Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 80


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2002-03-07 23:05:32

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: Kami <K...@j...net> szukaj wiadomości tego autora



> -----Original Message-----
> From: Marek W. [mailto:m...@t...pl]
> Posted At: Thursday, March 07, 2002 11:49 PM
> Posted To: rodzina
> Conversation: Moja zona odchodzi, jak walczyc
> Subject: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

[ciach właściwie wszystko]

Marku, wiesz, ja jeszcze wychodzę z założenia, że ludzie są mądrzy i nie
chcą dla siebie źle.
I że jak okazuje się, że małżeństwo nie było udane, to trzeba się
dagadać, małżeństow zakończyć, ewentualnie życie sobie z kimś innym
układać, ale cały czas ze świadomością, że ma się z kimś dzieci, i że
się ani dzieciom tatusia/mamusi nie zmieni, ani się o nich nie zapomni.
Tylko to jest kwestia dziesiątek jeśli nie setek godzin rozmów i
przeogromnej dobrej woli z obu stron.
I nie mówię o sytuacji "zachciankowej", kiedy facet nagle się ogląda za
ładną, młodszą od żony "dupcią" i leci do niej, jeszcze z dzieciakiem,
czy kobieta, która ma "zachciankę" o której mówisz.
Ja po prostu wiem, że czasem ludzie nie mogą być razem - bo nie
wychodzi. I że wtedy - kiedy już się wie, że walka nic nie da - trzeba
zrobić wszystko, żeby rozstanie przebiegło po ludzku.
Co zaś do dzieci i tego, jaki chcą mieć dom - masz oczywiście rację, że
dzieciak chce mieć w domu oboje rodziców. Ale powiem Ci, że coraz
częściej słyszę od ludzi już dorosłych, że mają żal do rodziców, że się
nie rozwiedli, że byli ze sobą ze względu na nich - czyli na dzieci. Że
to źle, bo oni doskonale wiedzieli, co się dzieje w domu, jaka jest
atmosfera, że nie ma miłości. I że rodzice powinni byli się rozstać, a
nie zachowywać pozory, które zresztą nic nie dawały. Paradoks, prawda?
Mnie trudno było w to uwierzyć, szczególnie ze względu na specyfikę
uczelni, którą ukończyłam. Ale tak właśnie chyba jest. I nie sądzę, aby
utrudnianie rozwodu było czymś, co zapewni dzieciom szczęście (w ogóle
zalatuje mi to ograniczeniem wolności :-\ ).
Zresztą - Ty mówisz "zachcianka", a tymczasem dla odchodzącej strony to
może być (w jej oczach) jedyna szansa na szczęśliwe życie. Co więcej,
owa odchodząca strona wcale nie musi się mylić!
Zupełnie inną rzeczą jest ustalenie, z kim dziecko powinno zostać, jak
powinno wyglądać widywanie się z drugim rodzicem, jak powinne być
rozwiązane tego typu problemy. Oczywiście to, jak to wygląda w polskich
sądach, i to, co piszesz o swojej żonie (przykro mi, że masz takie
doświadczenia, a tym bardziej z powodu Twojego dziecka), to zupełnie
inna bajka, i oboje się zgadzamy, że wygląda to niewłaściwie, i książkę
(horror? :-\ ) można by o tym napisać.
Natomiast nie uważam, że zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek czy próby
narzucenia jakiegoś rozwiązania przyniosą pozytywne skutki. O!
No i po raz kolejny powtórzę - każdy ma prawo do szczęścia. Ja wiem, że
trudno to czasem osiągnąć, ale każdy ma do tego prawo.

Kami
____________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2002-03-07 23:28:58

Temat: Re: [OT] Moja zona odchodzi, jak walczyc (69)
Od: "Iwonka" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> napisał w wiadomości
news:a67iv5$suf$1@news.tpi.pl...
>
> a nie mozesz np. zapisac tego nicka wlasnie tak: iwon(k)a? I juz bedzie
> wiadomo, ktora jest ktora. Kazdy udziela sie na innych grupach i po prostu
> trzeba zadbac o to, zeby nie bylo balaganu. I uznac prawo pierwszenstwa.

no masz racje. w sumie i tak nie czesto tu zagladam
wiec nie bedzie problemu.
pozdrawiam
iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2002-03-07 23:30:23

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: EDI <k...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora

Cz, 07 mar 2002 20:55:26 GMT news:3c87d3bc$1@news.vogel.pl
Marek W. napisał(a) i EDISONA sprowokował(a)

> Ja nie psze o sytuacjach skrajnych gdy kobieta ucieka, a o tych
> gdy odchodzi bo ma ochote sobie wymienić TZ a zdaje sie ze z takim
> wypadkiem mamy do czynienia.
> Nie wiem jak można jeszcze kogoś takiego bronić. No ale cóż pewnie
> zaraz zostanę zakrzyczany przez coraz bardziej zfeminizowaną grupe
> ;-))
>

"...Generacja wspolczesnych 20-30 latkow coraz czesciej szuka recepty
na szczescie w karierze i kinsumpcji. Tak tez tlumaczy epidemie rozpadu
mlodych, wyksztalconych rodzin psychoterapelta Wojciech Eichelberger.
Zwiazek z druga osoba traktuja jak spolke z ograniczona
odpowiedzialnoscia; nie wychodzi z jednym "od interesow", to szukaja
innego. Dzieci sa na drugim planie.

Dane statystyczne mowia same za siebie; chociaz ogolna liczba urodzen
spadla z 547 tys. w 1990r. do 370 tys. w 2001r. (czyli o ponad 30 %),
rozkwit przezywa samotne maciezynstwo. W 1988r. bylo 822 tys. matek
utrzymujacych dzieci. wedlug badan statystycznych z 1995r. liczba ta
przekroczyla 905 tys. dzis, jak szacuje prof. zbigniew Strzelecki,
prezes Polskiego Towarzystwa Demograficznego, jest ich okolo 980 tys.
Liczba samotnych matek rosnie z roku na rok.

Teraz wchodzi sie w zwiazek znacznie prosciej i szybciej. Mieszkanie i
presja rodziny prawie nigdy nie stanowia przeszkody. Mlodzi ludzie
lubia luzne uklady, w ktorych partnerzy moga sie realizowac. mezczyznom
do dziecka sie nie spieszy, ale kiedy partnerka zachodzi w ciaze,
uznaja - jakby z rozpedu - ze wszystko jest OK. Po kilku miesiacach sie
to zmienia, bo zaczynaja sie "dusic"..."

"...Zacieraja sie tradycyjne role w spoleczenstwie. Mezczyzni coraz
trudniej odnajduja sie w rodzinach. Musza liczyc sie z zawodowymi
ambicjami partnerek, dzielic z nimi domowe obowiazki i realizowac
postulat rownosci plci, ale ciezar utrzymania domu wciaz spoczywa na
ich barkach. jesli im nie wychodzi, czuja sie zagrozeni w roli
mezczyzny, spada ich samoocena i uciekaja..."

NEWSWEEK POLSKA 10/2002

--
/^^^^>/^^^^\/^/^^^gg/tlen #78476^^^^^^^^^^^/
/ ^^>/ /~/ / / Są trzy prawdy;.... /
/ ^^>/ ^^ / / A po diabła mi sygnaturka !/
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2002-03-07 23:49:41

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Kami" <K...@j...net> napisał w wiadomości
news:17C46C9B097B384D8D7DE7B74D27F5164B291A@jplwant0
03.jasien.net...
>
>
> > -----Original Message-----
> > From: Marek W. [mailto:m...@t...pl]
> > Posted At: Thursday, March 07, 2002 11:49 PM
> > Posted To: rodzina
> > Conversation: Moja zona odchodzi, jak walczyc
> > Subject: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

[ciach właściwie wszystko]
>
> Marku, wiesz, ja jeszcze wychodzę z założenia, że ludzie są mądrzy i nie
> chcą dla siebie źle.
Też mam takową nadzieje ;-)

> I że jak okazuje się, że małżeństwo nie było udane, to trzeba się
> dagadać, małżeństow zakończyć, ewentualnie życie sobie z kimś innym
> układać, ale cały czas ze świadomością, że ma się z kimś dzieci, i że
> się ani dzieciom tatusia/mamusi nie zmieni, ani się o nich nie zapomni.
> Tylko to jest kwestia dziesiątek jeśli nie setek godzin rozmów i
> przeogromnej dobrej woli z obu stron.

Tylko widzisz problem leży niestety i w prawie - ułatwia ono postawe, a po
co mi dobra wola jak sąd i tak mi da to co zechce. Wracam niestety do
kobiet. jak dogadac się z kimś kto wie że na każdej próbie porozumienia
straci - bo sad da więcej sam z siebie??? Nie ma jak...

> Mnie trudno było w to uwierzyć, szczególnie ze względu na specyfikę
> uczelni, którą ukończyłam. Ale tak właśnie chyba jest. I nie sądzę, aby
> utrudnianie rozwodu było czymś, co zapewni dzieciom szczęście (w ogóle
> zalatuje mi to ograniczeniem wolności :-\ ).

Niestety czasem tej wolności jest za dużo. Zostaje sama wolność zamiast
rozsądku, odpowiedzialności itp.

> Zresztą - Ty mówisz "zachcianka", a tymczasem dla odchodzącej strony to
> może być (w jej oczach) jedyna szansa na szczęśliwe życie. Co więcej,
> owa odchodząca strona wcale nie musi się mylić!

Tak ale z jakiej racji ma prawo do budowania swego szczęscia kosztem krzywdy
drugiej osoby i dzieci?? Żadnego!

> Zupełnie inną rzeczą jest ustalenie, z kim dziecko powinno zostać, jak
> powinno wyglądać widywanie się z drugim rodzicem, jak powinne być
> rozwiązane tego typu problemy.

Mało tego że ojciec na przyznanie dzieci nie ma w praktyce szans. Dochodzi
do tego że wyegzekwowanie widzeń to w praktyce zależy od dobrej woli matki.
Mimo podstaw prawnych szanse na to są bliskie 0 jeżeli matka nie zechce.
Nikt się niechce w to bawić. Nie wiem czy wiesz ale zeby było ciekawiej to
egzekucją nakazu widzenia zajmuje się w Polsce,,, komornik ;-). W praktyce
nikt się nie chce w to bawić i nie ma jak zmusić. Przepychanki prawne moga
trwać latami a w tym czasie dzieci słyszą - jaki to zły ojciec bo tyle czasu
sie nimi nie interesuje. Natomiast spróbuj nie zapłacić alimentów a po kilku
miesiącach ląduje się w więzieniu.

Oczywiście to, jak to wygląda w polskich
> sądach, i to, co piszesz o swojej żonie (przykro mi, że masz takie
> doświadczenia, a tym bardziej z powodu Twojego dziecka),
Dzieci ;-))) a może ;-(
Ale ja jeszcze próbuje walczyć.

> Natomiast nie uważam, że zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek czy próby
> narzucenia jakiegoś rozwiązania przyniosą pozytywne skutki. O!

Zmuszanie nie - ale z drugiej strony przy łatwości uzyskania rozwodu - jest
to poprostu często zby malo przemyślane. I o to mi włąśnie chodzi.
>
> Kami

Marek

(ten sam który pisał na temat tej historii dawno dawno temu - na początku
istnienia grupy)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2002-03-08 08:01:51

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Loonie napisał(a) w wiadomości: ...

>Hmm, takie pytanko z ciekawosci : czy tak bylo od poczatku waszego zwiazku,
>czy tez potem zmienil sie jego stosunek do Ciebie? I drugie - twoj byly maz
>nie rozumial co robil zle, czy tez po prostu go to nie obchodzilo jak sie
>czujesz? Tak czy inaczej to nieodpowiedzialnosc z jego strony byla winna,
>jak rozumiem?
>Sorry za osobiste pytania.


Alez prosze bardzo :) (przy okazji - tnij cytaty, co?)

Nie nieodpowiedzialnosc, a niedojrzalosc do podjecia zwiazku. Do podecia
odpowiedzialnosci za uczucia drugiego czlowieka, za wzajemne poszanowanie i
te de. Na kazdym kroku musial cos UDOWODNIC, znaczy konkretnie, ze to on
jest gora musial udowodnic. Na szczescie (dla nastepneych pan w jego zyciu)
z tego wyrosl, ale nie calkiem....

Oczywiscie, ze symptomy tych zachowan byly od poczatku, ale gleboko
wierzylam, ze "przy mnie sie zmieni". No jakzeby nie??? ;)

No i gwoli jasnosci: idealem nie bylam, wiadomo, ze wina zawsze lezy po
dwoch stronach. Jednak wiem, ze zrobilam wszystko, zeby to malzenstwo
ratowac. Nie udalo mi sie.

Margola



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2002-03-08 08:08:53

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Marek W. napisał(a) w wiadomości: <3c87d3bc$1@news.vogel.pl>...

>A czy bardziej odpowiedzialne jest zabieranie dziecku ojca, i odchodzenie
>bo sie aqrat w kimś "zakochało". ????Nie liczą się uczucia dziecka i
>męża???????

Odejscie od meza nie powinno (wiem, ze w praktyce jest inaczej, ale na
wszechogarniajaca glupote nie jestem w stanie nic zaradzic) - zatem nie
powinno oznaczac pozbawienia dziecka ojca. Jesli dwoje ludzi mysli i ma
klase (o co trudno, prawda) to o wiez miedzy ojcem a dzieckiem beda dbac.
POMIJAJAC osobiste urazy.

>Ja nie psze o sytuacjach skrajnych gdy kobieta ucieka, a o tych gdy
odchodzi
>bo ma ochote sobie wymienić TZ a zdaje sie ze z takim wypadkiem mamy do
>czynienia.

TZ zmienia sie nie ot, tak, jak rekawiczki. Ale rozumiem, ze na razie
patrzysz na sprawe przez pryzmat wlasnych swiezych doswiadczen. I wcale nie
mam do Ciebi o to zalu. Tylko gleboko przemysl sobie, gdzie lezal problm. Bo
niezaprzeczalnie problem MUSIAL byc, skoro zona odeszla I na pewno nie byl
to zwykly brak pieniedzy. Brak pieniedzy rozwala tylko zwiazki, w ktorych
nie ma juz milosci. Wiem, co mowie.

>Nie wiem jak można jeszcze kogoś takiego bronić. No ale cóż pewnie zaraz
>zostanę zakrzyczany przez coraz bardziej zfeminizowaną grupe ;-))

Eee tam, nie zmaierzam Cie zakrzyczec. Bo tak naprawde a) baby bywaja
glupie, b) wredne, c) ubrdaja sobie cos i nie ma przepros. Moze w Twoim
przypadku to jest wlasnie tak?

Tym niemniej, pamietaj, za rozpad zwiazku odpowiedzialne sa dwie osoby. I
jak sobie nie przemyslisz, dlaczego sie nie udalo, to skonczysz jak moj
byly, ktory sie wlasnie drugi raz rozwodzi.

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


57. Data: 2002-03-08 08:13:33

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Marek W. napisał(a) w wiadomości: <3c87dbf4$1@news.vogel.pl>...
>. Ale zdarzają się również sytuacje, gdy
>> dwoje ludzi żyje ze sobą, myślą że to jet _to_, aż nagle się okazuje, że
>> jednak nie! Okazuje się, że to nie jest idealny związek, że którejś ze
>> stron czegoś brakuje, a potem spotyka kogoś o kim wie, że nim uda jej
>> się to zdobyć... I to tyczy się obu stron, obu płci. Każdy ma prawo do
>> szczęścia.
>
>A druga osoba która uważa że należy próbować ratować rodzinę, a dzieci??
>gdzie jest ich prawo do szczęścia??

Problem lezy w tym, ze przemilcza sie klopoty, niedomowienia i wszystko, co
zle. W zwiazku trzeba o tym rozmawiac. Jesli partnerowi naprawde zalezy, nie
odejdzie bez ostrzezenia. Pytanie tylko, na ile ta druga osoba te
ostrzezenia slyszy (chce slyszec), rozumie (chce zrozumiec) i z nich
korzysta (chce korzytac) w cel uzapobiezenia rozpadowi zwiazku.

A jesli te ostrzezenia sa lekcewazone.... To pozniej nie ma szansy, zeby
uratowac zwiazek, z ktorego jedna osoba nieodwolalnie postanowila odejsc. A
jesli jest, to bardzo niewielka i dotyczy raczej decyzji podejmowanych na
goraco, bez przemyslenia.

Oczywiscie, powyzsze bardzo jest ogolne i tudno odniesc to do konkretnego
przypadku. Do mojego akurat sie odnosi :)

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


58. Data: 2002-03-08 08:46:40

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Marek W. napisal

> Kami napisała

: > Zresztą - Ty mówisz "zachcianka", a tymczasem dla odchodzącej strony to
: > może być (w jej oczach) jedyna szansa na szczęśliwe życie. Co więcej,
: > owa odchodząca strona wcale nie musi się mylić!

: Tak ale z jakiej racji ma prawo do budowania swego szczęscia kosztem krzywdy
: drugiej osoby i dzieci?? Żadnego!

No to jakie widzisz wyjście z tej sytuacji? Pozostanie w chorym związku u boku
partnera, którego się już nie kocha? Przecież to katorga dla obojga - dla
niej, bo nic nie czuje do męża i ma wyrzuty sumienia oraz dla niego, bo
cierpi, że ona już nic nie czuje i ma o to pretensje. Jaki sens ma taki
związek skoro nie ma w nim szczęścia dla NIKOGO? Także dla dzieci, które widzą
te problemy.

Marku, ja wiem, że odejście i brak miłości ze strony ukochanej osoby bardzo
bolą, ale czy nie warto dać sobie szansę i zamiast szarpać się w gniewie, żalu
i płonnych nadziejach, odpuścić i po ochłonięciu szukać szczęścia na nowo,
gdzie indziej?

: > Natomiast nie uważam, że zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek czy próby
: > narzucenia jakiegoś rozwiązania przyniosą pozytywne skutki. O!

: Zmuszanie nie - ale z drugiej strony przy łatwości uzyskania rozwodu - jest
: to poprostu często zby malo przemyślane. I o to mi włąśnie chodzi.

A co wg Ciebie dałyby przeciągające się w nieskończoność rozprawy sądowe,
jeśli postanowienie padło już ze strony odchodzącego partnera? Co miałby
osiągnąć człowiek zatrzymując przy sobie partnera na siłę, nie pozwalając mu
na odejście, nie wyrażając zgody na rozwód?
Jednym słowem co zmieni w całej tej sytuacji fakt, że rozwód zamiast po
miesiącu uzyska się np. po dwóch latach?
--
Pozdrawiam
Maja


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


59. Data: 2002-03-08 09:05:35

Temat: dygresja nr 1: wychowywanie facetów, było Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl>
napisał w wiadomości news:a69trt$95h$1@news.tpi.pl...
> [...]Na szczescie (dla nastepneych pan w jego zyciu)
> z tego wyrosl, ale nie calkiem....

No właśnie, dziewczyny, nie denerwuje Was to, że wkładacie kupę
ciężkiej pracy w związek, w wytłumaczenie facetowi pewnych
_podstawowych_ rzeczy (mam na koncie wyjaśnianie zarówno, że w
sklepie nie da się kupić łyżki mąki, jak i to, że kobieta to nie
jest zasuwający od rana do wieczora na wysokich obrotach w
czerwonych szpilkach, ze starannym makijażem i entuzjastycznym,
uniżonym uśmiechem wycięty z Playboya robot wielofunkcyjny), a
kiedy juz delikwent jest jako tako ukształtowany i zaczyna się
nadawać do życia w społeczeństwie, zabiera tyłek i z lat Waszej
wieloletniej harówy korzysta ta wyfiokowana @%@#$^^& ? Co ja
jestem, jego matka?

Pozdrawiam dygresyjnie
Hanka, szczęśliwa TŻ egzemplarza już na starcie przystosowanego
do życia w społeczeństwie :)
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


60. Data: 2002-03-08 09:15:51

Temat: Re: dygresja nr 1: wychowywanie facetów, było Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Hanka Skwarczyńska napisał(a) w wiadomości: ...
>
>No właśnie, dziewczyny, nie denerwuje Was to, że wkładacie kupę
>ciężkiej pracy w związek, w wytłumaczenie facetowi pewnych
>_podstawowych_ rzeczy [ciach] a
>kiedy juz delikwent jest jako tako ukształtowany i zaczyna się
>nadawać do życia w społeczeństwie, zabiera tyłek i z lat Waszej
>wieloletniej harówy korzysta ta wyfiokowana @%@#$^^&


Mam satysfakcje pedagogiczna potwierdzona slowami bylego (ze niby,
proszpanstwa, mialam klase i ze niby, proszpanstwa, w sumie to on zaluje, ze
nie byl w stanie wytrwac)

No ale rzeczywiscie nieco mnie to wkurza.

Margola Wychowujaca Nastepnego (ale juz tak go wychowuje, zeby zadna
wyfiokowana ^&%^%$ nie byla w stanie mnie przebic. Swoboda, swoboda i
jeszcze raz swoboda. Moje panie, to jak na razie dziala!)




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 . 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Przemyslenia
Nowa
samotny ojciec równie dobry jak s-a matka?
Moja zona odchodzi, jak walczyc
Szukam książek Daniela Ange'a

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »