Niedawno na wloskiej grupie dyskusyjnej traktujacej o kuchni ktos
rzucil temat "Red Bull". Dyskusja rozwinela sie dosyc konkretna. Jesli
dobrze pamietam, nie bylo ani jednej pochlebnej opinii - Red Bull
nikomu nie smakowal i nikomu nie pomagal, na dodatek chyba zabil
jakiegos dzieciaka, bo go zmieszal z wodka.
Ale wiecie, jacy sa Wlosi. Zakochani w swojej "caffe' ristretto".
A ja Red Bulla lubie, szczegolnie, ze naprawde dodaje mi skrzydel,
przydaje sie zwlaszcza wtedy, gdy musze pracowac glowka a baaaaardzo
mi sie nie chce.
Jest on jednak dosyc drogi. Zato w roznych typach spozywczych sklepow
mozna sporadycznie spotkac takiego Red Bulla w torebkach do
rozpuszczania. Chyba firmy Gelwe, no i nazywa sie jakos inaczej, ale
kolory redbulowskie i nawet byczek na opakowaniu.
Probowalam - jest to bardzo podobne do Red Bulla i w smaku i w
dzialaniu, ale przynajmniej 2 razy tansze, widzialam nawet za 1,99.
Szkoda tylko, ze tak pojawia sie i znika.
Ale chcialabym poznac Wasze sposoby na doenergetyzowywanie sie.
Jutro jade na 10 godzin do szkoly - stad te moje przemyslenia.

--
Pozdrawiam, Sabina

--
http://stranslator.republika/pl