Data: 2004-05-05 21:54:20
Temat: Żyć ze świrem...
Od: "Joanna" <b...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
WItam.
Piszę do Was na grupę pierwszy raz, ale sama nie wiem co robić.
Od dwóch i pół roku próbuję wyjść z czegoś co psychiatra określił jako "zespół
depresyjny". W skrócie wygląda to tak, że jak biorę leki nie czuję się źle ( w
sensie nie ma doła i niechęci do życia, ale chęci też jakoś nie bardzo )
Doskonale zdaję sobie sprawę jakim jestem dla wszystkich ciężarem. A może wcale
sobie nie zdaję? Może to przekracza możliwości mojego pojmowania?
W czasie tych dwóch i pół roku, zwłaszcza, kiedy ogarniała mnie beznadzieja,
marzyłam, żeby mój mąż znalazł sobie inną, żebym mogła odejść i przestać być dla
Niego ciężarem... Ale On zawsze był ze mną i zawsze mi pomagał.
Razem jesteśmy już bardzo długo. Jeszcze jako para, kiedy byłam naiwna i
wierzyłam, że życie jest piękne... Tworzyliśmy idealny związek. Zero zazdrości,
w ciągu 8 lat kłóciliśmy sie może 3 razy, a i tek szybko dochodziliśmy do
porozumienia.
Ostatnio się to zmieniło. Wiem, że jest mną zmęczony. Kiedyś poprosił, żebym nie
mówiła mu co o sobie myślę, bo nie może tego słuchać.
Zaczęłam się pilnować z tym o czym mówię, żeby nie robić Mu przykrości.. ale nie
zawsze umiem zatrzymać to co mnie tak boli dla samej siebie.
No i stało się. Dziś mnie odtrącił. Wiem, że nie ma nikogo.. Raczej nie ma juz
do mnie siły.
Tylko, że teraz.. chyba cos zaczęło się układać. Może nie czuję się szczęśliwa,
ale.. chyba dostrzegam szansę bycia zadowoloną. I sama nie wiem. Chyba nie mam
prawa Go zatrzymywać.
Ale samotność boli.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|