Bylo przemilo.
Zaproszeni zostalismy na sobotni wieczor na 19.00. Zawsze przynosimy
"cos"; jesli gospodarze maja dzieci to obowiazkowe jakis slodki
drobiazg; tym razem obdarowalismy gospodynie nareczem czerwonych
tulipanow :))
Glownie bylo gadanie o podarozach, poniewaz gospodyni (zachecona naszymi
wojazami wakacyjnymi) wrocila zza wielkiej wody, nie obylo sie tez bez
ogladania zdjec. To co bylo fajne to fakt, ze Agnieszka praktycznie caly
czas przebywala z goscmi, potem niepostrzezenie "myknela" na minutke do
kuchni, pewnie by wlozyc do piekarnika to cos, co swoim zapachem
wypelnilo wkrotce caly dom ... a potem wyladowalo na stole: zapiekane
pory i szpargi pychotka! Kazdy kawalek pora byl zawiniety w plaster
zoltego sera i plaster szynki, to samo ze szparagami; naczynie
zaroodporne bylo wypelnione takimi cud-roladkami. Acha, jak sie
dowiedzialam, przed wlozeniem do pieca polewa sie calosc sosem
holenderskim. Do tego byly bagietki, maslo czosnkowe i ziolowe oraz
biale wino :))
Wychodzac, juz planowalismy wiosenne garden party ... :))

Pozdrawiam,
Magdula, wiadomo gdzie ;)