Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!new
sgate.onet.pl!niusy.onet.pl
From: "el Guapo" <e...@v...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: zazdrosc
Date: 12 Jul 2006 10:59:16 +0200
Organization: Onet.pl SA
Lines: 47
Message-ID: <4...@n...onet.pl>
References: <1...@h...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: newsgate.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.test.onet.pl 1152694756 23892 213.180.130.18 (12 Jul 2006 08:59:16
GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 12 Jul 2006 08:59:16 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 193.128.100.81, 192.168.243.173
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 6.0; Windows NT 5.1; SV1; .NET CLR
1.1.4322)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:347421
Ukryj nagłówki
(...)
IMHO nie ma na to uniwersalnej recepty.
Metaproblem polega na poszukiwaniu jednego uniwersalnego wzorca dopuszczalnego
zachowania:
Ty chciałbyś pewnie usłyszeć, że
a) 'obiektywnie' Ty zachowujesz się normalnie, a Ona paskudnie, albo że
b) Ona zachowuje się OK, a Ty przesadzasz.
Niechby to nawet było niemiłe (b), byle tylko usłyszeć jakąś regułę, do której
będzie można się stosować.
Niestety to IMHO błąd.
Jesteśmy różni i w różnych miejscach przebiega granica zachowań akceptowalnych
u partnera (i u siebie - te granice wcale nie muszą się pokrywać).
Najlepsze co możesz zrobić, to poznać gdzie ta granica przebiega u Ciebie i
znaleźć partnera, który będzie to w niewymuszony sposób respektował (czyli
najlepiej, gdy w podobnym miejscu przebiega jego granica).
De facto są to nawet dwie granice: granica tego, na co pozwalamy sobie i
granica tego, na co pozwalamy partnerowi. Jednemu(-ej) będzie przeszkadzało
nawet ukradkowe zerkanie przez partnera za innymi, a drugi(-a) zaakceptuje
nawet seks partnera z kim innym, bez mrugnięcia okiem. IMHO nie ma recepty poza
poznaniem siebie (trzeba być wobec siebie brutalnie szczerym - jeśli jest się
zazdrosnym trzeba to przed sobą przyznać) i znalezieniem partnera, który będzie
do oczekiwań przystawał, co (niestety) może być bardzo trudne lub i
niewykonalne.
Pozostaje też nadzieja na zmianę siebie (możliwe, choć bolesne).
Myślę także, iż podstawowe znaczenie ma tu poczucie własnej pozycji w związku,
a ogólnie relacji wartości własnej do wartości partnera.
Jeśli czuje się, że jest się górą i że to partner 'ma szczęście', że go
obdarzamy zainteresowaniem, że 'ma fuksa', że jesteśmy z nim, to margines
zachowań akceptowalnych u partnera jest większy, niż gdy ma się poczucie, że w
związku to partner nam wyświadcza przysługę pozostając z nami. Wtedy to na
najmniejsze zagrożenie reaguje się ostrzej. Dotyczy to nie tylko zazdrości na
tej płaszczyźnie. Analogiczne zjawisko dostrzec możemy np. w pracy: osoba,
która wspięła się na stanowisko 'zbyt' dla niej wysokie (mająca poczucie, że
dostała kawałek tortu nienależący się jej, że trafiła deal fartem) broni owego
stanowisko z nieporównanie wiekszą determinacją, niż osoba, która ma większe
poczucie własnej wartości, która uważa, że bez trudu znajdzie stanowisko
podobne, albo i lepsze.
Pozdrawiam
EG
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|