Strona główna Grupy pl.sci.medycyna SARS - ctrl C, ctrl V

Grupy

Szukaj w grupach

 

SARS - ctrl C, ctrl V

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 3


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-05-02 13:40:27

Temat: SARS - ctrl C, ctrl V
Od: "Agata" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> "Od wtorku w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym przebywa 47-letni pacjent, u
> którego po przybyciu z Singapuru wystąpiły objawy nieżytu górnych dróg
> oddechowych oraz gorączka. Ze względu na to, że pacjent przebywał w
> Singapurze, nie można wykluczyć podejrzenia SARS" - poinformowała rzecznik
> wojewody.
> -------------------------------------------
"Farsa z SARSA"

"Jeśli pacjent szpitala w Gdańsku choruje na SARS, służby nie poradzą sobie
z epidemią. Na równe nogi postawiła administrację wojewody pomorskiego i
służby sanitarno-epidemiologiczne wiadomość, że we wtorek wieczorem do
Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego zgłosił się 47-letni pacjent z objawami
SARS. Mężczyzna wrócił tego dnia, wraz z 40 pracownikami pruszczańskiej
firmy Nordica, z Singapuru. Prosto z lotniska na Okęciu, wynajętym
autokarem, dotarli na Wybrzeże. Po południu poczuł się źle, miał gorączkę
powyżej 38 stopni C.

- Byłem prawie pewien, że przekażemy pacjenta do Warszawy - mówił w środę
Tadeusz Niedźwiecki, dyrektor szpitala.

W gdańskim szpitalu są dla potencjalnych pacjentów z SARS tylko dwie
izolatki. Brakuje ubrań ochronnych i respiratora. Mimo to specjaliści od
razu zajęli się chorym. Sztab Kryzysowy zasiadł i obradował z przerwami
przez dwa dni. Jego członkowie debatowali, gdzie urządzić kwarantannę
wszystkim osobom, które stykały się z chorym. Uradzili, że powinno się
odizolować je we własnych domach. Tymczasem w środę po południu do Szpitala
Zakaźnego przyjechała małżonka pacjenta. Przywiozła mu bieliznę na zmianę i
jedzenie. Nikt nie uprzedził jej, że nie powinna opuszczać mieszkania,
przynajmniej przez pięć dni.

47-letni mieszkaniec Pruszcza Gdańskiego, z podejrzeniem SARS, przebywa od
wtorkowego wieczoru w Klinice Chorób Zakaźnych AMG, mieszczącej się w
Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Gdańsku. Mężczyzna przyleciał we wtorek z
Singapuru, via Helsinki, na warszawskie Okęcie wraz z grupą 40 pracowników
pruszczańskiej firmy Nordica oraz innymi pasażerami. Na lotnisku w Warszawie
pasażerowie przeszli rutynową procedurę dotyczącą wszystkich, którzy
przybywają z terenów zagrożonych SARS. Procedura polegała na wręczeniu im
ulotek z opisanymi objawami choroby i miejscami, gdzie należy się zgłaszać w
przypadku ich zaobserwowania.

W Singapurze pracownicy firmy Nordica spędzili dwa miesiące. Pracowali w
stoczni. Z relacji lekarzy, z którymi pacjent rozmawiał, wynika, że podczas
pobytu na Dalekim Wschodzie, świadomi zagrożenia chorobą, mieszkali na
statku i praktycznie go nie opuszczali. Wprost z Okęcia, wynajętym
autokarem, wrócili na Wybrzeże.

- Dopiero w autokarze pacjent poczuł się źle - opowiada Krystyna Witczak,
zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego. -
Wieczorem żona zawiozła go na pogotowie. Dyżurująca tam lekarka skierowała
go do naszego szpitala. Decyzję o zatrzymaniu pacjenta podjęła w Izbie
Przyjęć dr Zofia Michalska. - I słusznie. Mężczyzna gorączkował, miał typowe
objawy zakażenia górnych dróg oddechowych - dodaje dr Krystyna Witczak. - I
na dodatek ten Singapur! Pacjent od razu trafił do izolatki. - Wdrożyliśmy
wszystkie procedury, które obowiązują w takich sytuacjach. W grę wchodziło
przecież bezpieczeństwo całego personelu szpitala.

- To raczej nie SARS, choć i takiej ewentualności nie da się wykluczyć -
uspokajała w środę dr Hanna Trocha, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, na
której oddział trafił chory. - Wyniki badań laboratoryjnych wskazują raczej
na infekcję bakteryjną. Chory nie kaszle, jednak gorączkuje i ma zmiany
zapalne w płucach. Choroba nie zawsze przebiega "książkowo". Postępujemy
jednak tak, jakby to był SARS. Bardzo byśmy się cieszyli, gdyby podejrzenie
się nie potwierdziło.

Niemal natychmiast pobrano od chorego i zabezpieczono materiał do badań
wirusologicznych. Przy pomocy specjalnego testu można z dużym
prawdopodobieństwem stwierdzić, czy to SARS, czy nie. Nikt ze Sztabu
Kryzysowego nie kontaktował się jednak z lekarzami z kliniki w sprawie
ewentualnych badań. Jeszcze w środę lekarze próbowali porozumieć się swoimi
kanałami z laboratorium w Hamburgu. Zdawali sobie jednak sprawę, że
przesyłka kosztuje. Na szczęście wczoraj stan pacjenta wyraźnie się
poprawił. Spadła temperatura. Wrócił mu apetyt. Zaglądaliśmy do niego przez
szybę. Pomachał nam uśmiechnięty.

Policja a SARS - pomagać i reagować

Pomorska policja będzie wspomagać służby sanitarne na wypadek możliwego
zagrożenia SARS. Specjalne wytyczne przesłała do Gdańska Komenda Główna
Policji. - Nasi policjanci już mieli pierwsze zadanie do wykonania. Musieli
ustalić listę pasażerów wynajętego autobusu, który przywiózł ich z lotniska
w Warszawie do Gdańska i Pruszcza. To nim podróżował mężczyzna być może
zarażony wirusem SARS - mówi nadkom. Gabriela Sikora, rzecznik pomorskiej
policji. Funkcjonariusze będą musieli także wykonać zadania, które powierzą
im władze województwa. - Chodzi głównie o zabezpieczenie wyznaczonego
szpitala, gdzie mieliby przebywać zarażeni, a także konwojowanie karetek z
chorymi. Możemy reagować w stosunku do osób, które nie poddałyby się
kwarantannie, ale mam nadzieję, że do niczego takiego nie dojdzie - wyjaśnia
Sikora. SARS, gdy nadejdzie, obnaży słabość systemu ochrony zdrowia

Choroba systemowa

Nie ma odpowiedniej ilości jednorazowych ubrań dla lekarzy i pielęgniarek.
Brakuje niezbędnej aparatury. Nie ma gdzie umieszczać chorych na SARS.
Problem jest również z odizolowaniem ludzi, którzy mieli kontakt z chorym
mężczyzną. Z drugiej strony, możliwości wystąpienia SARS nie bagatelizują
urzędnicy. Kilka godzin po tym, gdy wiadomość o dziwnie chorym mężczyźnie
dotarła do Urzędu Wojewódzkiego, zebrał się Sztab Antykryzysowy. Czy
jesteśmy zatem przygotowani na walkę z SARS, gdyby epidemia dotarła do
Polski?

Lekarze są sceptyczni. - Z jednym chorym damy sobie radę, choć z trudem. Ale
co z resztą osób, które mogą być również zakażone? - mówi Tadeusz
Niedźwiecki, dyrektor gdańskiego Szpitala Zakaźnego. - Nie mamy respiratora,
gdyby SARS się rozwinął, chorego trzeba do niego podłączyć. I dodaje: -
Byłem prawie pewien, że przekażemy pacjenta do Warszawy. Dzień wcześniej
premier Leszek Miller dał przecież tamtejszej klinice 370 tys. zł na
ewentualne potrzeby związane z SARS.

Z wtorku na środę

Do pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego sygnał o pacjencie, który wrócił z
Singapuru i rozpoznał u siebie objawy mogące wskazywać na SARS, dotarł w
nocy z wtorku na środę. Wojewoda powołał sztab kryzysowy, składający się z
lekarzy, epidemiologów, inspektorów sanitarnych, urzędników odpowiadających
za tzw. zarządzanie kryzysowe. Od środowego poranka trwały obrady tego
zespołu. Około godziny 11 dziennikarzom został wręczony - z prośbą o
natychmiastową publikację - apel do osób, które miały kontakt z chorym.
Proszono w nim o pozostaniu w domu przez pięć kolejnych dni, unikanie
kontaktu z innymi osobami. Podano także numer telefonu, pod który należało
dzwonić w razie zaobserwowania podejrzanych objawów.

- Wdrażamy pewne postępowania, które w jakiejś mierze ograniczą możliwość
występowania potencjalnego zagrożenia. Na teraz nie mamy żadnego
potwierdzenia. Mamy tylko i wyłącznie pacjenta, który wymaga obserwacji -
uspokajał dziennikarzy Andrzej Galubiński, pomorski lekarz wojewódzki.

Sztab szuka

Tymczasem gdański Szpital Zakaźny ma tylko respiratory na Oddziale
Intensywnej Opieki Medycznej, które służą najciężej chorym. O tym, by tam
położyć zakażonego SARS, w ogóle nie ma mowy. O tym, by respirator
przenieść, również trudno myśleć, bo w każdej chwili może okazać się on
potrzebny choremu z innego oddziału, którego stan się pogorszy.

- Nie mamy gdzie odizolować 30 osób, które jechały autobusem z naszym
pacjentem - mówi dyrektor Niedźwiecki. - Nie ulega wątpliwości, że oni
również powinni być poddani 10-dniowej kwarantannie. Sztab Kryzysowy szuka
dla nich miejsca. W ostateczności ci ludzie powinni pozostać w tzw.
kwarantannie domowej. To oznacza, że nie powinni opuszczać mieszkań. Trzeba
im zapewnić jedzenie i picie. Jeżeli w ciągu najbliższych pięciu dni u
kogokolwiek z nich wystąpią objawy infekcji, natychmiast trzeba go
przetransportować do naszego szpitala.

W granicach prawa

Inspektorzy sanitarni ustalili listę wszystkich osób, które miały kontakt z
pacjentem Szpitala Zakaźnego. Według Anny Dyksińskiej, rzeczniczki wojewody
pomorskiego, już w środę wieczorem udało się dotrzeć do wszystkich.

- To łącznie około 90 osób z różnych regionów Polski: pasażerów samolotu z
Singapuru oraz autokaru wynajętego przez pruszczańską firmę Nordica -
poinformowała Dyksińska.

Wczoraj rzeczniczka wojewody przyznała, że nie ma żadnej możliwości prawnej,
aby skutecznie izolować ludzi, którzy mieli kontakt z mężczyzną
przebywającym obecnie w Szpitalu Zakaźnym.

- Możemy jedynie apelować. Nie możemy zamknąć ich do więzienia czy przymusić
do czegokolwiek. Instrumenty prawne ku temu pojawią się dopiero wówczas, gdy
będziemy mieli 100-procentowe potwierdzenie przypadku SARS. Na razie na 90
procent wiemy, że chory, który wrócił z Singapuru, na SARS chory nie jest.
Działamy więc w granicach prawa i zdrowego rozsądku. W środę po południu do
Szpitala Zakaźnego w Gdańsku przyjechała żona pacjenta podejrzanego o SARS.
Chciała dowiedzieć się, jak czuje się mąż. Przywiozła mu ubranie na zmianę i
domowy rosół. Nie wiedziała, że przez pięć dni nie powinna opuszczać
mieszkania, ani kontaktować się z otoczeniem.

W zasięgu ręki

Wystarczą dwie godziny, by wykryć metodą PCR sekwencje genetyczne typowe dla
wirusa Corona w próbkach pochodzących od pacjenta podejrzanego o SARS -
twierdzi dr Maciej Kowalik z Kliniki Chorób Zakaźnych Akademii Medycznej w
Gdańsku. Testy te wykonują naukowcy z Hamburga. Tę najświeższą inormację
udało się doktorowi Kowalikowi znaleźć w Internecie w ostatni wtorek. Miał
ją przekazać kolegom z kliniki podczas porannego raportu w środę.

- Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta informacja tak szybko może okazać
się przydatna - mówi dr Kowalik. Od kończącej dyżur dr Zofii Michalskiej
zebrani podczas porannego raportu dowiedzieli się, że pacjent z podejrzeniem
SARS trafił do kliniki kilkanaście godzin wcześniej. Lekarze pobrali od
chorego materiał z górnych dróg oddechowych (czyli plwociny i ślinę) do
badania wirusologicznego. Próbowali też nawiązać kontakt z laboratorium w
Hamburgu.

- Ośrodek w Hamburgu wykonuje te testy rutynowo. Nie tylko dla szpitali z
Niemiec, ale również z innych krajów - tłumaczy dr Kowalik. - Firma
produkująca odczynniki zobowiązała się przekazać je nieodpłatnie. Wczoraj
instytut w Hamburgu był nieczynny. Dziś rano lekarze z Kliniki Chorób
Zakaźnych AMG będą ustalać z naukowcami z Instytutu szczegóły ewentualnego
transportu z Gdańska do Hamburga materiału pobranego do badania. Takie
badanie wiele wyjaśni.

- Test może potwierdzić obecność wirusa SARS w organizmie chorego - mówi dr
Kowalik. - Tak było do tej pory w przypadku osób, które naprawdę chorowały
na SARS. Nie wykluczy jednak jego obecności. Ostateczną decyzję, czy
korzystać z pomocy ośrodka w Hamburgu podjąć musi Sztab Kryzysowy przy
wojewodzie pomorskim.

Specjalny test

Specjalny test, który do tego służy, opracowali wirusolodzy z Instytutu
Medycyny Tropikalnej Bernhard-Nocht's w Hamburgu, skupieni wokół dr.
Christiana Drosten. Stało się to możliwe, gdyż właśnie naukowcom z Hamburga
udało się zidentyfikować część genu polimerazy domniemanego coronawirusa u
pacjenta z SARS. Test nosi nazwę RealArtTM HPA-Coronavirus RT GPCR Reagents.

Bez paniki, ale i bez masek

Informacje o SARS nie wywołały paniki w trójmiejskich aptekach. Nie w każdej
z nich można kupić maski chroniące przed groźnym wirusem. Dyżurujące wczoraj
trójmiejskie apteki nie zanotowały wzmożonego ruchu. Nikt nie dopytywał się
o maski chroniące przed SARS. Zofia Ciecierska z apteki Dworcowej w Gdańsku
przyznała, że takich masek w aptece nie ma. Trzeba się po nie pofatygować do
apteki przy ul. Starowiejskiej w Gdyni, która ma ich jeszcze 50 sztuk. Maski
kosztują od 50 do 90 gr za sztukę. Najczęściej używa się ich przy
pielęgnacji noworodków.

Zakazić...

można się w wyniku bezpośredniego kontaktu z wydzielinami (plwociną, potem),
chociaż część doniesień mówi o możliwości przenoszenia wirusa przez
karaluchy lub system klimatyzacyjny. Stan pacjentów poprawia jedynie
podłączenie do respiratora i podawanie leków wzmacniających organizm,
sterydów oraz środków rozrzedzających wydzielinę z dróg oddechowych. Nie
pomagają leki przeciwwirusowe i antybiotyki."

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz - Dziennik Bałtycki





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2003-05-02 19:09:20

Temat: Re: SARS - ctrl C, ctrl V
Od: "Bogdan K" <b...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


>
> "Jeśli pacjent szpitala w Gdańsku choruje na SARS, służby nie poradzą
sobie
> z epidemią.


Jak nie poradzą.
Sam widziałem uśmiechniętego premiera jak po sprawdzeniu przygotowań do
odparcia epidemii powiedział, że wszystko gotowe.

Pzdr
BogdanK

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2003-05-02 19:33:17

Temat: Re: SARS - ctrl C, ctrl V
Od: "zzz marcheweczka" <l...@l...pl> szukaj wiadomości tego autora

od czasu kiedy GW oglosila ,ze swiat odetchnal z ulga bo SARS wygasa ilosc
informacji medialnych o chorobie bardzo spadla (oczywiscie gdyby nie
przypadek pana z Pruszcza Gd. ). tymczasem ilosc przypadkow w Chinach
kontynentalnych ciagle rosnie ,a co za tym idzie rosnie tez ogolna ilosc
zachorowan . co bardziej smieszne nikt nie podaje o zachorowaniach w Indiach
chociaz wiadomo ,ze takie byly.
to ,ze mniej mowi sie o SARS ,wydaje mi sie dziwne nie dlatego ,ze tak
naprawde trudno mowic o zahamowaniu epidemii tylko dlatego ,ze wystepuja
nowe elementy zwiazane z choroba - miedzy innymi fakt ,ze nikt juz nie mowi
o 3% smiertelnosci czy nawet 6% , dzisiaj okresla sie ja (glownie na
przykladzie HK) na 10,6% (w Kanadzie jest ona jeszcze wyzsza).
ten przypadek z Gdanska chyba rzeczywiscie pokazuje zupelna bezradnosc
polskich sluzb . dzisiaj tez poinformowano o nakazie kwarantanny dla ludzi
ktorzy wrocili z Tajlandii - podczas gdy tam nigdy nie bylo zachorowan poza
przypadkami osob wracajacych z krajow objetych SARS.
a ze smiesznych rzeczy to jakies 2 tygodnie temu w trojce wypowiadal sie w
tonie uspokajajacym lekarz ,ktory jest szefem slozb sanitarno
epidemiologicznych i na pytanie redaktora czy rzeczywiscie nie potrafimy
leczyc SARS odpowiedzial ".... alez oczywiscie ze potrafimy.." tym samym
stal sie jedynym lekarzem na swiecie ,ktory wie jak skutecznie leczyc SARS.

zzz marcheweczka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

klinika > operacja plastyczna
rezonans magnetyczny
Znowu alkohol
Krwawie i nie wiem czemu?Pomozcie!!!
tsh-tarczyca

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »