Data: 2003-02-20 00:46:05
Temat: Re: zamieszkac razem?
Od: "Mastercook" <a...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Zdenerwowałam Cię:) Przepraszam, wcale nie chciałam. Naprawdę życzę Wam
> obojgu jak najlepiej i może rzeczywiście akurat Wam się uda. Ale.........
Nie zdenerwowalas mnie. Takich postow oczekiwalem. Przeciez nie po to tu
pisalem, zeby otrzymywac same odpowiedzi w stylu "Tak, masz racje, niech sie
do Ciebie wprowadzi".
> > > Równie
> > > trudno jest się rozstać (tyle, że mniej formalności).
> >
> > Trudno? Nie jest trudno.
>
> Jest trudno, bo wspólne mieszkanie to jest taki krok trochę poważniejszy
niż
> np zostanie razem na weekend, a potem powrót do własnego domu. Wspólne
> mieszkanie, to jest wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego (chyba, że
> zakładasz, że mama nadal będzie dla Was gotowała, robiła Wasze pranie,
> prasowanie, zakupy itp), to są finanse (ktoś musi zapłacić za Wasz proszek
> do prania:)), to są inwestycje we wspólne gniazdko (Twój pokój?), żeby
> wygodniej się mieszkało we dwoje. Po roku tych wspólnych przedmiotów,
spraw,
> rozliczeń, częściowo zrealizowanych planów na przyszłość itp robi się
tyle,
> że człowiek odchodząc ma wrażenie, że bardzo dużo za sobą zostawia. Ta
> decyzja o rozstaniu przychodzi dużo trudniej, a jej podjęcie trwa dłużej,
> niż kiedy związek bazuje tylko na randkach i powiedzmy wspólnych
weekendach.
Oczywiscie ze taka sytuacja wiazalaby sie z podzialem obowiazkow miedzy mnie
a moja dziewczyne. Mieszkam w domu, nie w ciasnym mieszkaniu, wiec miejsca
jest dosyc. Dlaczego mam myslec o rozstaniu teraz, gdy jestem zakochany?
Rozumiem, ze jest to trudniejsza decyzja.
> > > Też jestem zdania, że
> > > warto pomieszkać ze sobą przed ślubem, ale trzeba mieć chociaż 90 %
> > pewności
> > > (nadziei?), że ten związek przetrwa. Inaczej "straty" są za duże.
> >
> > A moje 99% wystarcza?
>
> No pewnie, że wystarcza:) A jednak 99% pewności w przypadku 25-latka,
który
> ma już za sobą kilka mniej lub bardziej poważnych związków (i już
dokładnie
> wie, czego chce od życia i od swojej kobiety) brzmi bardziej wiarygodnie,
> niż te same 99% u chłopaka w Twoim wieku. (wiem, znowu Cię zdenerwowałam)
I tu sie z Toba calkowicie nie zgodze, chociaz mnie nie zdenerwowalas. Otoz
niejednokrotnie 19latek jest bardziej dojrzaly psychicznie od 25latka - i
nie mowie tutaj konkretnie o sobie, choc uwazam sie za osobe emocjonalnie
dosc dojrzala mimo mlodego wieku. Bron Boze nie twierdze jednak ze czuje sie
jak dorosly!
> > > Niby
> > > ludzie mówią, że dopiero mieszkając razem można się naprawdę poznać.
> > Zgoda,
> > > ale mieszkając samodzielnie, a nie u rodziców. Ja bym na Waszym
miejscu
> > > zaczekała, aż będziecie "trochę bardziej dorośli". Teraz będziecie
parą
> > > dzieciaków, które mieszkają razem tylko po to, żeby razem spędzać
noce.
Hmm uwazam ze troszke sie zagalopowalas. Takie slowa sugeruja, ze nasz
zwiazek opiera sie wylacznie na seksie, co jest wierutna bzdura. Ludzie moga
chciec byc ze soba rowniez ze wzgledu na uczucia, prawda?
> > A jak bedziemy starsi, to nie bedziemy tacy?
>
> Nie, bo będziecie mogli sami za siebie podejmować decyzję. Teraz za Was
> decydują rodzice, bo to oni łożą na Wasze utrzymanie. Jako 19-latek nawet
> ślubu nie możesz wziąć bez zgody rodziców. Twoja dziewczyna wprowadzając
się
> do Twojego domu będzie musiała się zdeycdować, czy gra rolę dorosłej
> gospodyni Waszego (Twojego i jej) wspólnego gniazdka, czy jest jeszcze
> jednym dzieckiem Twojej mamy. Z obu sytuacji wynikają określone
konsekwencje
> i obie sytuacje są mocno konfliktogenne na linii Twoja dziewczyna-Twoja
> mama. Zastanów się jak Twoja mama zareaguje na niepozmywane po śniadaniu
> gary (bo się śpieszyliście), albo na włosy Twojej dziewczyny w wannie po
> porannej kąpieli (bo się śpieszyliście). I kto upierze Waszą pościel - Ty,
> Twoja mama, czy Twoja dziewczyna? I jak Twoja dziewczyna zareaguje, kiedy
> Twoja mama zwróci jej uwagę (o te niepozmywane gary). Ty jeden wiesz,
czego
> się możesz spodziewać. Ja Ci tylko pokazuję potencjalne pułapki takiego
> układu.
Studiuje na studiach dziennych i raczej mam malo mozliwosci podjecia sie
jakiejs pracy, wiec zanim bede zarabiac w pelni (zaznaczam - w pelni) na
siebie, minie nieco czasu. Ale nie w tym rzecz. Oczywiscie ze odbede rozmowe
z matka, i jesli ona sie nie zgodzi, to nie ma zadnej sprawy. Jesli bedzie
miala mocne watpliwosci, rowniez nie. Kto bedzie zmywal? Pral posciel?
Bedziemy robic to wspolnie. Dlaczego "Ty" albo "Twoja dziewczyna", a nie "Ty
i Twoja dziewczyna"?
> > > Bo
> > > póki jesteście na utrzymaniu rodziców i mieszkacie pod ich dachem to
> > trudno
> > > mówić o budowaniu wspólnego życia.
>
> > Nie mowilem o budowaniu wspolnego zycia...
>
> A o czym? (99% - pamiętasz?) To mów, że dziewczyna ma u Ciebie tylko
sypiać,
> a dom ma tam, gdzie ktoś jej szykuje obiad, ktoś jej pierze pościel,
odkurza
> pokój, ktoś płaci za nią rachunki za prąd itp.
> Jest jeszcze jeden drobiazg. Jak dobrze wiesz, nie ma 100% pewnych środków
> antykoncepcyjnych. Wpadka może się zdarzyć każdemu i zawsze. Ciąża
(odpukać)
> zmusi Was do budowania wspólnego życia, czy będziecie tego chcieli czy
nie.
> (nawet jeśli się rozstaniecie, to dziecko będzie wspólne, a Ty będziesz
> musiał je utrzymywać). Chcesz tego już teraz??????????
Chyba sie nie rozumiemy. Wszystko zalezy od tego jak rozumiesz slowa
"budowanie wspolnego zycia". Ja wpierw zrozumialem to w takim sensie, jakbym
od razu mial sie z nia ozenic i wydac na swiat potomka. Moja dziewczyna
doskonale wie, ze gdyby chciala ze mna zamieszkac, musiala by sie
utrzymywac - a w tym przypadku utrzymywaliby ja rodzice (o ile oczywiscie
zgodziliby sie, bo jesli nie, to tez nie ma zadnej sprawy). Przeciez jezeli
wezmiemy slub, to tez bedziemy wspolnie za wszystko placic i wspolnie
wszystko robic.
Nie wglebiajmy sie prosze w sprawy seksu. Nie jestem czlowiekiem, ktory
wymaga uswiadamiania nt. zabezpieczen. Doskonale zdaje sobie sprawe, ze nie
ma zabezpieczen idealnych. Nasze zycie seksualne juz trwa, a nie zacznie sie
dopiero w momencie przeprowadzki, zatem to nie ma nic do rzeczy, prawda?
> > > Zaczekaj trochę. Jeszcze za wcześnie, żeby
> > > się tak wiązać.
> >
> > Pomysle nad tym...
>
> Pomyśl koniecznie. I nie odbieraj mojego postu jako napaść na Ciebie.
> Usiłuję Ci tylko pokazać, że to wszystko nie jest takie proste.
Nie odbieram go jako ataku na moja osobe. W koncu po to umiescilem tutaj te
zapytanie, aby poznac opinie innych.
> Anka
--
Mastercook
|