Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: michał <6...@g...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: zapłacę ci jak nie zajdziesz w ciążę
Date: Wed, 1 Jul 2009 12:54:27 +0200
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 126
Message-ID: <h2ff9f$2tn$1@inews.gazeta.pl>
References: <h2242g$ajg$1@news.onet.pl> <h224mc$em2$11@atlantis.news.neostrada.pl>
<h22718$jrh$2@news.onet.pl> <h2273g$jrh$3@news.onet.pl>
<h23ufn$957$1@inews.gazeta.pl> <h250gl$9l3$1@news.onet.pl>
<h25gjf$agr$1@inews.gazeta.pl> <h27ag0$eab$1@news.onet.pl>
<h286to$n1h$1@news.onet.pl> <h28sqg$qcm$1@inews.gazeta.pl>
<h2afi7$lu2$4@news.onet.pl> <h2av2a$8ua$1@inews.gazeta.pl>
<h2b03q$6d2$1@news.onet.pl> <h2b17d$jdg$1@inews.gazeta.pl>
<h2b3js$go5$1@news.onet.pl> <h2b7u6$o39$1@inews.gazeta.pl>
<h2b8st$1ff$2@news.onet.pl> <h2bglg$35d$1@inews.gazeta.pl>
<h2bhc2$oeh$1@news.onet.pl> <h2case$rp6$1@inews.gazeta.pl>
<h2cohu$ev8$1@news.onet.pl> <h2cpu9$f8q$1@inews.gazeta.pl>
<h2cri5$neo$1@news.onet.pl> <h2duur$cs7$1@inews.gazeta.pl>
<h2e185$ig$1@news.onet.pl> <h2e2l0$r55$1@inews.gazeta.pl>
<h2e3ev$5g0$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: nat-mi2-1.aster.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=response
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1246445680 2999 212.76.37.190 (1 Jul 2009 10:54:40 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 1 Jul 2009 10:54:40 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.5579
X-Priority: 3
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.5512
X-User: 6michal9
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:461668
Ukryj nagłówki
Użytkownik "tren R" napisał w wiadomości:
>>>> ...>>> ja bym powiedział, że słowa to forma, w która opakowane jest
>>>> to samo
>>>>>>> od lat. wystarczy słuchać tego co między słowami i nie ma
>>>>>>> kłopotu z opakowaniem.
>>>>>> Gdyby tak było, nie mielibyśmy żadnych granic, żeby bezpośrednio
>>>>>> w pełni porozumiewać się z nacjami świata.
>>>>>> Niestety prawda jest taka: Dopóki nie poznasz języka rozmówcy,
>>>>>> nie poznasz samego rozmówcy.
>>>>> zdaje się, że ty mówisz o formalnym dogadywaniu się takiego np
>>>>> ruska z chińczykiem czy szweda z francuzem. faktycznie, żeby się
>>>>> dogadać, trzeba co nieco liznąć.
>>>>> ale w gruncie rzeczy, nie musisz znać języka takiego szweda, żeby
>>>>> wiedzieć, że zapewne chce być kochany czy akurat ma ochotę
>>>>> pobzykać. to jest to o czym ja mówię - potrzeby ludzkie są takie
>>>>> same. a już na pewno w jednym obszarze kulturowym.
>>>>> więc nie muszę znać slangu jakiejkolwiek subkultury, żeby
>>>>> wiedzieć, co tam jednemu z drugim w duszy gra.
>>>> Zgadzam się co do potrzeb. Różnice kulturowe są jednak w obyczaju.
>>>> Obyczaj wyznacza granice między wolno - nie wolno; wypada nie
>>>> wypada, do przyjęcia - nie do przyjęcia. Kultura języka należy do
>>>> zwyczaju, a nie do potrzeb.
>>>> Ta kultura języka musi mieć swoje miejsce.
>>>> Ojciec do syna powie: "Na razie ucz się, później będzie czas na
>>>> amory!" A kumpel w tej samej kwestii poinstruuje: "Dzieciaku, tyle
>>>> okazji i
>>>> jeszcze nie moczyłeś flaka?".
>>>> No chyba jest różnica zasadnicza?
>>> ale przecież przede wszystkim jest różnica w znaczeniu tych dwóch
>>> komunikatów. mylisz dwie kwestie.
>>> rozmawiamy tu o tym, że słowo to jest forma, a potrzeby ludzkie to
>>> treść.
>> Moim zdaniem to byłoby zbyt proste. Wystarczyłby wtedy mały
>> kieszonkowy słowniczek szkolny czy podwórkowy. Ale obyczaj
>> charakterystyczny dla subkultury jest czymś więcej niż tylko
>> znaczenie słów. Ważne jest, co jest do przyjęcia, a co nie.
>> Ojciec (zakładam, że przeciętnie zdrowy na umyśle) nigdy do syna tak
>> nie powie, jak kolega. A jedna i druga odpowiedź może paść na takie
>> samo w gruncie rzeczy pytanie zawierające ważną potrzebę. Tak to
>> rozumiem i o tym mówię, kiedy zalecam wnikanie w świat "przyszłości
>> narodu".
> może tak dosłownie nie powie, ale z kolei postawa, którą zaprezentował
> "twój" ojciec jest jakoś daleka od wsłuchiwania się. poza tym, ciekawy
> jestem - dlaczego ma tak nie mówić? jak kolega?
Gdybym coś takiego usłyszał z ust ojca, to bym się mocno zdziwił. Ale
nie chodzi o to. Pytanie jest takie: Jakie jest prawdopodobieństwo, że
ojciec wie, iż jego syn (czy też córka) odczuwa w tym przypadku presję
środowiska na brak inicjacji.
Poza tym nie trzymajmy się tego jednego przykładu i nie rozkładajmy go
na czynniki pierwsze, bo to nie dotyczy tylko erotyki i seksu, ale wielu
innych aktywności życiowych młodego człowieka. Choćby w kręgu młodych
pseudokibiców sportowych, co jest dość poważnym problemem społecznym.
Ciekaw jestem na przykład, jaki procent rodziców nie ma zielonego
pojęcia, że syn bierze udział w ustawkach chociażby. Oficjalna wersja,
że syn przechodził spokojnie obok stadionu i ktoś go przewrócił (stąd
siniaki i złamana ręka) musi rodzicom wystarczyć. Notabene dziewczyny
swoje ustawki też mają i nazywaję je w swoim slangu "avanti". Generalnie
chodzi o pewien hermetyzm subkulturowy.
>>> gdyby ojciec powiedział: synu, nauka to potęgi klucz, ale odbądź
>>> kilka stosunków seksualnych, zanim twoim koleżankom dziurki nie
>>> zardzewieją, to byłby to komunikat zbieżny z komunikatem funfla. i
>>> mimo że powiedziany inną grypserą, trafiłby tam, gdzie powinien,
>>> czyli do serca i umysłu.
>> Do syna w podstawówce tak nie powie, a funfel tak.
> funfel w podstawówce mu powie o moczeniu flaka i tylu okazjach?
> intresting miałeś podstawówkę.
Po prostu się czepiasz tego przykładu, zamiast merytorycznie rozmawiać
na temat różnic kulturowych. :)
> zresztą o czym mytu.
> wniosek jest jeden obywatele i obywatelki - słuchajmy swoich dzieci i
> traktujmy je dobrze, a w podarunku otrzymamy to od nich z powrotem,
> dodatkowo przyprawione szczyptą uczucia.
O, to mi się podoba! Otrzymujesz pochwałę! :)
>>> comprende wodzu?
>> Słuchaj i wykonuj tylko! A strzały Cię ominą i będziesz żył!
> naoglądałeś się za dużo rambo :)
Jeden raz pierwszy odcinek. :P
>>> a co do niezbędności szkoły, jestem tu rozdarty :)
>>> w jej wymiarze obecnym, skłaniam się do śmiałej hipotezy, że
>>> koedukacja to złoooo :)
>> Ja chodziłem do męskiej podstawówki. To była dopiero drama! :)
> serio?!
> to zajebiście miałeś. zwłaszcza w młodszych rocznikach koedukacja to
> złoo!
Słusznie, bo dziewczyny są gupie i nie znają się na piłce nożnej.
> poza tym - jak ja mam dość bab!
> począwszy od liceum, zawsze miałem baby w przewadze liczebnej dookoła.
> nie powiem, że człowiek nie korzystał, ale pracować samemu i 17 kobiet
> dookoła, to kurwa, można się stać ekspertem od błyszczyków w 2
> tygodnie. :)
Miałem to samo. Pracowałem w takim babińcu, że w tym samym pokoju, w
którym siedziałem za biurkiem, dziewczyny przymierzały sobie nowe
bluzki. Pamiętam, jak jedna z nich stała z gołymi cyckami, a druga jej
powiedziała coś takiego: "Co ty robisz, pan Y tu jest!". A ona się
dopiero zreflektowała i się zasłoniła. "A... pan Y to jak nie
mężczyzna." Nie powiem, jak się wtedy wkurzyłem! (pan "Y" to ja
oczywiście) :)
--
pozdrawiam
michał
|