| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-09-29 19:34:46
Temat: Re: Stres szkolny"Pyzol" w news:X1Hl9.436991$Ag2.18395001@news2.calgary.shaw.ca
...
/.../
> Nie dziw wiec sie mnie,ze "zacietrzewiam sie" przy zdradzie - tam na szali
> lezy czyjes dobro, zdrowie psychiczne, czesto nie tylko jednej osoby, czasem
> nawet zycie. /.../
Dokładnie Kaśku. Mogę Ci prywatnie opowiedziec o przypadku, gdzie
ZEZWOLENIE na zdradę, na złamanie zasad, uratowało komuś życie.
Niepojęte, prawda?
> Kaska
>
S.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-09-29 21:50:24
Temat: Re: Stres szkolny"Pyzol" w news:z5Hl9.420531$v53.19081967@news3.calgary.shaw.ca napisał(a):
>
> > > Kto cierpi na nerwicę szkolną nauczyciel czy uczeń?
> > Ten kto jest slabszy psychicznie :)
> A kto jest w szkole dobrowolnie, kto zas byc musi?
Bywa roznie.
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 08:02:13
Temat: Re: Stres szkolny"Pyzol" w news:MFGl9.436939$Ag2.18386546@news2.calgary.shaw.ca napisał(a):
>
> > > Raczej chiba tak...zabilabym was, zabila!;)
> > A jakiz to bylby przyklad dla pozostalych? ;)
> Ze zabawa w chemie moze skonczyc sie neiszczessciem
No to juz bylo liceum wiec troche sie na chemii znalismy ;) Gazu bylo zbyt
malo aby stalo sie cos zlego. Swoja droga wiesz w czym gaz zostal
zdetonowany? W moich dloniach ;) Kumpel napuscil mi w dlonie gazu z
zapalniczki. Troche przegial, bo zaczal mi juz wyciekac ;) Wtedy podpalal,
a ja po ulamku sekundy rozchylalem dlonie tak, ze palacy sie gaz dostawal
spora dawke powietrza i wypalal sie efektownie w ulamku sekundy. Jedynie
wlosy na rekach troche sie zawsze przysmazyly ;)
> > Tacy mlodsi ugodowosc nauczyciela mogliby juz wykorzystac
> > dosc perfidnie i wejsc mu na glowe.
> No widzisz, ja mialam do czynienai z dziecmi w szkole podstawowej
> i uwazalam,ze nauczyc je trzeba tego juz tam, aby koledzy w liceum
> nie musieli sie z tym szarpac.
To i tak chyba zalezy w sporej mierze od nauczyciela. Jesli nauczyciel ma
zle podejscie to zwyczajnie wypowiada sie mu wojne na wyniszczenie. Jesli
zas nauczyciel jest ok (a dla nas nauczyciel ok to nie byl akurat tylko
taki, ktory za byle co piateczki wstawia) to wtedy bez roznicy czy ktos
dbal o podejscie uczniow w podstawowce. I tak go beda lubiec :)
> > - No widisz! Jednak wiesz jak masz na imie - mowi
> > przedszkolanka.
> > - Jak mam na imie to wiem, ale cytac i tak nie potrafie...
> Nauczycielka jest spryciula, podoba mi sie, pokazala malemu,
> ze a wlasnie to on juz "troche" czytac umie.
Mozliwe - ja sie na tym nie znam :)
> Dzieci bardzo lubia kategorie "troche", to je osmiela.
Chyba nie tylko takie male dzieci? ;) Mam wrazenie, ze czlowiek zawsze gdy
zaczyna cos nowego i przekona sie, ze to nie jest jednak taka zupelnie
czarna magia zaczyna czuc sie swobodniej :)
> To uswiadamia dziecku, ze nauka nie jest taka trudna,
> ba! ze on juz jest w niej "zaawansowany";
Przez duzy cudzyslow zaawansowany ;)
> Ale malego w i d z e, tez bym padl sie porzadnie schichotala:)
On faktycznie czlowieka potrafi rozwalic :)
> Z tutejszego humoru zeszytow:
> Pani: W pokoju lata piec much. Zabilam dwie. Ile zostalo?
> Odp: Dwie. Te co je pani zabila.
W sumie racja :))
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 09:36:28
Temat: Re: Stres szkolnyDuch <a...@p...com> napisał(a):
> Ale moze dobrze sie stalo zesmy troche "po-kontrowali", moze wyszly
> dodatkowe
> szczegoly? Mysle ze nie jest zle :-)
Fajnie, że się nie obraziłeś. W sumie ucziwa sprzeczka nie jest zła. Nawet
jesli nie doprowadzi do uzgodnienia stanowisk, to przynajmniej do ich
wyklarowania.
pozdrówka
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 09:57:04
Temat: Re: Stres szkolnyDorota B. <d...@w...pl> napisał(a):
Tu przyznaje Ci calkowita racje, zwlaszcza jesli dziecko
> wczesniej nie uczestniczylo w takich zorganizowanych zajeciach, np
> przedszkole.
Chodził do przedszkola i lubił je. Panie nie oczekiwały od dzieci katatonni.
> A tu sie nie do konca zgadzam- to wstep do szkoly i miedzy innymi
> nauka respektowania obowiazujacych zasad. Wszedzie panuja zasady,
> ludzie/dzieci, ktore nie przyswoja sobie owych zasad beda same dla siebie
> zrodlem klopotow. Przy tych zabawkach bym sie nie upierala, to juz pierwszy
> krok do doroslosci.
Jestem jak najbardziej zwolenennikiem znajomości zasad. Głębokiej znajomości
zasad, to jest zrozumienia czemu służą, kto je ustanawia, dlaczego i na ile
mnie wiążą. Z głębiej znajomości zasad wynika ich nieprzestrzeganie, kiedy
koliduja z ważniejszymi zasadami. Należy zdawac sobie z przy tym sprawę z
konsekwencji nieprzestrzegania zasad.
Co do pierwszych kroków do dorosłości to wszystko ma swój czas a dorosłe
dzieci to choroba.
> Gdyby rzecz miala sprowadzac sie do samego ugiecia to owszem,
> masz racje, ale chyba splyciles problem. Znow chodzi o zasady, ktore
> pozwalaja sprawnie funkcjonowac wszystkim instytucjom i organizacjom- tak
> jest swiat skonstruowany, bunt prowadzi do klopotow.
Nie chce żeby mój syn był ani konformistą ani buntownikiem bez powodu. Bunt
na ślepo jest też niewolą.
> Teraz
> jestem bardzo zadowolona, ale Olka moja tez musiala sie pewnych rzeczy
> nauczyc- zasad.
Mówisz ciągle o zasadach i słusznie. Tylko że rolą kobiety jest zapewnić
trwałość a rolą mężczyzny zmianę. Stąd niech twoja córka uczy się zasad od
ciebie i od innych kobiet, a ja będę wspierał mojego syna w experymentach i
buntowaniu się przeciwko głupim zasadom.
pozdr
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 10:13:55
Temat: Re: Stres szkolnys...@p...onet.pl napisał(a):
> Tu pani psycholog z poradni rozwiała moje nadzieje... Dobrze wychowywane
> dziecko zawsze zostanie zepsute przez nauczycieli. Nasze, rodziców, zadanie
> staje się o wiele trudniejsze. W dodatku to my jesteśmy oskarżani o błędy
> wychowawcze, które co prawda robi każdy, jednak o wiele więcej robią ich
> nauczyciele. Nie ma się co łudzić i szukać, kto ma rację, trzeba wypracować
> sobie sposoby na radzenie sobie ze złymi wpływami szkoły. Niestety, dotyczy
to
> w większym lub mniejszym stopniu KAŻDEJ szkoły.
Dzięki za twój list. Chyba właśnie na tym polega istota problemu, tj. jak
sobie radzić z "psuciem" dziecka przez szkołę, rówieśników, dziadków, żony i
moim własnym. Wpływ może być i dobry i zły oczywiście. Do tej pory miałem
wrażenie. że te wszystkie wpływy układały się dla syna korzystnie. Teraz mam
wrażenie poważnego niekorzystnego zakłócenia.
pozdr
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 10:25:15
Temat: Re: Stres szkolnyGreg <o...@f...sos.com.pl> napisał(a):
> > Wymagać cieplarnianych warunków dla dziecka też nie wolno
>
> Takie czasy nastaly. A chocby te reklamy srodkow dezynfekujacych. Mamusia
> widzi jakie to straszydla zagrazaja jej dziecku i leci do sklepu aby
> zdezynfekowac cale mieszkanie. Nie wie jednak, ze przez to oslabia
> organizm wlasnego dziecka, ktore nie jest w stanie uodpornic sie na pewne
> zarazki. Odcina sie tez dzieciaki od wszelkich zwierzat bo one moga
> wywolac alergie. Skutek jest jednak taki, ze wlasnie przez ta izolacje
> dziecko staje sie alergikiem gdyz nie przyzwyczailo organizmu do
> zwierzecej siersci. Z tym stresem jest podobnie. Na dziecko sie chucha i
> dmucha, a przyjdzie dzien gdy powinie mu sie noga, bedzie musialo samo
> sobie poradzic ze stresem i... nie da rady. Czego Jas sie za mlodu nie
> nauczy...
Z tej racji że to ja zaczełem ten wątek mam prawo przypuszczać że ta diagnoza
ma mnie dotyczyć a jesli tak to jest całkowicie nietrafna. Absolutnie nie
chcę dla mojego dziecka cieplarnianych warunków. Chodzi tylko o drobną
różnice między naginaniem a hartowaniem.
pozdr
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 11:40:42
Temat: Re: Stres szkolny"Kis Smis" w news:an98qb$ilq$1@news.gazeta.pl napisał(a):
>
> > Na dziecko sie chucha i dmucha, a przyjdzie dzien gdy powinie
> > mu sie noga, bedzie musialo samo sobie poradzic ze stresem
> > i... nie da rady. Czego Jas sie za mlodu nie nauczy...
> Z tej racji że to ja zaczełem ten wątek mam prawo przypuszczać
> że ta diagnoza ma mnie dotyczyć
Alez Kis - to sa grupy dyskusyjne. Czasem juz trzeci post w watku jest
calkowicie na inny temat niz ten, o ktory chodzilo w pierwszym poscie ;)
Zwyczajnie dyskusja jest plynna. Ja tutaj juz uogolnialem i nawiazalem do
trendow jakie ostatnio mozna zuwazyc, a nie do konkretnego - Twojego
przypadku :)
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 11:45:12
Temat: Re: Stres szkolnyUżytkownik "Kis Smis" <k...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:an98qb$ilq$1@news.gazeta.pl...
> Z tej racji że to ja zaczełem ten wątek mam prawo przypuszczać że ta diagnoza
> ma mnie dotyczyć a jesli tak to jest całkowicie nietrafna. Absolutnie nie
> chcę dla mojego dziecka cieplarnianych warunków. Chodzi tylko o drobną
> różnice między naginaniem a hartowaniem.
Musicie więc tłumaczyć dziecku, że musi troszkę się ugiąć,
a w szkole mówić co Wam się w zachowaniach nauczycieli
nie podoba. Przypuszczam, że jeśli dyrekcja nie jest zbyt
hmm.. to jakiś konsensus uda się osiągnąć.
Jeśli nie, to lepiej poszukać szkoły z mądrą dyrekcją..
Powiem Ci, że najważniejszy dla ucznia jest mądry wychowawca
klasy - to on jest tym buforem. Jeśli ma trochę doświadczenia
i rozumie dzieci, udaje się wybrnać z większości kłopotów.
Nawet katechetę udaje się wymienić ;) ale kosztuje to trochę
nerwów.. Najlepiej było gdy religii uczono przy kościołach,
no niestety.. Sp* u nas i to. Stracili wszyscy.
E.
>
> pozdr
> kis
>
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-30 12:30:03
Temat: Re: Stres szkolny> Dzięki za twój list. Chyba właśnie na tym polega istota problemu, tj. jak
> sobie radzić z "psuciem" dziecka przez szkołę, rówieśników, dziadków, żony i
> moim własnym. Wpływ może być i dobry i zły oczywiście.
Mnie też wydaje się to największym problemem. Tym bardziej, że model wychowania
nie jest (poza skrajnymi przypadkami) aż tak istotny, jak to, by był spójny u
rodziców, dziadków, nauczycieli itd. W tym względzie wizyta u psychologa
pomogła mi najwięcej. Udało mi się, podpierając się wizytą w poradni, skłonić
moją mamę do współpracy. Duuuży sukces, biorąc pod uwagę, że ona "zawsze ma
rację" i uważa, że wszystkie problemy biorą się z postawy mojego męża...
Powiedziałam jej po prostu, że każde z nas ma swoją działkę do zrobienia, ja i
mąż też, a jej mówię tylko to, co ona może zrobić dla Radka. Nie będę jej
przecież opowiadała przebiegu całodziennej wizyty...
Stosując podobną metodę "my mamy wiele do zrobienia, ale dobrze by było, gdyby
pani w niektórych rzeczach pomogła" udało mi się porozmawiać z katechetką
powodując u niej chęć współpracy, a nie wrogość! To było dwie godziny temu :-D
W ciągu całej rozmowy przypominałam sobie, że ona przecież nie chce źle, a ja
nie mam jej pokazać, że nie ma racji, tylko poprosić ją o pomoc i
wyrozumiałość...
> Do tej pory miałem
> wrażenie. że te wszystkie wpływy układały się dla syna korzystnie. Teraz mam
> wrażenie poważnego niekorzystnego zakłócenia.
Wrażenie na pewno słuszne, okres adaptacyjny sprawia jakieś problemy u
wszystkich dzieci. Teraz trzeba uważnie obserwować, by podjąć decyzję: czy
interweniować i jak bardzo...
Marta
> pozdr
> kis
ps
Kilka razy pojawiło się w tym wątku zdanie, że najczęściej nieudolność w
nauczaniu spotyka się właśnie u katechetów. Znalazłam chyba, przynajmniej
częściowe, wyjaśnienie tego zjawiska. Katecheci po prostu nie muszą spełniać
takich wymagań jak inni nauczyciele!
http://www.men.waw.pl/oswiata/awans/poroz-r2.htm
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |