Strona główna Grupy pl.sci.psychologia historia jakich wiele

Grupy

Szukaj w grupach

 

historia jakich wiele

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-07-26 17:37:09

Temat: historia jakich wiele
Od: "stranger" <i...@k...univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora

pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z nią
cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.
i właśnie teraz kończę studia, więc wszyscy którzy byli miłą stroną każdego
dnia, wyjeżdźają, zakładają rodziny, opuszczają koleżeńskie życie. i tu obok
ogromnego bólu, który trwa i nie słabnie budzi się strach. strach, że moje
życie już zawsze takie będzie. samotne. codzienność - praca, wieczór w domu
i znowu praca. że już nawet nie będzie okazji poznać kogoś, kto stałby się
sensem życia. a ja kogoś takiego bardzo potrzebuję. bez tej osoby wszystko
jest nieistotne. mam wiele zajęć poza pracą - jakieś tam treningi, itd. ale
to wszystko nie cieszy, nie potrafię żyć sam dla siebie. znajomych też
powoli unikam - bo tu każdy już ma ułożone życie. a ja już nie mam siły,
żeby na kolejne spotkanie przychodzić jako nieparzysty. wtedy coągle myślę
jakie beznadziejne to życie moje i strasznie się dołuję. z drugiej strony
bardzo boję się, że kiedyś będę tak zwanym łowcą - szukał kogoś na siłę. bez
miłości aby tylko nie być samemu. to najgorsza z marności.
czy ktoś z was ma jakieś podobne lęki przed przyszłością? a może ktoś z tego
wyszedł?
pozdrawiam
stranger


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-07-26 23:53:48

Temat: Re: historia jakich wiele
Od: Bobas200 <n...@m...spam> szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 26 Jul 2000 17:37:09 GMT, "stranger" <i...@k...univ.gda.pl>
wrote:

|>pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
|>jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
|>moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
|>przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z nią
|>cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
|>miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
|>którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.
|>i właśnie teraz kończę studia, więc wszyscy którzy byli miłą stroną każdego
|>dnia, wyjeżdźają, zakładają rodziny, opuszczają koleżeńskie życie. i tu obok
|>ogromnego bólu, który trwa i nie słabnie budzi się strach. strach, że moje
|>życie już zawsze takie będzie. samotne. codzienność - praca, wieczór w domu
|>i znowu praca. że już nawet nie będzie okazji poznać kogoś, kto stałby się
|>sensem życia. a ja kogoś takiego bardzo potrzebuję. bez tej osoby wszystko
|>jest nieistotne. mam wiele zajęć poza pracą - jakieś tam treningi, itd. ale
|>to wszystko nie cieszy, nie potrafię żyć sam dla siebie. znajomych też
|>powoli unikam - bo tu każdy już ma ułożone życie. a ja już nie mam siły,
|>żeby na kolejne spotkanie przychodzić jako nieparzysty. wtedy coągle myślę
|>jakie beznadziejne to życie moje i strasznie się dołuję. z drugiej strony
|>bardzo boję się, że kiedyś będę tak zwanym łowcą - szukał kogoś na siłę. bez
|>miłości aby tylko nie być samemu. to najgorsza z marności.
|>czy ktoś z was ma jakieś podobne lęki przed przyszłością? a może ktoś z tego
|>wyszedł?
|>pozdrawiam
|>stranger
|>

Jezeli to Cie pocieszy, to ja stracilem duzo duuzo wiecej.
Ta sytuacja jest wrecz komfortowa - mowie to zupelnie powaznie i bez
protekcjonalnosci..
Chetnie bym sie zamienil na zycie.. :))

.,.,.,.,.,.
icq# 4961902
mail : b...@a...net
'a man's gotta do what a man's gotta do'

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-27 00:46:08

Temat: Re: historia jakich wiele
Od: "jacob" <j...@f...net> szukaj wiadomości tego autora


stranger wrote in message <9lFf5.49786$pD2.1074617@news.tpnet.pl>...
>pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
>jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
>moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
>przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z nią
>cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
>miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
>którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.

Dobrze rozumiem Twoja udreke, ale nic nie trwa wiecznie. Wszystko mija, choc
pamieci nie zaciera calkowicie. Kiedy czlowiek jest powaznie chory, mysli ze
juz nigdy nie wyzdrowieje. Ale czas jest najlepszym lekarzem, tym bardziej,
ze mozesz na swojej drodze zyciowej spotkac jeszcze bardziej wartosciowa
osobe. Moze byc, ze nie jestes do tego jeszcze gotowy dzis, ale to moze
nastapic jutro.
Jesli chcesz ulzyc swoim czerpieniom szybczej, radzilbym udac sie do
psychologa.

Czesc,
jakub

>pozdrawiam
>stranger
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-27 17:42:57

Temat: Re: historia jakich wiele
Od: "Ewa" <n...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


stranger napisał(a) w wiadomości: <9lFf5.49786$pD2.1074617@news.tpnet.pl>...
pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z nią
cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.
i właśnie teraz kończę studia, więc wszyscy którzy byli miłą stroną każdego
dnia, wyjeżdźają, zakładają rodziny, opuszczają koleżeńskie życie. i tu obok
ogromnego bólu, który trwa i nie słabnie budzi się strach. strach, że moje
życie już zawsze takie będzie. samotne. codzienność - praca, wieczór w domu
i znowu praca. że już nawet nie będzie okazji poznać kogoś, kto stałby się
sensem życia. a ja kogoś takiego bardzo potrzebuję. bez tej osoby wszystko
jest nieistotne. mam wiele zajęć poza pracą - jakieś tam treningi, itd. ale
to wszystko nie cieszy, nie potrafię żyć sam dla siebie. znajomych też
powoli unikam - bo tu każdy już ma ułożone życie. a ja już nie mam siły,
żeby na kolejne spotkanie przychodzić jako nieparzysty. wtedy coągle myślę
jakie beznadziejne to życie moje i strasznie się dołuję. z drugiej strony
bardzo boję się, że kiedyś będę tak zwanym łowcą - szukał kogoś na siłę. bez
miłości aby tylko nie być samemu. to najgorsza z marności.
czy ktoś z was ma jakieś podobne lęki przed przyszłością? a może ktoś z tego
wyszedł?
pozdrawiam
stranger
________________________

Wyszedł i ma je nadal. Jestem od Ciebie młodsza, ale to nie jest ważne, to
ogólny kłopot wielu ludzi. zawsze myślałam, że nie powinnam być sama, że
przecież jestem w porządku nie jestem brzydka, nudna, samolubna... dlaczego
nie ma nikogo u mojego boku.. przez pewien czas byłam w dołku, bo właśnie
samotnie na imprezy, czy gdzieś wyjechać, to tylko z [przyjaciółką, albo
paczką, ale nie z partnerem... no i w końcu nauczyłam się czerpać z tego
radość i wypady z moja przyjaciółką przerodziły się w ekstra zabawę i
szał... dołączać się zaczęli do nas faceci, zaczepiali mnie czy Ewke w
sklepie.. robiłyśmy ogniska, miałyśmy masę przyjaciół i nadal mamy.. jest
super.. nie ma presji, można się jej pozbyć skupiając uwagę nie na braku ale
na tym, co się ma, czy można dać komuś, kto ma ochotę cos z Tobą dzielić,
bądź jest w tej samej sytuacji... poza tym szzesliwi, uśmiechnięci
przyciagają innych.. wolisz rozmawiać z gburem, z osobą zakompleksioną czy
smutną, czy z radosną twarzą... nie wiem dlaczego uśmiech kojarzy sie zawsze
ze zdrowiem i pięknem... czyli jednynie jego brakuje by stać się atrakcyjnym
i samemu sobie sprawic przyjemnosć... stań w lustrze i zrób głupią minę.. i
zaśmiej sie szczerze.. rób głupie miny póki nie wywołasz smiechu... potem
poprawi Ci się humor i zapytaj się siebie, czego Ci brakuje, przeciez jestes
w tej chwili szcześliwy... male rzeczy rosną... dlatego należy je zbierać po
drodze i samemu starac sie je znajdywać, szukaj małych satysfakcji, ze
zrobionego śniadania, z poczucia lekkości i odpreżenie po wyjściu z wanny...
przyziemne przyjemnosci dają radosć.. i zapominają smutek... kiedys sobie
wymyśliłam,że jak sie uśmiecham, mam mniej pryszczy - i rzeczywiscie, gdzy
zaczełam sie uśmiechać, chłopcy w podstawówce, ci z moje klasy, co sie z
tego śmiali, przestali zwracać na nie uwagi (sami nie byli lepsi, każdego to
spotyka).. jesli uwierzysz, bedzie super, tylko uwierz, ze to doprowadzi Cie
w końcu do jakis zmian, nie od razu, ale po pewnym czasie... poedejmij
decyzje ze nie chcesz byc smutny, a potem przystąp do działania... bedziesz
sie czuł lepiej chocby dlatego,ze nie jestes bierny.. i nie unikaj imprez,
nawet jjesli idziesz sam... pomysl masz ten komfort, ze mozesz zatanczyc z
kazda dziewczyna, ze kazdego faceta wprowadzic mozesz w zazdrosc, chocby dla
poprawienia sobie humoru tak pomysl... z małej przekory... :)) i usmiechnij
sie do siebie...jak przestałam szukać, przestałam myśleć to się pojawił mój
prawdziwy mężczyzna... z którym łączy mnie coś wyjątkowego... widzisz.. po
prostu nie należy się rozglądać... tylko skupić na swoich sprawach...
czerpanie przyjemności, radości z życie takiego jakim jest niczym magnez
przyciąga jeszcze większe szczęście. Tylko trzeba uwierzyć. Zamknij drzwi,
nie wyczekuj... po prostu zajmij się sobą, w końcu czas przestanie być
nieznośny, a Ty poczujesz się lepiej. Mówię Ci, znajdź przyjemność w
codziennych zajęciach, w imprezach, bez zobowiązań. Chodzi o to, być nie
wpadł w częstą pułapkę osób oczekujących na kogoś, ze gdy już się spotka
jakąś osobę to upatruje się w niej szansę.. nie patrz tak na ludzi... po
prostu bądź przyjacielem... trzeba pozwolić na pewne rzeczy. Czas nie ma
znaczenia... bo niekoniecznie trzeba go odczuwać. To samo z dystansem...
"żadna rzecz w życiu nie ma jakiegokolwiek innego znaczenia poza tym, które
Ty jej nadajesz". Czujesz się samotny, ale czy dlatego,że nie masz nikogo,
czy dlatego,że kogoś powinieneś mieć. Może czujesz presję upływających lat,
środowiska, które się ustabilizowało...odstajesz od normy... nie prawda,
może unikasz w ten sposób błędu złego wyboru, to po prostu nie czas... jest
dobrze, jakby było źle to świat to i tak można to naprawić... nie ma
sytuacji bez wyjścia... tylko trzeba umieć go w sobie poszukać.

EWA


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-27 21:08:33

Temat: Odp: historia jakich wiele
Od: "poczta Marty" <l...@h...com> szukaj wiadomości tego autora

To prawda, ze historia jakich wiele. Zgadzam sie z Ewa, to co pisze jest
prawda. Jestem starsza od Ciebie, jestem tez dluzej w podobnej sytuacji.
Podejscie Ewy jest dobre, ale jest to dobre na pewien czas, osoby, ktore juz
z kims byly dluzej zwiazane, bardziej potrzebuja tej drugiej osoby, nie
wytrzymuja sytuacji. Widze to samo - u znajomych, ich wyjazdy na weekendy,
zycie towarzyskie. Oczywiscie nie wiem jak bylabys nastawiona optymistycznie
do swiata, ale gdy zostajesz sam(a), jak dlugo mozesz czerpac ta radosc?
Przychodza takie momenty, ze chce sie wyc, wyjsc i szukac tej drugiej osoby,
aby tylko z kims byc. Ale to nie jest rozwiazanie. I znow starasz sie
cieszyc drobnostkami, zajmujesz sie praca, znajomymi, ale do czasu.
Nie wiem, czy jest jakis uniwersalny srodek na ten bol. Prawdopodobnie nie
ma. Trzeba czekac na ta druga inna osobe. Nastepna kwestia pozostaje czas,
miejsce i sposob poznania.
Magda

Użytkownik stranger <i...@k...univ.gda.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:9lFf5.49786$p...@n...tpnet.pl...
> pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
> jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
> moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
> przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z
nią
> cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
> miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
> którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.
> i właśnie teraz kończę studia, więc wszyscy którzy byli miłą stroną
każdego
> dnia, wyjeżdźają, zakładają rodziny, opuszczają koleżeńskie życie. i tu
obok
> ogromnego bólu, który trwa i nie słabnie budzi się strach. strach, że moje
> życie już zawsze takie będzie. samotne. codzienność - praca, wieczór w
domu
> i znowu praca. że już nawet nie będzie okazji poznać kogoś, kto stałby się
> sensem życia. a ja kogoś takiego bardzo potrzebuję. bez tej osoby wszystko
> jest nieistotne. mam wiele zajęć poza pracą - jakieś tam treningi, itd.
ale
> to wszystko nie cieszy, nie potrafię żyć sam dla siebie. znajomych też
> powoli unikam - bo tu każdy już ma ułożone życie. a ja już nie mam siły,
> żeby na kolejne spotkanie przychodzić jako nieparzysty. wtedy coągle myślę
> jakie beznadziejne to życie moje i strasznie się dołuję. z drugiej strony
> bardzo boję się, że kiedyś będę tak zwanym łowcą - szukał kogoś na siłę.
bez
> miłości aby tylko nie być samemu. to najgorsza z marności.
> czy ktoś z was ma jakieś podobne lęki przed przyszłością? a może ktoś z
tego
> wyszedł?
> pozdrawiam
> stranger
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-27 21:35:38

Temat: Re: Odp: historia jakich wiele
Od: s...@m...com szukaj wiadomości tego autora

In article <lx1g5.55806$pD2.1192065@news.tpnet.pl>,
"poczta Marty" <l...@h...com> wrote:
> To prawda, ze historia jakich wiele. Zgadzam sie z Ewa, to co pisze
jest
> prawda. Jestem starsza od Ciebie, jestem tez dluzej w podobnej
sytuacji.
> Podejscie Ewy jest dobre, ale jest to dobre na pewien czas, osoby,
ktore juz
> z kims byly dluzej zwiazane, bardziej potrzebuja tej drugiej osoby,
nie
> wytrzymuja sytuacji. Widze to samo - u znajomych, ich wyjazdy na
weekendy,
> zycie towarzyskie. Oczywiscie nie wiem jak bylabys nastawiona
optymistycznie
> do swiata, ale gdy zostajesz sam(a), jak dlugo mozesz czerpac ta
radosc?
> Przychodza takie momenty, ze chce sie wyc, wyjsc i szukac tej drugiej
osoby,
> aby tylko z kims byc. Ale to nie jest rozwiazanie. I znow starasz sie
> cieszyc drobnostkami, zajmujesz sie praca, znajomymi, ale do czasu.
> Nie wiem, czy jest jakis uniwersalny srodek na ten bol.
Prawdopodobnie nie
> ma. Trzeba czekac na ta druga inna osobe. Nastepna kwestia pozostaje
czas,
> miejsce i sposob poznania.
> Magda
>
> Użytkownik stranger <i...@k...univ.gda.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:9lFf5.49786$p...@n...tpnet.pl...
> > pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie
poruszane. dziś
> > jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
> > moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste,
niewystarczające.
> > przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna,
jak z
> nią
> > cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to
wszystkie
> > miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło
na
> > którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.
> > i właśnie teraz kończę studia, więc wszyscy którzy byli miłą stroną
> każdego
> > dnia, wyjeżdźają, zakładają rodziny, opuszczają koleżeńskie życie.
i tu
> obok
> > ogromnego bólu, który trwa i nie słabnie budzi się strach. strach,
że moje
> > życie już zawsze takie będzie. samotne. codzienność - praca,
wieczór w
> domu
> > i znowu praca. że już nawet nie będzie okazji poznać kogoś, kto
stałby się
> > sensem życia. a ja kogoś takiego bardzo potrzebuję. bez tej osoby
wszystko
> > jest nieistotne. mam wiele zajęć poza pracą - jakieś tam treningi,
itd.
> ale
> > to wszystko nie cieszy, nie potrafię żyć sam dla siebie. znajomych
też
> > powoli unikam - bo tu każdy już ma ułożone życie. a ja już nie mam
siły,
> > żeby na kolejne spotkanie przychodzić jako nieparzysty. wtedy
coągle myślę
> > jakie beznadziejne to życie moje i strasznie się dołuję. z drugiej
strony
> > bardzo boję się, że kiedyś będę tak zwanym łowcą - szukał kogoś na
siłę.
> bez
> > miłości aby tylko nie być samemu. to najgorsza z marności.
> > czy ktoś z was ma jakieś podobne lęki przed przyszłością? a może
ktoś z
> tego
> > wyszedł?
> > pozdrawiam
> > stranger
> >
> >
>
> Ja radze zmiane sposobu myslenia oraz to, jak ktos juz wczesniej
napisal, ze zadowalac sie tym, co jest, a nie frustrowac sie z powodu
tego co mogloby byc.
Polecam lektury (znam dwie dobre, sprawdzone!).
No i najwazniejsza sprawa jest pozytywne myslenie (modne okreslenie
ostatnio, ale super owocne), tzw. afirmacje. Znam to z autopsji.
Jesli jestes bardziej zainteresowana osoba - to napisz na moj e-mail:
s...@m...com.
Pozdrawiam


Sent via Deja.com http://www.deja.com/
Before you buy.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-28 21:46:13

Temat: Odp: historia jakich wiele
Od: "Elwira Pławińska" <j...@z...wsp.zgora.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik stranger <i...@k...univ.gda.pl> w wiadomości do grup dyskusyjny
ch napisał:9lFf5.49786$p...@n...tpnet.pl...
> pewnie to co tu npiszę, już wiele razy było, jest i będzie poruszane. dziś
> jednak nie mogę siedzieć cicho więc piszę.
> moje życie od pewnego czasu zrobiło się szare, puste, niewystarczające.
> przede wszystkim dlatego, że odeszła. pokazała jaka jest cudowna, jak z ni
ą
> cudownie być może i odeszła. i mimo, że czas jakiś minął, to wszystkie
> miejsca gdzie razem choć na chwilę, wspólne ścieżki, nawet krzesło na
> którym siedziała - wszystko krzyczy i spokój odbiera.

Jedynym lekarstwem na zlamane serduszko jest czas. Pewnie, ze bedzie Cie jes
zcze dlugo bolalo, ale wierz mi, ze z czasem przejdzie. A poki co nie powini
enes unikac spotkan z przyjaciolmi czy ze znajomymi. Daja one swiadomosc, ze
nie jestes zupelnie sam. Poswiecaj sie pracy i treningom. Staraj sie cieszy
c tym co masz, a nie tym, co miales. Nie martw sie, ze staniesz sie "lowca".
Milosci nie trzeba szukac na sile. Ona zjawia sie zazwyczaj sama, czesto zup
elnie niespodziewanie. Na pewno spotkasz niedlugo kogos, kto stanie sie dla
Ciebie sensem zycia i bedziesz znow szczesliwym czlowiekiem. Czego z calego
serca zycze.
Joan


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-30 15:15:31

Temat: Re: Odp: historia jakich wiele
Od: "moncia" <m...@h...com> szukaj wiadomości tego autora


s...@m...com napisał(a) w wiadomości:

[przewaznie zacytowal, na dodatek razem z sygnaturka]

Ty naprawde jestes ciemny jak tabaka w rogu. ILE MOZNA ZWRACAC UWAGE, ZE
TNIE SIE CYTATY???????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Moncia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-07-30 18:27:22

Temat: Re: historia jakich wiele
Od: Sebastian Nowaczynski <s...@p...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wszyscy tu piszecie dosyć pesymistycznie.
Moja obecna odchodziła odemnie 3 razy. I te rozstania trwały po prawie rok.
Możecie sobie wyobrazić co czułem. Jednak zawsze był tego jakiś powód.
Po prostu byłem zbyt młody i zapatrzony na siebie, wręcz źle wychowany.
Jednak wiedziałem, że będzie warto i miałem rację w swojej walce.
W między czasie oboje mieliśmy kogoś i to jeszcze bardziej nas uświadomiło, że
jesteśmy
dla siebie stworzeni. Dziś nie martwię się że ona odejdzie, ani ona o mnie.
Znamy się jak
łyse konie. Czasem warto być upartym.

Pozdrawiam Sebastian

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-08-07 05:10:45

Temat: Odp: Odp: historia jakich wiele
Od: "Andrzej Litewka" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"moncia"
> ILE MOZNA ZWRACAC UWAGE, ZE TNIE SIE CYTATY???????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Niektórym i 77-krotne zwracanie uwagi o skracanie cytatów nie pomoże.

--
Myślących ludzi CIĘCIE CYTATÓW nie trudzi.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

NIEZALEZNOSC
NIEZALEZNOSC
NIEZALEZNOSC
Ufff... pytania.
Jak rozmawiac?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »