Data: 2004-07-13 16:15:28
Temat: Re: własne rzeczy
Od: "Pyzol" <n...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Jakub Słocki" <j...@s...net.nospam> wrote in message
> W przysiedze malzenskiej nie ma "co je Twoje to je moje". Jesli ktos
> chce miec pewna sfere prywatnosci w zwiazku to malzenstwo z nazwy czy z
> przysiegi tego nie zmienia. Poza tym jesli para zyje bez slubu to juz
> jest ok i nie mozna "grzebac"? Tak wiec IMO chybilas.
Nie chybilam, bo akurat zyje bez slubu. Powolalam sie na przysiege, bo
zawsze decydujac sie na zycie z kims, do czegos sie zobowiazujemy. Jednym
potrzebny na to papier, innym nie. Slowa przysiegi tez ludzie sobie moga
sami dobierac.
Generalnie mowiac, zobowiazanie to dotyczy trwania i rozbudowywania
wspolnoty, opartej na milosci, szacunku i wzajemnej uczciwosci. "To drugie"
ma byc w zyciu oparciem. Aby byc oparciem skutecznym, trzeba miec dostep do
informacji.
Jezeli chodzi o to "co je moje", to np. w przypadku rozwodu, jest oczywiste,
ze wszystko bylo "nasze" ( o ile nie podpisano zastrzezenia przedslubnego o
aktywach przedmalzenskich).
Wyobrazasz sobie, aby np. przy rozwodzie maz stwierdzil, ze samochod jest
"jego prywatny" i nie bedzi e sie nim dzielil? Pomysl - gdyby Ania sie
rozwodzila, ten nieszczesny telefon bylby obiektem podzialu!
Samochod, pralka i chusteczki do nosa - jakze tutaj latwo zrozumiec
wspolnote, a jak trudno pojac ja jesli chodzi o sprawy glebsze, za to jakby
istotniejsze.
Ktos tu uzyl stwierdzenia ze jest winna
> zdrady czy problemow w zwiazku? To zupelnie inny temat - te problemy to
> osobna sprawa, a poruszany temat "grzebania" w rzeczach to zupelnie
> inna. To co robisz to zaslanianie sie "byciem ofiara".
Nie zatrzymalabym sie przy temacie "grzebiania" gdyby Ania nie zaczela sie z
niego tlumaczyc. Tak, jak zostal przedstawiony byl atakiem, silnie i
logicznie zwiazanym z tematem zasadniczym ( "To ja mu sie nie dziwie!").
Tlumaczenia Ani uswiadomily mi,ze ona sama czuje sie nie w porzadku, potem
napisala, ze przeprosila. Ciekawam, czy wyszlo to od niej samej ( moze pod
wplywem tutejszych uwag), czy tez jej maz to zarzucil.
Moim zdaniem, zaufanie nie polega na tym,ze sie "nie grzebie" ale na tym, ze
jak sie "pogrzebalo" ( bo, bywa, ze trzeba) to sie nie robi z tego wielkiego
halo i powodu do atakow, czy przeprosin. W zwiazku powinna byc jasnosc
dostepu do partnera, takze do jego "prywatnosci". No, ale wtedy prywatnosc
praktycznie nie istnieje i wracamy do punktu wyjscia:)
Kaska
|