| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-04-16 17:41:40
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINAUżytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisał w wiadomości
news:a9fga7$9vh$1@news.tpi.pl...
> Ale w książce
> > Toksyczni Rodzice taką metodę zalecają , przeczytaj tę książkę napisała
to
> > amerykańska psycholog.
>
>
> Zaleca jedna psycholożka, stara panna, w dodatku mająca raczej blade
pojęcie
> o uczuciach i interakcjach w polskiej rodzinie. To nieprawda, że rodziny
> wszędzie są jednakowe. Są uwarunkowane ekonomicznie i kulturowo, związane
> tradycją, wartościami etycznymi, religią i całym szeregiem społecznych
> uwarunkowań, innych niż w USA czy choćby w Niemczech lub UK. Tę
oczywistość
> autorka pomija w swoich rozważaniach, dzięki czemu stają się one
> niedostosowane oraz intelektualnie płytkie. Zresztą nawet i u nas dawno
> minęła moda na postawy lansowane przez Susan Forvard a straszliwe skutki
> tego kierunku psychoterapii polegającej na znajdowaniu zagubionym
> nastolatkom kozła ofiarnego w postaci ludzi im najbliższych, można
niekiedy
> spotkać w szpitalach psychiatrycznych.
Nie wytrzymalem i z ciekawosci zajrzalem do tej ksiazki.
I tak, autorka, psycholozka, stara panna, pisze w niej na poczatku "Od
autorki":
- Moje dzieci, Wendy i Matt...
- Wreszcie chce podziekowac mojej matce...za jej milosc, wsparcie oraz
gotowosc do zmiany
Ksiazka uznana zostala przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Spolecznej jako
szczegolnie pomocna w profilaktyce uzaleznien. Promocja: Stowarzyszenie
"Powrot z U"
Jacek Santorski pisze "Lektura tej ksiazki pomoze Ci raz na zawsze uwolnic
sie od przesladujacego przeswiadczenia, ze cos jest z toba nie w porzadku.
Rodzice, ktorzy ja przeczytaja, uzyskaja zas szanse przerwania blednego kola
infekowania swoich dzieci toksycznymi rezultatami wlasnej przeszlosci"
Autorka ma wiec dzieci (mimo ze twoim zdaniem jest stara panna, jakby to
mialo cos do rzeczy) i wyraza wdziecznosc swojej matce.
Zas powyzsze rekomendacje mowia same za siebie.
Piszesz:
> To nieprawda, że rodziny
> wszędzie są jednakowe. Są uwarunkowane ekonomicznie i kulturowo, związane
> tradycją, wartościami etycznymi, religią i całym szeregiem społecznych
> uwarunkowań, innych niż w USA czy choćby w Niemczech lub UK.
Jest to fakt nie majacy zadnego odniesienia do emocji, o ktore w tym calym
spektaktlu chodzi, a te sa takie same na calym swiecie w kazdej rodzinie.
Milosc, lek, odrzucenie, samotnosc strach, radosc....
Czym roznia sie one od siebie w Polsce, USA czy Niemczech ?
> straszliwe skutki
> tego kierunku psychoterapii ... można niekiedy
> spotkać w szpitalach psychiatrycznych.
Wiesz co, wybacz, ale dla mnie wartosc tej wypowiedzi byla podobna, jakby
powiedziec to o ofiarach onanizmu.
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-04-16 18:08:15
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINAWitajcie.
Sorry ze sie wcinam w dyskusje, ale po prostu musze.
Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisał w wiadomości
news:a9heq6$p5p$2@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Koranja.." <k...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:a9gs88$i4t$1@news.tpi.pl...
> > Wybacz, ale ja sie nigdy nie buntowalam. Bo balam sie, ze ich zranie.
> To nie znaczy, że nie przeżywałaś buntu, tylko, że go tłumiłaś.
Spelniajac tym oczekiwania rodzicow, zeby ich nie zranic.
> Bylam
> > ulegla grzeczna coreczka, i bylam wtedy dobra, jak robilam to, czego
> > chcieli rodzice, a jak juz chce pozyc wlasnym zyciem - wyjsc do ludzi,
itd
> Właśnie to, co najistotniejsze - ukrywasz pod skrótem itd. Czyżby oni
> chcieli dla Ciebie czegoś złego? Albo nie pozwalali wychodzić z domu?
Chyba
> nie.
Czysta demagogia. Pozwalali wychodzic z domu ? Tak ? To czego sie czepiasz,
niewdzieczna gowniaro.
> - to juz
> > jestem zla i niewdzieczna. Zadnej krzywdy im nie robie. Chce po prostu
> > zeby dali mi w koncu troche pooddychac.
> Wybacz - to są frazesy. Oddychać przecież mogłaś ;). A kontrola? Mają do
> tego prawo. Byc może kiedys nadużyłaś ich zaufania, byc może tylko tak im
> sie wydawało. Kontrola wypływa z lęku o Ciebie, a nie z ich
bezinteresownej
> złośliwości.
Wlasnie, oddychac moglas, znowu sie czepiasz. Rodzice maja prawo do
wszystkiego, moge cie kontrolowac jak chca - bo cie kochaja.
> > Mam juz swoj wiek i czas wyfrunac z
> > gniazdka, ale oni ciagle podcinaja mi skrzydla..
> Dobrze. Masz więc ukończone studia, własne mieszkanie, dochodową pracę?
> Jeśli nie, to gdzie chcesz frunąć, do dworcowej poczekalni?
Wlasnie, najpierw skoncz studia, kup sobie mieszkanie i miej dochodowa
prace. Przedtem sie nie wyprowadzaj.
> A nie jest milo slyszec od
> > najblizszych osob (jak sama mowisz o rodzicach), ze sie jest do niczego
i
> ze sie sobie nie poradzi samemu...
> A może to prawda?
Na pewno prawda, przeciez rodzice wiedza to chyba najlepiej - jestes do
niczego i samemu sobie nie poradzisz.
> > Owszem, czuje sie zobowiazana. I jestem im za to wdzieczna. Jestem
> > wdzieczna im za to, ze dali mi dach nad glowa, ciuchy i zarcie. Ale
niczego wiecej
> > mi nie dali.
> A życie? I nie mów, że nigdy Cię nie kochali. Pewnie zapomniałaś...
Niewdzieczna gowniara. A tak sie starali.
> > A nie samym chlebem zyje czlowiek. Potrzebuje tez czasem troche milosci
i
> > ciepla, jak sama pewnie wiesz..
> Wymagania, pretensje, krytykanctwo... A Ty co im dajesz, spełniasz ich
> oczekiwania czy uważasz, że nawet tego nie mają prawa od Ciebie wymagać?
Nic dodac, nic ujac. Jestes na tym swiecie po to zeby spelniac ich
oczekiwania.
> > Nie, chce sie sama utrzymywac. Poradze sobie jakos.
> Więc najpierw pokaż, że potrafisz, a potem żądaj popuszczenia cugli.
Wiec powtorzmy jeszcze raz: najpierw skoncz studia, kup sobie mieszkanie i
miej dochodowa prace.
Żądaj potem.
>
> Powiedz im więc, obojgu razem, że nie chcesz być obciążana ich problemami
> emocjonalnymi. Jasne, że nie powinni tego robić. Ale wobec tego nie są to
> "toksyczni rodzice" , tylko zaburzenie komunikacji wewnątrz rodziny. I
> psychoterapii grupowej powinna być poddana cała rodzina, łącznie z Tobą.
Nie
> jest szkodliwa dla nikogo, wzmacnia więzi i poprawia funkcjonowanie całej
> rodziny. Naturalnie nie powiem Ci jak ich do tego skłonić. Każdy przypadek
> jest indywidualny. Może poproś o pomoc kogoś, kogo oni darzą szacunkiem a
> jest wystarczająco otwarty na zmiany. Jeżeli uważasz się za dorosłą,
musisz
> się poczuć odpowiedzialna za swoją rodzinę, jesteś przecież jej częścią, a
> nie uciekać, "olewac" itp prymitywne, pozbawione głębszych uczuć rady,
jakie
> dają Ci inni nieszczęśnicy
Tak, powiedz im to jeszcze raz, na pewno to wreszcie do nich dotrze. I
poddaj sie nieszkodliwej dla wiezi rodziny a nawet ja wzmacniajacej,
terapii. Poniewaz jestes za nich odpowiedzialna.
> . Wiem, ze to
> > dlatego ze ma problemy z matka, ale jaka w tym moja wina? Chyba tylko
> taka,
> > ze sie urodzilam... Ja sie na ten swiat nie pchalam, sami chcieli, wiec
> > niech traktuja mnie jak czlowieka, a nie jak zabawke.
> Na pewno tak Cie nie traktują, o czym świadczą twoje nastepne slowa. A Ty
> chyba nie żałujesz, że się urodziłaś ;).
Na pewno cie tak nie traktuja, skad akurat ty mozesz o tym wiedziec.
> A na razie ojciec ma
> > do mnie pretensje, ze ja nic nie robie!!! Ze ja nic nie robie, zeby ich
> > pogodzic!! Przeciez to paranoja... Wyglada na to, ze ja mam za nich
> > rozwiazywac ich problemy.
> Przecież to cudownie. Natychmiast leć do ośrodka i ustalaj termin
> psychoterapii rodzinnej! Może uda Ci się zachęcić do tego również mamę.
To cudowne. Wreszcie mozesz zaczac rozwiazywac ich problemy, zachec do tego
tez twoja mame.
----------------------------------------------------
--------
Dla tych ktorzy tego nie zauwazyli - moje komentarze byly ironiczne.
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-16 20:22:01
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINAWitaj.
Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisała w wiadomości
news:a9heq4$p5p$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Aleksander Himmel" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:a9ff7k$que$1@news.tpi.pl...
> > Czemu pytasz ?
>
>
> Z czystej ciekawości. Kogo nauczono Cię na psychoterapii obciążać winą za
> ten rozwód? A może dowiedziałeś się, że nie masz prawa ich sądzić?
Chociaż
> wątpię. Empatia nigdy nie była mocną stroną psychoterapii toksyn.
Nie rozumiemy sie i nie widze na tym etapie takiej mozliwosci zeby to sie
stalo. Rodzaj terapii o ktorych pisze niczego nie uczy. To nie jest szkola.
Ofiara toksycznych rodzicow dociera tam do zrodel ich roznych zaburzen i
odzyskuje dar empatii, czucia, ktore kiedys jako niemowle posiadalo, zanim
je pod wplywem zdarzen w dziecinstwie zablokowalo.
> > A czemu nie wspominasz nic ani o milości, ani zrozumieniu ,ani
tolerancji
> Bo szczerze wątpię, że jej nie bylo. Jeżeli dziecko jest "wypadkiem przy
> pracy", to najczęściej oddaje się je do adopcji albo robi aborcję. Zapytaj
> rodziców, czy byłeś oczekiwanym i upragnionym dzieckiem. Przecież to tylko
> oni wiedzą, a nie ja , czy obcy ludzie na psychoterapii.
Pytalem. Tylko co to ma do tego, jak pozniej rodzice to dziecko wychowywali
?
> To smutne i
> nieetyczne, że za płacone im wysokie honoraria nastawiają dzieci wrogo do
> rodziców. Zamiast cementować,dążą do zrywania więzi rodzinnych. Nazywają
> taki sposób postępowania bardzo górnolotnie " zerwaniem pępowiny". Może
> kiedyś zrozumiesz jaką kryzwdę wyrządzili waszej rodzinie ci
> psychoterapeuci, może nie zrozumiesz nigdy.
Ty poslugujesz sie rozumem, ja odzyskanym czuciem i empatia.
Nie jestes w stanie zrozumiec ani nikt inny, kto posluguje sie tylko
umyslem, gdyz tu dla umyslu nic nie ma - jest to swiat podswiadomosci,
emocji i uczuc.
> Co do tej tolerancji - pozycja
> dziecka w rodzinie nie może być równorzędna. Dziecko to nie partner dla
> rodziców. Musi mieć dla własnego dobra pozycję podrzędną aż do
> usamodzielnienia się
Dziecko JEST partnerem dla rodzicow, czesto (dla wlasnego dobra) nie
rownorzednym, ale jest.
Podam tu pare prostych przykladow z zycia np. 3-letniego dziecka - "co
chcesz dzisiaj na obiad ?", czy "chcesz te rajtuzki czy spodenki ?"
Dziecko jest takim samym czlowiekiem jak ja i ty i ma takie same prawa jak
my: poszanowania wlasnej godnosci, niezaleznosci, tolerancji, akceptacji,
milosci i wielu innych. Tak wychowywane dzieci nie maja pozniej w zyciu
doroslym syndromu dziecka toksycznych rodzicow i nie staja sie niewdzieczne,
niekochajace, wrogo nastawione do swoich rodzicow itd.
Jak sobie poscielesz, tak sie wyspisz. Czym skorupka za mlodu nasiaknie, tym
na starosc traci.
To pare przyslow, ktore dokladnie ten klimat opisuja. Jak rodzice traktuja
dzieci, ta sa potem przez nich traktowane. To takie zabojczo proste. Tylko
czemu ci rodzice tego nie widza...
> > Czyli uwazasz ze matku i ojcu to juz nie mozna powiedziec co czuje, co
> chce
> > i co mi sie nie podoba ?
> > Milosc to dla ciebie negacja siebie, wlasnych odczuc i potrzeb ?
> Wybacz, ale widzę zasadniczą różnicę między wypowiadaniem swoich uczuć i
> poglądów a "zerwaniem", "uwolnieniem się", niwelacją "toksyny".
Wierutna bzdura. Nie wiesz o czym piszesz. I nigdy sie nie dowiesz, dopoki
sama nie odzyskasz tego daru jakim jest empatia, czucie i zdolnosc
werbalizacji wlasnych emocji.
> Wyraźnie
> piszesz, że toksyny zatruwają Ci życie i słusznie. Toksyny zawsze są
> szkodliwe. Tylko pomyliłeś pojęcia. Rodzice nigdy nie mogą być kojarzeni z
> trucizną. Jest to dla nich krzywdzące i świadczy o jakimś zwyrodnieniu
> emocjonalnym.
Pisalem o tym w czasie przeszlym. ZATRUWAŁY.
Czyli trucizna-toksyna wziela sie z powietrza ? I nie wolno o to posadzac
rodzicow, mozna ich przez to skrzywdzic ? Takimi insynuacjami.
Tak, to świadczy o jakimś zwyrodnieniu emocjonalnym. Rodzicow.
> > Czemu moja wypowiedz tak mocno cie dotknela, ze nie znajac mnie, mojego
> > zycia ani przebiegu mojej terapii ton twojego komentarza stal sie mocno
> > agresywny (zakuty leb ???) ?
>
>
> Zaraz Ci odpowiem.
A co z moim zakutym lbem ?
> teoria ta była szeroko propagowana i modna w Polsce ok.
> 10-15 lat temu.
W jezyku polskim wydana pierwszy raz w 1994 r - 8 lat temu.
I tak mocno opanowala cala psychologiczna Polske ? Trudno w to uwierzyc.
> A teraz zbieram żniwo. Do mojego gabinetu przychodzą
> zrozpaczeni rodzice, przysięgający ze łzami w oczach, że zrobili wszystko,
> co było w ich mocy dla własnego dziecka. Zostali brutalnie odepchnięci,
> traktowani z jawną pogardą ,egoizmem, ba - maltretowani nawet przez
dorosłe
> dzieci, ofiary psychoterapii prowadzonej na podłożu prymitywniutkiej
teorii
> Susan Forvard.
Taaak. Co tym dzieciom przyszlo tez do glowy chodzic na terapie. Przeciez
rodzice tak sie starali.
> Przychodzą nieudacznicy życiowi, którzy winą za swój miałki
> poziom umysłowy, lenistwo, brak aspracji życiowych obciążają rodziców.
No i co z tego, co to ma do rzeczy ? Ciekawe gdzie sie tego nauczyli.
> W wieku dojrzewania - jak już gdzieś pisałam - prawidłowością rozwojową
jest
> bunt przeciw autorytetom, hiperkrytycyzm wobec świata dorosłych,
> kształtowanie się własnego świata wartości.
To prawda. Tylko dziwnym trafem w prawidlowo funkcjonujacych rodzinach bunt
ten jest o wiele slabszy, praktycznie niezauwazalny.
> Teoria ta jest więc najbardziej
> chwytliwa dla buntowniczych, chwiejnych nastrojowo nastolatków.
To teraz nastolatki zongluja teoriami psychologicznymi ?
> Wreszcie
> mają na kogo zwalić własne błędy. Metodą "kozła ofiarnego" w latach
70-tych
> funkcjonowała terapia alkoholików. Żony musiały uczestniczyć w sabacie
> czarownic, gdzie jakiś debilny psychoterapeuta niszczył ich poczucie
własnej
> wartości wmawiając zahukanym, terroryzowanym kobietom, że "to one są
winne,
> że mąż pije".
Nie ma to zadnego zwiazku z tematyka toksycznych rodzicow.
Szkoda ze wtedy nie mieli tej teorii, wtedy zaraz by sie okazalo ze i maz, i
zona alkoholika sa ofiarami toksycznych rodzicow. Debilny psychoterapeuta
pewnie zreszta tez.
> Niedawno miałam też pacjentkę po psychoterapii wg. teorii
> S.Forvard. Żonglowała tą właśnie terminologią, którą i Ty operujesz.
Głęboko
> zaburzona psychopatka poczuła "wolę bożą", wyprowadziła się do jakiegoś
> starszego o 15 lat rozwodnika
To co ze "jakis" starszy o 15 lat i rozwodnik ? Ona 20, on 35 ? Ona 30, on
45 ?
Czemu tak negatywnie klasyfikujesz i oceniasz ludzi ? Przenosisz az sie
kurzy.
> i oskarżyła w prokuraturze swojego ojca, w II
> stadium choroby nowotworowej, o współżycie seksualne. Historia dziewuchy
> okazała się wyssana z palca, niewiarygodna psychologicznie, niemniej
jednak
> udało się jej całkowicie "wyzwolić" od wymagających pomocy, schorowanych
> rodziców. Jest to najbardziej drastyczny przypadek z jakim się spotkałam
ale
> wielu ludziom pojęcie "toksycznej rodziny" po prostu zniszczyło więzi
> rodzinne z najbliższymi.
Najbardziej drastyczny przypadek z jakim ja się spotkałem to okolo 36 letnia
kobieta, wielokrotnie zgwalcona w wieku szkolnym przez ojca , alkoholika.
Sama wieloletnia alkoholiczka, matka 17 letniego chlopaka, uzywajacego od
roku narkotyki, starajacego sie zerwac z nalogiem.
Klasyczna, bez zadnych watpliwosci ofiara toksycznych rodzicow, odcieta od
emocji, ciezko cierpiaca.
Historia calkowicie wiarygodna, chwytajaca za serce, duszaca w gardle,
wyciskajaca lzy z oczu.
Gdzie jest tu miejsce na "więzi rodzinne z najbliższymi" ?
> > naprawde trudnej drodze do odzyskania siebie
> Operujesz jednak sloganami. Co to znaczy "odzyskanie siebie'?
Spróbuj to sie dowiesz. Nie chce cie obrazic, pisze to zupelnie powaznie.
> > i poczucia wlasnej wartosci,
> A tu też muszę Cię zmartwić - poczucie własnej wartości kształtuje się
> poprzez indywidualne doswiadczenia poza rodziną. Przynajmniej tak twierdzi
> większość teoretyków psychologii rozwojowej. Jeśli już interesujesz się
tymi
> sprawami, nie bądź jednostronny, zapoznaj się z innymi teoriami
rozwojowymi,
> w przeciwieństwie do teorii Susan Forvard - rzetelnie udokumentowanymi
naukowo.
Ja sie tu jeszcze niczym nie zmartwilem. Nie jestem teoretykiem, glownie
praktykiem.
Wiem o czym pisze, w przeciwienstwie do teoretykow. Teorie przychodza i
odchodza, emocje, empatia sa zawsze takie same, one sie nie zmieniaja.
> Czując się atakowani chociaż nie są?
> Niestety każdy ma subiektywne poczucie
> bezpieczeństwa, które należy uwzględnić w rozmowie z rodzicami.
Uwazasz ze twoja opinia jest wiazaca dla wszystkich. Jesli ty tak uwazasz,
to twoje prawo, ale tylko twoja sprawa. Jako psycholog nie masz prawa tego
zaszczepiac innym.
> Jeśli ktoś
> czuje się atakowany, będzie się bronił i jest to obrona usprawiedliwiona.
> Jeżeli rozmowa z najbliższymi stwarza wrażenie ataku, to lepiej milczeć.
Czyli ktos ma omamy wzrokowe, wydaje mu sie ze ja podchodze do niego z nozem
a ja trzymam butelke Pepsi i on mnie zabije bo sie poczul atakowany to chyba
nie jest to obrona usprawiedliwiona.
> > Uwazam ze kazdy z nas ma prawo do stania sie doroslym i psychicznie
> > niezaburzonym czlowiekiem,
> Nie tylko ma prawo, ale staje się dorosłym czy chce czy nie chce.
Staje sie tylko wtedy psychicznie doroslym, gdy rodzice mu to umozliwia, a
toksyczni rodzice mu to uniemozliwiaja.
> Natomiast
> zaburzenia psychiczne w najmniejszym stopniu zależą od nas samych i od
> wychowania w rodzinie.
Nie wiem co rozumiesz pod pojeciem zaburzenia psychiczne.
> >, w taki sposob ktory uznamy za najlepszy dla siebie i naszego otoczenia.
> Bynajmniej nie w taki, który uznamy za najlepszy dla siebie i swojego
> otoczenia, tylko ZGODNY Z ZASADAMI WSPÓŁŻYCIA SPOŁECZNEGO.
Znowu negujesz prawo jednostki do wlasnych decyzji, zgodnych z wlasnymi
odczuciami, ambicjami, po prostu do zycia tak jak chce i w sposob jaki chce,
gotowych i chcacych ponosic konsekwencje wlasnych decyzji.
> Jeżeli za
> najlepsze dla siebie, swojej żony dzieci, syn uzna wywalenie owdowiałej
> matki z jej willi / też diagnozowalam taką sytuację / to nie ma do tego
> sposobu najmniejszego prawa!
Jaki musial byc bezmiar krzywd i cierpien jakie zaznal ten syn, skoro
zdecydowal sie na to.
Co takiego zdarzylo sie u niego w dziecinstwie ze tak potraktowal swoja
matke.
Ale przypominam - Czym skorupka za mlodu nasiaknie, tym na starosc traci.
Przy czym jezeli to byla bezspornie willa jego matki, to fair byloby sie
stamtad wyprowadzic. No ale nie od razu Krakow zbudowano.
Odnioslem tez wrazenie ze diagnozujac ta sytuacje wysluchalas tylko strone
matki. Jesli tak, to twoja diagnoza bylaby troche jednostronna (stronnicza
?).
I teraz jeszcze pare slow ode mnie do ciebie:
Jeslibys odniosla wrazenie ze cie atakuje to tak nie jest. W moim odczuciu
sama jestes ofiara toksycznych rodzicow badz osob z ktorymi przebywalas w
dziecinstwie i nie jestes tego swiadoma. Jest twoją sprawą jesli tak jest a
nie chcesz nic z tym zrobic.
Ale jako psycholog jestes w stanie zaszkodzic swoim pacjentom, nieswiadomie
przenoszac i zaszczepiajac im kawalki z twojego zycia, twoja zlosc. W
interesie twoich pacjentow a takze dla twojego dobra byloby dotarcie do
zrodel twojego zachowania i jego eliminacje. Jak sama pewnie wiesz istnieje
wiele metod aby to urzeczywistnic. Byc moze bedziesz uwazac ze nie mam racji
i moge sobie wsadzic moje rady w tylek. Wtedy trudno. Nie zalamie sie tym.
Znalazlem pod URL
http://akademiasukcesu.com/ksiegarnia/toksycznirodzi
ce.html ciekawa recenzje
tak nielubianej przez ciebie ksiazki. Polecam ja wszystkim. A oto i ona:
-------------------------------------------
Ogromnie sie ciesze, ze ta ksiazka zotala wydana w jezyku polskim. Kiedys
ogromnie mi pomogla w rozprawieniu sie ze swoim wlasnym bardzo bolesnym
okresem dziecinstwa.
Ta lektura pozwala uwolnic sie nie tylko od starych etykietek ale od roznych
innych problemom wewnetrznych i zmagan ktorych zrodlo bylo dziecinstwo.
Szczegolnie polecam tym, ktorzy byli jako dzieci zniewazani przemoca
fizyczna, albo dotknieci alkoholizmem rodzicow czy zbrodnia kazirodztwa --
KONIECZNIE przeczytaj!
Oto co pisza sami wydawcy: "Jest to najlepiej sprzedajaca sie ksiazka
wydawnictwa, nie trzeba jej w zasadzie nikomu przedstawiac. Od 1991 roku
kilkadziesiat tysiecy sprzedanych egzemplarzy w wielu wznowieniach mówi samo
za siebie. I nie jest to powiesc komercyjna, lecz powazny opis problemów
dzieci i ich rodziców.
Jest to ksiazka dla rodziców o tym jak uchronic dzieci przed destrukcyjnymi
wplywami doroslych, a takze dla dzieci o tym, jak wyzwolic sie od czesto
bolesnej spuscizny dziecinstwa.
Na podstawie "Toksycznych rodziców" Inka Dowlasz, psycholog, znany krakowski
rezyser teatralny napisala scenariusz, który zostal wystawiony w Teatrze
Ludowym w Krakowie. Sztuka "Toksyczni rodzice" juz drugi rok jest grana przy
pelnej widowni.
Pozycja ta cieszy sie równiez uznaniem profesjonalistow. Jest lektura
obowiazkowa na uczelniach psychologicznych i pedagogicznych. "
Polecam wam wszystkim. Nie tylko tym, ktorzy wiedza, ze potrzebuja pomocy w
tym zakresie. Takze wszystkim ktorzy maja dzieci -- pomoze wam ta ksiazka
uniknac tego by sie stac toksycznymi rodzicami. A niestety latwo wpasc w te
sidla.
----------------------------------------------------
------
I to juz wszystko na ten temat. Jeszcze nigdy nie napisalem takiego dlugiego
posta. Zuzytkowalem na to ponad dwie godziny mojego zycia. Ale moze komus
bedzie to pomocne.
Pozdrawiam,
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 08:10:37
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Użytkownik "Kangoo" <k...@...pl> napisał w wiadomości
news:a9h8u4$tkc$1@news.zetosa.com.pl...
> Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisał w wiadomości
> news:a9fga7$9vh$1@news.tpi.pl...
>
>
> Za to ty jestes najmadrzejsza osoba, ktora chyba jeszcze tak do konca
trzyma sie spodnicy mamy... -
Moja mama od dawna nie żyje. Ale o co Ci właściwie chodzi?
kazdy zyje po swojemu, i nie masz prawa mu mowic
> ktoredy ma isc i kiedy. Kazdy decyduje sam.
Mam prawo powiedzieć swoje zdanie na każdy z tematów poruszany na grupie
dyskusyjnej. Ale może Ty nawet tego nie wiesz? Za nikogo też decyzji nie
podejmuję z wyjątkiem własnego 13-to letniego dziecka. >
Skoro tak krytykujesz ta ksiazke, i zdanie innych, to dlaczego sama nie
naopiszesz ksiazki na ten temat? przeciez tak dobrze go znasz....
Inni już to za mnie zrobili. Ja piszę tylko ekspertyzy i opinie
psychologiczne.
Dorrit
>
> --
> Kangoo
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 10:16:11
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Użytkownik "Aleksander Himmel" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
news:a9j0lj$hvq$3@news.tpi.pl...
> Witaj.
>
> Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisała w wiadomości
> news:a9heq4$p5p$1@news.tpi.pl...
> >
> > Użytkownik "Aleksander Himmel" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
> > news:a9ff7k$que$1@news.tpi.pl...
>
> > > Czemu pytasz ?
> >
> >
> > Z czystej ciekawości. Kogo nauczono Cię na psychoterapii obciążać winą
za
> > ten rozwód? A może dowiedziałeś się, że nie masz prawa ich sądzić?
> Chociaż
> > wątpię. Empatia nigdy nie była mocną stroną psychoterapii toksyn.
>
> Nie rozumiemy sie i nie widze na tym etapie takiej mozliwosci zeby to sie
> stalo. Rodzaj terapii o ktorych pisze niczego nie uczy. To nie jest
szkola.
Pschoterapia z samego założenia uczy radzenia sobie z problemami
psychicznymi. Nie jest w przypadku ludzi zdrowych psychicznie kojarzona z
farmakoterapią.
> Ofiara toksycznych rodzicow dociera tam do zrodel ich roznych zaburzen i
> odzyskuje dar empatii, czucia, ktore kiedys jako niemowle posiadalo, zanim
je pod wplywem zdarzen w dziecinstwie zablokowalo.
Empatia wg. słownika psychologicznego znaczy tyle, co zdolnosć wczuwania się
lub identyfikowania z przeżyciami psychicznymi innych osób. Pokaż mi
niemowlę obdarzone empatią. A receptory czuciowe posiada każda żywa istota,
nie tylko niemowlę i czlowiek.
>
>
>
> Pytalem. Tylko co to ma do tego, jak pozniej rodzice to dziecko
wychowywali
Wychowali jak umieli. Ty też tak będziesz wychowywał swoje dzieci, choc może
inaczej niż wychowywano Ciebie, skoro jesteś do ich sposobu postepowania tak
krytykancko nastawiony.
.
>
> Ty poslugujesz sie rozumem, ja odzyskanym czuciem i empatia.
Ty zapewne też, tylko dajesz prymat emocjom. Co do tego "czucia" pisalam
wyżej. A odnoszę też wrażenie, że empatię wykazujesz raczej wobec siebie.
> Nie jestes w stanie zrozumiec ani nikt inny, kto posluguje sie tylko
> umyslem, gdyz tu dla umyslu nic nie ma - jest to swiat podswiadomosci,
emocji i uczuc.
Ludzie kierujący się emocjami są niezrównoważeni. Stan działania pod wpływem
silnych emocji, czyli wg. prawa "pod wpływem silnego wzburzenia" skutkuje
niepoczytalnością. Więc albo niedokładnie przekazujesz swoje myśli albo
swoiście interpretujesz Forvard. Nic dziwnego. Jako laik psychologiczny nie
znasz pewnie żadnej innej teorii rozwojowej.
>
> >
> Dziecko JEST partnerem dla rodzicow, czesto (dla wlasnego dobra) nie
rownorzednym, ale jest.
> Podam tu pare prostych przykladow z zycia np. 3-letniego dziecka - "co
> chcesz dzisiaj na obiad ?", czy "chcesz te rajtuzki czy spodenki ?"
To nie jest żadne partnerstwo /rozumiane jako wspólne podejmowanie istotnych
dla związku decyzji / tylko wąski margines swobody, jaki bez szkody dla
dziecka można mu zostawić. Ale jeśli 3-letnie dziecko powie, ze woli
sandałki, krótkie spodenki i skarpetki w sytuacji ujemnej temperatury na
polu, "partnerstwo" się kończy a decyzję podejmuje matka.
> Dziecko jest takim samym czlowiekiem jak ja i ty
A gdzież ja pisałam, że nie jest czlowiekiem i nie ma żadnych praw? Ale
wobec prawa dziecko jest nieodpowiedzialne, dlatego za niego ważne decyzje
/wychowawcze, majątkowe, religijne/ podejmują rodzice.
i ma takie same prawa jak
> my: poszanowania wlasnej godnosci, niezaleznosci, tolerancji, akceptacji,
> milosci i wielu innych.
Tylko nie mieszaj praw z potrzebami, co teraz właśnie czynisz. Bo np. "prawa
do milości" w sądzie nie wyegzekwujesz, a prawo do zaspokojenia podstawowych
potrzeb dziecka - tak. Zgodzisz się chyba również, że nie wszystkie postawy,
zachowania i poglądy dziecka można akceptować i tolerować, bo jest to
antysocjalny styl wychowania. Tutaj mogę Ci polecić książke Ziemskiej
"Postawy rodzicielskie" omawiającą skutki wychowawcze różnych zachowań
rodziców wobec dziecka, jeżeli oczywiście interesuje Cię sam temat a nie
wyłącznie Twoje czy podobne do twoich problemy z rodzicami.
Tak wychowywane dzieci nie maja pozniej w zyciu
> doroslym syndromu dziecka toksycznych rodzicow i nie staja sie
niewdzieczne, niekochajace, wrogo nastawione do swoich rodzicow itd.
Wbrew teorii Forvard, którą widzę traktujesz w sposób religijny i
bezkrytyczny /co świadczy jak chwytliwa jest ona u mlodych ludzi/ w
literaturze nie notuje się istotnego związku między traktowaniem dzieci
przez rodziców a milością do nich. Dzieci kochają rodziców alkoholików,
ojców maltretujacych rodzinę, zaniedbujące ich matki. A czasem rodzi się złe
dziecko, obciążone złymi genami, które nie potrafia kochać ani rodziców ani
nikogo, mimo, że rodzice wszystko dla nich poświęcili i nie zaniedbali
niczego. Ale Ty pewnie nigdy nie rozmawiałeś z rodzicami psychopatów,
charakteropatów, zabójców, kryminalistów. Wiesz tyle, co wyczytałeś u
Forvard a nawet mniej. To, co Twoim pasowało do Twojej sytuacji.
Jak rodzice traktuja
> dzieci, ta sa potem przez nich traktowane. To takie zabojczo proste. Tylko
czemu ci rodzice tego nie widza...
Tak? To przeczytaj sobie Judith Harris "Geny czy wychowanie" Znajdziesz tam
masę badań empirycznych zaprzeczających Twoim twierdzeniom. Potem możemy
podyskutować na ten temat.
>
> > Wybacz, ale widzę zasadniczą różnicę między wypowiadaniem swoich uczuć i
> > poglądów a "zerwaniem", "uwolnieniem się", niwelacją "toksyny".
>
> Wierutna bzdura. Nie wiesz o czym piszesz. I nigdy sie nie dowiesz, dopoki
sama nie odzyskasz tego daru jakim jest empatia, czucie i zdolnosc
werbalizacji wlasnych emocji.
Czy to jest wg. Ciebie obiektywny argument, czy ad personam? Bo moim zdaniem
to drugie, wobec czego nie mam zamiaru przekonywać, że nie jestem
wielbłądem.
>
>
.
> Czyli trucizna-toksyna wziela sie z powietrza ? I nie wolno o to posadzac
rodzicow, mozna ich przez to skrzywdzic ? Takimi insynuacjami. Tak, to
świadczy o jakimś zwyrodnieniu emocjonalnym. Rodzicow.
Możesz to jakoś uzasadnić? Ja uważam że: W środowisku rodzinnym nie ma
trucizny, tylko zaburzenia komunikacji wewnątrzrodzinnej. Zaburzenia te
można zniwelować z pomocą psychoterapii rodzinnej nastawionej na restytucję
więzi rodzinnych a nie ich zrywanie, szukanie kozla ofiarnego i traktowanie
najbliższych dziecku ludzi epitetem "trucizna".
>
Czemu moja wypowiedz tak mocno cie dotknela, ze nie znajac mnie, mojego
> > > zycia ani przebiegu mojej terapii ton twojego komentarza stal sie
mocno agresywny (zakuty leb ???) ?
Bo nie widzisz, że nieudokumentowaną empirycznie, szodliwą dla rodziny i
siebie doktrynę traktujesz jak religijny dogmat.
> >
>
> > teoria ta była szeroko propagowana i modna w Polsce ok.
> > 10-15 lat temu.
>
> W jezyku polskim wydana pierwszy raz w 1994 r - 8 lat temu.
> I tak mocno opanowala cala psychologiczna Polske ? Trudno w to uwierzyc.
Na studiach uniwersyteckich i treningach psychoterapeutycznych nie uczą
tylko tego, co ukazało się w języku polskim. Podobnie było z teorią Spocka,
bezkrytycznie malpowaną przez liberalne rodziny USA. Opamiętano sie, gdy
ofiary weszły w okres dojrzewania. Zresztą Spock sam zrewidował swoją teorię
podobnie jak Freud i wielu wybitnych naukowców. dzis też nie funkcjonuje juz
nigdzie klasyczna psychoanaliza a nawet neopsychoanaliza, tylko elementy
teorii.
>
> dorosłe dzieci, ofiary psychoterapii prowadzonej na podłożu
prymitywniutkiej
> teorii Susan Forvard.
>
> Taaak. Co tym dzieciom przyszlo tez do glowy chodzic na terapie. Przeciez
> rodzice tak sie starali.
A oni winą za swoje frustracje obarczali rodziców,bo najbezpieczniej deptać
osobę, która Cię kocha a ty ją nie.
>
> > Przychodzą nieudacznicy życiowi, którzy winą za swój miałki
> > poziom umysłowy, lenistwo, brak aspracji życiowych obciążają rodziców.
>
> No i co z tego, co to ma do rzeczy ? Ciekawe gdzie sie tego nauczyli.
Pewnie przyjmując nowe religijne objawienia S.Forvard, usprawiedliwiające
braki tych ludzi.
>
> >
> To prawda. Tylko dziwnym trafem w prawidlowo funkcjonujacych rodzinach
bunt ten jest o wiele slabszy, praktycznie niezauwazalny.
Może dla Ciebie, bo nie masz żadnych doświadczeń zawodowych z młodzieżą.
>
> > Teoria ta jest więc najbardziej
> > chwytliwa dla buntowniczych, chwiejnych nastrojowo nastolatków.
>
> To teraz nastolatki zongluja teoriami psychologicznymi ?
A cóż to za problem dla nastolatka kupic "Toksycznych rodziców" w księgarni?
Czytać juz przecież umieją choć z samokrytycyzmem znacznie u nich gorzej.
>
> > Wreszcie
> > mają na kogo zwalić własne błędy. Metodą "kozła ofiarnego" w latach
> 70-tych
> > funkcjonowała terapia alkoholików. Żony musiały uczestniczyć w sabacie
> > czarownic, gdzie jakiś debilny psychoterapeuta niszczył ich poczucie
> własnej
> > wartości wmawiając zahukanym, terroryzowanym kobietom, że "to one są
> winne,
> > że mąż pije".
>
> Nie ma to zadnego zwiazku z tematyka toksycznych rodzicow.
Ma. Ta psychoterapia również była oparta na metodzie szukania kozła
ofiarnego w najbliższych a niewinnych. Przecież Jezus też niewinnie
ukrzyżowany został. Był kozłem ofiarnym obiegowo funkcjonujących opinii.
> > Niedawno miałam też pacjentkę po psychoterapii wg. teorii
> > S.Forvard. Żonglowała tą właśnie terminologią, którą i Ty operujesz.
> Głęboko
> > zaburzona psychopatka poczuła "wolę bożą", wyprowadziła się do jakiegoś
> > starszego o 15 lat rozwodnika
>
> To co ze "jakis" starszy o 15 lat i rozwodnik ? Ona 20, on 35 ? Ona 30, on
> 45 ?
Czemu tak negatywnie klasyfikujesz i oceniasz ludzi ? Przenosisz az sie
> kurzy.
Pozytywny jest chłop, którego żona z dziećmi uciekła do schroniska dla
maltretowanych kobiet, a należne jego dzieciom alimenty przejadała jego
utrzymanka? Dziewczyna, 19 lat, która wiąże się z kimś takim nie jest wg.
Ciebie zaburzona osobowościowo???
> >
> > wielu ludziom pojęcie "toksycznej rodziny" po prostu zniszczyło więzi
> > rodzinne z najbliższymi.
>
> Najbardziej drastyczny przypadek z jakim ja się spotkałem to okolo 36
letnia
> kobieta, wielokrotnie zgwalcona w wieku szkolnym przez ojca , alkoholika.
> Sama wieloletnia alkoholiczka, matka 17 letniego chlopaka, uzywajacego od
> roku narkotyki, starajacego sie zerwac z nalogiem.
> Klasyczna, bez zadnych watpliwosci ofiara toksycznych rodzicow, odcieta od
> emocji, ciezko cierpiaca.
> Historia calkowicie wiarygodna, chwytajaca za serce, duszaca w gardle,
> wyciskajaca lzy z oczu.
> Gdzie jest tu miejsce na "więzi rodzinne z najbliższymi" ?
Nie mówię, ze niewiarygodna. Oczywista patologia.Ale ile tam było genów
/alkoholizm córki i narkomania wnuka/ a ile wychowania, to trudno orzec..
Niemniej jednak i takie rodziny w USA otacza się opieką i terapią, co
osobiście uważam również za przegięcie pały.
>
>
> > > naprawde trudnej drodze do odzyskania siebie
>
> > Operujesz jednak sloganami. Co to znaczy "odzyskanie siebie'?
>
> Spróbuj to sie dowiesz. Nie chce cie obrazic, pisze to zupelnie powaznie.
Wierzę, ale na prawdę nie wiem, czego mam 'próbować".
>
,
>
> > A tu też muszę Cię zmartwić - poczucie własnej wartości kształtuje się
> > poprzez indywidualne doswiadczenia poza rodziną. Przynajmniej tak
twierdzi
> > większość teoretyków psychologii rozwojowej. Jeśli już interesujesz się
> tymi
> > sprawami, nie bądź jednostronny, zapoznaj się z innymi teoriami
> rozwojowymi,
> > w przeciwieństwie do teorii Susan Forvard - rzetelnie udokumentowanymi
> naukowo.
>
. Nie jestem teoretykiem, glownie
> praktykiem. Wiem o czym pisze, w przeciwienstwie do teoretykow. Teorie
przychodza i
> odchodza, emocje, empatia sa zawsze takie same, one sie nie zmieniaja.
Właśnie teorie są tymi cegielkami, ktore tworzą gmach wiedzy. Ale bez
znajomości teorii jesteś tylko laikiem, amatorem pozbawionym profesjonalizmu
w spojrzeniu na zjawiska psychologiczne. Wybierasz nie prawdę obiektywną ale
to, co Ci pasuje. Naginasz fakty do błędnej teorii
>
> > Czując się atakowani chociaż nie są?
> > Niestety każdy ma subiektywne poczucie
> > bezpieczeństwa, które należy uwzględnić w rozmowie z rodzicami.
>
> Uwazasz ze twoja opinia jest wiazaca dla wszystkich. Jesli ty tak uwazasz,
> to twoje prawo, ale tylko twoja sprawa.
Nie uważam tak
Jako psycholog nie masz prawa tego
> zaszczepiac innym.
Nikomu nic nie szczepię i pisze to, co uważam za słuszne. Możesz się z tym
zgodzić albo nie.
>
> > Jeśli ktoś
> > czuje się atakowany, będzie się bronił i jest to obrona
usprawiedliwiona.
> > Jeżeli rozmowa z najbliższymi stwarza wrażenie ataku, to lepiej milczeć.
>
> Czyli ktos ma omamy wzrokowe, wydaje mu sie ze ja podchodze do niego z
nozem
> a ja trzymam butelke Pepsi i on mnie zabije bo sie poczul atakowany to
chyba nie jest to obrona usprawiedliwiona.
Dla sądu tak. Taki człowiek nie poniesie kary, jeżeli Cię zabije, ponieważ
jego ocena rzeczywistości była chorobliwa.
>
> > > Uwazam ze kazdy z nas ma prawo do stania sie doroslym i psychicznie
> > > niezaburzonym czlowiekiem,
>
> > Nie tylko ma prawo, ale staje się dorosłym czy chce czy nie chce.
> Staje sie tylko wtedy psychicznie doroslym, gdy rodzice mu to umozliwia, a
toksyczni rodzice mu to uniemozliwiaja.
Nie istnieją rodzice toksyczni, a jeśli nie dali Ci złych genów, wyrośniesz
na dobrego czlowieka.
>
.
> Nie wiem co rozumiesz pod pojeciem zaburzenia psychiczne.
zaburzenia osobowości, zaburzenia cech osobowości, stany niedorozwoju
psychicznego, choroby psychiczne.
>
> > >, w taki sposob ktory uznamy za najlepszy dla siebie i naszego
otoczenia.
> > Bynajmniej nie w taki, który uznamy za najlepszy dla siebie i swojego
> > otoczenia, tylko ZGODNY Z ZASADAMI WSPÓŁŻYCIA SPOŁECZNEGO.
>
> Znowu negujesz prawo jednostki do wlasnych decyzji, zgodnych z wlasnymi
> odczuciami, ambicjami, po prostu do zycia tak jak chce i w sposob jaki
chce,
> gotowych i chcacych ponosic konsekwencje wlasnych decyzji.
Człowiek nie żyje na bezludnej wyspie, bo tylko tam może robic "co chce".
Myślę o czlowieku przystosowanym spolecznie.
>
> > Jeżeli za
> > najlepsze dla siebie, swojej żony dzieci, syn uzna wywalenie owdowiałej
> > matki z jej willi / też diagnozowalam taką sytuację / to nie ma do tego
> > sposobu najmniejszego prawa!
>
> Jaki musial byc bezmiar krzywd i cierpien jakie zaznal ten syn, skoro
zdecydowal sie na to.
> Co takiego zdarzylo sie u niego w dziecinstwie ze tak potraktowal swoja
matke.
Był psychopatą. Żadnych cierpień nie zaznał. Matka przyjęła jego żonę pod
swój dach.
> Odnioslem tez wrazenie ze diagnozujac ta sytuacje wysluchalas tylko strone
matki. Jesli tak, to twoja diagnoza bylaby troche jednostronna (stronnicza
Matka była badana pod kątem wiarygodności zeznań oraz celem wykluczenia
choroby psychicznej, co insynuował dorosły syn. On akurat też do mnie trafił
jako podejrzany o znecanie się nad matką. Uzyskał diagnozę - osobowość
nieprawidłowa.
>
> I teraz jeszcze pare slow ode mnie do ciebie:
> Jeslibys odniosla wrazenie ze cie atakuje to tak nie jest.
Masz prawo atakowac moje poglądy i vice versa. Na tym polega przecież
dyskusja.
W moim odczuciu
> sama jestes ofiara toksycznych rodzicow badz osob z ktorymi przebywalas w
> dziecinstwie i nie jestes tego swiadoma.
No to klops. Nie mogę przecież ani potwierdzić ani zaprzeczyć czemuś, czego
nie jestem świadoma :).
> Ale jako psycholog jestes w stanie zaszkodzic swoim pacjentom,
nieswiadomie
> przenoszac i zaszczepiajac im kawalki z twojego zycia, twoja zlosc.
O jakiej złości Ty mówisz, o swojej , czy Kangoo do rodziców? I wyjaśnie Ci
jeszcze jedno. Psycholog nie zajmuje sie szczepieniem. To robia
pielegniarki i ogrodnicy :).
W interesie twoich pacjentow a takze dla twojego dobra byloby dotarcie do
> zrodel twojego zachowania i jego eliminacje.
Więc konkretnie proszę - jakiego "mojego zachowania"???
. Byc moze bedziesz uwazac ze nie mam racji
> i moge sobie wsadzic moje rady w tylek. Wtedy trudno. Nie zalamie sie tym.
Na razie uważam, że Twoje rady są nieprecyzyjne. Chodzi Ci, żebym uznała
teorię "kozła ofiarnego" za prawdziwą, korzystną dla siebie i
terapeutyzowanych?
>
> -------------------------------------------
--
> KONIECZNIE przeczytaj!
> Oto co pisza sami wydawcy: "Jest to najlepiej sprzedajaca sie ksiazka
> wydawnictwa, nie trzeba jej w zasadzie nikomu przedstawiac. Od 1991 roku
> kilkadziesiat tysiecy sprzedanych egzemplarzy w wielu wznowieniach mówi
samo
> za siebie. I nie jest to powiesc komercyjna, lecz powazny opis problemów
> dzieci i ich rodziców.
Nie bądź naiwny. Wydawcy piszą to co pozwoli szyko i dochodowo uplynnić
nakład.
>
> Jest to ksiazka dla rodziców a takze dla dzieci
Na podstawie "Toksycznych rodziców" Inka Dowlasz, psycholog, znany
krakowski
> rezyser teatralny napisala scenariusz, który zostal wystawiony w Teatrze
> Ludowym w Krakowie. Sztuka "Toksyczni rodzice" juz drugi rok jest grana
przy
> pelnej widowni.
To ta staroć jeszcze leci? Dowlasz wystawiała ją wpierw w teatrze studenckim
ok. 20 lat temu. Ale dobrze, że to piszesz, wyślę tam klasę mojego syna, a
o wrażeniach podyskutują sobie na godz. wychowawczej..
>
> Pozycja ta cieszy sie równiez uznaniem profesjonalistow. Jest lektura
> obowiazkowa na uczelniach psychologicznych i pedagogicznych. "
Dla wszystkich i dla nikogo.Ale żeby zawodowy psycholog czerpał wiedzę z
popularnonaukowych książeczek to już skandal. To tak, jak szkolić kardiologa
na ksiażeczkach typu "Gdy boli serce"
Pewnie, to łatwiej zakuć, zdać i zapomnieć niż zajmować sobie głowę
empirycznymi uzasadnieniami. Profesorowie widać też nie lubią się
przepracowywać.
>
> I to juz wszystko na ten temat. Jeszcze nigdy nie napisalem takiego
dlugiego
> posta. Zuzytkowalem na to ponad dwie godziny mojego zycia. Ale moze komus
> bedzie to pomocne.
Ja czasu nie liczyłam, ale śpieszyłam się bardzo :).
Dorrit
>
> Pozdrawiam,
>
>
>
> Olek
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 10:31:26
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Użytkownik "Aleksander Himmel" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
news:a9j0lh$hvq$2@news.tpi.pl...
> Witajcie.
> Sorry ze sie wcinam w dyskusje, ale po prostu musze.
/Ciach/
> Dla tych ktorzy tego nie zauwazyli - moje komentarze byly ironiczne.
Szkoda, że na poparcie swoich komentarzy nie miałeś żadnych logicznych
argumentów. Naraziłeś tylko TPSA-wiczów na niepotrzebny wydatek. A ironii w
tym tyle, co kot napłakał.
Dorrit
>
> Olek
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 10:39:37
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Użytkownik "Little Dorrit"
> Właśnie to, co najistotniejsze - ukrywasz pod skrótem itd. Czyżby oni
> chcieli dla Ciebie czegoś złego? Albo nie pozwalali wychodzić z domu?
Chyba
> nie.
Wlasnie tak bylo - nie wychodz lepiej z domu, bo tam cie zabija, zgwalca,
napadna, okradna, swiat jest zly, ludzie sa zli i wstretni... Owszem, trzeba
dziecko przestrzegac, ale bez przesady. W taki sposob mozna popasc w jakas
fobie. Ja dziekuje za takie zycie, w ktorym mam bac sie kazdego przechodnia.
Jasne, nie mozna kazdemu bezgranicznie ufac, ale nie mozna tez uciekac na
widok ludzi! To mi wlasnie wpoili rodzice - strach do ludzi. Lepiej nikogo
nie kochac, bo nie warto, przyjazn to tez do dupy, bo cie oszukaja i tym
podobne nauki moich rodzicow..
> Wybacz - to są frazesy. Oddychać przecież mogłaś ;). A kontrola? Mają do
> tego prawo. Byc może kiedys nadużyłaś ich zaufania, byc może tylko tak im
> sie wydawało. Kontrola wypływa z lęku o Ciebie, a nie z ich
bezinteresownej
> złośliwości.
To niech zrozumieja, ze ja tez mam prawo sobie pozyc. A nie tylko myslec
wiecznie o tym, czy oni sie przypadkiem o mnie nie martwia.
Ich kontrola wynika z tego, ze ich malzenstwo jest w rozsypce... Matka mi
powiedziala, ze nie chciala, zebym dostala sie na studia, bo ona by
zwariowala, gdybym wyjechala (bo wtedy musialabym wyjechac)... To jest
nienormalne.. moim zdaniem oczywiscie.. Ale ich nie obchodzi to, ze ja
wariuje tutaj, siedzac w domu i sluchajac ich klotni i majac swiadomosc, ze
tam w swiecie ludzie, ktorzy sa w moim wieku, jakos sobie zyja, maja
przyjaciol - i za to wlasnie szanuja swoich rodzicow - ze mieli odwage i ze
pokonali swoj egoizm i wypuscili
sowje dzieci z domu, mimo ze sie martwili, ale jednak rozumieli to, ze
dzieci nie sa tylko po to, zeby tkwic przy rodzicach... Chce sie zaczac
uczyc zycia, zaczac radzic sobie sama, a nie w wieku 30 lat (no, jak juz
skoncze studia, znajde dochodowa prace i kupie sobie mieszkanie) wyjsc nagle
z domu i zderzyc sie z zyciem.
> A nie jest milo slyszec od
> > najblizszych osob (jak sama mowisz o rodzicach), ze sie jest do niczego
i
> ze sie sobie nie poradzi samemu...
>
>
> A może to prawda?
Moze tak, a moze nie. Znam siebie i wiem, na co mnie stac.
zreszta nie rozumiem, dlaczego mnie atakujesz.. Czy rodzice to bogowie? Czy
kazda moja decyzja musi przeplywac przez nich? Moje zycie to moje zycie, a
nie ich. Poza tym caly czas mowisz o jakichs przypadkach, gdzie dzieci
porzucili rodzicow i zmieszali ich z blotem. Ja nie zamierzam tego robic.
Ale na dzien dzisiejszy mam ich po prostu dosc. Czuje sie zmeczona tym
domem, ich klotniami, jakimis psychologicznymi gierkami, w ktore bawi sie
moj ojciec, pretensjami nie wiadomo o co i calym tym rozgardiaszem..
> A życie? I nie mów, że nigdy Cię nie kochali. Pewnie zapomniałaś...
Tak, dali mi zycie, ktore teraz mi zabieraja i ktore przywlaszczaja sobie.
Chyba wiecej czasu spedzilam z babcia niz z matka, bo mama sobie biegala na
randki, jak ojciec byl za granica, a mnie podrzucala sasiadom albo
rodzinie.. Zreszta kiedys sama bylam na takiej randce... :( bo juz chyba nie
bylo mnie komu podrzucic. Mialam 6 lat. I to jest fakt, a nie jakis tam moj
wymysl..
Uwazasz, ze to jest normalne? Uwazasz, ze tak postepuje zona i matka? I nie
mam prawa miec do niej pretensji, ze dla niej wazniejsi byli jacys faceci,
niz ja i ojciec? Tak?
> Wymagania, pretensje, krytykanctwo... A Ty co im dajesz, spełniasz ich
> oczekiwania czy uważasz, że nawet tego nie mają prawa od Ciebie wymagać?
Tak, spelniam ich oczekiwania - siedze w domu i sie ucze.
> Powiedz im więc, obojgu razem, że nie chcesz być obciążana ich problemami
> emocjonalnymi. Jasne, że nie powinni tego robić. Ale wobec tego nie są to
> "toksyczni rodzice" , tylko zaburzenie komunikacji wewnątrz rodziny. I
> psychoterapii grupowej powinna być poddana cała rodzina, łącznie z Tobą.
Nie
> jest szkodliwa dla nikogo, wzmacnia więzi i poprawia funkcjonowanie całej
> rodziny. Naturalnie nie powiem Ci jak ich do tego skłonić. Każdy przypadek
> jest indywidualny. Może poproś o pomoc kogoś, kogo oni darzą szacunkiem a
> jest wystarczająco otwarty na zmiany. Jeżeli uważasz się za dorosłą,
musisz
> się poczuć odpowiedzialna za swoją rodzinę, jesteś przecież jej częścią, a
> nie uciekać, "olewac" itp prymitywne, pozbawione głębszych uczuć rady,
jakie
> dają Ci inni nieszczęśnicy
Mysle, ze to jednak niemozliwe. Mowilam im o terapii, ale po pierwsze:
ojciec uwaza, ze to bzdury (on sie w ogole uwaza za najmadrzejszego, cala
reszta to durnie), a po drugie: moja matka tego nie chce. Oni sie po prostu
nienawidza. Ojciec uwaza, ze nie jest winny temu, co sie dzieje - o wszystko
obwinia tylko matke. U nich nawet odrobiny szacunku nie ma. A mama tez nie
daje sie namowic, bo po prostu nie chce, nie chce zyc z ojcem. I teraz
trwaja w takim zawieszeniu - rozwiesc sie, czy nie? Chca, ale sie boja, ze
sobie nie poradza. I tak sie wszyscy meczymy tutaj...
A oni mieli ze soba problemy odkad pamietam.
> Na pewno tak Cie nie traktują, o czym świadczą twoje nastepne slowa. A Ty
> chyba nie żałujesz, że się urodziłaś ;).
Mysle, ze lepiej by bylo, gdyby w ogole nie mieli dziecka - wtedy rozeszliby
sie i poukladali sobie zycia na nowo... Aaa.. i teraz powiesz, ze powinnam
byc im wdzieczna, ze sie nie rozstali, bo to jest wlasnie dowod ich milosci
do mnie, prawda? :) Ale strachu matki przed tym, ze sama sobie nie poradzi
na pewno juz w tym nie uwzglednisz...
> Przecież to cudownie. Natychmiast leć do ośrodka i ustalaj termin
> psychoterapii rodzinnej! Może uda Ci się zachęcić do tego również mamę.
Jak pisalam wyzej... Juz sie o to staralam...
pozdr
ann
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 12:51:42
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINAUżytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisał w wiadomości
news:a9jir2$n3b$1@news.tpi.pl...
> Mam prawo powiedzieć swoje zdanie na każdy z tematów poruszany na grupie
> dyskusyjnej. Ale może Ty nawet tego nie wiesz? Za nikogo też decyzji nie
> podejmuję z wyjątkiem własnego 13-to letniego dziecka. >
Oczywiście. Nikt Ci nie broni wyrażać własnego zdania, bo każdy ma do niego
prawo.
Z jednym małym "ale"... czytając Twoje posty, czułem się jakby ktoś na mnie
leciał z siekierką krzycząć albo zrobisz tak jak ja, albo....
Idealizujesz w moim mniemaniu świat i rodziców, i nie dopuszczasz myśli, że
niektórzy rodzice naprawdę są przyczyną póżniejszych kłopotow w dorosłym,
realnym, nie idealnym życiu, i że czasem nie ma po prostu innej mozliwości
jak się "uwolnić" od nich - uwolnić, tzn wyfrunąć z domu, aczkolwiek nie
zrywać wszelkich więzi. Sam z rodzicami widuje sie rzadko - na święta nawet
nie byłem u nich... - nie będę sie tu rozpisywał o mojej sytuacji, ale
szanuje ich za to, że dali mi życie, chociasż mnie nie wychowali, ale wiem,
że zawsze, o każdej porze dnia i noc mogę do nich przyjść i pogadać jak z
najlepszymi przyjaciółmi pomimo tego, że przez ponad 23 lata w domu byłem
4... Masz swojego dziecko, które wychowujesz według swoich zasad, i nikomu
sie nie wolno tego wtrącać. nie podoba mi sie traktowanie dziecka jak swoją
własność - ma swoje prawa i obowiązki. Jeśli chce wyjechać, odejść, iść na
swoje, ma do tego prawo, a ja nie mogę mu powiedzieć nie jedz, tu jest twoje
miejsce. moge go tylko ewentualnie starać sie ustrzec przed tym co go czeka,
powiedizeć że sie o niego boję, ale nie mam prawa zatrzymywać go przy sobie
za wszelką cenę, igrająć z jego uczuciami, mówiąc tyle dla Cieebie
zrobilismy a teraz sobie jedziesz?? A młody człowiek wtedy stoi na bezdrożu
chciałby jechać, wyrwać sie np z miasta w którym go nic nie czeka miłego,
żadnych perspektyw dozycia, a z drugiej jest zbyt mocno związany
emocjonalnie by wyjechać...
--
Kangoo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 19:54:23
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINA
Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisała w wiadomości
news:a9jirb$n3b$4@news.tpi.pl...
> Szkoda, że na poparcie swoich komentarzy nie miałeś żadnych logicznych
> argumentów. Naraziłeś tylko TPSA-wiczów na niepotrzebny wydatek. A ironii
w
> tym tyle, co kot napłakał.
Witaj.
Wiesz co, stań naprzeciw powiedzmy 5-cio, a moze 10-cio letniego dziecka
wychowywanego w toksycznej rodzinie, spojrz w jego oczy pelne lez, o ile
jeszcze potrafi plakac i przedstaw mu twoje logiczne argumenty, twoje wywody
o dziecka nieprzystosowaniu, niespelnianiu oczekiwan rodzicow i najlepiej
jeszcze o tym co sadzisz o braku komunikacji w jego rodzinie.
Na pewno mu to wszystko wyjasni i zalatwi.
Pozdrawiam
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-04-17 22:02:08
Temat: Re: TOKSYCZNA RODZINAUżytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisała w wiadomości
news:a9jir3$n3b$2@news.tpi.pl...
> Empatia wg. słownika psychologicznego znaczy tyle, co zdolnosć wczuwania
się
> lub identyfikowania z przeżyciami psychicznymi innych osób. Pokaż mi
> niemowlę obdarzone empatią. A receptory czuciowe posiada każda żywa
istota,
> nie tylko niemowlę i czlowiek.
Popatrz na obojetnie ktore niemowle - kazde ma zdolnosc wczucia sie w np. w
emocje przezywane przez matke.
> > Ty poslugujesz sie rozumem, ja odzyskanym czuciem i empatia.
> Ty zapewne też, tylko dajesz prymat emocjom. Co do tego "czucia" pisalam
> wyżej. A odnoszę też wrażenie, że empatię wykazujesz raczej wobec siebie.
Emocje maja prymat wtedy, gdy jest na to ich czas.
Empatia w pracy psychologa w kontakcie z pacjentem.
> Ludzie kierujący się emocjami są niezrównoważeni. Stan działania pod
wpływem
> silnych emocji, czyli wg. prawa "pod wpływem silnego wzburzenia" skutkuje
> niepoczytalnością. Więc albo niedokładnie przekazujesz swoje myśli albo
> swoiście interpretujesz Forvard. Nic dziwnego. Jako laik psychologiczny
nie
> znasz pewnie żadnej innej teorii rozwojowej.
Przemawia przez ciebie twoja niezdolnosc, niechec lub strach do poslugiwania
sie emocjami, wynik tego co przezylas najprawdopodobnie w dziecinstwie. Co
sie tak czepilas tej Forvard ? Ona mnie naprawde w ogole nie interesuje. Jej
ksiazke przeczytalem dawno po zakonczeniu mojej terapii.
> To nie jest żadne partnerstwo /rozumiane jako wspólne podejmowanie
istotnych
> dla związku decyzji / tylko wąski margines swobody, jaki bez szkody dla
> dziecka można mu zostawić. Ale jeśli 3-letnie dziecko powie, ze woli
> sandałki, krótkie spodenki i skarpetki w sytuacji ujemnej temperatury na
> polu, "partnerstwo" się kończy a decyzję podejmuje matka.
W taki sposob decyzje podejmujesz ty. Ja tlumacze dziecku ze na dworze jest
za zimno na krotkie spodenki. Zaden problem, dziecko to rozumie bez
problemu. Nawet takie ktore ma roczek.
> A gdzież ja pisałam, że nie jest czlowiekiem i nie ma żadnych praw?
W wielu postach do kilku ludzi w trakcie tej dyskusji.
> Ale
> wobec prawa dziecko jest nieodpowiedzialne, dlatego za niego ważne decyzje
> /wychowawcze, majątkowe, religijne/ podejmują rodzice.
Co do religijnych to juz nie jestem taki pewien. Pokazac - tak. Ale
podejmowac za nie decyzje - nie.
> Tylko nie mieszaj praw z potrzebami, co teraz właśnie czynisz. Bo np.
"prawa
> do milości" w sądzie nie wyegzekwujesz, a prawo do zaspokojenia
podstawowych
> potrzeb dziecka - tak.
Dziecko chce byc kochane, jemu jest obojetne czy mieszka w USA czy w Rumunii
na wsi.
> Zgodzisz się chyba również, że nie wszystkie postawy,
> zachowania i poglądy dziecka można akceptować i tolerować, bo jest to
> antysocjalny styl wychowania.
Zgadzam sie. Tylko ze dziecko wychowywane w poczuciu milosci, godnosci i
szacunku dla jego osoby bedzie sprawialo naprawde stosunkowo bardzo niewiele
problemow.
> Tutaj mogę Ci polecić książke Ziemskiej
> "Postawy rodzicielskie" omawiającą skutki wychowawcze różnych zachowań
> rodziców wobec dziecka, jeżeli oczywiście interesuje Cię sam temat a nie
> wyłącznie Twoje czy podobne do twoich problemy z rodzicami.
Czy uwazasz ze dopoki nie bylo tej ksiazki na swiecie, nie zdarzali sie
rodzice potrafiacy wlasciwie wychowac dzieci ? A jak bylo to 100 lat temu ?
Jak jest dzis na przyklad gdzies w Polsce w jakiejs wsi, gdzie nikt nie
czytuje psychologicznych poradnikow ? Rodzic ktory posiada dar empatii i
potrafi odczuwac, intuicyjnie wie co jest wlasciwe w danej sytuacji dla
dziecka. Ludzie ktorym ten dar "odebrano" posluguja sie ksiazka, jezeli
wogole.
> Wbrew teorii Forvard, którą widzę traktujesz w sposób religijny i
> bezkrytyczny /co świadczy jak chwytliwa jest ona u mlodych ludzi/ w
> literaturze nie notuje się istotnego związku między traktowaniem dzieci
> przez rodziców a milością do nich. Dzieci kochają rodziców alkoholików,
> ojców maltretujacych rodzinę, zaniedbujące ich matki.
Jakiej teorii Forvard ? Ja jej naprawde nie znam, o ile cos takiego
istnieje. I kogo masz na mysli piszac "u mlodych ludzi" ? Oczywiscie ze
dzieci kochaja swoich rodzicow, po co komu do tego literatura zeby to
stwierdzic. Tylko ze dzieci toksyczne cierpia z tego powodu, dzieci normalne
nie.
> A czasem rodzi się złe
> dziecko, obciążone złymi genami, które nie potrafia kochać ani rodziców
ani
> nikogo, mimo, że rodzice wszystko dla nich poświęcili i nie zaniedbali
> niczego.
Fajnie ze mozna zwalic to na geny. A dzieci rodzicow ktorzy wszystko dla
nich poświęcili najczesciej przez reszte cierpia pod bierzmiem tego ich
poswiecenia, najczesciej pozniej wytykanego na kazdym kroku i oczekujacego
rewanzu.
> Ale Ty pewnie nigdy nie rozmawiałeś z rodzicami psychopatów,
> charakteropatów, zabójców, kryminalistów. Wiesz tyle, co wyczytałeś u
> Forvard a nawet mniej. To, co Twoim pasowało do Twojej sytuacji.
Pokaz mi dziecko, a powiem ci jakich ma rodzicow. Do tego nie trzeba czytac
cokolwiek.
Oprocz tego nie masz pojecia co ja przeczytalem a co nie. Zakladasz to co
Tobie pasuje do wymyslonego przez ciebie obrazu mojej osoby.
> Tak? To przeczytaj sobie Judith Harris "Geny czy wychowanie" Znajdziesz
tam
> masę badań empirycznych zaprzeczających Twoim twierdzeniom. Potem możemy
> podyskutować na ten temat.
My nie mozemy dyskutowac na ten temat. Dlaczego, juz ci o tym pisalem.
> > Wierutna bzdura. Nie wiesz o czym piszesz. I nigdy sie nie dowiesz,
dopoki
> > sama nie odzyskasz tego daru jakim jest empatia, czucie i zdolnosc
> > werbalizacji wlasnych emocji.
>
>
> Czy to jest wg. Ciebie obiektywny argument, czy ad personam? Bo moim
zdaniem
> to drugie, wobec czego nie mam zamiaru przekonywać, że nie jestem
> wielbłądem.
Jest to stwierdzenie faktu.
.
> Możesz to jakoś uzasadnić? Ja uważam że: W środowisku rodzinnym nie ma
> trucizny, tylko zaburzenia komunikacji wewnątrzrodzinnej. Zaburzenia te
> można zniwelować z pomocą psychoterapii rodzinnej nastawionej na
restytucję
> więzi rodzinnych a nie ich zrywanie, szukanie kozla ofiarnego i
traktowanie
> najbliższych dziecku ludzi epitetem "trucizna".
Jeszcze raz przytocze tu dla dobitnosci twoje slowa "Ja uważam że: W
środowisku rodzinnym nie ma
trucizny". Musisz zyc na innej planecie niz ja (i wiekszosc innych ludzi).
A to ze w niektorych rodzinach istnieje zaburzenia komunikacji
wewnątrzrodzinnej, nie wyklucza istnienia rodzin toksycznych.
> Bo nie widzisz, że nieudokumentowaną empirycznie, szodliwą dla rodziny i
> siebie doktrynę traktujesz jak religijny dogmat.
Sorry, ale to ty traktujesz fakt istnienia toksycznych rodzin jako religijny
dogmat, ktory zwalczasz na kazdym froncie.
> Na studiach uniwersyteckich i treningach psychoterapeutycznych nie uczą
> tylko tego, co ukazało się w języku polskim. Podobnie było z teorią
Spocka,
> bezkrytycznie malpowaną przez liberalne rodziny USA. Opamiętano sie, gdy
> ofiary weszły w okres dojrzewania. Zresztą Spock sam zrewidował swoją
teorię
> podobnie jak Freud i wielu wybitnych naukowców. dzis też nie funkcjonuje
juz
> nigdzie klasyczna psychoanaliza a nawet neopsychoanaliza, tylko elementy
> teorii.
O, sama potwierdzasz moja wczesniejsza wypowiedz - teorie przychodza i
odchodza.
> A oni winą za swoje frustracje obarczali rodziców,bo najbezpieczniej
deptać
> osobę, która Cię kocha a ty ją nie.
A skad sie wziely ich frustracje ? Dzieci ze zdrowych rodzin nie maja
powodow do frustracji.
> > No i co z tego, co to ma do rzeczy ? Ciekawe gdzie sie tego nauczyli.
> Pewnie przyjmując nowe religijne objawienia S.Forvard, usprawiedliwiające
> braki tych ludzi.
Prawda jak swiat robi sie bardzo prosty. Znalazlas sobie kozla ofiarnego -
stara panne S. Forvard. To ona jest temu winna.
> Może dla Ciebie, bo nie masz żadnych doświadczeń zawodowych z młodzieżą.
Znowu zakladasz twoje wyobrazenie o mnie za fakt.
> A cóż to za problem dla nastolatka kupic "Toksycznych rodziców" w
księgarni?
> Czytać juz przecież umieją choć z samokrytycyzmem znacznie u nich gorzej.
Zaden problem. Tyle ze nastolatki maja w d... takie ksiazki.
> > Nie ma to zadnego zwiazku z tematyka toksycznych rodzicow.
> Ma. Ta psychoterapia również była oparta na metodzie szukania kozła
> ofiarnego w najbliższych a niewinnych. Przecież Jezus też niewinnie
> ukrzyżowany został. Był kozłem ofiarnym obiegowo funkcjonujących opinii.
Nie ma. Tamta psychoterapia nie polega na szukaniu kozla ofiarnego tylko na
dotarciu do tego co w podswiadomosci zaburza ofiare toksycznych rodzicow.
Jezus tez ? To znaczy ktos jeszcze ? W domysle biedni rodzice.
> Pozytywny jest chłop, którego żona z dziećmi uciekła do schroniska dla
> maltretowanych kobiet, a należne jego dzieciom alimenty przejadała jego
> utrzymanka? Dziewczyna, 19 lat, która wiąże się z kimś takim nie jest wg.
> Ciebie zaburzona osobowościowo???
A zastanowilas sie skad ten chlop czerpal wzorce swojego zachowania. A ta
dziewczyna ?
Z telewizji ? A moze podpatrzyli u zwierzat ? Albo u sasiadki ?
> Nie mówię, ze niewiarygodna. Oczywista patologia.Ale ile tam było genów
> /alkoholizm córki i narkomania wnuka/ a ile wychowania, to trudno orzec..
> Niemniej jednak i takie rodziny w USA otacza się opieką i terapią, co
> osobiście uważam również za przegięcie pały.
Trudno orzec ? Na odleglosc tak. Z bliska latwo.
> > > Operujesz jednak sloganami. Co to znaczy "odzyskanie siebie'?
> > Spróbuj to sie dowiesz. Nie chce cie obrazic, pisze to zupelnie
powaznie.
> Wierzę, ale na prawdę nie wiem, czego mam 'próbować".
Wiem ze nie wiesz. Tego mozna tylko zaznac, poczuc, posmakowac. Spróbuj, to
sie dowiesz.
> Właśnie teorie są tymi cegielkami, ktore tworzą gmach wiedzy. Ale bez
> znajomości teorii jesteś tylko laikiem, amatorem pozbawionym
profesjonalizmu
> w spojrzeniu na zjawiska psychologiczne. Wybierasz nie prawdę obiektywną
ale
> to, co Ci pasuje. Naginasz fakty do błędnej teorii.
Czy woda potrzebuje znac prawo grawitacji zeby plynac z gory na dol ?
Twoim zludzeniem jest znanie badz istnienie prawdy obiektywnej.
A fakty tylko przytaczam.
> Nikomu nic nie szczepię i pisze to, co uważam za słuszne. Możesz się z tym
> zgodzić albo nie.
Piszesz to, co uważasz za słuszne, jak najbardziej. Ale twoje poglady jako
jedynie slusznie indukujesz twoim pacjentom.
> Dla sądu tak. Taki człowiek nie poniesie kary, jeżeli Cię zabije, ponieważ
> jego ocena rzeczywistości była chorobliwa.
Nie jestesmy w sadzie.
> Nie istnieją rodzice toksyczni, a jeśli nie dali Ci złych genów,
wyrośniesz
> na dobrego czlowieka.
Nie jestem roslina ktora rosnie na sloncu. Wychowywali mnie rodzice, od ich
wychowania w duzej mierze zalezalo jaki sie stane. Oczywiscie zawsze potem
mozna sie jeszcze zmienic. Na szczescie.
Toksyczni rodzice nie istnieja ? Tylko w twojej psychice. Wypierasz to z
niej, poniewaz nie chcesz dostrzec tego ze sama bylas pod ich wplywem. I
dalej jestes. Niezaleznie od tego czy jeszcze zyja czy nie.
> > Znowu negujesz prawo jednostki do wlasnych decyzji, zgodnych z wlasnymi
> > odczuciami, ambicjami, po prostu do zycia tak jak chce i w sposob jaki
> > chce, gotowych i chcacych ponosic konsekwencje wlasnych decyzji.
> Człowiek nie żyje na bezludnej wyspie, bo tylko tam może robic "co chce".
> Myślę o czlowieku przystosowanym spolecznie.
Znowu piszesz tu o tobie, o twoich przekonaniach i lękach. Sama nie
potrafisz i nie dajesz innym prawa do samorealizacji.
> Był psychopatą. Żadnych cierpień nie zaznał. Matka przyjęła jego żonę pod
> swój dach.
Widac urodzil sie psychopata. Wedlug twojego przekonania
> Matka była badana pod kątem wiarygodności zeznań oraz celem wykluczenia
> choroby psychicznej, co insynuował dorosły syn. On akurat też do mnie
trafił
> jako podejrzany o znecanie się nad matką. Uzyskał diagnozę - osobowość
> nieprawidłowa.
Nie znam tych ludzi.
> > W moim odczuciu
> > sama jestes ofiara toksycznych rodzicow badz osob z ktorymi przebywalas
w
> > dziecinstwie i nie jestes tego swiadoma.
> No to klops. Nie mogę przecież ani potwierdzić ani zaprzeczyć czemuś,
czego
> nie jestem świadoma :).
Gdybys chciala, doszlabys do tego.
> O jakiej złości Ty mówisz, o swojej , czy Kangoo do rodziców? I wyjaśnie
Ci
> jeszcze jedno. Psycholog nie zajmuje sie szczepieniem. To robia
> pielegniarki i ogrodnicy :).
Psychologowie nie zajmuje sie szczepieniem. Nie powinni. Ty tak.
O jakiej zlosci mowie ? O tej, ktora widze ja i o ktorej pisali inni
czytelnicy tej grupy.
> > W interesie twoich pacjentow a takze dla twojego dobra byloby dotarcie
do
> > zrodel twojego zachowania i jego eliminacje.
> Więc konkretnie proszę - jakiego "mojego zachowania"???
Cud niewidzenia. Poczytaj wlasne postingi.
> Na razie uważam, że Twoje rady są nieprecyzyjne. Chodzi Ci, żebym uznała
> teorię "kozła ofiarnego" za prawdziwą, korzystną dla siebie i
> terapeutyzowanych?
Nie ma zadnego znaczenia co uznasz za prawdziwe w fakcie istnienia
toksycznych rodzin i ich ofiar.
One niestety istnieja i bez tego. Chowanie glowy w piasek i negacja niczego
nie zmienia.
Pozdrawiam,
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |