Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!lublin.pl!news.onet.
pl!not-for-mail
From: Piotr Jerzy Piotrowski <8...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: Rzepa i ogorki z miodem
Date: 20 Mar 2002 20:47:23 GMT
Organization: news.onet.pl
Lines: 41
Sender: [87666830 mail.onet.pl]@pa6.wielun.sdi.tpnet.pl
Message-ID: <X...@2...180.128.20>
NNTP-Posting-Host: pa6.wielun.sdi.tpnet.pl
X-Trace: news.onet.pl 1016657243 16908 213.76.196.6 (20 Mar 2002 20:47:23 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 20 Mar 2002 20:47:23 GMT
User-Agent: Xnews/L5
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:101040
Ukryj nagłówki
Chwalila sie rzepa mimochodem
Ze jest bardzo smaczna z midem,
Na to miod jej tak przygani:
A ja jestem dobry i bez pani.
Jesli pamiec nie myli, tak jakos brzmial wierszyk Pana Brzechwy.
Zaintrygowany wierszykiem postanowilem sprawdzic jak smakuje rzepa z
miodem. Testu dokonalem na malej czarnej rzodkwi, krojac ja po prostu w
plastry i smarujac miodem. Struzki potu, fakt, splywaly z czola, ale byla
wysmienita i zaostrzala apetyt.
Mala dygresja: na dzien dzisiejszy jestem przekonany, iz rzepa i czarna
rzodkiew sa utozsamiane lub nie, w zaleznosci od regionu kraju. Choc u nas
w domu byly rozrozniane (rzepa ksztaltem przypominala czarna rzodkiew a
kolorem brukiew, nadto rzepa byla w smaku delikatniejsza) nie moge miec
pewnosci o co chodzilo Panu Brzechwie (jesli to byl Tuwim - prosze o
sprostowanie, a jesli rzodkiew - rowniez).
I jeszcze jedno: u nas w domu pojawienie sie swiezych ogorkow (ale takich
normalnych, z ogrodka nawozonego obornikiem) od razu oznaczalo goraczkowe
poszukiwanie miodu, najlepiej o plynnej lecz gestej konsystencji, w ktorym
maczalismy przekrojone wzdluz na cztery czesci surowe ogorki (czasem
pozbawione skorki, gdy gorzka) i tak spozywalismy je jako lakocie.
Babcia opowiadala, iz taki ogorek byl jednym z elementow (obok nalewki i
konfitury domowej roboty) jaki pojawial sie gdzies nad Niemnem, latem, na
najczesciej wiklinowym stole, w "panskim ogrodzie", podczas popoludniowych
spotkan towarzyskich. Podawano go pokrojonego wzdluz na cztery czesci na
jednym duzym talerzu, skad kazdy gosc bral po kawalku i maczal w
indywidualnym naczynku z miodem, najczesciej byly to specjalne malutkie
miseczki do konfitur (ktore nb. maja swoja nazwe, ale wlasnie uleciala mi z
glowy).
Pisze o tym, gdyz wiele osob slyszac o takim zestawieniu smakow wykrzywialo
sie w odruchu obrzydzenia, a czestowani najczesciej odmawiali, bojac sie
rychlej wizyty w ustronnym miejscu.
--
Piotr
|