragnieniu, w tym powstrzymanym
spojrzeniu jest coś wzniosłego i pięknego.

- Czymś absurdalnym jest jednak picie wina w samotności. Wino jest przecież
czymś, co ludzi łączy. Oprócz tego, że ciągnie soki z ciemnej ziemi, jest
również owocem słońca i być może dzięki temu tak miło się przy nim rozmawia.

- Dla mnie melancholia generuje jedną utopię. Jest to utopia spotkania i
święta. Chwili, kiedy spotykamy się zawieszając pamięć o wszystkim. O tym,
co w nas i o czarnych chmurach na zewnątrz. Wino oczyszcza nas, naszą
pamięć, tak że stajemy przed sobą jak nowo narodzeni. Dzisiaj wieczorem
będziemy przy nim rozmawiali, będziemy obok siebie w czystości naszych dusz
i będziemy - tak po prostu - trwać.

Marek Bieńczyk urodził się w 1956 r. w Warszawie. Z wykształcenia jest
romanistą. Prozaik i eseista, tłumacz Milana Kundery, Emila Ciorana i
Rolanda Barthesa. Pracuje w Instytucie Badań Literackich PAN. Jest autorem
powieści "Terminal", "Tworki" i zbioru esejów pt. "Melancholia". Ostatnio
wydał zbiór felietonów pt. "Kroniki wina".





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-08-07 10:54:04

Temat: Re: wino
Od: "acinwożdżd" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Poziomka" <p...@e...com> napisał w wiadomości

> Marek Bieńczyk: - Obcowanie z winem przynosi przyjemność pokrewną tej,
jaką
> odczuwamy obcując z dziełem sztuki.
Otóż to, wino daje ten nieporównywalny z niczym nastrój.
Gminiucha (nawet szronna) poniewiera.
Piwsko zamula.
Wino zaś daje odczucia dionizyjske.

--
acinwożdżd

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 13:36:34

Temat: Re: wino
Od: "JurekA" <j...@o...wywal.pl> szukaj wiadomości tego autora

acinwożdżd wrote:
> Piwsko zamula.

Mocne piwo nie zamula. Tylko tego piwa w Polsce w ogole prawie nie
ma.... a jak sie piwo pije dla procentow....no to nic dziwnego ze przy
dziesiatej butelce czlek sie juz ruszac nie moze :/

J.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 13:45:28

Temat: Re: wino
Od: "OżdżdA" <o...@m...tppi> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "JurekA" <j...@o...wywal.pl> napisał w wiadomości
news:bgtkes$ing$1@news.onet.pl...
> acinwożdżd wrote:
> > Piwsko zamula.
>
> Mocne piwo nie zamula. Tylko tego piwa w Polsce w ogole prawie nie
> ma.... a jak sie piwo pije dla procentow....no to nic dziwnego ze przy
> dziesiatej butelce czlek sie juz ruszac nie moze :/
No właśnie. Nie ma. Na poczatku lat 90-tych jeszcze nim rzeka piwa wylała
się na Polskę facet po resocjalizacji (specjalność praca z alkoholikami)
prowadził mały sklepik tylko z piwem. Oszołomieniem było, gdy się wchodziło
i na półkach stało kilkadziesiąt gatunków piwa. Miał m.in. niemieckie ciemne
UrBocki. To było piwo.

--
acinwożdżd

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 19:54:03

Temat: Re: wino
Od: "Martyna" <m...@W...pl> szukaj wiadomości tego autora

Janek napisał:

> Mocne piwo nie zamula. Tylko tego piwa w Polsce w ogole prawie nie
> ma.... a jak sie piwo pije dla procentow....no to nic dziwnego ze przy
> dziesiatej butelce czlek sie juz ruszac nie moze :/

Może to profanacja piwa, ale w gorące dni do piwa wyciskam lemonkę. Gasi
pragnienie i jak na mój gust jest to smaczna mikstura :)
Martyna



--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 20:06:40

Temat: Re: wino
Od: "ownica\(dżudżu\)" <o...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Martyna" <m...@W...pl

> Może to profanacja piwa, ale w gorące dni do piwa wyciskam lemonkę. Gasi
> pragnienie i jak na mój gust jest to smaczna mikstura :)
Można jeszcze nasikać!
dzdżownica

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 20:09:30

Temat: Re: wino
Od: "Martyna" <m...@W...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dżdżownica napisała:


> > Może to profanacja piwa, ale w gorące dni do piwa wyciskam lemonkę. Gasi
> > pragnienie i jak na mój gust jest to smaczna mikstura :)
> Można jeszcze nasikać!

Jeżeli lubisz takie klimaty...czemu nie?
Martyna

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 20:11:59

Temat: Re: wino
Od: "ownica\(dżudżu\)" <o...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Martyna" <m...@W...pl> napisał w wiadomości
> > > Może to profanacja piwa, ale w gorące dni do piwa wyciskam lemonkę.
Gasi
> > > pragnienie i jak na mój gust jest to smaczna mikstura :)
> > Można jeszcze nasikać!
>
> Jeżeli lubisz takie klimaty...czemu nie?
To zrealizuj się!
dżdżownica

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 20:14:09

Temat: Re: wino
Od: "Martyna" <m...@W...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dżdżownica napisała:

> > > Można jeszcze nasikać!
> >
> > Jeżeli lubisz takie klimaty...czemu nie?
> To zrealizuj się!

A kysz...
Martyna


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-08-07 21:10:12

Temat: Re: wino
Od: "ownica\(dżudżu\)" <o...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "JurekA" <j...@o...wywal.pl> napisał
> Probowalem...... ale jak z cytryna czy limonką to wole zimne polwytrawne
> biale wino z lodowatą woda mineralna gazowana i plasterkiem
> no...cytryny.
>
> Tez gasi pragnienie a na dodatek czlek jakis taki usmiechniety i
> rozmowny sie robi hehe ;-)
Szprycerek jest dobry na wszystko i najlepiej z reńskiego w niebieskich
butelkach :-)
dzdżownica

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

wątrubka w sosie miętowym?
Owoce w occie
zimny sos do ziemniakow
Kotlet de volaille - z czym podać?
Karkowka - dalem ciala :(

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »