Nie bylo nas - bylismy na wizycie swiatecznej u rodziny kolo
Cambridge. Mieszane uczucia (kontrastowo - sypiace sie starsze
pokolenie i niezwykle bogate NIE nastepne mlodsze a ich dzieci,
tzn pokolenie moich dzieci), wole byc u siebie. wiec juz jestem..

jednym z punktow programu wizyty bylo odwiedzenie siostrzenca
mojego meza, faceta z glowa, programisty, choc nie tylko...30
letniego i , jak na nasze oko, strasznie bogatego...ostatnio
kupili z narzeczona sobie stara wiktorianska szkole wiejska jako
dom...ma to ok 8 sypialni, 3 biura, podwojny pokoj muzyczny (do
ktorego MUSIAL kupic fortepiano, ktore okazalo sie okazja - tylko
18 tys funtow, a nie 35...), pokoj salonik tu i owdzie, weranda,
4 lazienki etc etc...wiekszosc czasu spedzilismy w salonie - cum
- kuchni wielkosci malego kosciolka....na skrzyni antycznej
pelnacej funkcje stolika do kawy bylo porozrzucane rozne czytalne
prezenty gwiadkowe...sie zastanawialam, czy powinam byla umyc
rece przed ogladaniem..wzorem mojego Taty, ktory mi NIGDY nie
pozwalal dotykac niczego drogiego/wartosciowego bez uprzedniego
umycia raczek...

NO I SIE OKAZALO, ze Nik, siostrzeniec dostal od swojej
narzeczonej w prezencie pod choinke...Larousse Gastronomique.
Odcielam sie od towarzystwa na godzine i obadalam wroga... z
obrazkami on byl, zupelnie jak Ewy Niesz, ladny i potraktowalam
go z szacunkiem... nie probowalam nim rzucac. Now wiec juz wiem
przed czym sie chowamy za slup...cieskie to jak cholera.

Krysia, mimo wszystko pod wrazeniem
K.T. - starannie opakowana
____________________________________________________
__________________________
Posted Via Binaries.net = SPEED+RETENTION+COMPLETION = http://www.binaries.net