| « poprzedni wątek | następny wątek » |
71. Data: 2006-09-28 21:14:50
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:ef6rsj$7o9$1@news.onet.pl...
[...]
Tak się jakoś zbiegło ...
Może zamiast gadać o zrozumieniu, spróbujemy zrozumieć ?
Rzuciłem w wątku "Zobacz Duchu jaka histeria" hasło, że coś mi w sprawie
jaśnie panujących nam kaczorów świta w głowie. Wchodzisz w to, czy
teoretyzujemy pt. najsamprzód nalezałoby się zastanowić czym jest rozumienie
a czym nie jest, a kluczową kwestią jest to co oznacza słowo najsamprzód ?
:)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
72. Data: 2006-09-28 22:45:36
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:efhdu9$hmk$1@inews.gazeta.pl...
> Tak się jakoś zbiegło ...
> Może zamiast gadać o zrozumieniu, spróbujemy zrozumieć ?
> Rzuciłem w wątku "Zobacz Duchu jaka histeria" hasło, że coś mi w sprawie
> jaśnie panujących nam kaczorów świta w głowie. Wchodzisz w to, czy
> teoretyzujemy pt. najsamprzód nalezałoby się zastanowić czym jest rozumienie
> a czym nie jest, a kluczową kwestią jest to co oznacza słowo najsamprzód ?
Oświeć mnie, Panie (nad jego duszą), którędy mam wchodzić?
Filmu chyba nie oglądałem, a w tej całej ostatniej awanturze
najbardziej mnie dziwi to, że niektórzy się dziwią. Ale jak Ci
świta, to błyskaj, błyskaj, lubię fajerwerki. :-)
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
73. Data: 2006-09-28 23:04:13
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:efhjan$f4h$1@news.onet.pl...
> Oświeć mnie, Panie (nad jego duszą), którędy mam wchodzić?
> Filmu chyba nie oglądałem, a w tej całej ostatniej awanturze
> najbardziej mnie dziwi to, że niektórzy się dziwią. Ale jak Ci
> świta, to błyskaj, błyskaj, lubię fajerwerki. :-)
Nie chodzi mi o ostatnią awanturę, ani tym bardziej o polityke. Ja to widzę
mniej więcej tak. Załóżmy, że grasz w jakiejś drużynie piłkarskiej. W
połowie rozgrywek ligowych okazuje się, że jedna szósta drużyny sprzedaje
mecze. Gdy próbujesz zrobić z tym porządek w miarę swoich możliwości,
okazuje się że reszta zespołu dla dobra klubu chce sprawę wyciszyć. Gdy nie
chcesz na to pozwolić, zostajesz mówiąc delikatnie wypierdolony na zbity ryj
jeszcze tego samego dnia. To tyle histori. Wracamy do teraźniejszości.
Zostałeś wybrany coachem swojego dawnego zespołu. Ludzie ci sami. Myślisz że
mają inne wyjście niż "zrobić" z ciebie pierdolniętego paranoika ogarniętego
chęcią zemsty itp., w sytuacji gdy prubujesz rozwalić ich układ ? :))
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
74. Data: 2006-09-29 22:37:48
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:efhkcm$8mu$1@inews.gazeta.pl...
> Nie chodzi mi o ostatnią awanturę, ani tym bardziej o polityke. Ja to widzę
> mniej więcej tak. Załóżmy, że grasz w jakiejś drużynie piłkarskiej. W
> połowie rozgrywek ligowych okazuje się, że jedna szósta drużyny sprzedaje
> mecze. Gdy próbujesz zrobić z tym porządek w miarę swoich możliwości,
> okazuje się że reszta zespołu dla dobra klubu chce sprawę wyciszyć. Gdy nie
> chcesz na to pozwolić, zostajesz mówiąc delikatnie wypierdolony na zbity ryj
> jeszcze tego samego dnia. To tyle histori. Wracamy do teraźniejszości.
> Zostałeś wybrany coachem swojego dawnego zespołu. Ludzie ci sami. Myślisz że
> mają inne wyjście niż "zrobić" z ciebie pierdolniętego paranoika ogarniętego
> chęcią zemsty itp., w sytuacji gdy prubujesz rozwalić ich układ ? :))
To ja się teraz ponawydurniam i ponawymądrzam. Zapewne
masz rację. Ludzie zasadniczo nie mają wyjścia i robią to, co
muszą robić. Mniej więcej jak w antycznej tragedii z przypisanymi
bohaterom koleinami przeznaczenia, tylko że zupełnie inaczej.
Zamiast fatum i nieubłaganego losu mamy raczej do czynienia
z bezmyślnymi kundlami i sukami na sznurkach instynktów.
Nie znam nikogo (z widzenia i ze słyszenia) z szacownego grona
polskich polityków, który sprawiałaby wrażenie, że choć odrobinę
zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Być może jest kilka takich
osób, ale siedzą cicho, nie chcąc wyjść na cynicznych manipulatorów.
Przed napędzanym identycznymi instynktami motłochem nie jest
to mile widziane. Bo wszystko jest dobrze, gdy ludzie nie przyznają
się i nie zauważają swoich własnych instynktów, usiłując za to na
chybił (najczęściej) trafił (rzadko) wykazać owe "niskie" instynkty
u swoich przeciwników i konkurentów.
Może przestanę tak ogólnikowo pieprzyć, rzucę garść konkretów.
Nie wiem, na ile miałeś okazję zapoznać się z fragmentem "moich"
teorii, który mówi o rozrzucie takiej (z gruntu gruntownej) cechy,
jaką jest skłonność do dominacji po jednej stronie skali, a poziomem
akceptacji czyjejś dominacji po drugiej stronie. PowerBox w swojej
ogromnej, prostackiej teorii pożenił ściśle (mocno skorelował) ową
cechę z poziomem samooceny oraz z poziomem atrakcyjności
delikwenta (na razie porozmawiajmy o mężczyznach) dla osobników
płci przeciwnej oraz nie przewidział miejsca na istnienie innego
typu cech i zachowań, które okazują się całkiem skuteczne dla
dużej części facetów oraz bardzo atrakcyjne dla nie mniej licznej
grupy kobiet. Tymczasem taka uproszczona, liniowa hierarchia
tyczy się najwyżej psów czy (niektórych gatunków) kotów.
Z grubsza rzecz biorąc tutaj każdy osobnik - w sprzyjającej dla
siebie sytuacji - może być przywódcą stada. Wszystkie mają
wbudowane pod czaszką komplet gotowców (skryptów/schematów
działania) do wyciągnięcia w każdej stosownej sytuacji, gdyż
bardzo opłaca się być przywódcą, a prawie wcale zasilać szeregi
reszty stada (albo pałętać się bez przydziału).
U ludzi sprawa się nieco (albo i mocno) pogmatwała. Pisząc
w ogromnym skrócie i wielkim uproszczeniu, wyewoluowały dwie
różne strategie, które nie mogły się (z racji swojej komplikacji
oraz specjalizacji) zmieścić w mózgach tych samych osobników.
Mamy (już od dobrych kilkudziesięciu tysięcy lat, przynajmniej
w niektórych liniach/kulturach) dwie istotnie różne grupy mężczyzn
o twardo zakodowanych genetycznie cechach, predestynowanych
do różnych ról/funkcji/zachowań. W dodatku ustabilizowała się
owych grup proporcja, a każde jej zachwianie uruchamia
stosowne, automatycznie działające mechanizmy skutkujące
powrotem do równowagi.
Jest zatem w populacji (skutkiem kopulacji) od setek czy tysięcy
lat jakieś 5 do 20 procent "urodzonych przywódców" oraz cała
reszta stada, która nie przejawia za grosz tego typu skłonności.
Z podanym podziałem wiąże się też sporo innych cech. "Przywódcom"
można często przypisać pryncypialność, asertywność, niekiedy
arogancję, skłonności paranoidalne, mocno ugruntowane
i artykułowane przekonania moralne, i tym podobne cechy.
Przeciwieństwem "przywódców" są "miśki". Typy poczciwe,
"dobre", gotowe iść na ustępstwa i kompromisy. Z takimi łatwo
można się dogadać, a niektórym wręcz "wleźć" na głowę. Idealne
otoczenie oraz wsparcie/poparcie dla "przywódcy".
Wszystko działa jako tako, gdy liczebność względna "przywódców"
w lokalnej społeczności nie wzrasta powyżej określonego poziomu.
Ten i ów typ wyrasta/awansuje na prawdziwego przywódcę,
odnosząc z tego tytułu bardzo namacalne profity, reszta "miśków"
bez większego szemrania godzi się na taką sytuację, realizując
w miarę skutecznie i na boku swoją miśkowatą "strategię ewolucyjnie
stabilną".
Jeśli jednak nazbyt zagęszcza się ilość typów "przywódczych",
dochodzi do przepychanek i awantur, często krwawo się
kończących. I to jest jeden ze wspomnianych mechanizmów
regulujących proporcje owych przeciwstawnych strategii w populacji.
Gdy typy "macho" wyniszczają się i zabijają w walce o władzę,
poczciwy "misiek" robi swoje, orząc pole czy ciułając grosze,
a niekiedy wespół w zespół z innymi miśkami (co najwyżej
z jakimś mniej ambitnym, pół-przywódczym typem na czele)
robi coś tam "kupą mości panowie".
No i dobrze się te mechanizmy sprawdzały w cokolwiek
pierwotniejszych społecznościach. Gdy powstawały plemiona
i państwa, ze strukturalizowaną hierarchią, na coraz wyższych
szczeblach organizacji i władzy robiło się coraz ciaśniej dla
"przywódców" i coraz dla nich niebezpieczniej. Aż na samych
szczytach proporcje były kompletnie odwrócone, z przeważającą
reprezentacją typów "przywódczych" oraz z nielicznymi, przypadkowymi
"miśkami", jakimś cudem między nimi zaplątanych. W takim
razie nie powinny dziwić te powszechnie głoszone tezy, że władza
(polityka) to szambo, coś obrzydliwego, wstrętnego, a najchętniej
takie tezy głoszą ci wszyscy, którzy mają inklinacje do przywództwa,
ale są daleko poza "spiżarnią z konfiturami". Bo oni "instynktownie"
wyczuwają nadzwyczajne stężenie "wrednych typów".
To jest, nawiasem pisząc, bardzo znamienna cecha typów
"macho-watych". Mają oni instynktownie działające, bardzo
wyczulone "radarki" wyłuskujące w tłumie podobne do siebie
typy. Bynajmniej nie dlatego, aby się z nimi zakolegować czy
zaprzyjaźnić, raczej wręcz przeciwnie. Jest to dla nich konkurencja,
potencjalnie bardzo niebezpieczna. Fantastycznie to wychodzi
w zwykłych, codziennych sytuacjach, gdy na przykład zbiera
się i powoli poznaje grupa osób, a przy okazji uruchamiane są
automatycznie inne mechanizmy skutkujące na przykład
zawiązywaniem frakcji. Strzępy owych mechanizmów objawiają
się również na grupach dyskusyjnych, tylko że tutaj nieco trudniej
o stabilne formy określonych zachowań ze względu na "rotację
kadr" oraz brak mechanizmów nagradzania czy karania. Ale
o tym napiszę (być może) przy innej okazji, wróćmy tymczasem
do polityki.
Na szczytach władzy zawsze było wesoło. Rżnęli się tam i truli
wszyscy na potęgę, knowali, spiskowali, zdradzali ("I ty, Brutusie"?),
wtrącali do więzień czy wyganiali z kraju - i działo się tak aż do
naszych pięknych, szlachetnych czasów, w których pojawiło się
nieznane wcześniej dla natury/ewolucji zjawisko, jakim jest demokracja.
Gołym okiem widać, że "natura ludzka" nie bardzo nadaje się do
tego typu organizacji państwa oraz tego sposobu rządzenia. Z jednej
strony do polityki (sprawowania władzy) ciągną od zawsze, jak
pszczoły do miodu oraz muchy do gówna, typy "przywódcze" -
twarde, nieustępliwe, bezkompromisowe, no i po prostu rządne
rządzenia. Wiele partii organizuje się wokół charyzmatycznego,
mocnego typa (i powstają tak zwane partie wodzowskie),
w których konkurencja wewnętrzna duszona jest w zarodniku.
Jak słyszę narzekania członków (czytaj: fiutów) tej czy innej partii
na niedostatek demokracji wewnątrzpartyjnej, to mnie pusty
śmiech ogarnia. No ale sprawy wewnętrzne partii to nie moja
brocha, interesuje mnie, kto tu, kurwa, w końcu rządzi.
Zatem są wybory, są wyniki, niby jest zwycięstwo - a tu nagle trzeba
się dzielić władzą. Trzeba dyskutować z niedawnymi przeciwnikami
w wyścigu, zawiązywać koalicje, wchodzić w zgniłe kompromisy,
iść na ustępstwa. "To po to walczyliśmy o waaaaadzę, żeby się teraz
nią dzielić? Po moim, kurwa, trupie! Zrobię wszystko, wyrucham
wszystkich, ale władzy raz zdobytej nie oddam nigdy!" Niestety,
typy przywódcze nie nadają się zasadniczo do ko-egzystencji
w warunkach demokracji, ale głównie takie typy prą do
miejsc, w których (w obecnych czasach) ko-egzystencji
trudno uniknąć.
Od razu piszę, że zaprezentowany tutaj monolog wewnętrzny
"zwycięzcy"jest grubym uproszczeniem. Sprawa jest bardziej
finezyjna, bo może być tak, że do najwyższych gremiów rządzących
przebijają się typy "antyprzywódcze", na kilka różnych sposobów.
Jednym z nich są bezpośrednie wybory, na przykład prezydenckie.
Typ przywódcy jest często szanowany, ale rzadko lubiany. Zatem
wygrywa typ nieco powszechniej lubiany, ale którego się nie
szanuje - wypisz, wymaluj misiek Kwaśniewski. Innym sposobem
kariery dla miśków są silne układy koleżeńskie (oczywiście z typami
przywódczymi). Jeśli razem i od podstaw tacy koledzy budowali
partię, ów tandem, tercet czy kwartet mógł się przez lata
utrzymać razem, cały czas na szczytach władz partyjnych. Na
skutek zbiegu okoliczności czy wypadków losowych pozostał
na samym szczycie "misiek". Jednak chyba najczęściej "misiek"
promowany jest na przywódcę ("członek wysuwany z ramienia
na czoło") w wyniku tarć wewnątrzpartyjnych. Czasami tylko
niekontrowersyjny i niekonfliktowy człowiek (mający za to
jakieś inne walory) zyskuje powszechną akceptację, bo
zagrażający sobie "macho" torpedują nawzajem swoje kandydatury
na szefa, poza tym kombinują sobie, że będą mieli na forsowanego
miśka zakulisowy, choć istotny wpływ. Było tak nie raz, gdy
wybierano papieża, a w naszych swojskich i przaśnych warunkach
kimś w tym stylu jest dla mnie Tusk, na oko bardziej "miękki"
i bardziej "zgodliwy" od swojego bezpośredniego konkurenta
w wyborach prezydenckich.
Jeszcze raz wrócę do wydumanego wewnętrznego monologu
przywódcy jakiejś zwycięskiej (na pozór) partii. Jestem skłonny
zgodzić się, że taki ktoś może autentycznie wierzyć w szlachetność
swoich zamiarów - i że zechce zrobić wszystko dla dobra wspólnego.
A że kilku warchołów dookoła bruździ i sypie piasek w tryby
machiny dziejów, zatem dla dobra nadrzędnej sprawy trzeba ich
jakoś unieszkodliwić.
Dość dobrze współgra z moimi wynurzeniami wymowa artykułu
z dzisiejszej (już wczorajszej) Gazety. Zacytuję kawałek:
Janusz A. Majcherek: Ci groźni idealiści, GW 29.09.2006.
"Wielu komentatorów uznaje, że afera nagraniowa z udziałem
polityków PiS w rolach głównych zdemaskowała ich cynizm,
bezideowość i brak ideałów, odsłoniła dążenie do utrzymania
władzy za wszelką cenę jako jedyny lub główny motyw ich
działalności. To może być uproszczenie prowadzące do pochopnych
wniosków. Równie przekonujące może być wyjaśnienie, że to
właśnie wielość i wielkość ideałów wyznawanych przez działaczy
obecnego układu rządzącego każe im chwytać się wszelkich
metod umożliwiających wypełnienie misji polegającej na ich
urzeczywistnieniu. Wielkie zamiary usprawiedliwiają podłe metody.
[...] Braciom Kaczyńskim naprawdę trudno zarzucić bezideowość.
Brak skrupułów nie musi świadczyć o braku ideałów.
Problem nie w niedostatku, lecz raczej w nadmiarze ideowości
przechodzącej w fanatyzm. Nie tylko bezideowi cynicy, ale także
ideowi fanatycy skłonni są imać się wszelkich sposobów. Ponieważ
rezultaty w obu przypadkach są podobne, więc można jednych
pomylić z drugimi."
I tutaj autor się pomylił. Jedni i drudzy niczym się "tak naprawdę"
od siebie nie różnią. "Od zawsze" przywódcy walczyli o rząd
ciał za pośrednictwem rządu dusz. Premiowani byli ci, którzy
przejawiali mniej czy bardziej autentyczną troskę o dobro
wspólne czy nadrzędne, ukrywając trywialną chęć zdobycia
władzy, wpływów, splendoru, znaczenia, kobiet, dóbr wszelakich,
i tak dalej, i tak dalej... Najbardziej przekonywający byli ci, którzy
autentycznie wierzyli w jakieś tam ideały. Dobór naturalny po
części promował typy fanatycznych ideowców, bo najskuteczniej
działa podwójne oszustwo. "Ja w swoje ideały głęboko wierzę!" -
to i rzesza wierzących i wiernych wyznawców wokół ideowca
się zrzesza. I tak oto, tu i ówdzie, mamy na czele wyścigu skrajnie
auto-ogłupiałych ideowych fanatyków.
Dobra, dobra, ale co to ja w zasadzie chciałem napisać? Chyba
to, że jakoś tak niespecjalnie mnie fascynuje aktualnie obserwowana
polityka, bo od lat niczym mnie nie zaskakuje. Działa tutaj kilka
prostackich mechanizmów, większość politykierów zachowuje
się w sposób z grubsza przewidywalny. Oczywiście mogę nie
znać milionów szczegółów i szczególików, ale wszystko to gówno
naprzeciw wieczności. Weźmy na ten przykład kuriozalną koalicję
trzech partii wodzowskich. Dla mnie i tak niemal cudem boskim
było to, że tak długo wytrzymały one razem (to znaczy wodzowie
wytrzymali). Oczywistym zaś było, po rozwałce, wzajemne oskarżanie
się Kaczyńskiego i Leppera o warcholstwo, chamstwo czy chuligaństwo.
Każdy ma swoją, autentyczną i głęboką rację, z tym, że Kaczyński
ma trochę głębszą (bardziej wierzy swoim własnym rojeniom).
Zachowanie wodza Giertycha też nie dziwi, bo on akurat ma
najwięcej do stracenia. Zaciska zęby, mruży stalowe oczy, ale
na razie jest "grzeczny" i dyplomatyczny. W innej sytuacji (mocniejszego
wsparcia) to on byłby oskarżany o chuligaństwo polityczne albo
on by o to oskarżał innych.
To, że niektórzy potrafią się dogadać (miśki w rodzaju Marcinkiewicza),
nie jest ich zasługą. To, że inni nie potrafią (Kaczyński, Lepper),
nie jest ich winą. Ot, takie biologiczne automaty. Nie mogą zrobić
tego, czego po prostu organicznie nie mogą. I czym się tu fascynować
albo nad czym rozdzierać szaty?
Zatem o co się Ciebie rozchodzi? ;-)
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
75. Data: 2006-10-01 21:23:29
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:efk77s$971$1@news.onet.pl...
> Zatem o co się Ciebie rozchodzi? ;-)
Nie mam pojęcia o co się mię rozchodzi :)
Jedna sprawa. Zapewne nie raz i nie dwa, spotkałes na swej drodze kogoś, kto
przyuważywszy coś - uogólnił owe coś na całą populację. Ot ktoś się babą
sparzył i uważa wszystkie baby za wredne manipulantki :) Ktoś zauwazył, że
jedni faceci mają powodzenie u bab a inni nie, wziął więc podzielił
populację na alfy i bety. Jeszcze innemu coś się przywidziało i stwierdził
że ludzkość składa się z trzech typów ludzi: jego, Einsteina oraz ubranych
szympansów na sznurkach instynktów wodzonych :) Oczywiście żartuję pijąc :).
Niemniej jednak uogólnianie i dążenie do generalizowania jest jakąś tam
ludzką cechą, która dosyć często obiawia się przy różnego rodzaju
dyawgacjach. Czasami uogólnienia są bardziej trafne czasmi mniej trafne -
róznie to bywa. Jakby to ująć ... w moim mniemaniu nie istnieje uogólnienie
stworzone na podstawie obserwacji jednostek, które całkowicie trafnie i na
100% opisałoby całą ludzkość. Co za tym idzie, nie da się na podstawie
ogólnych teori np. ewolucyjnych, rozpracować jednostki. Co z tego, że
wprowadzimy podział na genetycznych wodzów i miśków, podział wzbogacimy o
jakieś charakterystyczne zachowania i skłonności jednych i drugich, skoro i
tak nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć (tylko tym) zachowania konkretnego
wodza lub konkretnego miśka ? W sensie kaczym o wiele bardziej od
genetycznych skłonności :) przemawia do mnie fakt, że w '92 skutecznie i
brutalnie zamknięto im gębę i spuszczono polityczny wpierdol. Zaskutkowało
to zaciśnięciem zębów i przyjęciem razów na klatę wraz z przyrzeczeniem
sobie w myślach "ja tu jeszcze kiedyś wrócę, i przysięgam wam, że was
wszystkich bez litości rozpierdolę - tak mi dopomóż panie boże wielki
zapłać" - co mamy zaszczyt obserwować. Siakoś własnie coś takiego wyszło mi
gdy niechcący wempatyzowałem się (jak mi się wydaje) w jarka i leszka pod
wpływem oglądu nocnej zmiany. Tym bardziej coś takiego mi wyszło, gdyż sam
posiadam własnie taki wredno-mściwy charakter, który przez 10 lat może
siedzieć cicho a w roku jedenastym, gdy wreszcie nadejdą sprzyjające
okoliczności, dokona zemsty za zaszłości względem tych, którzy znajdują się
na liście :). OK - może to w taki razie zwykła projekcja - nie jestem w
stanie tego rozstrzygnąć ... znaczy się jestem w stanie, ale nawet ja nie
uwierzę w obiektywność tego rozstrzygnięcia :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
76. Data: 2006-10-01 21:36:48
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??
"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> wrote in message
news:efpbio$ef6$1@inews.gazeta.pl...
> Jedna sprawa. Zapewne nie raz i nie dwa, spotkałes na swej drodze kogoś,
> kto przyuważywszy coś - uogólnił owe coś na całą populację. Ot ktoś się
> babą sparzył i uważa wszystkie baby za wredne manipulantki :)
Wytlumacz mi zatem Przemo, dlaczego prawda jest ze 99% kobiet to skonczone
idiotki?
Przeciez to nie uogolnienie ale najzwyklejsza prawda.
--
Bluzgacz
GG:5015
pierdolic sygnature
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
77. Data: 2006-10-02 00:38:32
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??
Użytkownik "Bluzgacz" napisał w wiadomości
> Wytlumacz mi zatem Przemo, dlaczego prawda jest ze 99% kobiet to skonczone
> idiotki?
Ja Ci powiem. Masz nie wiadomo skąd wziętą miarkę.
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
78. Data: 2006-10-02 07:51:40
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??Użytkownik "Bluzgacz" <b...@g...com> napisał w wiadomości
news:efpccp$2d0$1@registered.motzarella.org...
> Wytlumacz mi zatem Przemo, dlaczego prawda jest ze 99% kobiet to skonczone
> idiotki?
> Przeciez to nie uogolnienie ale najzwyklejsza prawda.
Wiesz jak to jest. Kobieta oczekuje by ją przepuścić pierwszą, podać
płaszcz, itd.. Taka, która idiotkę tylko udaje oczekuje, że w takiej
sytuacji powiesz jej "popierdoliło cię ?" - lub coś w tym stylu. Serio,
serio. Są dwie możliwości. Albo kobitę traktuje się z tzw. namaszczeniem i
szacunkiem, lub jak kogoś równego sobie. Wybroażasz sobie sytuację, że np
przepuszczasz przodem kumpla, albo podajesz mu płaszcz ? Ja mam takie
doświadczenia, że wystarczy parę razy do kobity zwrócić się w sposób
niewybredny - i to w zupełności wystarcza by zaczęła zachowywać się
normalnie i np. normalnie z tobą rozmawiać. Są takie które się obrażą -
przecież nie twierdziłem, że wszystkie kobiety udają idiotki - niektóre nimi
są naprawdę.
Nie wiem skąd żeś wytrzasnął te 99%. Po "kurwa, co ty pierdolisz ?" 3/4
kobiet normalnieje i przestaje udawać głupsze niż są w rzeczywistości.
Na postr po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
79. Data: 2006-10-02 09:03:10
Temat: Re: czego teSlawek [am-pm] <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał(a):
news:ef6rsj$7o9$1@news.onet.pl
[...]
> Do dalszej dyskusji zapraszam tylko tych, którzy będą legitymować
> się stosownym zaświadczeniem (z pieczątką!) od Turyńskiego.
>
Takich tu raczej nie znajdziesz.
Ale mam pomysł. Kilka razy 'odgrażałeś' się, że napiszesz
krytyczną 'monografię' dzieł JeT-a. Masz szansę uczynić w tym kierunku
pierwszy krok (o ile się odważysz ;) ).
Poniżej zamieszczę linki do kilku postów JeT-a dotyczących rozumienia.
Wybierz sobie jeden i 'ustosunkuj' się do niego krytycznie, a myślę że
będzie wystarczająco śmiesznie.
Oto one:
news:bi27a8$n5e$3@atlantis.news.tpi.pl
news:01bf262b$24a1dca0$0b01a8c0@jtt
news:01beb0ee$2bc09920$0b01a8c0@jtt
news:01be380c$adeff5e0$0b01a8c0@jt
news:01be380c$c0227800$0b01a8c0@jt
news:01beb652$cba95bc0$0b01a8c0@jtt
Moim zdaniem nie starczy Ci 'odwagi' , ops... 'czasu' chciałem napisać ;)
Pozdrawiam, ;)
puciek.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
80. Data: 2006-10-02 10:48:16
Temat: Re: czego te "kobiety" takie pojebane??
Się tą razą nie powstrzymam... tak mi dopomóż ;)),
bo, czy pijesz czy nie pijesz
to i tak dobrze gadasz, a nawet jakby coraz lepsiej.
Świat już zapomniał jak spuściłeś słuszny skądinąd
wpiernicz kolegom ~imonom~ i innym podobnym moderastom,
zatykając ich słowem, na amen.
Tenże obecny manifest również wymaga słusznego podparcia
które Ci zapewne Sławencjusz
w dobroci swej uczyni,
bądź w przekorze wrodzonej
nie uczyni
;).
bywaj
(tk)
--
"...z punktu widzenia fizyki, wszystkie punkty widzenia
są równoprawne :)" - PD "po zbóju" - psp.09.06.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |