Data: 2002-10-16 11:04:32
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
Od: "Qwax" <...@...Q>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Przy okazji odnosząc sie do wcześniejszej dyskusji - żeby wszystko
bylo ok w
> związku (nazwijmy go podstawowym) - tzn zdradzany nie czuł się
zdradzany, a
> zdradzający jak potwór to układ między nimi tez musialby być jasny.
Mimo jasności na początku związku nie było to takie jednoznaczne! I w
końcu się rozleciało.
[ciach]
> że uczucie w związku "podstawowym" nie wygasło to ma przekichane i
nie
> chciałabym przeżywać emocjonalnie tego co on (ona).
>
Nie jest źle - da się przeżyć o ile żadna ze stron nie zarząda
wyłączności (10 lat tak żyłem)
[ciach]
> Mają miejsce i nie robią szkody - już się z tym zgodziłam. Ale jak
sama
> wspomniałas ryzyko ponosi się zawsze. A ja nie bardzo potrafię się
zgodzić z
> tym żeby konsekwencje tego ryzyka dotykały "zdradzanych".
Toteż i do "zdrady' podchodzić należy jak do kłamstwa - obu stronom
inno zależeć na nieujawnieniu. Albo - zadawać się seksualnie jedynie z
osobami o odpowiednim poziomie.
>
> ps. przy okazji dzięki za brak współczucia - naprawdę mnie wkurza.
>
A może spróbujesz zrozumieć słowo "współczucie" w jego pierwotnym
znaczeniu.
Pozdrawiam
Qwax
|