Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Życie różne pisze scenariusze...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Życie różne pisze scenariusze...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 18


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2009-11-27 23:03:24

Temat: Życie różne pisze scenariusze...
Od: darr_d1 <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

...i tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Dlaczego jedni z nas
rodzą się piękni i bogaci, inni zaś wręcz przeciwnie. Dlaczego
niektórzy mają super start, bogatych "starych", mogą zdobyć
wykształcenie w ekstra szkołach, inni natomiast są wręcz skazani na
"niższe role" w społeczeństwie. Każdy przecież chciałby być "panem
dyrektorem" i zarabiać z 10-15 tysięcy co miesiąc, a nie - dajmy na to
- rowy kopać, żeby mieć co jeść.

Wiem, że pytanie jest z tych, na które nie ma odpowiedzi. Bo to takie
trochę "gdybanie" dlaczego kolega X ma w życiu tak fajnie, a rodziców
kolegi Y nie stać nawet było na książki dla syna. Osobiście znam
przypadek kobiety, której rodzice nie potrafili (lub może nie chcieli)
zauważyć że ma słaby wzrok, a gdy powtarzała z tego powodu pierwszą
klasę, posłali ją do szkoły specjalnej z jej rok starszą, rzeczywiście
opóźnioną w rozwoju, siostrą. Nie pomogły prośby i sugestie pani
nauczycielki z "s-ki", żeby córkę przenieść do normalnej szkoły,
chociaż na próbę, bo to zdolna dziewczyna jest. Nie, bo przecież tamta
by została sama. I tak zmarnowali dziewczynie życie, a jest naprawdę
inteligentna - lecz z racji "wykształcenia" jako dorosła już osoba ma
za sobą sporą przepaść, praktycznie już nie do przebycia.

Czasem mamy wpływ na nasze życie, zdarza się i tak, że sami marnujemy
nasze szanse. Bo na przykład "starzy" mają kasę, gość ma zdolność do
nauki, ale na przykład mu się nie chce - i wtedy sam jest sobie
winien. Co jednak z tymi, którzy by chcieli, są nawet zdolni i
rozgarnięci, ale urodzą się w takiej, tfu, "rodzinie"? Czy my, ludzie,
rodząc się mamy naprawdę równy start? Czy jest może raczej tak, że nie
każdy ma szansę zostać w życiu KIMŚ? Czy my, ludzie, mamy tak naprawdę
jakikolwiek wpływ na nasze życie? Czy nie jest w życiu tak, że jedna
sprawa wpływa na drugą? Czy nie jest tak, że każde nasze bądź też
naszych bliskich działanie pociąga za sobą określone konsekwencje,
przekreślając nasze szanse na takie czy inne osiągnięcia? I w końcu,
co my właściwie możemy zrobić, jeżeli nie trafi nam się w udziale
jakaś bogata, dobrze wykształcona rodzinka z perspektywami i
wyobraźnią?

Pozdrawiam,
darr_d1

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2009-11-28 00:28:39

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 27 Nov 2009 15:03:24 -0800 (PST), darr_d1 napisał(a):

> ...i tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Dlaczego jedni z nas
> rodzą się piękni i bogaci, inni zaś wręcz przeciwnie. Dlaczego
> niektórzy mają super start, bogatych "starych", mogą zdobyć
> wykształcenie w ekstra szkołach, inni natomiast są wręcz skazani na
> "niższe role" w społeczeństwie. Każdy przecież chciałby(...)
> Pozdrawiam,
> darr_d1

Nigdy nie ma się wszystkiego. To, co u innych Cię zachwyca, kusi, budzi
zazdrość, zauważasz tylko i wyłącznie z tego powodu, że akurat Tobie tego
brakuje. I vice versa.
Trudno jest nauczyć się szczerze cieszyć tym, co się ma, a nie zajmować się
tym, czego się nie ma. Większosci ludzi nawet wyposażonych szczodrze przez
los życie upływa na ogromnej tęsknocie, mniej lub bardziej uzasadnionej,
ale ilu ludzi spędza życie radośnie, nie mając prawie nic? Prawie? - są
zdrowi, kochani, kochający.
Rzeczy zostawia się za sobą, kiedy się umiera. Miło jest je posiadac,
jednak cóż po nich komuś śmiertelnie choremu , niespełnionemu w miłości,
tęskniącemu za potomstwem? Wszyscy oni oddaliby wszystko, co mają, za to,
czego nie brakuje (być moze) Tobie. jesteś dla nich najbogatszą (być może)
osobą.
Życie spędzić należy na.. życiu i cieszeniu się z niego. Nie sposób
skolekcjonować wszystkiego, czego się pragnie.


--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2009-11-28 00:58:19

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: darr_d1 <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 28 Lis, 01:28, XL <i...@g...pl> wrote:
> Dnia Fri, 27 Nov 2009 15:03:24 -0800 (PST), darr_d1 napisał(a):

> Rzeczy zostawia się za sobą, kiedy się umiera. Miło jest je posiadac,
> jednak cóż po nich komuś śmiertelnie choremu , niespełnionemu w miłości,
> tęskniącemu za potomstwem? Wszyscy oni oddaliby wszystko, co mają, za to,
> czego nie brakuje (być moze) Tobie. jesteś dla nich najbogatszą (być może)
> osobą.

Odnoszę wrażenie, że piszesz o materialnej stronie życia. To co
napisałem można odnieść również i do zdrowia. Nie chodzi mi jednak w
tym wątku o to dlaczego jedni dożywają starości w zdrowiu i szczęściu,
a inni umierają młodo lub przewlekle chorują. Ja nie powiem (tfu, tfu
- żeby nie zapeszyć), uważam że ja akurat mam powody, żeby z życia się
cieszyć. I się z niego cieszę. Powiedz jednak dziecku, którego "stary"
chla dzień w dzień, że życie jest piękne, że warto żyć. Gdy mały
chodzi w podartych portkach, a kiełbasę widzi (może) raz na tydzień -
przy niedzieli.

> Życie spędzić należy na.. życiu i cieszeniu się z niego. Nie sposób
> skolekcjonować wszystkiego, czego się pragnie.
>
Taaa...

Generalnie chodzi mi o "równy start". A nie dla wszystkich jest on
niestety równy. I tu jest pies pogrzebany. A są ludzie, również i na
tej grupie, którzy wszystkich "fizoli" uważają za 'obywateli gorszej
kategorii'. A co byś powiedziała na taką oto sytuację:

...Pani w szkole orientuje się (samodzielnie lub w wyniku badań,
nieistotne w tym przypadku), że jakieś dziecko ma bardzo słaby wzrok.
Wie, że rodzice biedni, gospodarze na "poletku", którym ledwo na chleb
wystarcza, rodzina wielodzietna - korzystają regularnie z pomocy
opieki socjalnej. Daje więc dziecku okulary, po innym dziecku, które
ma już nowe, inne okulary, z zaleceniem dla rodziców, żeby tylko szkła
zmienili na właściwe. Zawsze to do przodu parę złotych - oprawek już
nie trzeba kupić. A te osły, żeby zaoszczędzić, każą dzieciakowi nosić
okulary tak jak są - bo przecież pani dała to na pewno są dobre, po co
zmieniać szkiełka. Na dzień dzisiejszy ta osoba, to już dorosłe
"dziecko", na jedno oko prawie nie widzi. I co powiesz na to? Czy ma
się z czego cieszyć, że żyje? Czy że na drugie oko jeszcze trochę
widzi?

Przykłady można mnożyć. Pewnie, lepiej jest się cieszyć i myśleć o tym
co jest, niż rozpamiętywać to co było kiedyś. To jednak nie zmienia
faktu, że 'nie wszyscy', 'nie każdy' ma powody do takiej prawdziwej,
autentycznej radości z życia. A przynajmniej nie te same powody.

Pozdrawiam,
darr_d1

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2009-11-28 01:09:02

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora


XL wrote:
> Dnia Fri, 27 Nov 2009 15:03:24 -0800 (PST), darr_d1 napisaďż˝(a):
>
> > ...i tak naprawdďż˝ nie wiem dlaczego tak jest. Dlaczego jedni z nas
> > rodz� si� pi�kni i bogaci, inni za� wr�cz przeciwnie. Dlaczego
> > niekt�rzy maj� super start, bogatych "starych", mog� zdoby�
> > wykszta�cenie w ekstra szko�ach, inni natomiast s� wr�cz skazani na
> > "ni�sze role" w spo�ecze�stwie. Ka�dy przecie� chcia�by(...)
> > Pozdrawiam,
> > darr_d1
>
> Nigdy nie ma siďż˝ wszystkiego. To, co u innych Ciďż˝ zachwyca, kusi, budzi
> zazdro��, zauwa�asz tylko i wy��cznie z tego powodu, �e akurat Tobie
tego
> brakuje. I vice versa.
> Trudno jest nauczyďż˝ siďż˝ szczerze cieszyďż˝ tym, co siďż˝ ma, a nie zajmowaďż˝
siďż˝
> tym, czego si� nie ma. Wi�kszosci ludzi nawet wyposa�onych szczodrze przez
> los �ycie up�ywa na ogromnej t�sknocie, mniej lub bardziej uzasadnionej,
> ale ilu ludzi sp�dza �ycie rado�nie, nie maj�c prawie nic? Prawie? - s�
> zdrowi, kochani, kochaj�cy.
> Rzeczy zostawia si� za sob�, kiedy si� umiera. Mi�o jest je posiadac,
> jednak c� po nich komu� �miertelnie choremu , niespe�nionemu w mi�o�ci,
> t�skni�cemu za potomstwem? Wszyscy oni oddaliby wszystko, co maj�, za to,
> czego nie brakuje (byďż˝ moze) Tobie. jesteďż˝ dla nich najbogatszďż˝ (byďż˝
mo�e)
> osobďż˝.
> �ycie sp�dzi� nale�y na.. �yciu i cieszeniu si� z niego. Nie spos�b
> skolekcjonowaďż˝ wszystkiego, czego siďż˝ pragnie.
>
>
> --
>
> Ikselka.
Ikselcia czytasz Schopenhaura?

Dla Schopenhaura życie jest ciągłym i zbrodniczym dręczącym brakiem,
to co nazywamy szczęściem lub przyjemnością, jest tylko zaspokojeniem
jakiegoś dręczącego braku. Jedynym sposobem rozstania się z wolą życia
jest wyrzeczenie.





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2009-11-28 01:35:23

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: darr_d1 <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 28 Lis, 02:09, glob <r...@g...com> wrote:

> Dla Schopenhaura życie jest ciągłym i zbrodniczym dręczącym brakiem,
> to co nazywamy szczęściem lub przyjemnością, jest tylko zaspokojeniem
> jakiegoś dręczącego braku. Jedynym sposobem rozstania się z wolą życia
> jest wyrzeczenie.

Ja określam ludzi postrzegających życie w taki sposób i odczuwających
owe braki mianem "biednych, nieszczęśliwych". A dokładniej, choćby nie
wiem co mieli i ile mieli, jakkolwiek by im w życiu było dobrze,
zawsze znajdą sobie jakiś powód do niezadowolenia. Nie wiem czy wynika
to z pazerności, zawiści czy też innych cech. Taki człowiek, choćby
nawet miał super rodzinę, zdrową i kochającą, a przy tym jeszcze willę
z basenem i tak byłby nieszczęśliwy, że sąsiedzi okazują sobie więcej
uczuć publicznie, a on ma tylko willę, a nie pałac. I tak by mu bardzo
było źle...

Pozdrawiam,
darr_d1

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2009-11-28 01:50:22

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 27 Nov 2009 16:58:19 -0800 (PST), darr_d1 napisał(a):


> Odnoszę wrażenie, że piszesz o materialnej stronie życia. To co
> napisałem można odnieść również i do zdrowia.

Przeciez pisałam także o zdrowiu, miłości.

> (...) Powiedz jednak dziecku, którego "stary"
> chla dzień w dzień, że życie jest piękne, że warto żyć. Gdy mały
> chodzi w podartych portkach, a kiełbasę widzi (może) raz na tydzień -
> przy niedzieli.

To jest niewykonalne, ponieważ umysł dziecka "operuje" w teraźniejszości.
Nie sposób mu powiedzieć o czymś, co dopiero może nastąpić, tj. że jego
życie nie zawsze będzie zależeć od ojca-pijaka.
Te sprawy należy zostawic własnemu biegowi. Można próbowac pomagać
doraźnie. To jednak nie jest żadnym rozwiązaniem. Tak jest, że każdy sam
przeżywa swoje życie, nie dasz rady przeżyć życia za kogoś. I nie dasz rady
zmienić życia wszystkim dzieciom alkoholików, to nie zależy od Ciebie.
Porywanie się na rzeczy niemożliwe jest tylko źródłem frustracji, które
potrafią zabić w Tobie chęć wszelkiego działania i stracą na tym ci, którym
naprawdę możesz pomóc. Czyli po prostu mierz siły na zamiary.

> (...)Generalnie chodzi mi o "równy start". A nie dla wszystkich jest on
> niestety równy. I tu jest pies pogrzebany.

Dlaczego nie masz pretensji o "równy koniec"? Tylko o brak równego startu?
Wyobraźmy sobie, że każdy z nas żyje równo 100 lat i o ani jeden dzień
dłużej. Kazdy umiałby sobie obliczyc datę swojej śmierci i zaplanować
życie.
Myślę, że wielu dałoby to duży bodziec do lepszego przeżycia danych sobie
dni.
Nieokreślonosć daty śmierci stwarza iluzję nienadejścia jej nigdy... nie
zmusza do myślenia nad tym, jak zagospodarować dany sobie czas i dlatego
ludzie tak marnują sobie i innym życie, myśląc jakby mieli żyć wiecznie lub
że jeszcze zdążą zrobić to, co powinni, poprawić to, co zrobili źle itp.



> A są ludzie, również i na
> tej grupie, którzy wszystkich "fizoli" uważają za 'obywateli gorszej
> kategorii'.

Szkoda słow na dyskusję o takich.

> A co byś powiedziała na taką oto sytuację:
>
> ...Pani w szkole orientuje się (samodzielnie lub w wyniku badań,
> nieistotne w tym przypadku), że jakieś dziecko ma bardzo słaby wzrok.
> Wie, że rodzice biedni, gospodarze na "poletku", którym ledwo na chleb
> wystarcza, rodzina wielodzietna - korzystają regularnie z pomocy
> opieki socjalnej. Daje więc dziecku okulary, po innym dziecku, które
> ma już nowe, inne okulary, z zaleceniem dla rodziców, żeby tylko szkła
> zmienili na właściwe. Zawsze to do przodu parę złotych - oprawek już
> nie trzeba kupić. A te osły, żeby zaoszczędzić, każą dzieciakowi nosić
> okulary tak jak są - bo przecież pani dała to na pewno są dobre, po co
> zmieniać szkiełka.

To niekoniecznie skąpstwo i zła wola, tylko nieświadomość.

> Na dzień dzisiejszy ta osoba, to już dorosłe
> "dziecko", na jedno oko prawie nie widzi. I co powiesz na to? Czy ma
> się z czego cieszyć, że żyje? Czy że na drugie oko jeszcze trochę
> widzi?

Taką osobę skonfrontowałabym z osobą niewidomą w wyniku urazu, nie od
urodzenia... A to, o czym mówisz, to raczej kwestia poczucia żalu do
rodziców. Na to mogłabym powiedzieć: na miejkscu tej osoby cieszyłabym się,
że w ogóle miałam rodziców i rodzinny dom. Bo nie wynika z tego, co
piszesz, aby byli źli, oni byli po prostu głupi.


>
> Przykłady można mnożyć. Pewnie, lepiej jest się cieszyć i myśleć o tym
> co jest, niż rozpamiętywać to co było kiedyś. To jednak nie zmienia
> faktu, że 'nie wszyscy', 'nie każdy' ma powody do takiej prawdziwej,
> autentycznej radości z życia. A przynajmniej nie te same powody.

Nigdy i nigdzie nic nie jest takie samo. Ludzka psychika nie znosi
ujednolicenia w żadnej dziedzinie, wbrew pozorom. Każdy ma inne pragnienia,
cele, wyobrażenia o szczęściu/nieszcęsciu. Niby jak mieliby się nagle
wszyscy wtłoczyć w jeden szablon? I jak on miałby wygladać?



--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2009-11-28 01:53:46

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora


darr_d1 wrote:
> On 28 Lis, 02:09, glob <r...@g...com> wrote:
>
> > Dla Schopenhaura życie jest ciągłym i zbrodniczym dręczącym brakiem,
> > to co nazywamy szczęściem lub przyjemnością, jest tylko zaspokojeniem
> > jakiegoś dręczącego braku. Jedynym sposobem rozstania się z wolą życia
> > jest wyrzeczenie.
>
> Ja określam ludzi postrzegających życie w taki sposób i odczuwających
> owe braki mianem "biednych, nieszczęśliwych". A dokładniej, choćby nie
> wiem co mieli i ile mieli, jakkolwiek by im w życiu było dobrze,
> zawsze znajdą sobie jakiś powód do niezadowolenia. Nie wiem czy wynika
> to z pazerności, zawiści czy też innych cech. Taki człowiek, choćby
> nawet miał super rodzinę, zdrową i kochającą, a przy tym jeszcze willę
> z basenem i tak byłby nieszczęśliwy, że sąsiedzi okazują sobie więcej
> uczuć publicznie, a on ma tylko willę, a nie pałac. I tak by mu bardzo
> było źle...
>
> Pozdrawiam,
> darr_d1

Tak właśnie, są nieszczęśliwi bo ciągle nie są w stanie zapokoić
braku, ciągle czegoś im brakuje.
Myślę, że trzeba zakceptować to co się ma , nawet jak inni gdzieś
pędzą, by wypełnić brak, sugerują się nawzajem, a no bo kolega ma nowy
komputer, więc.......... Zamiast szukać w tym co się ma , szukają poza
sobą.
Chociaż czasem myślę, że ludzie z patologicznych rodzin nie powinni
godzić się na sytułację, a naszą rolą jest danie im przynajmniej
minimalnych wartości, aby nie czuli się niepotrzebni , zbyteczni.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2009-11-28 01:56:23

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 27 Nov 2009 17:35:23 -0800 (PST), darr_d1 napisał(a):

> Ja określam ludzi postrzegających życie w taki sposób i odczuwających
> owe braki mianem "biednych, nieszczęśliwych". A dokładniej, choćby nie
> wiem co mieli i ile mieli, jakkolwiek by im w życiu było dobrze,
> zawsze znajdą sobie jakiś powód do niezadowolenia. Nie wiem czy wynika
> to z pazerności, zawiści czy też innych cech. Taki człowiek, choćby
> nawet miał super rodzinę, zdrową i kochającą, a przy tym jeszcze willę
> z basenem i tak byłby nieszczęśliwy

Znam takich ludzi mnóstwo. I zapewniam Cię, że nie sposób z nimi przebywać.
To są bardzo nieszczęśliwi ludzie, ich nieszczęście polega na ciągłym
porównywaniu się z innymi, czas spędzają na rejestrowaniu, kto, kiedy i w
czym ich prześcignął oraz na obmyslaniu strategii wyprzedzenia. A w każdym
momencie, po dokonaniu kolejnego przeskoku w stronę ich wymarzonego stanu,
dostrzegają coraz więcej coraz to nowych ludzi ich już od dawna
wyprzedzających. Takie życie to koszmar.
--

Ikselka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2009-11-28 07:20:39

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W Usenecie darr_d1 <d...@w...pl> tak oto plecie:
>
> ...i tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Dlaczego jedni z nas
> rodzą się piękni i bogaci, inni zaś wręcz przeciwnie.

Bo na tym polega różnorodność świata, że nie jesteśmy "na jedno kopyto"
tworzeni jako ci piękni i bogaci. I całe szczęście.

> Dlaczego
> niektórzy mają super start, bogatych "starych", mogą zdobyć
> wykształcenie w ekstra szkołach, inni natomiast są wręcz skazani na
> "niższe role" w społeczeństwie.

Super start niczego tak naprawdę nie rozwiązuje, nie załatwia. Czasami
właśnie najwartościowsi ludzie wywodzą się z tych tak zwanych "nizin".

> Każdy przecież chciałby być "panem
> dyrektorem" i zarabiać z 10-15 tysięcy co miesiąc, a nie - dajmy na to
> - rowy kopać, żeby mieć co jeść.

Otóż wcale niekoniecznie.

> Osobiście znam
> przypadek kobiety, której rodzice nie potrafili (lub może nie chcieli)
> zauważyć że ma słaby wzrok, a gdy powtarzała z tego powodu pierwszą
> klasę, posłali ją do szkoły specjalnej z jej rok starszą, rzeczywiście
> opóźnioną w rozwoju, siostrą. Nie pomogły prośby i sugestie pani
> nauczycielki z "s-ki", żeby córkę przenieść do normalnej szkoły,
> chociaż na próbę, bo to zdolna dziewczyna jest. Nie, bo przecież tamta
> by została sama. I tak zmarnowali dziewczynie życie, a jest naprawdę
> inteligentna - lecz z racji "wykształcenia" jako dorosła już osoba ma
> za sobą sporą przepaść, praktycznie już nie do przebycia.

Jeżeli jest naprawdę inteligentna - powinna poradzić sobie z tym deficytem
wykształcenia w jakiś sposób.

> Czasem mamy wpływ na nasze życie, zdarza się i tak, że sami marnujemy
> nasze szanse. Bo na przykład "starzy" mają kasę, gość ma zdolność do
> nauki, ale na przykład mu się nie chce - i wtedy sam jest sobie
> winien. Co jednak z tymi, którzy by chcieli, są nawet zdolni i
> rozgarnięci, ale urodzą się w takiej, tfu, "rodzinie"? Czy my, ludzie,
> rodząc się mamy naprawdę równy start? Czy jest może raczej tak, że nie
> każdy ma szansę zostać w życiu KIMŚ? Czy my, ludzie, mamy tak naprawdę
> jakikolwiek wpływ na nasze życie? Czy nie jest w życiu tak, że jedna
> sprawa wpływa na drugą? Czy nie jest tak, że każde nasze bądź też
> naszych bliskich działanie pociąga za sobą określone konsekwencje,
> przekreślając nasze szanse na takie czy inne osiągnięcia? I w końcu,
> co my właściwie możemy zrobić, jeżeli nie trafi nam się w udziale
> jakaś bogata, dobrze wykształcona rodzinka z perspektywami i
> wyobraźnią?


Jeżeli życie człowieka rozpatruje się tylko w kontekście "zostania KIMŚ".
Ale co to w ogóle znaczy "zostać w życiu KIMŚ"? Czy to musi być dyrektor,
prezes, wypakowany portfel, wypasione auto, zazdrość innych ludzi? A taki na
przykład facet, który rezygnuje z dyrektorskiego stołka, by poświęcić cały
swój czas jakiejś niedochodowej pasji. Kobieta, która decyduje się na
urodzenie ośmiorga dzieci i woli skupić się na ich wychowaniu, na bok
odkładając realizację ambitnych projektów zawodowych. Albo wielki talent,
np. muzyczny, który zaprzestaje tworzenia, bo woli grać trzecie skrzypce w
kapeli podwórkowej. Czy oni przestali być KIMŚ?

Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2009-11-28 07:41:44

Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W Usenecie darr_d1 <d...@w...pl> tak oto plecie:
>
>> Rzeczy zostawia się za sobą, kiedy się umiera. Miło jest je posiadac,
>> jednak cóż po nich komuś śmiertelnie choremu , niespełnionemu w miłości,
>> tęskniącemu za potomstwem? Wszyscy oni oddaliby wszystko, co mają, za to,
>> czego nie brakuje (być moze) Tobie. jesteś dla nich najbogatszą (być
>> może) osobą.
>
> Odnoszę wrażenie, że piszesz o materialnej stronie życia. To co
> napisałem można odnieść również i do zdrowia. Nie chodzi mi jednak w
> tym wątku o to dlaczego jedni dożywają starości w zdrowiu i szczęściu,
> a inni umierają młodo lub przewlekle chorują. Ja nie powiem (tfu, tfu
> - żeby nie zapeszyć), uważam że ja akurat mam powody, żeby z życia się
> cieszyć. I się z niego cieszę. Powiedz jednak dziecku, którego "stary"
> chla dzień w dzień, że życie jest piękne, że warto żyć. Gdy mały
> chodzi w podartych portkach, a kiełbasę widzi (może) raz na tydzień -
> przy niedzieli.

Bo patrzysz ze swojego, codzienniekiełbasowego i dobrze tyłkoodzianego
punktu widzenia. Dla każdego człowieka szczęście jest czymś innym. Zrównując
szanse, prawa i korzyści, chcesz także ustanowić szablon wszelakiej
szczęśliwości? Tak se ne da, panie Havranek...

> ...Pani w szkole orientuje się (samodzielnie lub w wyniku badań,
> nieistotne w tym przypadku), że jakieś dziecko ma bardzo słaby wzrok.
> Wie, że rodzice biedni, gospodarze na "poletku", którym ledwo na chleb
> wystarcza, rodzina wielodzietna - korzystają regularnie z pomocy
> opieki socjalnej. Daje więc dziecku okulary, po innym dziecku, które
> ma już nowe, inne okulary, z zaleceniem dla rodziców, żeby tylko szkła
> zmienili na właściwe. Zawsze to do przodu parę złotych - oprawek już
> nie trzeba kupić. A te osły, żeby zaoszczędzić, każą dzieciakowi nosić
> okulary tak jak są - bo przecież pani dała to na pewno są dobre, po co
> zmieniać szkiełka. Na dzień dzisiejszy ta osoba, to już dorosłe
> "dziecko", na jedno oko prawie nie widzi. I co powiesz na to? Czy ma
> się z czego cieszyć, że żyje? Czy że na drugie oko jeszcze trochę
> widzi?

Znam osobę, która na skutek przebytych w dzieciństwie chorób oraz podawanych
leków ma bardzo duży niedosłuch. Czy ma winić rodziców, że "dopuścili" do
takiej a nie innej kuracji? A może za to, że dali jej akurat taki materiał
genetyczny, który spowodował słabość organizmu na chorobotwórczy czynnik?
Może mieć też pretensje do całego świata, że zarażał...

> Przykłady można mnożyć. Pewnie, lepiej jest się cieszyć i myśleć o tym
> co jest, niż rozpamiętywać to co było kiedyś. To jednak nie zmienia
> faktu, że 'nie wszyscy', 'nie każdy' ma powody do takiej prawdziwej,
> autentycznej radości z życia. A przynajmniej nie te same powody.


No i właśnie. Każdy ma swoje powody. Każdy też ma własne indywidualne
sposoby na czerpanie z życia radości, od Jaguara w garażu do butelki Arizony
w bramie. I bardzo dobrze, że tak jest, moim zdaniem.

Qra, z arizoną w jaguarze

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Bóg instnieje
Śmierć człowieka.
Re: Do Robakksa
Re: To dla mnie nic nie znaczyło
I wogle atam!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »