| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-11-13 11:50:19
Temat: kiedy to sie skonczy?Witam!
Trzy lata temu rozchorowalem sie na nerwice lekowa i do tej pory nie moge
sie calkowicie z niej wyleczyc. Przez caly okres choroby chodzilem na
psychoterapie.
Na poczatku czesto zmnienialem psychoterapeutow ale do tego ostatniego
chodze juz ponad rok. Terapia u tego
pana okazala sie na tyle skuteczna, ze pozbylem sie uprzykrzajacych zycie
lekow, ktore dawniej dreczyly
mnie w kazdej minucie. Nie mam juz tak mocnych dolow jak wczesniej. Wciaz
jednak obawiam sie wyjechac z Warszawy dlatego tez siedze w tym miescie
calymi miesiacami. Ostatnio musialem wyjechac z miasta do rodziny na
podkarpaciu i dostalem mocnego napadu leku w pociagu ( balem sie
uwiezienia). Po przyjedzie do domu na wsi rowniez doznalem napadow paniki
( balem sie tego, ze jestem z daleka od Warszawy, nie mam telefonu dzieku
ktoremu mogbym sie skontaktowac z terapeuta). W efekcie czym predzej
wrocilem do Warszawy. Ten wyjazd dal mi duzo do myslenia co do skutecznosci
mojej terapii. Do tej pory nie bralem zadnych lekow lecz zastanawiam sie,
czy nie jest to jednak potrzebne do calkowitego wyleczenia. Jakie jest
Wasze zdanie na ten temat?
Pozdrawiam
Wieslaw
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-11-13 12:31:05
Temat: Re: kiedy to sie skonczy?
"Wieslaw" <w...@i...pl> wrote in message
news:aqtefm$2vaa$1@news2.ipartners.pl...
>Terapia u tego
> pana okazala sie na tyle skuteczna, ze pozbylem sie uprzykrzajacych zycie
> lekow, ktore dawniej dreczyly
> mnie w kazdej minucie.
Chciałabym trafić na kogoś takiego...
>Wciaz
> jednak obawiam sie wyjechac z Warszawy
... a ja wyjść z domu :/
>dostalem mocnego napadu leku w pociagu ( balem sie
> uwiezienia).
Bardzo, naprawde bardzo bliskie mi osoby, dwie - trzy wiedzą/działy, że co
jak co, ale pociąg to jedna z tych rzeczy, których boję się najbardziej
pomijając fakt, że jeszcze rok temu wyjście z domu nie stanowiło takiego
problemu. Jak sobie radzę jeśli muszę? Wlewam w siebie odpowiednią ilość
alkoholu.
>Do tej pory nie bralem zadnych lekow
A ja na dodatek biorę :(
>Jakie jest
> Wasze zdanie na ten temat?
najprawdopodobniej część osób poleci Ci leki. Jeśli NIE uzależniają i
pomogą... ale jeśli miałby to być lek, od którego mógłbyś się uzależnić...
poza tym, Wiesławie, wydaje mi się, że tu uzyskasz różne odpowiedzi i nie
musisz się kierować tym, co piszą ludzie - czemu nie zapytasz swojego
terapeuty? Czy nie sugerował Ci takiej możliwości?
--
dipsom_ania
Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie
skupienia. - Einstein
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-13 13:14:50
Temat: Re: kiedy to sie skonczy?Dnia Wed, 13 Nov 2002 12:50:19 +0100, "Wieslaw" <w...@i...pl> napisał(a):
> Witam!
>
> Trzy lata temu rozchorowalem sie na nerwice lekowa i do tej pory nie moge
> sie calkowicie z niej wyleczyc.
Trzy lata to niewiele czasu. Na nerwicę pracowałeś całe życie.
> Przez caly okres choroby chodzilem na
> psychoterapie.
> Na poczatku czesto zmnienialem psychoterapeutow ale do tego ostatniego
> chodze juz ponad rok. Terapia u tego
> pana okazala sie na tyle skuteczna, ze pozbylem sie uprzykrzajacych zycie
> lekow, ktore dawniej dreczyly
> mnie w kazdej minucie. Nie mam juz tak mocnych dolow jak wczesniej. Wciaz
> jednak obawiam sie wyjechac z Warszawy dlatego tez siedze w tym miescie
> calymi miesiacami. Ostatnio musialem wyjechac z miasta do rodziny na
> podkarpaciu i dostalem mocnego napadu leku w pociagu ( balem sie
> uwiezienia). Po przyjedzie do domu na wsi rowniez doznalem napadow paniki
> ( balem sie tego, ze jestem z daleka od Warszawy, nie mam telefonu dzieku
> ktoremu mogbym sie skontaktowac z terapeuta).
> W efekcie czym predzej
> wrocilem do Warszawy. Ten wyjazd dal mi duzo do myslenia co do skutecznosci
> mojej terapii. Do tej pory nie bralem zadnych lekow lecz zastanawiam sie,
> czy nie jest to jednak potrzebne do calkowitego wyleczenia. Jakie jest
> Wasze zdanie na ten temat?
MSZ im prędzej pogodzisz się z tym, że takie sytuacje mogą się zdarzać,
tym prędzej przestaną Cię męczyć. Chyba nie oczekujesz, że pozbędziesz się
wszelkich lęków, strachu, przecież to się zdarza wszystkim ludziom:)
Skupiasz się na tym pojedynczym zdarzeniu i z niego wyciągasz wniosek, że
terapia nie jest skuteczna. Ja na Twoim miejscu bym się raczej cieszył z tego,
że jest lepiej (bo piszesz, że jest), że byłem w stanie pojechać tak daleko, że
jednak przetrwałem tą podróż pociągiem.
A o leki zapytaj raczej swojego terapeutę.
Znam osoby, które dopiero po lekach (które to leki miały im pomóc
w przezwyciężeniu słabych lęków itp.) poznały co to są lęki.
> Wieslaw
qq
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-13 15:07:16
Temat: Odp: kiedy to sie skonczy?Użytkownik Wieslaw <w...@i...pl>:
> Na poczatku czesto zmnienialem psychoterapeutow ale do tego ostatniego
> chodze juz ponad rok.
To troche tak jakbys dopiero od roku sie leczyl. W madrej ksiazce
wyczytalam, ze lepiej chodzic do sredniej jakosci terapeuty, ale stale i
systematycznie niz co miesiac zmieniac kolejnych ekspertow. Wazny jest
kontakt, okreslenie ram i trzymanie sie tego.
>Terapia u tego
> pana okazala sie na tyle skuteczna, ze pozbylem sie uprzykrzajacych zycie
> lekow, ktore dawniej dreczyly
> mnie w kazdej minucie. Nie mam juz tak mocnych dolow jak wczesniej.
No to swietnie!
> (..) Ostatnio musialem wyjechac z miasta do rodziny na
> podkarpaciu i dostalem mocnego napadu leku w pociagu (..) W efekcie czym
predzej
> wrocilem do Warszawy.
Ale WYJECHALES. To tez jest wazne. Chyba sie nie spodziewales, ze po prostu
ktoregos dnia wyjedziesz bez najmniejszego stresu. Na pewne rzeczy trzeba
pracowac probujac ich. I powtarzajac. I zobacz NIC Ci sie nie stalo. A
zawsze mozesz spytac terapeuty czy mozesz wziac jego numer tel. i w razie
paniki zadzwonic. Maja takie kolo ratunkowe byc moze nie musialbys dzwonic,
a na pewno byloby latwiej poza Warszawa.
>Ten wyjazd dal mi duzo do myslenia co do skutecznosci mojej terapii.
Serio piszesz? Przeciez juz masz wymierne sukcesy! A nie we wszystkich
dziedzinach na raz nastepouje poprawa - tym bardziej smoistna, kiedy nie
probujesz np wyjezdzac.
Co do lekow to nie wiem, lepiej popytaj swojego terapeuty. Powodzenia!
Melisa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-13 15:55:44
Temat: Zywe sumienie ZYWE SUMIENIE
"Sumienie jest to ten cichy glosik, ktory szepce,
ze ktos patrzy."
- Julian Tuwim
Ze ktos patrzy, ze krytykuje, ocenia. Czym jest
sumienie? To wlasciwosc psychiczna, niejaka zdolnosc
pozwalajaca odpowiednio ocenic wlasne postepowanie jako
zgodne lub niezgodne z przyjetymi normami etycznymi. To
wyzsza instancja podswiadomosci z wprowadzonych droga
wychowania ogolem zasad moralnych pelniaca funkcje
autorytetu i cenzora.
Sumienie to wariant przymusu moralnego oddzialywujacego
nawet silniej niz osoby obdarzone autorytetem. Przekroczenie
zakazow powoduje przykre poczucie winy. Sa to wyrzuty
sumienia. Sumienie gryzie, dreczy, trapi, ciazy. Jest to
wewnetrzny niepokoj wynikajacy z poczucia popelnionej winy,
nagannego postepowania. Nic po zalu, gdy zlo sie dokonalo.
"Sumienie musi dzialac nie wstecz, lecz naprzod. Zawsze
naprzod. - powie Maria Dabrowska.
Sa osoby o czulym, wrazliwym sumieniu. Kieruja sie
sumieniem, respektuja obowiazek sumienia, postepuja wedlug
sumienia, zgodnie z sumieniem. I jako rekompensate maja
czyste, spokojne sumienie. Jest to nic innego jak wewnetrzny
spokoj plynacy z poczucia wlasciwego, etycznego
postepowania.
Sumienie zyje. Krzyczy, domaga sie uwagi, buntuje sie.
Mozna brac cos na swoje sumienie - przyjmowac za cos
odpowiedzialnosc moralna. Sumienie kogos ruszylo - ktos
uswiadamia sobie swoja wine, postanawia zmienic
postepowanie. Mozna obudzic sumienie - wstrzasnac czyims
sumieniem, wywolac w kims poczucie winy i skruchy za to, co
uczynil. Uspokoic sumienie - nabrac przekonania, ze zyje sie
etycznie, zgodnie z przyjetymi normami. "Sumienie rodzi sie
czasem z jego wyrzutow" (Stanislaw Jerzy Lec). Mozna wygrac
lub przegrac ze swoim sumieniem. Sumienie jest partnerem do
zmagan, do walki.
"Ilez jest bezdomnych sumien!" - zakrzyknie Jozef
Bulatowicz. A sa to ludzie bez sumienia, zli, bezwzgledni,
pozbawieni skrupulow. Uspic, zabic, zagluszyc sumienie,
stlumic w sobie poczucie winy. "Zalozmy skanseny ludzkich
sumien " zaniepokoi sie Janusz Wasylkowski. Czystych,
zdrowych sumien jest coraz mniej. Trzeba je wiec otaczac
szczegolnym staraniem i opieka.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-14 12:22:19
Temat: Re: kiedy to sie skonczy?
"Melisa" <m...@p...onet.pl> wrote in message
news:aqu813$cud$1@zeus.man.szczecin.pl...
> Użytkownik Wieslaw <w...@i...pl>:
>
> > Na poczatku czesto zmnienialem psychoterapeutow ale do tego ostatniego
> > chodze juz ponad rok.
>
> To troche tak jakbys dopiero od roku sie leczyl. W madrej ksiazce
> wyczytalam, ze lepiej chodzic do sredniej jakosci terapeuty, ale stale i
> systematycznie niz co miesiac zmieniac kolejnych ekspertow. Wazny jest
> kontakt, okreslenie ram i trzymanie sie tego.
>
> >Terapia u tego
> > pana okazala sie na tyle skuteczna, ze pozbylem sie uprzykrzajacych
zycie
> > lekow, ktore dawniej dreczyly
> > mnie w kazdej minucie. Nie mam juz tak mocnych dolow jak wczesniej.
>
> No to swietnie!
>
> > (..) Ostatnio musialem wyjechac z miasta do rodziny na
> > podkarpaciu i dostalem mocnego napadu leku w pociagu (..) W efekcie czym
> predzej
> > wrocilem do Warszawy.
>
> Ale WYJECHALES. To tez jest wazne. Chyba sie nie spodziewales, ze po
prostu
> ktoregos dnia wyjedziesz bez najmniejszego stresu. Na pewne rzeczy trzeba
> pracowac probujac ich. I powtarzajac. I zobacz NIC Ci sie nie stalo. A
> zawsze mozesz spytac terapeuty czy mozesz wziac jego numer tel. i w razie
> paniki zadzwonic. Maja takie kolo ratunkowe byc moze nie musialbys
dzwonic,
> a na pewno byloby latwiej poza Warszawa.
>
> >Ten wyjazd dal mi duzo do myslenia co do skutecznosci mojej terapii.
>
> Serio piszesz? Przeciez juz masz wymierne sukcesy! A nie we wszystkich
> dziedzinach na raz nastepouje poprawa - tym bardziej smoistna, kiedy nie
> probujesz np wyjezdzac.
Wszystko byloby w porzadku gdyby nie fakt, ze jeszcze rok temu takie
podrozne znosilem
znacznie lepiej. W miedzyczasie mialem cala mase problemow i zmartwien,
ktore dodatkowo
rozchwialy mi nerwy. Co tu robic? Jak nie przejmowac sie dlugami,
frustrujacym brakiem kasy
i tak dalej?
Pozdrawiam
Wieslaw
> Co do lekow to nie wiem, lepiej popytaj swojego terapeuty. Powodzenia!
>
> Melisa
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-14 20:29:02
Temat: Re: Zywe sumienieUżytkownik Magdalena Nawrocka <m...@w...fr> w wiadomości do grup
dyskusyjnych
napisał:20021113155508.JOUG25370.viefep11-int.chello
.at@jupiter...
> ZYWE SUMIENIE
>
>
> "Sumienie jest to ten cichy glosik, ktory szepce,
> ze ktos patrzy."
> - Julian Tuwim
>
>
>
> Ze ktos patrzy, ze krytykuje, ocenia. Czym jest
> sumienie? To wlasciwosc psychiczna, niejaka zdolnosc
> pozwalajaca odpowiednio ocenic wlasne postepowanie jako
> zgodne lub niezgodne z przyjetymi normami etycznymi. To
> wyzsza instancja podswiadomosci z wprowadzonych droga
> wychowania ogolem zasad moralnych pelniaca funkcje
> autorytetu i cenzora.
>
> Sumienie to wariant przymusu moralnego oddzialywujacego
> nawet silniej niz osoby obdarzone autorytetem. Przekroczenie
> zakazow powoduje przykre poczucie winy. Sa to wyrzuty
> sumienia. Sumienie gryzie, dreczy, trapi, ciazy. Jest to
> wewnetrzny niepokoj wynikajacy z poczucia popelnionej winy,
> nagannego postepowania. Nic po zalu, gdy zlo sie dokonalo.
> "Sumienie musi dzialac nie wstecz, lecz naprzod. Zawsze
> naprzod. - powie Maria Dabrowska.
>
> Sa osoby o czulym, wrazliwym sumieniu. Kieruja sie
> sumieniem, respektuja obowiazek sumienia, postepuja wedlug
> sumienia, zgodnie z sumieniem. I jako rekompensate maja
> czyste, spokojne sumienie. Jest to nic innego jak wewnetrzny
> spokoj plynacy z poczucia wlasciwego, etycznego
> postepowania.
>
> Sumienie zyje. Krzyczy, domaga sie uwagi, buntuje sie.
> Mozna brac cos na swoje sumienie - przyjmowac za cos
> odpowiedzialnosc moralna. Sumienie kogos ruszylo - ktos
> uswiadamia sobie swoja wine, postanawia zmienic
> postepowanie. Mozna obudzic sumienie - wstrzasnac czyims
> sumieniem, wywolac w kims poczucie winy i skruchy za to, co
> uczynil. Uspokoic sumienie - nabrac przekonania, ze zyje sie
> etycznie, zgodnie z przyjetymi normami. "Sumienie rodzi sie
> czasem z jego wyrzutow" (Stanislaw Jerzy Lec). Mozna wygrac
> lub przegrac ze swoim sumieniem. Sumienie jest partnerem do
> zmagan, do walki.
>
> "Ilez jest bezdomnych sumien!" - zakrzyknie Jozef
> Bulatowicz. A sa to ludzie bez sumienia, zli, bezwzgledni,
> pozbawieni skrupulow. Uspic, zabic, zagluszyc sumienie,
> stlumic w sobie poczucie winy. "Zalozmy skanseny ludzkich
> sumien " zaniepokoi sie Janusz Wasylkowski. Czystych,
> zdrowych sumien jest coraz mniej. Trzeba je wiec otaczac
> szczegolnym staraniem i opieka.
>
>
>
>
> Magdalena Nawrocka
> www.geocities.com/magdanawrocka
>
>
>
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
Martin von Cochem OSFC "Cztery sprawy ostateczne Śmierć - Sąd - Piekło - Niebo"
O robaku, który nie umiera
Nasz Zbawiciel powiada: "Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych
małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i
wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij
ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema
rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie
powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z
dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twe oko jest dla ciebie powodem
grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż
z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie
gaśnie" (Mk 9,42-48).
Używając tych słów, błogosławiony nasz Odkupiciel pragnął wpoić nam
konieczność unikania okazji do grzechu i czynienia najboleśniejszych nawet ofiar
w imię ujścia nie kończącym się mękom piekielnym. Pragnął też utrwalić w
naszych umysłach fakt, iż dwie najstraszaszliwsze spośród owych katuszy to
ogień i nieśmiertelny robak. Pozostaje więc nam zbadać, czym jest ów robak, co
"nie umiera".
Wszystkie zmysły potępionych poniosą należną sobie karę, a rozum, czy też
intelekt, zostanie odebrany, co dowiedliśmy w poprzednim rozdziale, i tym samym
ukarany będzie najdotkliwiej. Pamięć potępionych nękać będzie robak, który "nie
umiera",
najboleśniejszy i nie ustający wyrzut sumienia, nie pozwalający im spocząć.
Zatracony grzesznik zapamięta, jak wiele łask i szans na zbawienie duszy
otrzymał za swego żywota: że Bóg często inspirował go do dobrego; że udzielał
mu tak wielu dobrych nauk; że miał możność, przez swe modlitwy,
doskonalenia możliwych dlań cnót, opierania się pokusom, a także
przestrzegania przykazań Boga i Jego Kościoła; że jego bogobojni przyjaciele
sprowadzali go na dobrą drogę tak napomnieniami, jak i własnym przykładem;
że wiele miał sposobności, by poznać swe obowiązki, poprzez słuchanie Sfbwa
Bożego i czytanie odpowiednich książek, a zwłaszcza wzmocnić swe siły dzięki
przyjmowaniu sakramentów i adorowaniu Matki Bożej!
Grzesznik ten, jednym słowem, pamiętać będzie, jak niewiele trzeba mu było, by
uratować duszę i uniknąć piekła. Powie do siebie: "lak mało kosztowałoby mnie
zbawienie; choć wiele grzeszyłem, wystarczyłaby dobra spowiedź. Ale przez wzgląd
na własny wstyd i dumę nie potrafiłem się na to zdobyć, Jakże głupi się okazałem!
De razy moje sumienie, moja rodzina i przyjaciele apelowali, bym się
wyspowiadał! Na próżno. Inni grzeszyli dużo więcej, jednakże okazali skruchę,
udali się do spowiedzi, zmienili swój żywot i teraz cieszą się niewysłowionym
szczęściem w niebie! Jeżeli chodzi o mnie, to przepadłem na wieki, i to ze swej
własnej winy, gdyż miałem aż nadto szans na zbawienie. Na nic teraz skrucha,
wszak przyszła za późno!"
Zastanówmy się teraz, jak żal swój wyrażają inni grzesznicy, również skazani na
polepienie. Żałość ich idzie na marne, gdyż, podobnie jak Judasza, przywiodła ich
ku niej rozpacz. "Za życia - mówi sobie taki nieszczęśnik - miłowałem
swobodę, wygody i zbytek, wspaniałe szaty, kosztowne klejnoty i pałace godne
książąt Ażeby je osiągnąć, nie wahałem się grabić bliźnich na wszelkie możliwe
sposoby. Okradałem mocodawców, składałem fałszywe przysięgi, uczestniczyłem
w spiskach, a nawet zaprzedałem mą cnotę! Stroniłem od Mszy, spożywałem
mięso w dni postu, lekceważyłem sakramenty, posunąłem się nawet do
wyrzeczenia się wiary. Chciałem być wolny, zaspokajać wszystkie swoje zachcianki.
Prawa Boga i Kościoła tak bardzo mnie ograniczały, że je odrzucałem, pragnąc
cieszyć się i zaspokajać me żądze w miejscach niebezpiecznych i z osobami
narażającymi mnie na ryzyko, i tak wciąż pogrążałem się w grzechach, nawet
najbardziej haniebnych. Bóg nakazał mi być czystym i cnotliwym, a ja
rozkoszowałem się zaspokajaniem mych najniższych pragnień na różne sposoby,
a nawet uporczywie szukałem okazji, by to czynić. Jakże nikczemnie postąpiłem,
nie zapewniając mym dzieciom należytego przygotowania religijnego i, tym
samym, skazując ich dusze na zatracenie! Za życia lubiłem wsłuchiwać się i
włączać w obmawianie innych, rozpowszechnianie kalumnii i nieprzyzwoite
rozmowy, a nawet w bezbożne dyskursy. Uwielbiałem czytanie sprośnych
powiastek oraz oglądanie nieprzyzwoitych obrazków i przedmiotów.
Przebywając na ziemi, ule gałem swym skłonnościom do mocnych trunków i
upajałem się nimi do przesady, poniżając się do niezliczonych występków na szkodę
mej żony i dzieci, na rzecz moich bliźnich. Za swego żywota lubiłem przeklinać i
ciskać najprzeróżniejsze obelgi, wykłócać się, oddawać hazardowi i nurzać się
niemal we wszystkich nieprawościach. A teraz przebywam w mrocznym lochu
piekielnym, wraz z niezliczoną rzeszą nikczemników i morderców,
najżałośniejszych istot, jakim kiedykolwiek przyszło żyć! Nie mam już
troskliwych rodziców, kochających dzieci i życzliwych przyjaciół. Nie, więzy
przyjaźni, wszelkie przyrodzone związki na zawsze zostały przerwane, na zawsze
zmieniły się w szatańską nienawiść. Wszystkie złe duchy, wszyscy potępieni
obrażają mnie, przeklinają, torturują i szukają sposobów na zwiększenie mych
cierpień. Ja muszę temu ulec, gdyż za życia odmawiałem podporządkowania się
świętej woli Boga. Tak łatwo mogłem osiągnąć zbawienie, a teraz przepadłem na
zawsze, i to z mej własnej winy! Nigdy nie ujrzę Boga, nigdy nie będę się radował
rozkoszami niebios, nigdy nie uwolnię się od tych straszliwych męczarni. Już za
późno!"
Wszystko to - i jeszcze więcej - podszepnie potępieńcowi robak sumienia,
kąsając go upomnieniami tak nieubłaganie, że człowiek ów niemal oszaleje z
rozpaczy. W istocie, potępieni wściekać się i miotać będą, niczym opętani,
przeklinając siebie wzajemnie. Wszystko to na próżno; za późno będzie na
skruchę. Ta straszna żałość nie zmniejszy ich win, a jedynie spotęguje ból.
Zastanów się nad tym, człowieku grzeszny, który postępujesz tak zuchwale i nawet
wtedy,
gdy gryzie ciebie sumienie, głuchy jesteś na jego apele. Możesz mieć pewność, że
któregoś dnia to właśnie sumienie okaże się twym katem i dręczyć cię będzie zacieklej
niż
demony. Jeżeli pragniesz uniknąć tej nie kończącej się niedoli, już teraz posłuchaj
jego głosu
i skorzystaj z jego rad, gdy prosi cię o odwrócenie się od zła i czynienie jedynie
tego, co
słuszne.
Martin von Cohem OSFC "Cztery sprawy ostateczne śmierć - sąd - piekło - niebo"
framgent rozdziału 'O urokach nieba'
A teraz, skoro już zastanowiliśmy się nad kształtem niebiańskiego Jeruzalem,
miasta Bożego, pomyślmy przez chwflę o szczęściu, jakiego zaznawać będą
mieszkający w nim święci, zarówno ciałem, jak i duchem. Prawdą jest, iż obecnie
nie posiadają oni ciał, ale w Dniu Ostatnim odzyskają je, i to tak piękne, że nic na
całym świecie nie będzie mogło się z nimi równać. A stanie się tak głównie dlatego,
że członki ich obdarzone zostaną czterema szczególnymi przymiotami: urodą,
niezmiennością, gibkością i subtelnością. Z racji owej piękności i chwały ciało
każdego z wybranych lśnić będzie niczym gwiazda, ale tak jak gwiazdy różnią się od
siebie, tak i święci błyszczeć będą mniej lub bardziej wspaniale, zależnie od jakości
ich ziemskich żywotów. Błogosławieni, okryci owymi doskonałymi i
promieniejącymi ciałami, tak niepojęcie będą piękni, że gdyby teraz jakiemuś
śmiertelnikowi dane było ujrzeć jedną z tych świetlistych istot, oślepiony byłby jej
urodą i gotów wyzionąć ducha z owej radości.
Pośród prawd objawionych św. Brygidzie przez Błogosławioną Matkę Boga
znalazły się słowa: "Święci stać będą wokół mego Syna niczym niezliczone gwiazdy,
a ich wspaniałości nie da się porównać z żadnym blaskiem doczesnym. Wierzaj mi,
gdyby można było teraz ujrzeć świętych promieniejących chwałą, jaką już posiedli,
oko ludzkie nie zniosłoby tej światłości; wszyscy odwróciliby się, olśnieni i
oślepieni".
Pomyśl, jakże będziesz szczęśliwy, gdy twe ciało zalśni jak słońce w zenicie.
Wszystko, co żyje i się porusza, raduje się blaskiem i ciepłem słońca; ono cieszy
całą
naturę. Podobnie ciało twe, z uwagi na jego urodę i chwałę, w niebie radować będzie
ciebie i
wszystkich wokoło.
Drugim przymiotem jego będzie niezmienność, jako że ciało uświęcone nigdy
nie zazna cierpienia. Nie ulegnie ono chorobie ani kalectwu, nie zniedołężnieje, nie
zbrzydnie. Przestaną nękać je głód i pragnienie, upały i mrozy, wilgoć i susza. Nie
poparzy się w ogniu, nie utonie w wodzie, nie zrani go miecz i nie zmiażdży ciężar
nadmierny; będzie nieśmiertelne, zawsze jednakie, na wieki obdarzone
doskonałym zdrowiem i nie gasnącą siłą. Gdyby komuś tu, na ziemi, zaoferowano
ów dar niezmienności, jakże ochoczo oddałby wszystko, byle go posiąść!
Trzecim przymiotem jest jego gibkość. To uświęcone ciało zdolne będzie największe
nawet odległości przemierzać z prędkością myśli. W jednej chwili zdoła zstąpić z
nieba na
ziemię; w jednej też chwili przeniesie się z jednego krańca niebios na drugi, bez
wysiłku, nie
czując zmęczenia, bez trudności. Często marzymy o tym, by latać jak ptaki, by
spieszyć
niczym chmury, na skrzydłach wiatru, by zrównać się z myślą w jej nieposkromionym
locie.
Gdyby możliwe było zyskanie takiej mocy, każdy z nas wyrzekłby się całego swego
majątku, byle korzystać z niej choć przez rok jeden.
Jakże więc to możliwe, że tak mało czynisz, by zapewnić sobie dysponowanie owym
darem przez całą wieczność?
Czwartym przymiotem ciała uświęconego jest jego subtelność, umożliwiająca mu
przenikanie przez wszelaką materię, przedostawania się wszędzie wedle woli. Żaden mur
nie będzie na tyle gruby, żadna brama żelazna na tyle masywna, żadna góra tak
ogromna, by
powstrzymać ciało uświęcone. Jak promienie słońca przechodzą przez szkło, tak ciała
odkupionych, w niebie, przenikać będą przez każdą materię, choćby najbardziej
spoistą. Będą
też mogły czynić siebie widzialnymi lub nie - wedle woli. Czegóż nie oddałbyś za taką
możliwość?
Jakże wielka, Boże Wszechmogący, jest szczodrość, z jaką nagradzasz Twoich
wybrańców! Ofiarowujesz im bezcenne i najwspanialsze dary, jakich nie można
zdobyć nawet za wszystkie skarby świata tego. Któż nie byłby gotów na
poświęcenie swego żywota służbie Tobie i na narażenie się na wszelkie udręki
doczesne, by móc na całą wieczność posiąść te niepojęte dary?
Spytaj swe kruche ciało, czy nie chciałoby świecić jasnym blaskiem, uwolnić się od
cierpień, poruszać się z prędkością myśli i być swobodne niczym duch. Zaiste,
opanowanie
takich mocy niosłoby ze sobą niewysłowioną pociechę i radość.
Czyż nie przystałbyś na cały rok ciężkiej pokuty, gdyby potem obdarzyć ciebie miano
tymi
darami? Jeśli tak, nie użalaj się, iż przychodzi ci się tu umartwiać, bo
masz szansę je posiąść na całą wieczność. Dbaj o to, byś tu, na ziemi, miłował
światło, światło dobrych czynów; cierpliwie znoś ból i utrapienia; należycie i
żarliwie służ Bogu; jak najbardziej wyrzekaj się pożądania, a na pewno potem
cieszyć się będziesz owymi czterema przymiotami, należnymi ciału uświęconemu.
--
Pozdrawiam
Tomasz Kwiecień
http://republika.pl/tkwiecie/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |