Data: 2001-12-02 14:34:42
Temat: ihmaiwtd
Od: "psycho" <p...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam..
(po pierwsze - nie robie sobie tutaj jaj, bo jak to wszystko przeczytalem to
wydaje mi sie ze tak to moze wygladac..)
Mam dosc powazny problem, znalazlem sie w najgorszym chyba potrzasku jaki
moze byc.
Mam wszystkiego dosyc, chcialbym umrzec, no ale tak postapic nie moge, bo
mam rodzine (znaczy sie mlody jestem i nie swoja jeszcze, zalozona..) i nie
moglbym postapic tak egoistycznie.. Chyba ze zaaranzowac wypadek, ale to
moze byc cokolwiek trudne, i tez spowodowac ze ktos bedzie niewinneie
oskarzony.. Do Afganistanu raczej starzy mnie nie puszcza, wiec smierc w
glorii bohatera tez odpada..
Moze wyglada na to ze nie traktuje tego tu powaznie, jest jednak przeciwnie,
naprawde nie znam wyjscia, trudno mi nawet zlokalizowac problem.. Pewnie
jestem nim ja - po prostu kolejny gupi czlowiek ktory spadl tu na ziemie, i
nie moze sie odnalezc wsrod tego co mu to proponuja.. Moje zycie przypomina
tylko trwanie,czekanie. Nie wiedziec czemu zawsze, przynajmniej odkad
pamietam uciekalem w swiat fantazji. trudno mi powiedziec czemu, ale moglem
i w nadal z reszta moge siedziec i dumac godzinami, albo spac.. Nie jestem
zdolny kompletnie do niczego - nie moge sie uczyc, nie wierze w to ze
cokolwiek bym z tego zapamietal (nie wiem jakim cudem nie uczac sie ,
naprawde nie uczac sie, doszedlem az na studia..)Doslownie ciagle mam pustke
w glowie, trudno mi sie na czymkolwiek skupic, Nie zalezy mi zupelnie na
niczym, w sumie gdyby nie to ze odpadniecie ze studiow grozi pojsciem do
wojska, a tego bardzo nie chce, nic by mnie mobilizowalo do nauki.. Znaczy
sie w sumie i tak sie nie ucze, ale przynajmniej moze zaczne.. Na zadnej
karierze mi nie zalezy, z reszta watpie co by mi sie udalo ja zrobic.. Nie
moge byc z kimkolwiek, nie wyobrazam sobie bym mogl stworzyc jakikolwiek
zdrowy zwiazek (nie wiem czy ma to cos do rzeczy, ale rzadnych ciagnot homo
nie mam..) Nie ze nie jestem uczuciowy , nawet zal mi czasem jak patrze na
innych , jak nie doceniaja tego ze sa z kims i jak nie widza jak moze im byc
dobrze, jak kloca sie o jakies glupoty.. Raz co prawda probowalem (bo pewna
osoba wydawala mi sie absolutnie wyjatkowa)ale wyszlo tak zalosnie i
idiotycznie, i kompletnie nienormalnie wrecz (jak ktos chce to moge mu na
priva opisac..), ze teraz wolalbym zebym
nigdzie juz jej nie widzial..Nawet dobrze ze nie wyszlo..
Wlasciwie nie wiem jaki ma sens to zebym dalej zyl, zycie dla mnie jest
jakies takie puste bez wyrazu.. moze dlatego ze ja jestem pusty? Moze nie
wiem, ale ja jakos nie potrafie tak normalnie byc jak inni.
mam kompa, przy ktorym siedziec moge godzinami.. Pewnie juz wielu naiwnie
pomysli - jakie to proste, kolejny chopok z uzalenzieniem od tego pudla. Tak
jak mysli moja strsza, i tak jak za co zjebuje mnie ojciec (nie ze tylko za
to - to czlowiek o swiadomosci 10latka, nieprzystosowany do zycia w
rodzinie, marudny i nie rozumiejacy ze ktos moze myslec inaczej niz on nie
roboac tego zlosliwie. W ogoletaki troche 'wojskowy'..)Tyle ze komputer to
nie przyczyna a skutek mojej niechceci do rzeczywistosci, gdyby nie on to
pewnie albo bym dumal albo czytal fantasy. Po prostu komp i gry moga
stworzyc wiele sugestywnych swiatow..
Bardzo chcialbym zniknac, chcialbym zeby moje oodejscie nie mialo zadnego
znaczenia.. Qwa, nie wiem co mi jest, wiem ze ten post jest dziwny i nic nie
mowi.. To nie tak ze mam to w tej chwili , mysle o tym juz z ladne 2 lata..
jestem teraz trzezwy i w pelni wladz umyslowych, i wbrew pozorom jaki mozna
odniesc po tym liscie bardzo smutny, wrecz bliski placzu..
Do cholery co mi jest, i jak se poradzic.. Tylko nie mowcie przestan sie
skupiac na sobie, bo tego nie robie, bo mnie moje ja nic nie obchodzi, ale
cielesnie musze tu niestety byc , i chce sobie to bycie jakos zorganizowac..
Bo nie chce mi sie bezczynnie czekac az to sie skonczy, ale tu wszystko nie
ma najmniejszego sensu..
Nic pewnie nie wyjasnielem, jak wam sie bedzie chcialo to pytajcie, bo jakos
mi tak trudno sie w tej chwili samemu o tym wypowiedziec..
Aha, w sumie moze mialem tez komplelsy, kiedys wielkie, teraz nie wiem czy w
ogole..
Pare lat temu mialem kompleks nizszosci, wszyscy wokol wydawali mi sie tacy
wspaniali, a ja tki glupi.. Nie wiem jak tak w sumie moglem myslec, ale sam
sie z tego wyleczylem (i co zabrzmi glupio, piwo - jak zaczelem pic (tylko
nie myslce o mnie "alkoholik", bo nie pije duzo, (naprawde 2-3 piwa w piatek
i sobote), samo pierwsze wypicie dodalo mi potem swiadomosci glupoty
kompleksu nizszosci..) Teraz jest ok, chociaz srednio dogaduje sie z wiara,
nie ze sa jakimis glupimi dresami ize nie mam o czym z nimi gadac, bo sa
inteligentni, tylko ja jakis taki pusty..
qrde, w sumie nie wiem czy nie nacisnac 'del' na tym wszystkim, bo te
glupoty i tak nic nikomu pewnie nie przekaza.. Nie wysylajcie mnie do
zadnego psychologa bo na pewno nie pojde - duzo latwiej mi sie skupia na
pisaniu niz na rozmowie..
smb.
|