Data: 2003-07-07 20:55:30
Temat: Re: [z cyklu: oczekiwania wzgledem T-] chandra
Od: "j...@j...biz" <j...@j...biz>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Mon, 7 Jul 2003 08:42:10 +0200, "boniedydy"
<b...@z...pl> wrote:
>Użytkownik <j...@j...biz> napisał w wiadomości news:
>
>> O czym mam cie informowac? Nie rozumiesz tego, co napisalem - "super
>> to w ogole brzmi, nie chodzi o kochana osobe, tylko o jakiegos
>> "partnera"; jezyk odzwierciedla taka polityke plci,.." - to tak
>> trudno to zdanie zrozumiec?
>>
>> A moze chcesz wygodnie ominac niewygodny problem?
>(ciach)
>> Bzdura, to nie gierki slowne, tu chodzi o pewna rzeczywistosc,
>> doswiadczenie za tymi slowami, a ty sie wymigujesz gustami
>> slownymi.
>Nie, nie chcę ominąć. Raz użyłam zamiennie słowa, którego na ogół nie
>używam, bo mi to akurat pasowało do kontekstu.
Z tego co pamietam, to _na grupie_ uzywalas przede wszystkim slowa
"partner" w odpowiednich kontekstach (i wg mnie to odzwieciedla to
taka wspolczesna, nieufna polityke plciowa, ale to akurat jest juz moj
wniosek). Teraz tniesz, i udajesz ze nie bylo. Chcesz tak patrzec na
zwiazki i ludzi - twoj problem. Tylko nie udawaj, ze jest inaczej i
nie wciskaj kitu. Hipokryzja.
>Na pewno niczego to nie
>odzwierciedla. Ale Ty oczywiście, mój panie, wiesz lepiej.
Ale ty, nie moja pani, uprawiasz retoryczke w stylu malych
dziewczynek: "no bo ty tak mondrym jestes, a poniewaz
jest to smieszne, w domysle nie mozesz byc mondrym".
>> <sarkazm wobec boniedydy, nie wobec wszystkich kobiet>Rozumiem,
>> ze nie jestes w stanie pojac problemu: ludzi bardziej i mniej
>> emocjonalnych i mnostwa innych skomplikowanych problemow i domagasz
>> sie zgody tylko i wylacznie na twoja wizje tego typu problemow juz!
>> teraz! natychmiast!, a zwlaszcza NIE CHCESZ ich pojac. Jesli
>> to ma byc oslawiona empatia kobiet, to jestes chyba bezplciowcem
>> </sarkazm wobec boniedydy, nie wobec wszystkich kobiet>
>Taaak, już dawno zauważyłam, że mam "męski" umysł :)))
Nie, nie masz - meski umysl probuje byc konsekwentny,
czesto jest, i nie lubi sprzecznosci. Tobie sprzecznosci nie
przeszkadzaja, np. rownoczesnie lajasz p a r t n e r a justsingle za
fatalne zachowanie (bo nietrafiony albo niezbyt wysilony prezent
przyniosl), przedstawiasz sprawe tak, jakby odpowiedni, trafiony
i wyrafinowany prezent to byl niemalze psi obowiazek p a r t n e r a,
a ROWNOCZESNIE twierdzisz, ze prezenty czy pamietanie o
rocznicach to nie jest obowiazek, chociaz CECHY oczekiwanego
przez ciebie zachowania ewidentnie sa cechami kojarzonymi
(rozsadnie) przez wiekszosc ludzi z obowiazkiem. Wymagasz
czegos rownoczesnie twierdzac, ze niczego nie wymagasz,
ze w zwiazku nie ma czegos takiego jak obowiazek czy
wymaganie i zwiazek powinien opierac sie na dobrowolnosci (jezeli
to jest nieuczciwe przedstawienie sprawy, to prosze pokazac jak
i gdzie, bo ja tego naprawde nie widze - to po prostu bylo napisane na
grupie).
Jezeli oczekiwania jakiegos zachowania (np. superprezentu)
polaczonego z uwazaniem takiego zachowania za standard
nie uznaje sie za obowiazek, to jak zdefiniowac obowiazek?
Wg mnie cos takiego - np. oczekiwanie niesmiecenia w
miejscach publicznych i uznawanie go za standard zachowania
(a jak nie, to ten ktos oceniany jest jako "fatalnie zachowujacy
sie") - ewidentnie obowiazkiem jest.
Zaplatalas sie w sprzecznosc (jedna z wielu zreszta, ale
zeby to udowodnic, musialbym zmudnie przesledzic,
usystematyzowac i przedstawic na grupie wiekszosc
szczegolow, co grupe zanudziloby na smierc).
>> >> ma byc milo i basta. To jest oczywiscie "synteza" czy wnioski z
>> >> postingow boniedydy czy HS, trzeba miec troche dobrej woli, zeby to
>> >> dostrzec.
>>
>> >A raczej trochę złej woli, żeby to tak przedstawić.
>>
>> Dlaczego? Na czym konkretnie mialaby ta moja zla wola _przy
>> tym konkretnym problemie_ polegac?
>Na niechęci do czytania uważnie tego, co ktoś pisze.
Staram sie czytac uwaznie to, co ktos pisze, tylko robie
tez cos wiecej: staram sie wyciagac z tego logiczne wnioski,
a tobie to ewidentnie nie pasuje.
Staram sie tez obserwowac caloksztalt czyjegos zachowania
czy twierdzen: jezeli HS twierdzi, ze przyniesienie prezentu
to "takie zero na skali zachowania partnera", a ty jej wtorujesz
(pisalas przeciez, bodajze pod tym postem, ze generalnie
sie z nia zgadzasz, jesli chodzi o ocene problemu), to dlaczego
ja nie mam tego skonfrontowac z innymi waszymi twierdzeniami
i wyciagnac odpowiednich wnioskow? Zeby tobie bylo milo?
>Na przypisywaniu mu
>własnych projekcji.
Do pewnego stopnia to jest nieuniknione, ale staram
sie to ograniczac.
>> Pewnie, ze generalizacje. Tylko cwiercinteligenci nie lubia
>> generalizacji.
>Odwrotnie.
Dlaczego? Cos nieuwaznie poczytalas moje wyjasnienie
do puchatego, dlaczego to pitolenie "nie generalizuj"
jest bezpodstawne (w sensie metody naukowej, nawet
w tak niepewnej i jeszcze niezbyt rozwinietej nauce, jak
socjologia).
Generalizuje, uogolniam, i tworze tyle stereotypow,
ile sie tylko da. Roznica miedzy cwiercinteligentem
a inteligentem polega przede wszystkim na tym, zeby
w kontekscie faktow zdawac sobie sprawe z
bezpodstawnosci albo ulomnosci twierdzen, jezeli to
akurat ma miejsce, a nie tego, czy sa one uogolnieniami,
bo esencjonalnie kazde twierdzenie jest pewnym uogolnieniem.
Raczej trywialna sprawa, a ty, ze swoim "meskim umyslem",
jakos tego nie rozumiesz, tylko masz wyraznie emocjonalne
podejscie do generalizacji: nie generalizuj, bo z tego co
obserwuje, ODCZUWASZ generalizacje jako "be", bez
podania przyczyn.
> > Stereotypem PRAWDZIWYM jedzie na kilometr.
>Aaaa, mój panie. Jeśli jakikolwiek stereotyp jest Twoim zdaniem prawdziwy,
>to do widzenia panu.
Dziewczynka obrazila sie, wziela zabawki i poszla do domu?
Rzeczywistosc jest jeszcze bardziej uparta ode mnie i nie zareaguje
na takie fochy. Pa, Ofelio.
===============================
..define the riddles of my mind
nothing is really as it seems
|